piątek, 26 lipca 2013

Jeden dzień z Google Glass

Wlokę się do łazienki, a okulary, które wykryły mój ruch, serwują mi już wybór porannych wiadomości. Moje przekonanie o inteligencji okularów rośnie, gdy o 7.50 włącza się ekran i widzę napis: "Twój pociąg ma 13 minut opóźnienia".

Ta melodia... Gdy ją ustawiałem jako poranny budzik w telefonie, wydawała się taka sympatyczna, ale teraz po pół roku nienawidzę jej z całych niewyspanych sił. Macam ręką szafkę koło łóżka i wreszcie trafiam. Po chwili okulary lądują na mojej twarzy i budzik wreszcie się ucisza.

Co prawda bardzo się staram nie otworzyć oczu, ale już widzę czerwoną poświatę przebijającą się przez powieki. W końcu ostrożnie zerkam na wesoło pulsujący napis "Dzień dobry! Dziś będzie słonecznie, maks. 26 stopni". Dotykam panelu na skroni, by przegonić ten nadmiar cyfrowego entuzjazmu, i po chwili widzę informację: "Jeśli w ciągu 15 minut umyjesz się i ubierzesz...". Brzmi intrygująco, więc nieco rozbudzony przewijam informację. "...to dostaniesz 25 punktów na zakupy w sklepie AnyDo!". A, no tak. To ta aplikacja motywacyjna, co to ją wczoraj zainstalowałem. Ma sprawić, że będę wcześniej się zbierał. No, na razie punkt dla niej - rozbudziła mnie.

Wlokę się do łazienki, a okulary, które wykryły mój ruch, serwują mi już wybór porannych wiadomości. Na szczęście poświęciłem trochę czasu z telefonem w ręku i dopasowałem strumień informacji do tego, co mnie interesuje - mało polityki, trochę sportu, informacje społeczne i tak dalej.

Umyty, świeży i wciąż okropnie zaspany siadam do śniadania. Tak, tak - trzeba je jeść. Tego też się dowiedziałem z okularów. Kilka dni temu pojawiły się wyniki badań mówiące, że jedzenie śniadania zmniejsza szanse zawału serca, a okulary uprzejmie podsunęły mi tę wiadomość w codziennym porannym zestawieniu informacji. Trzeba przyznać, że co jak co, ale wykresy przedstawiające wzrost umieralności wyglądają na tym ekraniku wyjątkowo efektownie.

No właśnie, wczoraj kupiłem jakiś nowy serek na śniadanie. Ciekawe, co to - wygląda smakowicie, ale zaraz okaże się bombą cukrowo-tłuszczową. Na szczęście i na to mamy apkę... Podnoszę serek do oczu i rzucam do okularów: "Ok, Glass (teraz czekają na moje polecenie) zrób zdjęcie". A po chwili: "Wyślij do aplikacji Co Ja Jem".

I już. Mijają może ze trzy sekundy, gdy na ekranie pojawia się kilka linijek informacji. Kalorie, zawartość tłuszczu, węglowodanów. No i faktycznie - na końcu miga na czerwono symbol zmartwionej buzi. Aplikacja przesłała zdjęcie opakowania do swojej bazy, tam rozpoznała produkt i odesłała do okularów informacje. A wraz z nimi ostrzeżenie, że wartości odżywczych ma toto niewiele, za to kalorycznością niewiele ustępuje pączkowi. No tak, mogłem sprawdzić to wcześniej w sklepie, ale właśnie kończyła mi się bateria w moich Google Glass i wolałem oszczędzić. I proszę, oszczędziłem... No nic, teraz to zjem (raz się żyje), a jutro już kupię coś zdrowszego.


Poza tym w "Piątku Ekstra":

Dlaczego rośnie liczba samobójstw wśród dzieci i nastolatków?
Serialowa jesień - wielkie finały i zaskakujące ciągi dalsze
Szkoła Mistrzów Fotografii na półmetku
Dlaczego jedzenie w samolotach smakuje inaczej (a sok pomidorowy na wysokościach jest taki pyszny)?
Powstał bank mleka. Ludzkiego

Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz