niedziela, 30 czerwca 2013

Platforma pod górkę z twarzą Tuska. Ale wymiany premiera nikt w PO nie bierze pod uwagę

Tusk wygrany, Schetyna - oklaskiwany, a Gowin przyjęty z rezerwą. Na PSL-owski scenariusz, gdzie Pawlaka zastąpił największy krytyk, w Platformie nie ma dziś szans
Mimo że notowania Tuska ostro poleciały w dół, to dla partyjnego aktywu, który w sobotę zjechał na konwencję do Chorzowa, wciąż pozostaje on najlepszym liderem.

Jego przemówienie wiele razy przerywały oklaski, a na koniec dostał owacje na stojąco. W bezpośrednich wyborach na szefa partii, które odbędą się latem, Tusk ma wygraną w kieszeni.

- To najlepszy zawodnik - mówił nam poseł Waldy Dzikowski z Poznania. Chociaż w kuluarach zjazdu pobrzmiewały głosy, że polityka Tuska mogłaby być odważniejsza, a części polityków, np. Jerzemu Buzkowi, nie podobają się zaproponowane zmiany w drugim filarze emerytalnym, to wymiany premiera, którego działania źle ocenia już 71 proc. badanych (sondaż TNS Polska), nikt nie bierze pod uwagę. 

- Nie wymienia się konia, gdy jedzie pod górkę. Nie ma dziś w PO człowieka, który mógłby zastąpić Tuska - ocenił Tomasz Sawicki z podwarszawskich Ząbek, a winą za dołujące notowania obarczał kiepską politykę informacyjną rządu. - Musimy więcej mówić o tym, ile inwestycji udało się przeprowadzić - przekonywał. 

Chociaż obradujący w pobliskim Sosnowcu Jarosław Kaczyński powtarzał, że PiS za chwilę wróci do władzy, w PO mało kto w to wierzy. 

Tusk wzywał działaczy do tolerancji i poszanowania różnorodności. Bo tylko w różnorodności wspieranej patriotyzmem jest źródło polskiej siły. - Przyszłość Polski zależy od PO. Platforma musi uwierzyć, że reprezentując różne tradycje, godzi różne wątki w jedną siłę, to nadal powinno działać. Polska i Śląsk tego potrzebuje. Niech energia różnych ludzi, różnych środowisk, różnych partii będzie synergią - nawoływał. - Platforma powstała po to, żeby prowadzić Polaków do zwycięstw, a nie żeby pod biało-czerwonym sztandarem rozpatrywać przyczyny klęsk - dodał.

Zapowiedział, że wraz z zakończeniem wyborów w PO wewnętrzna krytyka musi się skończyć, co zostało odebrane jako sygnał dla Grzegorza Schetyny i Jarosława Gowina. - Gdy następuje rozstrzygnięcie, to dyskusja powinna się kończyć, żeby PO była jak jedna pięść - mówił, nawiązując do słów Pawła Piskorskiego sprzed lat. 

Szanse Tuska na zwycięstwo w partyjnych wyborach zwiększyła rezygnacja Schetyny. Uznał on - jak mówią jego ludzie - że przegrana z Tuskiem mogłaby go osłabić. Dlatego woli poczekać na lepszy moment. I chociaż nie udało mu się wytargować stanowiska sekretarza generalnego, to stronnicy Tuska podkreślają, że "rozprawy" ze Schetyną nie będzie. Jego stronnicy nie zostaną wycięci z władz w regionach. 

- Platforma nie ma aż tak wiele doświadczonych kadr, żeby zastąpić schetynowców. Poza tym Tusk będzie chciał równoważyć wpływy "spółdzielni" z Andrzejem Biernatem na czele - mówił nam zaufany człowiek premiera. 

Deklarację Schetyny, że nie wystartuje w wyborach, sala przyjęła oklaskami. Ale największe brawa pierwszy wiceprzewodniczący dostał za początek zdania, że "dziś jest w pełni zgodny z Tuskiem", co zostało odebrane jako oczekiwanie ponownej współpracy dawnego tandemu. W dalszej części wypowiedzi Schetyna mówił, że zgadza się z Tuskiem, że "Platformie niepotrzebna jest wojna domowa, ale współpraca".

- Przepraszam tych, których rozczarowałem: Andrzeja Biernata i Ireneusza Rasia - nie krył ironii Schetyna, nawiązując do wypowiedzi tych dwóch polityków, że jego wycofanie się z wyborów będzie tchórzostwem. - Ale żeby to wszystko działało, musimy być razem. Naprawdę - podkreślał. 

Najsłabiej wypadł Gowin. Jego przemówienie, w którym - podobnie jak Schetyna - nawoływał do reform, sala odebrała z rezerwą. Gowin mówił, że po sześciu latach u władzy Polacy oczekują od PO uczciwego rozliczenia się z dokonań i porażek. - Gowin nie ma charyzmy. Jeśli odejdzie z PO, to zatopi Wiplera, Kamińskiego i nową partię, którą z nimi zrobi. Więcej emocji budzi wyścig ślimaków niż jego wystąpienie - komentował wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. 

Gowin wzywał do większej demokratyzacji partii. Proponował, by w wyborach bezpośrednich wybierać nie tylko przewodniczącego, ale i szefów regionów. Chciał, by najważniejsze decyzje zapadały w referendum. Jednak zgodził się, by jego wnioskami zajęto się dopiero w listopadzie, co zdenerwowało przychylnych mu konserwatystów. 

- Co z tego, że zmienimy zasady wyborów w regionach, skoro będą już wybrane nowe władze? Godząc się na to, Gowin już przegrał te wybory - podsumował jeden z nich.

Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz