Jesienią 1963 roku zrealizowano pierwszy odcinek najsłynniejszej polskiej kreskówki o przygodach Bolka i Lolka. Z okazji 50-lecia kultowej bajki w Bielsku-Białej rozpoczyna się dziś impreza urodzinowa. Newsweek.pl prezentuje rozdział wydanej z tej okazji książki „Nowe przygody Bolka i Lolka. Urodziny”.
Jesienią 1963 roku zrealizowano pierwszy odcinek najsłynniejszej polskiej kreskówki o przygodach Bolka i Lolka. Z okazji 50-lecia kultowej bajki w Bielsku-Białej rozpoczyna się dziś impreza urodzinowa. Newsweek.pl prezentuje rozdział wydanej z tej okazji książki „Nowe przygody Bolka i Lolka. Urodziny”.
Leszek Talko "Magiczne urodziny":
Lolek zeskoczył z łóżka i nie patrząc nawet na zawieszony na ścianie zegar, zaczął szarpać starszego brata za ramię.
– Wstawaj, no mówię ci, wstawaj.
– Zostaw, daj spokój – mruczał Bolek i oganiał się od niego jak od muchy, nie otwierając oczu i usiłując schować się pod poduszką. Lolek rozejrzał się i sięgnął po pawie pióro doczepione do wiszącego na ścianie kapelusza. Kapelusz należał do Mamy, która kupiła go jako pamiątkę i zawiesiła na ścianie. Kiedyś miał wiele piórek. Teraz zostało już tylko kilka. No trudno, ale to zawsze działało. Ostrożnie wsunął koniuszek piórka do nosa Bolka, który zgodnie z przewidywaniami wyskoczył na metr w górę, otrząsnął się i spojrzał na brata szeroko otwartymi oczami.
– Jest szósta rano i to sobota – rzucił gniewnie.
– Ale skoro już nie śpisz, to chciałem ci przypomnieć, jaki dziś jest dzień.
– Jaki? – Bolek patrzył na niego wzrokiem, w którym nie pojawił się ani cień zrozumienia.
– Dziś są moje urodziny. Urodziny. Nie pamiętasz? – Lolek zachwycony zaczął tańczyć
w kółeczku, klaszcząc. – Naprawdę nie pamiętasz? Urodziny.
– Przypominasz mi o tym ze trzydzieści razy dziennie od kilku tygodni – westchnął Bolek. – Coś mi się obiło o uszy.
– Musimy przygotować pokój na imprezę. – Lolek znowu zaczął podskakiwać i tańczyć w kółeczku.
– Czas wstawać, wstawać. – Daj spokój, jest zbyt wcześnie, żebym mógł oglądać twoje podskoki – jęknął Bolek.
– No dobra, ale pomożesz mi, prawda? Pomożesz? Bolek po raz ostatni spojrzał tęsknie na łóżko, z którego dopiero co został wyrwany. Gdyby tak dało się na chwilę wpełznąć pod ciepłą jeszcze kołdrę, naciągnąć na głowę poduszkę i zdrzemnąć się choć kwadransik…
– No już, już? Idziemy? Nadmuchamy balony? Powiesimy serpentyny. –Lolek znowu zaczął podskakiwać, ale kiedy zobaczył mordercze spojrzenie brata, staną spokojnie i zerkał wyczekująco.
– Zaczynamy?
– Łap się za serpentyny –zadysponował Bolek. Wiedział z doświadczenia, że nie uda mu się już zdrzemnąć. Tak samo było przecież w zeszłym roku i w poprzednich latach. Lolek czekał cały rok na swoje urodziny, a kiedy wreszcie nadchodziły, nie mógł się powstrzymać i zaczynał przygotowania jak tylko mógł najwcześniej. Na przykład o szóstej rano w sobotę.
Po godzinie pracy bracia spojrzeli na udekorowany pokój. Tak, teraz pozostało tylko czekać na przyjście gości. Wszędzie wisiały balony, pod sufitem zwieszały się kolorowe serpentyny, na stoliku przy ścianie stały już przekąski, a na honorowym miejscu błyszczała wielka kolorowa kula disco, która miała być atrakcją imprezy.
– Która godzina? – zapytał Lolek, zadowolony z końcowego efektu.
– Na tyle wczesna, że można wrócić do łóżka - westchnął Bolek.
– Przygotujmy gry. – Lolek najwyraźniej go nie usłyszał. – Będziemy grali w karty i zgaduj-zgadulę, i w tę grę przygodową. A właśnie, przynieś karty. Bolek machnął ręką, ale zdawał sobie sprawę, że nie ma szans na chwilę spokoju, nim impreza się nie rozpocznie. Sam już nie wiedział, ilu gości zaprosił jego brat. Co gorsza, podejrzewał, że sam Lolek stracił rachubę. Rodzice żyli w złudnym przeświadczeniu, że o godzinie siedemnastej pojawi się kilku najlepszych przyjaciół, ale Lolek od tygodni opowiadał o tym, jakie to będą niezwykłe urodziny i rozdawał nadprogramowe zaproszenia.
Bolek miał nadzieję, że wszyscy pomieszczą się w pokoju. A może zresztą niektórzy nie będą mieli czasu albo zachorują i problem sam się rozwiąże? Czas do siedemnastej dłużył się niemiłosiernie .Lolek dopytywał się co kilka minut, czy przypadkiem godzina siedemnasta już nie nadeszła.
– Jak pragnę znaleźć skarb piratów, zegarek nie zacznie chodzić szybciej, jeśli będziesz się pytać o godzinę co dwie minuty. – Po minie Lolka poznał jednak, że to tłumaczenie gonie przekonało.
– W takim razie siadaj na fotelu – zadecydował. Zdjął ze ściany zegar i postawił go na stoliku przed bratem.
– Widzisz, ta wskazówka ma dojść tu. Siedź i sprawdzaj, czy nie doszła.
– Doszła – usłyszał po chwili. Postukał Lolka w czoło, ale zegar rzeczywiście wskazywał siedemnastą.
– Przesunąłeś wskazówki! – zmarszczył brwi.
– Ale jest już siedemnasta. – Lolek wzruszył ramionami.
– Niestety, nikt prócz ciebie nie zdaje sobie z tego sprawy. – Bolek cofnął wskazówki zegara i pogroził
bratu palcem. Kiedy wreszcie naprawdę nadeszła godzina siedemnasta, podekscytowany Lolek ruszył do drzwi.
– Nikogo nie ma – powiedział zdziwiony.
– Zaraz przyjdą – uspokoił go Bolek.
– Nadal nikogo nie ma. Może źle chodzi –zaniepokoił się Lolek. – Już dwie minuty po siedemnastej i nikogo nie ma…
Przerwał mu dzwonek do drzwi.
– Kto to może być? Może to Jasiek albo Bartek. Nie, nie. To na pewno Tomek. On lubi być pierwszy. A może jednak Jasiek?
– Odsuń się, to otworzę i sprawdzimy –zaproponował Bolek. Za drzwiami stała drobna dziewczynka z blond warkoczem.
– Wszystkiego najlepszego – powiedziała i wręczyła Lolkowi wielką kolorową torbę, która zachęcająco chrzęściła.
– O rany, ją też zaprosiłem? – zdziwił się po cichu Lolek.
– Najwyraźniej – Bolek uśmiechnął się zachęcająco.
Przypomniał sobie, że dziewczynka była o rok młodsza od Lolka i czasem ją widywał na placu zabaw.
Zaprowadzili ją do pokoju przygotowanego na gości.
– Jejku – szepnęła dziewczynka, kiedy ogarnęła wzrokiem scenerię. Jej wzrok zatrzymał się na kuli.
– No tak – chrząknął Bolek. – To się jakoś bawi zawołamy cię jakby co. Ty się nazywasz…
– Asia – uśmiechnęła się dziewczynka.
– No właśnie.
Zapadła cisza, ale na szczęście rozległ się kolejny dzwonek do drzwi i zaczęli schodzić się goście.
Kiedy zjawili się już chyba wszyscy, a było ich naprawdę bardzo wielu, Mama zrobiła wielkie oczy i cicho powiedziała, że nie wie, czy dla wszystkich starczy tortu. Na szczęście wystarczyło, a tort zniknął aż do ostatniego okruszka. Lolek wymknął się tymczasem do drugiego pokoju, gdzie czekały torby pełne podarków.
– Wracaj, Mama mówiła, że odpakujesz to potem –syknął Bolek. Został sam na sam z czterema dziewczynkami i zupełnie nie wiedział, co ma robić.
– Tylko jeden, odpakuję tylko jeden. Nie mogę się doczekać – błagał Lolek.
– No dobra, ale szybko –popędził brata Bolek.
Lolek wybrał chyba największy z pakunków, w niebiesko-białym papierze przewiązanym złotą wstążką. Rozdarł niecierpliwie opakowanie i aż westchnął z zachwytu:
– „Sztuki magiczne dla każdego” – wyszeptał.
– Chodźmy już, to na pewno skomplikowane –ponaglił Bolek.
– Nie, spójrz tylko. To magiczny młotek. –Lolek wyciągnął z pudła coś, co rzeczywiście przypominało młotek Taty, z tymże oczywiście nie był on złoty.
– Zrobimy przedstawienie – zapalił się Lolek.
– Świetny pomysł! – ucieszył się Bolek, które mu wcale się nie uśmiechało wymyślanie gry albo tańce z dziewczynami.
Wpadli do pokoju, gdzie bawili się goście.
– Uwaga, uwaga – zaanonsował Bolek, który zdążył już sobie dokleić wąsy i założyć perukę, pamiątkę z zabawy karnawałowej. – Proszę wszystkich o uwagę. Za chwilę odbędzie się niezwykły pokaz magii i tajemniczych sztuk. Zajmujcie miejsca, następny pokaz dopiero za rok.
Już za moment mój asystent don Lolo…
– Ej – oburzony Lolek szarpnął go za rękę. – To mój prezent, ja jestem czarodziejem, a ty moim asystentem.
– Ja jestem starszy – rozgniewał się Bolek. – Poza tym mam kapelusz i perukę.
– Już ich nie masz – zawołał Lolek i zerwał muz głowy cylinder.
– Oddawaj – wrzasnął Bolek.
– Ale ja będę czarodziejem.
– Obaj będziemy – zgodził się Bolek. – Ja będę miał kapelusz, a ty młotek.
– Zgoda. – Lolek uścisnął mu rękę.
Goście ułożyli na podłodze poduszki i usiedli. Bolek z Lolkiem przysunęli mały stolik, położyli na nim serwetkę i ułożyli magiczne przedmioty wydobyte z pudełka.
– Co mam z nimi zrobić? – Lolek szepnął na ucho bratu.
– Przecież jesteś czarodziejem. Wymyśl coś – mruknął Bolek. Lolek ukradkiem zajrzał do instrukcji. Na szczęście było w niej dużo rysunków, z których wynikało, że należy poprosić publiczność o jakiś cenny przedmiot, owinąć go chusteczką i mocno walnąć młotkiem.
Potem to, co zostało, trzeba wrzucić do cylindra i po chwili wyciągnąć całe i nienaruszone.
– Tylko skąd weźmiemy coś cennego? – zastanowił się Bolek.
– Spójrz, zegarek Taty. – Lolek trącił go w bok.
– Powinien się nadać – ucieszył się Bolek. – Zobacz,
mamy jeszcze telefon Mamy. Chyba też jest dość cenny. I okulary babci.
– Uwaga, uwaga, proszę o ciszę – zawołał Lolek.
Dzieci umilkły i spoglądały, jak bracia układają wszystkie przedmioty na stole i zakrywają je serwetką.
– Czy to na pewno bezpieczne? – zapytała Asia.
– Nie znasz się na czarowaniu –wyniośle odparł Bolek.
– Raz, dwa i za chwilę będą państwo świadkami czegoś niezwykłego. Potłukę te cenne przedmioty, a za chwilę mój asystent… – zaczął Lolek.
– Nie asystent, tylko kolega – wtrącił prędko Bolek.
– Mój kolega – poprawił się Lolek – wyjmie je całe i nienaruszone z tego cylindra.
– Raz, dwa i trzy. – Lolek z całej siły walnął młotkiem.
Rozległ się dziwny trzask, spod serwety wypadło coś, co było chyba jakimś zębatym kółeczkiem, i kawałek plastiku, który jeszcze przed chwilą był klawiaturą telefonu.
Chłopcy niepewnie spojrzeli po sobie.
– Wszystko w porządku dzieci? Dobrze się bawicie –usłyszeli za drzwiami głos Mamy.
– Tak, Mamo, świetnie. –
Bolek sam się zdziwił, jak dziwnie zabrzmiał jego głos.
– To dobrze, bo było tak cicho, że aż się bałam. –powiedziała Mama, stojąc już w progu. – W co się bawicie?
– W magię. Wyciągam właśnie z cylindra twój telefon i zegarek Taty, i okulary.
– Chętnie zobaczę. –
Mama stała z wyrazem wyczekiwania na twarzy. Bolek przełknął ślinę i sięgnął do cylindra. Wydawało się, że kapelusz nie ma dna, ale po dłuższej chwili coś wymacał.
Wyjął, nie patrząc na to, co ma w ręce, i odłożył.
– Pokaż nam, pokaż – zachęciła Mama. Podeszła do stolika i odchyliła serwetę. Podniosła do góry zegarek, telefon i okulary. Były całe i nienaruszone.
W pokoju zapadła cisza.
– Dlaczego nikt nie bije brawo, coście tak zaniemówili? – Mama spojrzała na chłopców.
– Brawa dla naszych czarodziejów. Najbardziej cieszę się z komórki, właśnie miałam zadzwonić.
Kilkoro dzieci zaczęło niepewnie klaskać.
– Najwyższy czas, by zaśpiewać Lolkowi „Sto lat” – zadecydowała Mama.
Kiedy wszyscy już wyszli, a chłopcy leżeli w łóżkach, Lolek cicho zapytał:
– Od kogo był zestaw magiczny?
– Skąd mam wiedzieć – burknął Bolek.
– Było piętnaścioro gości i szesnaście prezentów. To dziwne – zastanawiał się Lolek.
– Dziwne – zgodził się Bolek.
– To były prawdziwe czary? – dociekał Lolek
– Skąd mam wiedzieć – mruknął Bolek. – Ale wreszcie przeczytałem instrukcję. Na końcu było napisane, że czar działa tylko trzy razy i żeby absolutnie nie próbować go powtarzać.
– Szkoda – zasmucił się Lolek. – Jutro to sprawdzimy – dodał.
– Już sprawdziłem – westchnął Bolek. –Gdyby Mama pytała, gdzie jest ten niebieski wazonik, który dostała od cioci, to w ogóle gonie widziałeś.
Źródło: Newsweek.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz