niedziela, 26 maja 2013

Internet jako źródło cierpień

„Wyluzuj. To jest internet. Czym tu się przejmować???” Jeśli od takich tekstów chcesz zabijać – zapraszamy na spacer po kolejnych kręgach internetowego piekła.
Lajki
Rozmaite formy uznania istniały od kiedy pierwszy neandertalczyk maznął kamieniem dwie kreski na ścianie jaskini i miał potem łatwiejszy seks, ale nigdy dotąd nie przybrały tak doskonałej, czystej i złej formy jak ta przeklęta łapka z podniesionym kciukiem. Samo to słowo ocieka jakimś kleistym szlamem upodlenia: lajk. „Ile osób to lajkuje?”, „zalajkuj, proszę, błagam, uratuj mnie, litości, kurwa, ZALAJKUJ!!!”. Błogosławieństwo lajka wydobywa z mroku nicości do światła istnienia. Ile hektolitrów łez przelało się już po klawiaturach całego świata z oczu, wypatrujących lajków pod kolejnymi napiętymi statusami, kruchymi zdjęciami, rozpaczliwymi komentarzami? Ile razy przekręcał się w nocy z boku na bok Peja, myśląc o kolejnych setkach lajków pod teledyskiem Tedego – i odwrotnie? Bo każdy lajk dla kogoś innego - to trzask bicza, który bez chwili przerwy wali w umęczone grzbiety neurotyków, wychowanych w przymusie bycia najlepszym. Jak to, zwija się z bólu laureat dwóch olimpiad, autor tomiku wysmakowanych sonetów miłosnych i cyklu akwarel, które bardzo chwalił znajomy krytyk, jak to, pod moją refleksją o samotności pośród mgławic gwiazd są 4 lajki, a pod „Deszcz za oknem!” kolegi, który dotąd nie zerwał z podstawówkową ksywą Juby – 38 lajków? Jak to??? Ano, tak to. Chcesz miłości, chuderlaku, to patrz czy pada, i reaguj. Trzask! 
Komentarze
Jesteś autorem strony z zabawnymi obrazkami. Publikujesz kolejny z nich i z ciężko walącym sercem czekasz na komentarze. Nie jest źle, pojawiają się słowa o wysokiej formie, jest uśmiechnięta emotka, ktoś nazywa cię geniuszem. Twoje serce tłucze coraz mocniej. Wiesz, że za chwilę TO się wydarzy. Że ostrze już nad tobą zawisło. I w końcu, jest: „słabe”. NEGATYWNY KOMENTARZ. Nad nim widzisz 35 pozytywnych, wiesz, że każdemu nie dogodzisz, wiesz, że „to jest internet” i że ludzie ogólnie nie kumają, sprawdziłeś też, że autor tego komentarza lubi Cejrowskiego (naprawdę, oni zawsze lubią Cejrowskiego!), wiesz to wszystko i tysiąc innych rzeczy – a jednak: zalewa cię fala ognia. Słabe. Nie nadajesz się. Jesteś do niczego. Cały się palisz, bolą cię wszystkie siniaki, otwierają wszystkie rany, których nabawiłeś się, płacząc w swoim pokoju, kiedy miałeś 3, 4, 5, 15 lat. Myślałeś, że zasługujesz na miłość? Naprawdę??? To koleżka z flagą Konfederatów na zdjęciu profilowym cię przejrzał i sprowadził cię na ziemię! SŁABE.
Czas tę nieznośną falę ognia skierować na wroga. Następne 20 minut spędzasz paląc nerwowo papierosy i obmyślając zemstę. Zgnoić go bezlitosną, wzniosłą siłą, ośmieszyć błyskotliwością, wdać się w upiornie bezsensowną wymianę ciosów, spuścić do ścieku banem – bijąc się z tymi myślami spalasz 3000 kalorii, obgryzasz 3 paznokcie do krwi i obrażasz na papierosie kolegę (będziesz się za to czuł winny do końca dnia), po czym wracasz do komputera i lajkujesz komentarz kolesia od Konfederatów. Bo tyle myślałeś o walce, że już nie masz na nią siły. 
Szery
Share to codzienny pokarm wielkich internetowych ławic. Każdego ranka wypływają one na powierzchnię szerowiska, węsząc, co będzie dziś tematem dnia: filmik z kolesiami, którzy wywracają kibel z innym kolesiem, posłanka-wariatka czy facet wsadzający fiuta w gniazdo szerszeni. Pochwyciwszy temat, ławica szeruje go między sobą w najlepsze, uspokojona, że ma zajęcie na cały dzień - a ty, oczywiście, cierpisz. Dlaczego? Bo chciałbyś, żeby ten świat wyglądał trochę mniej żenująco? Bo wszyscy twoi znajomi powinni szerować fugi Bacha? (To dopiero byłoby nieznośne!) A może po prostu chciałbyś popływać z innymi, tylko za wolno machasz płetwami? 
Bo szeruje się rzeczy ciekawe - to znaczy z dzisiaj. Rzeczy z wczoraj są nieciekawe i za ich zszerowanie zostaniesz wyśmiany. „Stare”, „broda!”, „pisałem o tym na blogu 12 minut temu” (a więc, tak naprawdę: "żal mi cię, frajerze") – to nowy typ obelg, na które narażasz się, kiedy nie weźmiesz ze sobą smartfona do wanny, a tym samym na chwilę oderwiesz rękę od sieci. Wtedy faktycznie, pozostaje ci zszerować tę nieszczęsną fugę i polubić własny status o samotności pośród mgławic gwiazd. Smuteczek.
Facebookowi wujowie
A więc cierpisz – a jeśli cierpisz, to niechybnie przyciągasz wesołych facebookowych wujów, zawsze spieszących z dobrymi radami i pomocnymi wyjaśnieniami: „Skoro cię to tak męczy to nie siedź na fejsbuku”, „przecież na tym polega web 2.0” i oczywiście klasycznym: „to jest internet!”. Dlaczego MOŻESZ się przejmować, kiedy ktoś cię zwyzywa na ulicy – a NIE MOŻESZ się przejmować, jak ktoś cię zwyzywa na facebooku? Bo „to jest internet”? A co to w ogóle za wyjaśnienie? Niby czemu miałbyś ulegać jakiemuś przymusowi facebookowego wyluzowania? Albo zgrywać ostrego jak brzytwa twardziela, który na wszystko ma wyjebane i przerzuca się dissami z osobami podekscytowanymi tym, że mogą ci wytknąć literówkę? 
Po pierwsze, od dawna nie chce mi już się udawać, że mnie to wszystko nie dotyczy, że mogę oddychać ozonem, czytać wyłącznie XVII-wiecznych poetów angielskich i mieć w dupie jak ktoś mnie obraża. Poza tym, spece od wyrażania opinii na każdy temat, nie ogarniacie, że można coś uwielbiać i nienawidzić jednocześnie? Co więcej – że wtedy jest o wiele prawdziwiej? I po prostu - ciekawiej? Jeśli tego nie ogarniacie, to trochę wam zazdroszczę, a trochę się cieszę, że mam inaczej. Jednocześnie. 

Maciej Kaczyński 

PS. Za uprzejmą zgodą autorki, rysunki do tekstu pożyczyłem z fanpage’aBohater. Polecam go wszystkim, którzy mają mało followersów i wolą brzydką pogodę, bo wtedy można leżeć w łóżku bez poczucia winy.

Źródło: zmemłani

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz