Beata Szydło udała się na szczyt unijny w Rzymie, aby pouczać. Wiocha polska w rozkwicie pod obecnym rządem. "My, Polacy, upominaliśmy się o europejskie warości, zanim powołano Unię Europejską".
To nie jest wcale tekst z kabaretu, ale z orędzia. Pewnie te europejskie wartości wywalczył Lech Kaczyński, a może Jarosław, w każdym razie kicz oralny kompromituje tę władzę, która jest w istocie szczebla gminnego.
Dobrze, że wcześniej wycofała się Szydło z niepodpisania Deklaracji Rzymskiej, bo można było podejrzewać, iż wejdzie jej to w krew. Duda wszystko podpisuje, co prezes mu podeśle, Szydło nie podpisuje, co w Unii wykoncypują.
Tak czy siak - takie to pisowskie złamane długopisy.
Za PiS przyjdzie nam zapłacić duże koszty. Już w tej chwili nie spełniamy kryteriów członkowskich dla krajów wstępujących do UE, tzw. kryteriów kopenhaskich przyjętych w 1993 roku. A dotyczą one standardów demokratycznych.
Nie funkcjonują w Polsce media publiczne, a sąd konstytucyjny - Trybunał - to jak zgrabnie nazwał prof. Roman Kuźniar "Mappet Show".
W kraju już w tej chwili nie mamy trójpodziału władzy. Polska ulega deeuropeizacji, zmierza ku wschodnim strandardom - zamordyzmowi, republice bananowej.
Co będzie w Rzymie? Wstyd, jaki zwykle PiS Polsce przynosi, Szydło wsadzona zostanie do kąta, czy też oślej ławki, a po powrocie z Itali będzie bzdurzyć o "nietęgich minach", w podobnym tonie bredni PR-owskich.
Więcej >>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz