Spektakl Teatru Ósmego Dnia o Zakładach im. Cegielskiego to głos w obronie robotniczej wspólnoty, którą zniszczył wolny rynek i reformy lat 90.
Artyści i robotnicy tylko w paru momentach najnowszej historii Polski byli połączeni przymierzem: w KOR, w Sierpniu'80 i w stanie wojennym. Rok 1989 ostatecznie rozdzielił obie grupy, bo miały sprzeczne interesy. Wolność przyniosła ludziom sztuki nowe możliwości ekspresji artystycznej, dla robotników oznaczała deprecjację ich pozycji zawodowej i społecznej. Artyści milczeli kiedy jeden po drugim upadały państwowe zakłady, a niedawni sojusznicy w walce o wolność szli na bruk. Silne było w elitach intelektualnych przekonanie, że robotnicy to hamulcowi reform, ich roszczenia spowalniają proces nieuniknionych zmian, dlatego, kiedy wyrzucano ich za burtę, prawie nikt nie protestował.
Dokumentalny spektakl „Ceglorz” Teatru Ósmego Dnia jest w jakimś sensie zadośćuczynieniem za to milczenie i próbą zasypania przepaści, powstałej dwie dekady temu. Jego tematem i zbiorowym bohaterem są Zakłady im. Hipolita Cegielskiego, niegdyś jeden z największych zakładów pracy w Polsce, związany nierozerwalnie z historią gospodarczą i polityczną Poznania. To tu w Czerwcu'56 wybuchł bunt robotników przeciwko komunistycznej władzy, który przekształcił się w krwawo stłumione powstanie.
Ale martyrologia nie jest głównym tematem przedstawienia, a przynajmniej nie ta związana z komunizmem. „Ceglorz” to portret klasy robotniczej, uchwycony w chwili, kiedy ta klasa znika na Starym Kontynencie w związku z globalizacją i przeniesieniem produkcji poza Europę. Twórcy przedstawienia rozmawiali z byłymi i obecnymi pracownikami Ceglorza o ich stosunku do pracy i prywatyzacji zakładu. Ich wypowiedzi, nagrane przez aktorów słychać w przedstawieniu. Jest w nich gorycz i obawa o przyszłość: „Czasami płakać się chce, jak się widzi te puste hale, w których kiedyś było tyle maszyn, tyle roboty i hałasu” – mówi jeden z robotników. „Dzięki takiej firmie jak Cegielski wielu ludzi mogło godnie usiąść do stołu, ich dzieci mogły się kształcić, wiele pokoleń inżynierów się wykształciło, a dzisiaj... Dziś Cegielski idzie na złom, tzn. nie maszyny, całe to żelastwo, my idziemy na złom – ludzie” – dodaje inny.
Robotnicy, którzy w XX wieku obalali rządy i doprowadzali do rewolucji, dzisiaj przestają być liczącą się siłą polityczną.
W dawnych halach fabrycznych powstają lofty, centra handlowe i galerie, zanika specyficzna kultura życia i obyczajowość, związana z przemysłem. Doskonałą ilustracją tych przemian jest właśnie historia Zakładów Cegielskiego. Jeszcze w latach 70. zakład zatrudniał 30 tys. pracowników, produkował m.in. skomplikowane silniki okrętowe. Dzisiaj pracuje w nim 550 osób, które wytwarzają części dla innych fabryk. Zakładowe mienie zostało podzielone i częściowo sprywatyzowane, część pomieszczeń wynajmowana jest na sklepy i magazyny. Cegielski powoli znika z krajobrazu społecznego miasta, a wraz z nim znikają robotnicy. Ósemki stawiają pytanie o społeczne konsekwencje tego procesu.
Spektakl rozgrywa się w hali W7, zwanej „fabryką zabawek”, gdzie w czasach PRL-u produkowano broń. Pusta dzisiaj przestrzeń jest gotową scenografią do opowieści o upadku przemysłu. Po maszynach, na których produkowano karabiny, zostały tylko betonowe podstawy w podłodze, ciągnące się wzdłuż ścian instalacje niczemu nie służą. Jedynie wszechobecny zapach przepracowanego oleju przypomina, że szła tu produkcja.
Artyści zamieniają poprzemysłowe miejsce w muzeum pamięci. Publiczność uczestniczy w czymś na kształt zrekonstruowanego wiecu robotniczego: Ewa Wójciak serwuje herbatę z wielkiego kotła, ustawionego na wózku akumulatorowym, w drugim końcu sali aktorzy rozwijają transparenty z hasłami robotniczych protestów: „Pracy!”, „Chleba!”. Na ścianach wyświetlane są widoki hal fabrycznych Cegielskiego. Wkrótce jednak to, co wyglądało na muzealną rekonstrukcję, zmienia się w zmysłową, wizyjną opowieść o etosie pracy. W strumieniach czerwonego światła migają postacie półnagich robotników, jakby żywcem przeniesionych z socrealistycznych obrazów, uniesione w górę młoty opadają z łoskotem na kowadła. W innej scenie aktorzy odtwarzają ruchy pracowników, obsługujących maszyny, jakby to była współczesna choreografia. Na fabrycznych zdjęciach pojawiają się elementy surrealistyczne: między maszynami pływają oceaniczne statki i egzotyczne ryby, rozkwitają pola słoneczników.
Wygląda to wszystko jak nierealny sen.
Widać w tym spektaklu fascynację artystów światem pracy, do którego nie mieli wcześniej dostępu. Ale fascynacja robotnikiem i przestrzenią postindustrialną ma nie tylko estetyczny, ale i polityczny charakter. W jednej z sekwencji pojawia się postać nieżyjącego już, charyzmatycznego przywódcy związkowego, szefa Inicjatywy Pracowniczej Marcela Szarego, który do ostatniej chwili walczył o udział robotników w decydowaniu o przyszłości zakładów. To wstęp do ostrego, politycznego finału: aktorzy stają na platformach i uderzają młotami w arkusze blachy, jakby bili na alarm. Towarzyszą temu wyświetlane na ekranie cytaty z wypowiedzi publicystów, filozofów i polityków: Jacka Kuronia, Zygmunta Baumana, Karola Modzelewskiego, Michaela Samdela. Głosy intelektualistów mówią o niszczącym wpływie ideologii neoliberalnej na społeczeństwo. O rozpadzie społecznych więzi i wspólnych wartości, którego przykładem jest Cegielski.
„Ceglorz” to nie tylko nostalgiczna opowieść o odchodzącym świecie wielkiego przemysłu. To przede wszystkim głos w obronie społeczeństwa, które liberalizm próbuje zamienić w zbiór jednostek. Robotnicy z Cegielskiego są tylko jedną z wielu wspólnot, które padły ofiarą tego procesu. Dzisiaj teatr próbuje zawiązać tę wspólnotę na nowo. Przedstawienie kończy świetna animacja, na której pracownicy Cegielskiego zamykają krąg wokół publiczności i objęci tańczą zorbę. Przez chwile powstaje wrażenie, że jesteśmy razem, porwani tym samym rytmem uderzeń bębna, ale mechaniczne ruchy animowanych sylwetek przypominają, że to tylko złudzenie.
Artyści znajdują się dziś w dwuznacznej sytuacji wobec świata pracy, bo to właśnie oni wchodzą na porzucone hale fabryczne, aby zamieniać je w kreatywne centra, teatry i przestrzenie wystawiennicze. Dobrze, że Teatr Ósmego Dnia zatrzymał w pamięci ten odchodzący świat. Pytanie, czy taki gest wystarczy, aby odbudować utracone przymierze.
„Ceglorz”, realizacja projektu: Teatr Ósmego Dnia przy współpracy Inicjatywy Pracowniczej przy HCP. Premiera 25 i 26 czerwca w ramach Malta Festival Poznań 2013.
Źródło: Dziennik Opinii KP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz