sobota, 20 lipca 2013

Cash blog vs cash blok?

Kim właściwie jest bloger? Czy zarabianie na blogach jest ok? Kto i po co powinien/może prowadzić bloga?

Artur Kurasiński (AK74) napisał dzisiaj rano na facebooku: 
"Nie ma takiego zawodu "bloger". Są tylko osoby chwilowo popularne, które odnoszą z tego powodu korzysci. W tym sensie moda na blogera przemija tak samo jak na celebrytę. Osoby, ktore teraz sa "blogerami" za kilka lat będą w takiej samej sytuacji jak Mandaryna po Sopocie. Reality check + wypalenie. Blogerze, blogerko - pomysl o jakims prawdziwym biznesie, pracy. Nie badz tym konikiem polnym z bajki, co imprezowal a w zimie dupa mu zmarzła. Nie ma pośredniaków dla "byłych, znanych blogerow".

Zgadzam się z Kurasińskim. Uważam, że bloger jest wiarygodny, kiedy pisze z trzewi. A pisze z trzewi wtedy, kiedy pisze o czymś na czym się zna. W środowisku blogowym reprezentuję mniejszość - jestem przeciwnikiem zarabiania na blogowaniu. To nic innego jak robienie materiałów na zamówienie - lokowanie produktu. Pisanie jaki smak ma piwo, czy jak jeździ się kombi, które zostało podstawione na weekend, to nie pisanie z trzewi - to pisanie z przełyku. Płytkie i szybko przelatuje, po czym zostaje wydalone, bo trzeba zrobić miejsce i pisać o następnych chipsach oraz o tym jak stolik z tego sklepu może udawać też deskę do prasowania. Bloger to nie zawód - bloger to stan ducha. Blogowanie według mnie powinno być pochodną tego co się robi, na czym się zna, czym się pasjonuje. Kurasiński dosadnie i wprost ujął istotę blogowania. Wiem, że to brutalne dla wielu młodych blogerów, ale jeżeli nie masz zajęcia (czytaj: wiedzy/przestrzeni do komunikowania) rozejrzyj się za nim. Nie rób z bloga cyfrowego usprawiedliwienie dla braku analogowego zajęcia. 

Prowadzę swojego bloga w naTemat od początku serwisu. Nie zarabiam na tym. Piszę o tym, na co dzień zajmuje mnie zawodowo. Od czasu do czasu dzielę się też jakąś osobistą refleksją, np. że lubię Warszawę. Bo lubię. Miasto mi za to nie zapłaciło - to była moja potrzeba podzielenia się tym z Wami. Przed Blog Forum w Gdańsku Redakcja naTemat zapytała mnie dlaczego bloguję. Napisałem: "Kieruje mną potrzeba, kaprys, widzimisię, czasami coś innego. Pisząc dzielę się własnymi spostrzeżeniami. Zawodowym i osobistym miksem. W każdym z nas jest coś, co stanowi o różnej optyce w tym samym temacie. Dlatego cenię blogi. Cudze pozwalają mi spojrzeć z innego miejsca, własny przyjrzeć się sobie.
Prowadzenie bloga rozumiem tak: tworzę treść. Swoją. Subiektywną. Będącą refleksją mającą związek z czasem, miejscem, odczuciami, własną perspektywą. Mój Czytelnik to podziela lub nie. Komentuje lub nie. Zapomina lub nie. Komentatorów proszę o blogoautonomię. Wiecej dystansu. Do siebie i innych. A nade wszystko kulturę osobistą. Tylko ona pozostanie, gdy zapomnimy wszystkiego czego się nauczyliśmy wcześniej. Lub, gdy z głoszonej treści nie zostanie nawet tytuł.
Dzisiejsze zaangażowane czytelnictwo przenosi się na blogowiska. To znak czasów. Odpowiedź na potrzebę. Poniekąd ocena obecnego stanu dziennikarstwa. To nieodwołalny proces. Czy blogerzy wypierają dziennikarzy? Mam głęboką nadzieje, że nie. Dziennikarstwo ma inną misję. Wierzę w ewolucję. Przeżyją najsilniejsi? Nie. Przeżyją najlepiej dostosowani. Czujni na zmiany. Interaktywni. Wielowymiarowi. W pierwszej kolejności znikną, ci, którzy zgadzają się tylko ze sobą. Samouwielbienie prowadzi do emocjonalnych polucji. Jak się przed nimi ustrzec? Trzeba dać się dotykać refleksjami innych.
Lubię gdy blogi są jakieś. Gdy treści w nich zawarte mają wizję. Gdy autorzy nie obawiają się prezentować siebie. Gdy są bezkompromisowi. Wiedzą co i dlaczego komunikują. Gdy celem jest refleksja, nie lajkomania. Gdy matematyka nie bierze w nich góry nad naTematyką".

Najmocniejszym i niezwykle merytorycznym komentarzem podzielił się Piotr Czerski. Napisał: "nie ma czegoś takiego, jak wchodzenie blogerów w kampanie z szanowanymi markami. Twarz albo się ma dla siebie, albo sprzedaje się powierzchnię reklamową na czole; istnieje oczywiście wiele technik psychologicznych pozwalających na racjonalizację sprzedaży powierzchni reklamowej na czole, nadal jednak jest to powierzchnia reklamowa na czole. Biznesowym celem istnienia wszystkich mediów jest przyciągnięcie uwagi odbiorców w celu wpakowania mu do mózgu przekazu reklamowego. Celem telewizji jest emisja spotów. Celem gazety jest publikacja reklam i ogłoszeń. I tak dalej. Tradycyjne media wypracowały sobie pewien kodeks reguł, pozwalających na pogodzenie tego biznesowego celu z pewnym dziennikarskim etosem. Chiński mur między biurem reklamy, a redakcją miał na celu przynajmniej teoretyczne umożliwienie jednoczesnej publikacji reklamy jakiejś firmy i krytycznego tekstu na jej temat. Reklamy były ściśle i wyraźnie oddzielone od podstawowego kontentu i co do zasady były udostępnionym zewnętrznemu nadawcy fragmentem nośnika. W przypadku większości blogów - nie przyglądam się zjawisku tak intensywnie, żeby używać silnych kwantyfikatorów - biuro reklamy, redakcja i autor przekazu reklamowego to jedna i ta sama osoba. Z punktu widzenia tradycyjnej etyki jest to sytuacja z oczywistych względów bardzo wątpliwa. Jedynym wyjściem jest budowanie w tej sytuacji własnego systemu zasad, ale przy wielu nieostrych pojęciach (co to znaczy "używam"? co to znaczy "cenię"? parę lat temu używałem maszynek do golenia znanej firmy, były chyba OK - przy odpowiedniej wartości zlecenia łatwo mi będzie uznać, że właściwie używam i cenię, co?) jest to zawsze taniec na ruchomych piaskach - można mieć wewnętrzne poczucie, że zachowuje się uczciwość, ale nie da się tego poczucia obronić intersubiektywnie".

Trudno coś dodać. Blogerzy dalej będą blogować i dalej jakaś część z nich będzie próbować na tym zarabiać. Ważne by poszukali w sobie odpowiedzi na pytanie czy zarabiam zawodowo w tym temacie i prowadzę bloga, czy prowadzę bloga więc przyjmę byle zlecenie? Pierwsze jest dla mnie naturalną koleją rzeczy i lokowaniem marki osobistej, drugie - blogową dystrybucją FMCG.


Źródło: naTemat.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz