niedziela, 9 czerwca 2013

Wojciech Lemański - Dwa tłumy

„ Szli za Jezusem jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta.” / Łk 7,12 / 

Ludzie gromadzą się z różnych powodów. Zgromadzić się - to być razem w jakimś większym gronie. Trudno nazwać zgromadzeniem wieczorne spotkanie przy stole małżonków, a nawet małżonków razem z dziećmi. W ten sposób zasiadamy zazwyczaj. Zdarza się niestety, że w tych zwariowanych czasach wspólny posiłek bywa taką rzadkością, że traktowany jest przez co poniektórych jako szczególne zgromadzenie. Ale wyjąwszy te przypadki, zgromadzenia licznej nawet rodziny, spotkania na boisku kilkudziesięciu zawodników, trenerów i nawet setki kibiców, nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwie tłumem. Tłum, to takie zgromadzenie, które trudno policzyć. Tłum niesie ze sobą pewną nieokreśloność, trudność w jednoznacznym zinterpretowaniu, niezorganizowanie, a nawet nieprzewidywalność zachowań. Tłum nie jest zwykłym zgromadzeniem, jest czymś więcej. Tłum może nieść zarówno stanowiącym go, jak i spoglądającym z boku, poczucie siły i znaczenia. Tłum się nie lęka. Tłum budzi lęk.

Tłum może się pojawić na pogrzebie i pojawia się czasami, ale zawsze stanowi to zjawisko niezwykłe. Tłum mogą zgromadzić dramatyczne i ważne dla innych okoliczności śmierci, tak było z Jankiem Wiśniewskim albo Grzegorzem Przemykiem. Zaczynem zgromadzenia się tłumu na pogrzebie może być znacząca pozycja zmarłego, jaką zajmował w społeczności. Tak było z pogrzebami wielkich przywódców, artystów, bohaterów. Na pogrzeb młodego człowieka, który umarł czy zginął, może przyjść wielu, nawet bardzo wielu ludzi, ale nie tłum. W tym przypadku wdowie odprowadzającej na cmentarz jedynego syna towarzyszył spory tłum. I obecność takiego tłumu przy tej wdowie stanowi dla nas wszystkich tajemnicę. 

W odróżnieniu od przypominanej przez kardynała Ratzingera tajemnicy nieprawości, którą późniejszy papież dostrzegał w Kościele, tę tajemnicę tłumu pod Nain ja nazwałbym tajemnicą dobra, które jest w każdym człowieku. My, w naszym kraju, przyzwyczailiśmy się tę tajemnicę określać mianem solidarności. Nie stanowi ona niestety, nawet wypisana wielkimi literami, opisu tego, jacy jesteśmy. Jest jednak przypomnieniem, że każdego człowieka stać na bezinteresowne dobro i to dobro potrafi objawić swoje oblicze naprawdę nieprzeliczonym tłumem. 

Dobro może czynić każdy, bez względu na jego religijną przynależność - czy też jej brak. Bez względu na poglądy polityczne, społeczne i przynależność rasową. Bez względu na orientację seksualną i utrwaloną, niespecjalnie dobrą opinię w otoczeniu. Stanąć przy człowieku złamanym bólem - to jeden z przejawów dobrej w swych fundamentach natury ludzkiej. Pozostawili swoje sprawy, odłożyli codzienne zaangażowania, zapomnieli na moment o sobie, i przyłączyli się do tego żałobnego orszaku i wyszli z nim poza bramy miasta.

Tam spotkali inny tłum, tłum uczniów Jezusa. Nazwałbym to spotkaniem potencjalnego dobra, jakie niosą w sobie z wyboru uczniowie Jezusa, z faktycznym dobrem, wyświadczanym przez uczestników tamtego pogrzebu. Jedno nie wyklucza drugiego. Jedno drugiemu nie przeczy. Ci, czyniący dobro, mogą, ani wtedy, ani nigdy w przyszłości, nie przyłączyć się do tłumu uczniów Jezusa. Uczniom Jezusa zdarza się niejednokrotnie omijać szerokim łukiem innych ludzi czyniących dobro. Spotkania tłumów zazwyczaj nie wróżą niczego dobrego. Takie spotkanie rodzi napięcia, wątpliwości i pytania. My - czy oni? Kto z kim? Kto większy? Kto do kogo powinien się przyłączyć?, Kto komu winien drogi ustąpić? Kto przed kim ma głowę skłonić? Tłum może wchłonąć pojedyncze osoby albo przejść dalej, nie zwracając uwagi na jednostki. Tłum jednak nie może nie zareagować na inny tłum. 

Zastanawiam się, czy to czasem nie po tym spotkaniu przed bramami Nain, Jezus wypowiedział znamienne słowa, które ostatnio mocno przypomniał papież Franciszek - „Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”. Światu dramatycznie potrzebne jest dobro. Na każdym zakręcie, o każdej porze dnia i nocy, przy każdym spotkaniu, dostrzegamy, jak nam wszystkim tego dobra brakuje. Chrześcijanie nie są jedynymi czyniącymi dobro w tym świecie. Nie są nimi również jedynie wyznawcy islamu, judaizmu, buddyści czy ateiści. Dobro potrzebne jest wszystkim i każdy może być jego źródłem. W jakimś sensie liczy się tylko dobro. Może tamto spotkanie tłumów pod Nain było lekcją tego, co liczy się naprawdę. 

/ źródło-www.parafiajasienica.waw.pl /

Chcesz dostawać info o nowych wpisach?


Źródło: naTemat.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz