niedziela, 11 sierpnia 2013

Zbrodnia i kara w miesięcznicę smoleńską



W 40. miesięcznicę katastrofy smoleńskiej Jarosław Kaczyński wzywał do marszu po zwycięstwo. Padały słowa o rosyjskiej zbrodni, kryjącym ją polskim rządzie i karze, która czeka "sługi zła".
Jak każdego 10. dnia miesiąca na Krakowskim Przedmieściu, pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie demonstrowali zwolennicy PiS i Klubów "Gazety Polskiej". Na miesięcznice przychodzą ci, którzy nie wierzą, że wypadek prezydenckiego samolotu z 10 kwietnia 2010 r. był zwykłą katastrofą.

- Rząd robił wszystko, co mógł, by przypodobać się podejrzanym o dokonanie zbrodni Rosjanom. Dzisiaj widać, jak bardzo nasz prezydent i towarzyszące mu osoby zostały zdradzone, a ich pamięć sponiewierana. Osobistą odpowiedzialność za to ponosi premier Donald Tusk. Przez sześć lat utrzymał się u władzy dzięki oszukiwaniu wyborców - mówiła w sobotę wieczorem do zebranych Anita Czerwińska, przewodnicząca warszawskiego Klubu "Gazety Polskiej".


Jak zawsze przemawiał prezes PiS. Tym razem nawiązywał do rosnących ostatnio notowań swojej partii: - Idziemy do zwycięstwa, ale pamiętajmy, że większość drogi jeszcze przed nami, że to co dzisiaj cieszy, to jeszcze nie zwycięstwo - zastrzegał, podkreślając, że to dopiero początek: - Przed nami trudne miesiące, w których musimy pamiętać o jedności czynu i myśli - mówił prezes PiS. Podkreślił, by tak jak Józef Piłsudski działać "zgodnie z planem". - To jest czas byśmy o tym pamiętali, jeśli chcemy zwyciężyć, by zwyciężyła prawda, jeśli chcemy, aby tu stanął pomnik tych, którzy zginęli, jeśli chcemy, by pierwszy prezydent RP, który naprawdę był z wolnej Polski, który nie miał nic wspólnego z tą, która wolna nie była, był właściwie uczczony, by jego myśl, jego praktyka była kontynuowana. Trzeba wygrać. Trzeba umieć zwyciężyć, ale trzeba także umieć to zwycięstwo wykorzystać, zagospodarować. Zwycięstwo nie jest celem samym w sobie. Musimy zmienić Polskę i przebudować ją. Musimy dać narodowi polskiemu prawdziwą szansę - apelował Kaczyński.

Wystąpienie Kaczyńskiego przerywały oklaski, skandowano "Jarosław". Prezes odpowiadał, że ci, którzy przychodzą na Krakowskie Przedmieście, są "elitą narodu". Na koniec stwierdził: - Nikt nie potrafi przewidzieć, jak rozwiną się wypadki. Pamiętajcie, czyn jest rzeczą piękną, potrzebną, ale bez myśli może szkodzić, a wiemy, że może mieć też twarz prowokatora. Musimy być przekonani, że zwyciężymy, bo zwyciężymy. Musimy zwyciężyć dla nowej Polski, która będzie w stanie wypełnić swoją misję w tej części Europy, która będzie Polaków prawdziwą ojczyzną. I prawdziwą matką.

Manifestację pod Pałacem poprzedziła msza w intencji ofiar katastrofy w archikatedrze św. Jana. Tam zaangażowane kazanie wygłosił jezuita o. Aleksander Jacyniak.

Duchowny wspomniał męczeństwo św. Wawrzyńca (patrona tego dnia) który zginął w 258 r. z rąk Rzymian. Świętego "najpierw ubiczowano, a potem dopełniono męczeństwa, przypalając go na rozżarzonej kracie". - W tym właśnie dniu, w którym Kościół wspomina wytrwanie w wierności Bogu św. Wawrzyńca pośród niezwykle okrutnego męczeństwa, Kościół proponuje nam refleksję nad słowami dotyczącymi tajemnicy śmierci - mówił o. Jacyniak.

Porównał kaźń świętego do śmierci ofiar katastrofy, "dramatu tych, którzy zginęli w tragedii smoleńskiej, ale także i tych, którzy byli powiązani z tragedią smoleńską, i którzy zakończyli swój żywot w tragicznych okolicznościach".

O kogo chodzi? Jezuita wyliczył przypadki zgonów osób, które wypowiadały się o katastrofie smoleńskiej lub miał ją badać. Wśród przykładów wymienił samobójcze śmierci gen. Sławomira Petelickiego, przedsiębiorcy lotniczego Dariusza Szpinety (krytykowali rząd za działania przed katastrofą i po niej) oraz chorążego Remigiusza Musia, który był na lotnisku w Smoleńsku w chwili katastrofy. Do "tajemniczych zgonów" zaliczył śmierć w wypadku samochodowym naukowca prof. Marka Dulinicza, który miał badać miejsce katastrofy i dwa morderstwa - b. wiceministra transportu Eugeniusza Wróbla (zabitego przez niezrównoważonego syna) oraz Krzysztofa Zalewskiego, eksperta lotniczego PiS, którego zabił wspólnik. Smoleński podtekst zdaniem duchownego miała nawet śmierć operatora TVN, który w dniu katastrofy był na lotnisku, a potem "zmarł na sepsę".

O. Jacyniak powiedział, że "nad tymi zgonami panuje grobowa cisza". - Mamy świadomość, że ziarno wpadło w glebę historii, obumarło w 96 tych, którzy zginęli w Smoleńsku, oraz tych, którzy byli powiązani z wyjaśnianiem przyczyn przebiegu tej tragedii, a zakończyli swój żywot w tragicznych okolicznościach. Ziarno wpadło w glebę naszej ojczystej ziemi, obumarło, ale pęd z tego ziarna nie do końca zdołał się przebić ponad powierzchnię "tej ziemi" i zaowocować. Niech ta świadomość przeobraża się w szczerą i serdeczną modlitwę oraz wypływające z niej działania, by pęd z tego ziarna przebił się ponad powierzchnię "tej ziemi" i zaowocował dotarciem, z zaangażowaniem największych specjalistów w stosownych dziedzinach, do pełni prawdy o smoleńskiej tragedii - mówił Jezuita, przestrzegając jednocześnie tych, "którzy stali się sługami zła". - Niech będą [dla nich] przestrogą te słowa: "Umrzesz. A kiedy umrzesz, rozpocznie się sąd. Wszystkie twoje ukryte grzechy, myśli i pragnienia, skonstruowane z precyzją kłamstwa zostaną tam ujawnione".

Sobotnie uroczystości zakończyło wezwanie do dwóch kolejnych manifestacji. - Polacy już nie chcą być oszukiwani. Największe organizacje związkowe - z "Solidarnością" na czele, i społeczne - z Klubami "Gazety Polskiej", umówiły się, że we wrześniu dojdzie do masowych protestów przeciwko skompromitowanym rządom - zagrzewała Anita Czerwińska.

Pierwsza demonstracja zapowiadana jest na 10 września. Cztery dni później w Warszawie planowany jest ogólnopolski marsz, którego uczestnicy będą się domagać "ustąpienia tego rządu".

Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz