Pierwsze wystąpienie papieża – w Parlamencie Europejskim – było symbolicznie skierowane do ponad 500 mln obywateli UE. Drugie – w Radzie Europy – miało jeszcze szersze grono adresatów: 800 mln mieszkańców 47 krajów członkowskich tej organizacji, w tym Rosji i Ukrainy.
Nie była to pierwsza wizyta papieska w instytucjach europejskich. 26 lat temu przed deputowanymi europejskimi stanął Jan Paweł II, ale jakże inna była wtedy Europa. Papież Polak zwracał się do przedstawicieli zaledwie 12 krajów i domagał się, by Europa mogła oddychać swoimi obydwoma płucami: zachodnim i wschodnim. Obecny papież nawiązał od razu na początku przemówienia do tamtych czasów i do wystąpienia swojego poprzednika. Uznał, że Unia jest teraz wprawdzie „obszerniejsza” i ma większe wpływy, ale towarzyszy temu „wizerunek Europy trochę podstarzałej i przytłumionej”.
Franciszek docenia, że w odróżnieniu od Jana Pawła II ma przed sobą demokratycznie wybranych reprezentantów 28 państw z Europy, która już nie jest podzielona, a jej płuca oddychają zgodnie razem. Dostrzega jednak dużo innych problemów, które ma dzisiejsza Europa, podobnie zresztą jak jej katolicyzm, którego środek ciężkości przesunął się w międzyczasie na półkulę południową, z której pochodzi obecny papież.
Rozmowa Franciszka z europejskimi parlamentarzystami była próbą znalezienia przekonującej dla Europejczyków drogi między uzasadnionym optymizmem a równie uzasadnionymi niepokojami.
Nie pozwólmy, by Morze Śródziemne stało się wielkim cmentarzem
Na samym wstępie zaznaczył, że jego posłanie łączy w sobie „nadzieję i zachętę”. Papieskie posłanie było przede wszystkim pełne szacunku dla ludzkiej godności, a także dla „centralnej roli”, jaką odgrywa UE w propagowaniu w świecie praw człowieka. Franciszek stanowczo przeciwstawił się traktowaniu ludzi jak przedmiotów, szczególnie w kontekście trudności, jakie przeżywa obecnie europejska gospodarka. Wystosował żarliwy apel o „mądre łączenie wymiaru osobistego z wymiarem dobra wspólnego”.
Głęboko humanistyczny charakter papieskiego posłania do Europejczyków nie jest oczywiście żadną niespodzianką. Ale nie jest nią również troska, z jaką Franciszek pochylił się nad kilkoma problemami bardzo konkretnymi. Przede wszystkim sytuacja edukacji i rodziny, które w odczuciu papieża są nierozerwalnie powiązane. Następnie, „chwalebne” zaangażowanie Europy na rzecz ekologii, by chronić „naszą ziemię” wymagającą „stałej opieki i uwagi”. Wreszcie kwestia migracji, najwyraźniej poruszająca Franciszka. Był przecież osobiście w Lampeduzie, stanął twarzą w twarz z tragedią setek ludzi usiłujących dostać się za wszelką cenę, nawet życia, do wymarzonej Europy. Parlamentarzystom w Strasburgu powiedział więc wyraźnie, że nie można pozwolić na to, by „Morze Śródziemne stało się wielkim cmentarzem”. Wytknął im, że trudno będzie tego uniknąć, jeśli kraje europejskie nie będą się w tej dziedzinie wzajemnie wspierać. A wiadomo, że nie robią tego wystarczająco, zostawiając kraje śródziemnomorskie w dużej mierze same z tym problemem.
Papież oczywiście przypomniał też o chrześcijańskich korzeniach Europy, ale także o aktualnym stanie jej gospodarki i o generowanych przez nią niesprawiedliwościach, o młodym pokoleniu licznych bezrobotnych, o narastaniu populizmów, o zagrożeniach dla pokoju w Europie i nieodległych od niej regionach.
Strasburg nie zauważył papieża
Jeśli nie liczyć kilku kwaśnych komentarzy deputowanych ze skrajnej lewicy, członkowie PE na ogół nie mieli kłopotu z zaakceptowaniem wysłuchania w tej instytucji, po m.in Dalajlamie, przywódcy religijnego jak papież. Wizyta w Parlamencie przebiegła zatem w dość ciepłej atmosferze, natomiast z lekkim rozżaleniem odnieśli się do niej mieszkańcy Strasburga.
Jeszcze w przeddzień śródmieście wyglądało tak, jakby nic szczególnego się nie miało w mieście zdarzyć. Żadnych żółto-białych flag, żadnych portretów, żadnych haseł powitalnych, żadnych handlarzy dewocjonaliami. Dopiero w miarę zbliżania się do dzielnicy instytucji europejskich wprawne oko mogło dostrzec większą niż zwykle liczbę policyjnych patroli, a dziennikarze szukający biura wydającego im specjalne przepustki mogli trafić na saperów, tak dokładnie sprawdzających sąsiedni budynek, że można było odnieść wrażenie, iż go obwąchują razem z towarzyszącymi im psami.
We wtorek od rana centrum Strasburga odczuło już papieską wizytę, ale tylko rykoszetem, z powodu ścisłego zamknięcia dzielnicy europejskiej przez siły porządkowe i wynikających stąd m.in. zaburzeń w ruchu samochodów i komunikacji miejskiej. Sam papież natomiast w ogóle przez śródmieście nawet nie przejechał, bo z lotniska pomknął autostradą prosto do Parlamentu Europejskiego.
Była to tym razem zamierzona izolacja od miejscowej ludności i turystów, a nawet od wiernych zgromadzonych w słynnej strasburskiej katedrze. Mogli oni tam oglądnąć i wysłuchać papieskich przemówień dzięki nowoczesnym środkom przekazu, ale nie mieli z gościem styczności, a wokół katedry spokojnie rozkładał się już tradycyjny bożonarodzeniowy jarmark.
Pretensje do Franciszka byłyby jednak małostkowe. Przecież zgodnie z oficjalną formułą tej wizyty nie przyjechał on do Francji, a jeszcze mniej do Strasburga, lecz do Europy. A skoro tak, to celowo nie składał wizyty w żadnym jej konkretnym kraju, tylko w jej instytucjach ponadnarodowych.