Te badania to cios dla tych, którzy szukają zapachu idealnego - takiego, który by się wszystkim równie podobał. Okazuje się, że to, czy zapach odbieramy jako przyjemny, czy niemiły, a czasem w ogóle go nie czujemy, zależy od naszej wrażliwości, która jest wrodzona, zapisana w DNA.
Dowodzą tego eksperymenty opisane w najnowszym wydaniu pisma "Current Biology". Uczeni zidentyfikowali genetyczne różnice, które kryją się za tym, że każdy człowiek indywidualnie odbiera poszczególne zapachy.
Zespół naukowców kierowany przez Sarę Jaeger, Jeremy'ego McRae oraz Richarda Newcomba z Plant and Food Research w Nowej Zelandii zaprosił do badań prawie 200 osób i przetestował ich wrażliwość na 10 różnych substancji, które powszechnie można znaleźć w jedzeniu. Uczeni następnie szukali różnic w DNA ochotników, które pokrywałyby się z różnym odbiorem danego zapachu.
Zespół naukowców kierowany przez Sarę Jaeger, Jeremy'ego McRae oraz Richarda Newcomba z Plant and Food Research w Nowej Zelandii zaprosił do badań prawie 200 osób i przetestował ich wrażliwość na 10 różnych substancji, które powszechnie można znaleźć w jedzeniu. Uczeni następnie szukali różnic w DNA ochotników, które pokrywałyby się z różnym odbiorem danego zapachu.
Okazało się, że cztery z testowanych zapachów rzeczywiście wykazywały taką genetyczną zależność. Były to zapach słodu (izobutyaldehyd), jabłka (beta-damascenon), niebieskiego sera pleśniowego (2-heptanon) oraz zapach beta-iononu (kwiatowy, przypominający fiołki). Te osoby, które czuły wspomniane zapachy, określiły je jako przyjemne.
- Byliśmy zaskoczeni, jak wiele zapachów ma genetyczne korzenie. Jeśli to rozciąga się na inne wonie, możemy założyć, że każdy z nas ma swój unikalny bukiet zapachów, na które reaguje - mówi Jeremy McRae.
Tłumaczy to rodzinne skłonności do określonych smaków. Badane związki znajdują się bowiem w jedzeniu i piciu, które spożywamy każdego dnia, m.in. w pomidorach i jabłkach. To także oznacza, że regionalne sympatie do danych smaków, a więc i potraw, wynikają raczej z tradycji niż naszych wrodzonych upodobań. Nowozelandczycy porównali różnice we wrażliwości na smaki między różnymi populacjami ludzi na świecie i okazało się, że nie znaleźli niczego, co tłumaczyłoby uwielbienie dla określonej kuchni.
Jabłko będzie zatem pachniało smacznie zarówno Azjacie, jak i Europejczykowi czy Afrykaninowi. Pod warunkiem że mają oni geny pozwalające wyczuć taki zapach.
Które geny czynią nas wrażliwymi na wspomniane zapachy? Wszystkie leżą niedaleko genów kodujących receptory zapachu. Ich białka "siedzą" na powierzchni komórek stanowiących zakończenia nerwowe w naszym nosie. Kiedy przyłączy się do nich cząsteczka zapachowa z powietrza, komórka nerwowa wysyła sygnał do mózgu, przekształcając go w uczucie zapachu.
W przypadku beta-iononu, tj. zapachu fiołków, naukowcom udało się odkryć konkretną mutację w genie kodującym receptor zapachu (OR5A1), która leży u podstaw wrażliwości na ten zapach i odczuwania go jako kwiatowy. Osoby, które słabiej reagują na ten zapach, określają go jako kwaśny lub ostry, gryzący. Rzadziej jest też on dla nich przyjemny.
Ta wiedza pozwoli w przyszłości na rozwój spersonalizowanej kuchni idealnej - dopasowanej do podniebienia konkretnej osoby. Po prostu damy do analizy swoje DNA, a specjalny program natychmiast zaserwuje nam przepyszne menu. Żadnych wpadek z nieudaną kolacją.
Na razie jednak możemy przeprowadzić własny domowy test genetyczny. Wystarczy kupić partnerowi bukiet fiołków i spytać, co czuje.
Źródło: Wyborcza.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz