Cała władza w ręce młodych? Tyle, że oni nie tylko nie są do niej przygotowani. Oni nie chcą jej brać. Są indywidualistami, wolą zajmować się własnymi sprawami. Ale i tak starzy muszą się od nich uczyć
Im szybciej będą przejmowali rządy - od rządu RP po rząd dusz - tym lepiej dla wszystkich - pisał o młodych Jacek Żakowski w ''Magazynie Świątecznym''.
Teza Żakowskiego brzmiała atrakcyjnie, ale rychło pojawiły się głosy polemiczne.
Paweł J. Dąbrowski pisał - podpierając się twardymi danymi - o pułapce wiary w większą kreatywność młodych i rewolucyjną moc radykalnych rozwiązań. - Być młodym to fajna rzecz. Ale czynienie z młodości panaceum na mądrość to ciężki absurd - podkreślał.
Jakub Żulczyk drwił z przekonania, że pokolenie dwudziestolatków jest ciekawe świata, chłonne i zdolne do refleksji: ''Jesteśmy bandą przyspawanych do internetu, otępiałych od przestymulowania idiotów''.
Profesor Jerzy Jedlicki przypomniał, że wielu "starych" swobodnie porusza się w świecie "młodych", konflikt między etsablishmentem przywiązanym do status quo i jego kwestionującymi zastany porządek dziećmi jest stary jak świat, a krytyczne portrety generacyjne kreśliło każde pokolenie.
Jeszcze inaczej do sprawy podszedł w najnowszym numerze ''Magazynu Świątecznego'' Piotr Kuczyński, który nie wątpi w talenty i dobre chęci młodych, za to kwestionuje zdolność pokolenia Y do konsekwentnego działania. Znany ekonomista zgadza się, że system nawala, a jego reforma nie jest możliwa bez zmiany elit. Mało tego, twierdzi, że władzy starych nie trzeba obalać, bo już obala się sama, i tak naprawdę żyjemy w okresie interregnum. Tyle tylko, że nie widzi nikogo, kto mógłby przejąć berło. - Zanurzeni w wirtualnej sieci i szukający tam ''przyjaciół'' potrafią się czasem zmobilizować, czego doświadczamy od czasu do czasu, widząc ''flash mob''. Śmiem jednak twierdzić, że tego typu ruchy są z natury ulotne i nie prowadzą do istotnych zmian. Są tak prawdziwe, jak prawdziwi są ''przyjaciele'' z Facebooka. Mogą się pojawiać w obronie jakiegoś zagrożonego zwierzątka lub w walce przeciwko ACTA, ale większość ludzi przyłącza się do takiej akcji po prostu dla zabawy. Nic z tego w dłuższym terminie nie wynika. Gdzie są teraz ruchy amerykańskie Okupuj Wall Street czy hiszpańskich Oburzonych? - gorzko uśmiecha się Kuczyński.
A co na to spiritus movens całej dyskusji? Jacek Żakowski obstaje przy swoim. Dąbrowskiemu odpowiada, że może i młodość nie jest panaceum na wszystko, ale gdzie indziej szukać nadziei, skoro modele ekonomiczne i społeczne zbudowane przez starych właśnie się walą. Żulczykowi przypomina, że wytykanie młodym bezideowości i skupienia na zabawie jest nie fair, bo rozrywkowe elity istniały również w pokoleniu Kolumbów i wśród równieśników samego Żakowskiego. Kuczyńskiemu zwraca uwagę, że bierność młodych, z którą ich rodzice nie potrafią się uporać, dowodzi właśnie tego, że odkleili się od rzeczywistości i są bezradni. A profesorowi Jedlickiemu daje odpór, odwołując się do cytowanej przez polemistę słynnej antropolożki Margaret Mead, która opisała trzy typy kultury. Postfiguratywną, niezmienną, w której młodzi uczą się życia od starych; kofiguratywną, w której zmiany cywilizacyjne sprawiają, że młodzi uczą się od starych, a starzy od młodych; i prefiguratywną, w której błyskawiczne zmiany powodują, że głównie to starzy uczą się od młodych.
W Polsce wciąż żyjemy w tej pierwszej - dowodzi publicysta. - Postfiguratywność odcisnęła piętno na polskiej transformacji, która w dużej mierze była i jest próbą odtworzenia przeszłości. (...) Kluczem jest zmiana mentalności, stylu życia, wartości wywołana zmianą cywilizacyjną. A w Polsce wciąż słychać wołania o ''Autorytet'' zawsze wiązany z wiekiem. Takich wezwań nie słychać w społeczeństwach zachodnich, które w latach 60. przeszły transformację kultury z postfiguratywnej w kofiguratywną. (...) Opisane przez Kuczyńskiego napięcia w zachodnich społeczeństwach ilustrują problemy tego przejścia. My mamy problem z pierwszym przejściem, bo presja narzuconej przemocą peerelowskiej wersji modernizacji spowodowała petryfikację postfiguratywnej kultury łącznie z feudalną figurą prymasa jako interreksa. Ten proces utrwaliła obrona balcerowiczowskiej wersji transformacji - podsumowuje Żakowski. I przekonuje, że jeśli ani starzy, ani młodzi nie są gotowi na przekazanie władzy, to przynajmniej jedni powinni czasem posłuchać drugich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz