Platforma Obywatelska straciła w tych wyborach ok. 10 proc. poparcia w porównaniu z wyborami w 2010 roku. Ale trzeba spojrzeć szerzej - przekonuje Jacek Żakowski na blogu na Polityka.pl. Jego zdaniem, wynik PO cztery lata temu był wyższy, bo wyborcy byli zmobilizowani tym, co "PiS wyrabiał wtedy na Krakowskim Przedmieściu".
Żakowski stawia jedną pewną tezę: że wynik wyborczy dwóch największych partii w parlamencie jest trudny do zinterpretowania w tej chwili. Co prawda PiS, wg sondażu IPSOS, zdobyło w sejmikach poparcie rzędu 31,5 proc., a PO 27,3 proc., jednak dziennikarz "Polityki" przekonuje, żeby na te wyniki patrzeć przez kontekst.
A jest on, zdaniem Żakowskiego, taki: w wyborach samorządowych w 2006 roku Platforma zdobyła 27,2 proc. poparcia. W 2010 - 30,9 proc., w 2014 - 27,3 proc. "Wynik jest więc niemal identyczny, jak przed objęciem władzy w 2007 r." - podkreśla dziennikarz. I tu Żakowski przywołuje historię: wybory samorządowe w 2010 roku odbyły się kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej.
"Każdy, kto pamięta, co PiS wyrabiał wtedy na Krakowskim Przedmieściu i na ulicach innych polskich miast, łatwo wyobrazi sobie, o ile wyższy musiał być wtedy poziom mobilizacji centrowego elektoratu" - pisze publicysta. Dodaje, że "lemingi, kto żyw, ruszyły bronić Polski przed obłędem". W obecnych wyborach takiej mobilizacji przeciwko PiS nie było. "Wiele osób, które w stanie zagrożenia oddałyby głos na PO, zostało w domach lub głosowało na małe komitety, żeby otworzyć drogę do modernizacji sceny politycznej. Ta różnica wystarcza, żeby wytłumaczyć trzypunktową stratę" - pisze Żakowski.
A PiS? "Premia za pożarcie przystawek"
A teraz od drugiej strony: jak przedstawiały się wyniki wyborcze Prawa i Sprawiedliwości? 2006 - 25,1 proc., 2010 - 23,1 proc., 2014 - 31,5. Według Żakowskiego, Prawo i Sprawiedliwość cztery lata temu zostało ukarane przez wyborców za awanturnictwo. Stąd też strata w porównaniu z 2006 rokiem. Ale teraz PiS tego błędu nie popełnił - np. schował w ostatnich tygodniach Antoniego Macierewicza.
"Ale nie tylko dlatego dostał o ponad sześć punktów więcej niż osiem lat temu" - zauważa dziennikarz. "Tegoroczny wynik zawiera wyraźną premię za pożarcie przystawek, czyli LPR i Samoobrony, które konkurowały o głosy antysystemowych wyborców. Cała ówczesna koalicja zebrała w 2006 r. łącznie 35,4 proc. głosów. Ich większość przejął teraz Jarosław Kaczyński" - pisze Żakowski.
Resztę - według publicysty - przejęła Nowa Prawica Korwin-Mikkego. "PiS i NP mają łącznie 35,7 proc. głosów, czyli tyle, co w 2006 PiS z przystawkami" - zauważa dziennikarz.
Cały komentarz na stronie internetowej Polityka.pl.
A jest on, zdaniem Żakowskiego, taki: w wyborach samorządowych w 2006 roku Platforma zdobyła 27,2 proc. poparcia. W 2010 - 30,9 proc., w 2014 - 27,3 proc. "Wynik jest więc niemal identyczny, jak przed objęciem władzy w 2007 r." - podkreśla dziennikarz. I tu Żakowski przywołuje historię: wybory samorządowe w 2010 roku odbyły się kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej.
A PiS? "Premia za pożarcie przystawek"
A teraz od drugiej strony: jak przedstawiały się wyniki wyborcze Prawa i Sprawiedliwości? 2006 - 25,1 proc., 2010 - 23,1 proc., 2014 - 31,5. Według Żakowskiego, Prawo i Sprawiedliwość cztery lata temu zostało ukarane przez wyborców za awanturnictwo. Stąd też strata w porównaniu z 2006 rokiem. Ale teraz PiS tego błędu nie popełnił - np. schował w ostatnich tygodniach Antoniego Macierewicza.
"Ale nie tylko dlatego dostał o ponad sześć punktów więcej niż osiem lat temu" - zauważa dziennikarz. "Tegoroczny wynik zawiera wyraźną premię za pożarcie przystawek, czyli LPR i Samoobrony, które konkurowały o głosy antysystemowych wyborców. Cała ówczesna koalicja zebrała w 2006 r. łącznie 35,4 proc. głosów. Ich większość przejął teraz Jarosław Kaczyński" - pisze Żakowski.
Resztę - według publicysty - przejęła Nowa Prawica Korwin-Mikkego. "PiS i NP mają łącznie 35,7 proc. głosów, czyli tyle, co w 2006 PiS z przystawkami" - zauważa dziennikarz.
Cały komentarz na stronie internetowej Polityka.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz