Chrystus wśród prostytutek, dilerów. Ostatnia Wieczerza w melinie. Bluźnierstwo? Czuje się ksiądz oburzony?
- To dwie różne kategorie. Coś może być bluźnierstwem, ale nie musi mnie obrażać, albo mogę się poczuć obrażony czymś, co bluźnierstwem nie jest. Dla bluźnierstwa trzeba szukać obiektywnych kryteriów, a obrażanie będzie zawsze kwestią mojej wrażliwości.
Dobrze, to czy cykl zdjęć Davida LaChapelle'a "Jezus jest moim ziomkiem" księdza oburza?
- Nie, dlaczego? Jezus wśród ludzi z marginesu, też mi powód do oburzenia. W końcu skazano Go także za to, że jadał z grzesznikami i celnikami, no i "zadawał się" z prostytutkami. A poza tym to już było. Wielokrotnie. Tylko zmienia się sceneria. Sztuka współczesna, która chce nawiązać dialog z religią, rzadko potrafi znaleźć język adekwatny do wielkości problemu. To są najczęściej pomysły płaskie, banalne, odwołujące się do popkulturowych klisz. Spójrzmy, jak tam pokazany jest Jezus: ma długie włosy, jest taki trochę kreowany na hipisa, wygląda jak w starych hollywoodzkich filmach biblijnych, które dziś już trudno oglądać. Nie mam nic przeciwko Jezusowi w towarzystwie prostytutek, to sytuacja biblijna. Mnie te zdjęcia nie obrażają, ewentualnie estetycznie. Bo według mnie są słabe, zwyczajnie kiczowate.
Generic Art Solutions (Matt Vis & Tony Campbell), "Ostatnia Wieczerza", 2006
- Zniekształceniem. Tak bym to dzisiaj nazwał. Odwołując się do definicji bardziej klasycznych, bluźnierstwo polega na tym, że Bogu przypisujemy coś, co jest Mu obce, sprzeczne z Jego naturą. Bluźnierstwem jest też proces odwrotny: jeśli temu, co nieboskie, czyli ludzkie, ziemskie, zwierzęce, naturalne, będziemy przypisywać cechy boskie, nadprzyrodzone. Oczywiście, mechanizmy te funkcjonują jedynie w przestrzeni wiary.
Jeśli bluźnierstwo to przemieszanie sacrum z profanum, to czy stawianie Chrystusowi największego na świecie pomnika, który jest przede wszystkim lokalną atrakcją turystyczną, nie podpadałoby pod tę kategorię?
- Katolicyzm jest religią niezwykle materialną, domagającą się znaku, widzialności. Nawet monumentalności. Czy średniowieczne katedry były potrzebne aż takie wysokie? Przecież można by zbudować coś na trzy metry i też byłby to kościół. Gigantyczność tych budowli jest nieusprawiedliwiona w sensie praktycznym. Co jest funkcjonalnego w gotyckich katedrach?
Niewiele. Ale są piękne.
- Tylko że nikt ich nie budował dla piękna, miały być dowodem boskiej chwały i miarą wiary ich budowniczych. Średniowieczni majstrowie też prześcigali się w budowaniu katedr większych, bardziej strzelistych. Być może dziś takimi wyzwaniami są pomniki Chrystusa czy papieża.
Gdy artyści, jak LaChapelle, odwołują się do estetyki popkulturowej, kampowej, by coś powiedzieć o religii, pozwalamy im na to i uznajemy za sztukę. Ale jeśli robi to Kościół, to od razu pojawiają się zarzuty o kicz i brak gustu. Jest w tym jakaś niesprawiedliwość.
Boga obrazić nie można, ale wierni obrażają się w jego imieniu. Czy to nie wyraz pychy?
- Nie. To bardzo ludzkie. Dzieci bardzo często stają w obronie rodziców, nawet jeśli wiedzą, że czyjeś negatywne działanie nie jest w stanie ich skrzywdzić. To najprostsza emocjonalna reakcja. Nikt nie chce, żeby obrażano kogoś mu bliskiego.
Źródło: Wyborcza.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz