niedziela, 2 listopada 2014

"Bardzo niewielu mówiło o tym publicznie". Tysiące Polaków walczyło w mundurach Wehrmachtu

Michał Jaranowski, Deutsche Welle
A A A Drukuj
prof. dr. Jerzy Kochanowski i okładka książki
prof. dr. Jerzy Kochanowski i okładka książki "Wasserpolacken" Joachima Cerafickiego (Fot. Materiały prasowe/ Agencja Gazeta)
Bardzo niewielu Polaków po służbie w armii III Rzeszy zdecydowało się przedstawić publicznie ten rozdział swej historii. Ilu Polaków walczyło w mundurze Wehrmachtu? Na to pytanie odpowiada prof. dr. Jerzy Kochanowski z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Michał Jaranowski: "Wasserpolacken" to tytuł książki, która stanowi ewenement na polskim rynku księgarskim. Autor Joachim Ceraficki opisuje swoje przeżycia w mundurze żołnierza Wehrmachtu. Bardzo niewielu Polaków po służbie armii III Rzeszy zdecydowało się przedstawić publicznie ten rozdział swej historii. Ilu Polaków walczyło w armii III Rzeszy?

Jerzy Kochanowski: Ja mówiłbym raczej o obywatelach polskich sprzed 1939 roku, gdyż nie do końca jest to tożsame. Nie każdy obywatel polski był Polakiem, nie każdy uważał się za Polaka. Część mieszkańców Górnego Śląska uważała się za Ślązaków, za ludzi o nieokreślonej do końca przynależności narodowej. Identyfikowali się z Polską tak samo jak wcześniej identyfikowali się z Niemcami.

A Ceraficki był obywatelem Rzeszy trzeciej kategorii.

To jest jeszcze coś innego. Ceraficki pochodził z Grudziądza, z Pomorza. I tam, i na Śląsku prowadzono nieco odmienną politykę okupacyjną niż w tak zwanym Warthegau, w Kraju Warty, czyli w Wielkopolsce i Ziemi Łódzkiej. Z jednej strony germanizowano ziemie, z drugiej strony germanizowano ludzi. W Warthegau germanizowano ziemię. Dużą część Polaków, na początku wszystkich, postanowiono wyrzucić - do pracy przymusowej, do Generalnego Gubernatorstwa. Tych, którzy zostali, nie germanizowano. Uznano, że albo wyginą, albo z czasem i tak się zgermanizują.

Zupełnie inne podejście cechowało politykę na terenach, które wcześniej w całości należały do państwa pruskiego, na Górnym Śląsku, na Pomorzu Gdańskim. Deportacje miały tam mniejszy zasięg, nastawiano się natomiast na daleko posuniętą germanizację. W konsekwencji przyznawano trzecią i czwartą grupę niemieckiej listy narodowościowej nawet tym osobom, które nie miały żadnych związków z niemczyzną, czuli się Polakami, mówili po polsku. Zazwyczaj znali również niemiecki, bo mieszkali w niemieckim milieu, i można było oczekiwać, że zostaną zgermanizowani.

W innej sytuacji ci ludzie nigdy nie zostaliby Niemcami. Zostawali Niemcami jakby gorszej kategorii, otrzymywali obywatelstwo z tak zwanym odwołaniem, auf Widerruf, z możliwością weryfikacji po 10 latach. Niemniej byli zobligowani, by pójść do armii.

Sprecyzujmy zatem: ilu obywateli polskich służyło w Wehrmachcie?

Przyjmuje się, że między 400 tysięcy a pół miliona. Ilu z nich czuło się Polakami? Myślę, że większość. To chyba jedyna konstatacja, którą możemy przyjąć w przekonaniu, że nie dokonujemy przekłamania.

Ceraficki został wcielony w roku 1942, gdy Wehrmacht radykalnie zwiększył liczbę żołnierzy. Na początku wojny było ich 4,5 mln, a 3 lata później 8,4 mln, Skądś należało ich brać.

Otóż to. Coraz bardziej sięgano po swych nowych obywateli, a także państw okupowanych - od Norwegii, po Ukrainę, Serbię i Chorwację.

Dochodzimy do newralgicznego pytania: dlaczego tak wielu z nich zachowało ten rozdział swej historii tylko dla siebie? Z obawy o posądzenie o zdradę?

Nie. Inaczej nie zostaliby w Polsce. Oczywiście, to nie było w żaden sposób dobrze widziane. Nawet, jeśli zostali zrehabilitowani po 1945 roku. Wielu z nich służyło w polskich siłach zbrojnych na Zachodzie, w armii Andersa. Jeńcy polscy z Wehrmachtu byli w czasie wojny jednym z najważniejszych źródeł uzupełnienia tych oddziałów. O ile kresowiacy nie wrócili do kraju, to pozostali, w zdecydowanej większości, wrócili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz