Prezentujemy fragment książki: "Lech Kaczyński - biografia polityczna", jej autorami są Sławomir Cenckiewicz (ur. 1971 r.) — historyk i publicysta, Adam Chmielecki (ur. 1981 r.) — politolog, dziennikarz i publicysta, Janusz Kowalski (ur. 1978 r.) — prawnik, publicysta oraz Anna Karolina Piekarska (ur. 1977 r.) — historyk, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej.
ZAPRASZAMY TAKŻE NA SPOTKANIE PREMIEROWE:
17 czerwca 2013, poniedziałek, WARSZAWA, godzina 18:00
Traffic Club, III piętro, ul. Bracka 25
Goście specjalni: Jarosław Kaczyński, Marta Kaczyńska
= = = = = = =
fragment książki
Lecha Kaczyńskiego droga do NATO
Bronisław Komorowski, Janusz Onyszkiewicz, Krzysztof Skubiszewski, Mieczysław Wachowski, Lech Wałęsa – większość najważniejszych polityków z początku lat 90. strategiczne analizy Lecha Kaczyńskiego o integracji Polski z NATO uznawały za „antyrosyjskie prowokacje” i „bajania”.
Jako minister stanu Lech Kaczyński poznawał kulisy polityki międzynarodowej, odbył pierwsze spotkania polityczne na poziomie państwowym, spotykał się z dyplomatami i wojskowymi innych państw. Była to dla niego okazja do wewnątrzkrajowego lobbowania za pronatowską opcją:
Starałem się propagować ideę przystąpienia Polski do NATO. Jeździłem po dowództwach okręgów i próbowałem przekonywać do tego oficerów. Gdzieniegdzie spotykało się to z bardzo silnym oporem, bo były konkurujące koncepcje, np. koncepcja zbrojnej neutralności. Nie miałem, niestety, sojusznika w ówczesnym ministrze spraw zagranicznych. Rozmawiałem też o wejściu do NATO z Amerykanami, w szczególności z cywilnego wywiadu.
Podobnie wskazywał w innym miejscu:
Potrzebna była nowa doktryna obronna, stara zakładała udział w Układzie Warszawskim, i jasne powiedzenie, że zmierzamy do NATO. Potrzebne były zmiany organizacyjne, kadrowe i mentalne.
Wspomniany przez Kaczyńskiego minister spraw zagranicznych to Krzysztof Skubiszewski, w przeszłości związany współpracą z SB. Nie potrafi ł on przedstawić jasnej deklaracji Polski o zainteresowaniu członkostwem w NATO „ze względu na równowagę w regionie, w którym jesteśmy”. W myśl tej szkodliwej idei opowiadał się za oparciem bezpieczeństwa państwa na systemie Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, a w grudniu 1990 r. oświadczył, że „żadne członkostwo Polski w NATO nie wchodzi w rachubę”.
W podobnym tonie Skubiszewski wypowiadał się kilka tygodni później podczas przemówienia wygłoszonego w prestiżowym Królewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych w Londynie. Z racji miejsca i audytorium to wystąpienie ówczesnego ministra spraw zagranicznych III RP można uznać niemalże za „programowe”. Skubiszewski oświadczył w Londynie m.in., że „nie należy czynić niczego, co mogłoby wywołać poczucie zagrożenia lub podejrzenia ze strony Związku Radzieckiego. Jest to delikatna sprawa”. Dodał, że „KBWE, NATO i nowe porozumienia o współpracy w Europie Środkowowschodniej, łącznie z ZSRR, winny razem dążyć do denacjonalizacji bezpieczeństwa i czynić zeń wspólną sprawę”.
Z relacji Lecha Kaczyńskiego o jego staraniach na rzecz upowszechnienia proatlantyckiego stanowiska na polskiej scenie politycznej wyłania się obraz polityka będącego niewątpliwie w zdecydowanej mniejszości:
Ale wtedy to było wołanie na puszczy. Pamiętam z tego czasu dwie charakterystyczne rozmowy. [...] Pierwszą z Bronisławem Komorowskim, który opowiadał mi bajki o biedzie dowódców okręgów, którzy mają powycierane ze starości kołnierzyki mundurów [...]. Szybko zorientowałem się, że to bzdura. A Janusz Onyszkiewicz z charakterystyczną pewnością siebie wyśmiewał mnie za bajania o NATO. Twierdził, że to w ogóle niemożliwe [...]. [Proponował] równy dystans wobec Wschodu i Zachodu. Patrzyłem na niego przerażony. [...] Dwa miesiące później po spotkaniu z Onyszkiewiczem rozmawiałem na ten sam temat z Geremkiem i profesor w sposób dużo bardziej dyplomatyczny też jednak uważał mój i Jarka postulat za nierealny. W kręgach wojskowych było podobnie: Kiedy mówiłem o tym na spotkaniach z kadrą dowódczą, odpowiedzią było milczenie. Dla tych ludzi był to olbrzymi szok. To jeszcze kilka miesięcy wcześniej była armia Układu Warszawskiego. To był ogrom pracy.
Proatlantycka postawa ministra stanu ds. bezpieczeństwa narodowego stała się szybko jedną z najważniejszych przyczyn konfliktu z prezydentem. Lech Wałęsa nie był przekonany do potrzeby integracji Polski ze strukturami politycznymi i wojskowymi Zachodu. Wspominał w tym czasie o możliwości zachowania trwałej neutralności lub snuł publicznie wizje niejasnych rozwiązań strategicznych w rodzaju NATO-bis i EWG-bis. Wynikało to z kilku przyczyn, a fakt, iż idea obecności Polski w NATO nie była zbyt popularna wśród okrągłostołowych elit politycznych, wydaje się jedną z kluczowych. Ale w przypadku Wałęsy chodziło zapewne również o strach przed ujawnieniem kompromitującej przeszłości (sprawy TW ps. „Bolek”) oraz związek, a nawet pewien rodzaj lojalności z ludźmi dawnego reżimu, dla których sojusz ze Stanami Zjednoczonymi był ze względów biograficznych i ideowych zwyczajnie nie do zaakceptowania. Łącznikiem pomiędzy prezydentem a tymi środowiskami był Wachowski, którego rola i powiązania do dzisiaj nie zostały do końca wyjaśnione ani tym bardziej opisane.
Konflikt z prezydentem Wałęsą i jego najbliższym zapleczem (Andrzej Drzycimski, Mieczysław Wachowski, ks. Franciszek Cybula) narastał od maja 1991 r. Ponadto Lech i Jarosław Kaczyńscy podejrzewali, że to Wachowski był jednym z inspiratorów niezdecydowanej postawy prezydenta Wałęsy w sprawie polskich aspiracji do NATO. Przykładowo to właśnie Wachowski miał odpowiadać za usunięcie w sierpniu 1991 r. z prezydenckiego wystąpienia fragmentu o członkostwie Polski w NATO i potrzebie przyspieszenia procesu wycofywania wojsk sowieckich znad Wisły podczas wizyty Wałęsy w brukselskiej siedzibie Sojuszu Północnoatlantyckiego:
Na początku były dwa warianty przemówienia — A i B. Jeden powstawał w MSZ, drugi wzbogacony był we fragmenty wprowadzone przez Kancelarię Prezydenta. Odbyłem z min. Skubiszewskim dwa spotkania, w toku których ustaliliśmy ostateczną kompromisową wersję, którą otrzymał Wałęsa i którą MSZ przekazało za NATO — wspominał Lech Kaczyński. — Już w Brukseli dowiedziałem się, że w polskiej delegacji panuje zamieszanie, bo jest wersja A i B. Tłumaczyłem, że jest tylko jedna, uzgodniona z MSZ [...]. W rezydencji oficjalnych gości rządu belgijskiego Wachowski przeczytał wersję A i powiedział: „Nie będzie takiej antyrosyjskiej prowokacji”. [...] Wałęsa wygłosił przemówienie — okazało się, że skrócone.
Konflikt z Wałęsą i jego otoczeniem, któremu wyraźnie przewodził Wachowski, sprawił, że Lech Kaczyński (i całe BBN) był coraz częściej marginalizowany: Praca w Kancelarii Prezydenta okazała się dla Lecha Kaczyńskiego czasem ostatecznej „utraty politycznych złudzeń” co do Wałęsy.
Źródło: wPolityce.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz