Filozof i bioetyk podkreśla, że nie jest zwolennikiem legalizacji związków kazirodczych, ale "warto rozpocząć dyskusję na ten temat". W jego opinii upada najsilniejsze tabu ziemskiego globu i zaczynają się na ten temat dyskusje w krajach Zachodu. – Być może piękna miłość brata i siostry jest czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi? – pyta retorycznie prof. Jan Hartman.
Felietonista tygodnika "Polityka" przypomniał, że dyskusja na temat kazirodztwa jest ostatnio szeroko komentowana w Niemczech. W zeszłym tygodniu w naTemat pisaliśmy, że niemiecka Rada Etyki zaproponowała, aby odstąpić od karania kontaktów seksualnych między dorosłym rodzeństwem.
– Jeśli nawet przyjąć argument mówiący, że kazirodztwo zagraża poczęciem dziecka z wadami genetycznymi (jest to zresztą argument niewygodny, bo ściśle eugeniczny), to w dobie skutecznej antykoncepcji czas postawić sobie pytanie: co właściwie może dziś służyć za usprawiedliwienie zakazu kazirodztwa? – pyta prof. Hartman.
Etyk przekonuje, że "wszystko, co mamy na podorędziu, jest natury religijnej i obyczajowej. Ale to, że obyczaje wszędzie tego zakazywały, to wiemy aż nadto dobrze i wiemy też, jakie było praktyczne źródło tych zakazów".
– W wolnym społeczeństwie nie wymagamy już od nikogo, aby w życiu prywatnym praktykował takie czy inne obyczaje, a od tego czy owego się powstrzymywał. Zgorszenie możliwe jest tylko co najwyżej publicznie – podkreślił Hartman. Na koniec swojego wpisu na blogu "Polityki" Hartman zdradził, że "nie jest za legalizacją związków kazirodczych". – Twierdzę tylko, że warto rozpocząć dyskusję na ten temat – zaznacza biolog.
Źródło: hartman.blog.polityka.pl
http://natemat.pl/118637,jan-hartman-zwiazki-kazirodcze-sa-zle-i-toksyczne-bo-sa-zakazane-a-nie-odwrotnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz