środa, 27 listopada 2013

Andrzejrysuje.pl rysuje dla Wyborcza.pl "Myślicie, że jest tylko jeden rysownik o imieniu Andrzej? Otóż nie. Jest nas dwóch".

Łukasz Woźnicki,
 Drukuj
Fot. Andrzejrysuje.pl
- Ludzie myślą, że skoro jestem rysownikiem, to będę rzucał dowcipami na lewo i prawo. A ja mam wieczną depresję, bo z czego tu się śmiać. Emerytury pod znakiem zapytania. Śmieciówki. Aż strach chcieć mieć dzieci. Rysuję o tym wszystkim, by spuścić z siebie trochę powietrza - mówi Andrzej Milewski. Od dziś najzdolniejszy polski rysownik młodego pokolenia rysuje dla Wyborczej.pl.
Andrzej Rysuje Milewski, rocznik 85. "Absolwent czegośtamnaUW. Niedoszły dziennikarz, prawie copywriter. Tata nie wie, że palę" - tak sam o sobie wypisuje w internecie, gdzie doczekał się już statusu "gwiazdeczki".

Rzeczywiście pali. Gdy się spotykamy, na wstępie pyta, czy nie mam papierosa. A na moją uwagę: "Myślałem, że jesteś starszy", reaguje nerwowo: "O nie. Znów mnie ktoś myli z Andrzejem Mleczką".

W odróżnieniu od drugiego Andrzeja, mówi wszem i wobec, że on rysuje, choć właściwie nie potrafi. Ale jego rysunki zna chyba każdy Polak, który ma konto na Facebooku. Od dzisiaj znajdziecie je także na Wyborczej.pl.


Fot. Andrzejrysuje.pl

Łukasz Woźnicki: Jakie to uczucie mieć 36 tys. fanów na Facebooku? To tak jakby lubił cię cały Wołomin.

Andrzej Rysuje: - 36 tysięcy, to całkiem sporo jak na rysownika. Mleczko ma z 80 tys., nieoficjalny fanpage Raczkowskiego ponad 60. Ale jeśli porównać to do gwiazd internetu, czyli jutuberów, którzy mają po 300-600 tys. fanów, te 36 nie robi wrażenia. Tylko u mnie jest trochę inna publika. Wiadomo, Wołomin to elita.

Nie przesadzaj z tym mało znanym rysownikiem. Nastolatki w komentarzu piszą, że uzależniły się od twoich obrazków. Mężczyźni nagle też chcą rysować...

- To bardzo miłe, ale ja staram się dystansować od takich słów. Nie chcę stracić dystansu do siebie. Dużo bardziej zwracam uwagę na krytykę. Nie mylić z hejtem. Hejt mam w dupie, ale krytykę nie. A krytyka czasem się zdarza. Kiedyś zrobiłem rysunek o protestach związkowców w Warszawie i posypały się gromy. Ludzie porównywali mnie do Urbana, do komunistycznych aparatczyków. A mnie się po prostu ten protest nie podobał i dlatego to narysowałem. Na krytykę odpowiadam, staram się dyskutować, tłumaczyć. Ale jak zaczynają się wyzwiska, to już nie ma o czym rozmawiać i olewam.


To co? Rysownik nie może rysować o wszystkim?

- Aby zainteresować ludzi w internecie, trzeba być kontrowersyjnym i ja nigdy trudnych tematów nie unikam. Świetnym przykładem jest mała Madzia. Kiedyś "Super Express" się wygłupił i zrobił symulację, jak wyglądałaby dzisiaj mała Madzia. A ja odpowiedziałem rysunkiem okładki "Super Expressu", który na 18. urodziny małej Madzi robi rozkładówkę z nią. Sporo osób miało pretensje, że przekroczyłem granicę. Moim zdaniem to było bardzo ostre, ale uzasadnione.


Fot. Andrzejrysuje.pl

Związkowcy, mała Madzia. Rysujesz o tym, co cię wkurza?

- Zdecydowanie. To najlepszy sposób, aby odreagować. Jak patrzę na sytuację młodych ludzi w Polsce, to nie jest zbyt wesoło. Emerytury pod wielkim znakiem zapytania. Wszechobecne śmieciówki. Jeśli chciałbym mieć dzieci, to nie wyobrażam sobie, ile musiałbym zarabiać, żeby spokojnie żyć. Przez chwilę wydaje ci się, że już jest w miarę normalnie, że ten kraj idzie jako tako w dobrym kierunku, ale potem włączasz telewizję i słyszysz o największej aferze korupcyjnej III RP. Rysuję o tym wszystkim, żeby spuścić trochę powietrza. Tak to działa. Ludzie, którzy oglądają moje obrazki, też pewnie odreagowują, śmiejąc się z tego, co ich wkurza.


Fot. Andrzejrysuje.pl

Brzmisz pesymistycznie jak na rysownika satyrycznego. Myślałem, że ludzie, którzy rozśmieszają innych, są weseli.

- Zawsze jak mnie ktoś poznaje, to się dziwi, że nie sypię dowcipami na lewo i prawo. Nie, ja zwykle milczę. Mam wieczną depresję, ale myślę, że to pomaga w rysowaniu. To dobra selekcja rysunków, bo aby coś mogło przebić się przez tę deprechę, musi być dobre. Powiem ci, jak to się zaczęło. 6 lat temu zacząłem pracę w jednej z telewizji informacyjnych. Osiem godzin w reżyserce i słuchanie newsów non stop. Nagromadzenie tego było tak duże, że czułem, że muszę to z siebie wyrzucić. I tak zacząłem rysować. Znajomi, rodzina i dziewczyna mi kibicowali, ale ja sam nie potrafiłem ocenić, czy to jest śmieszne. Założyłem stronę w internecie. Wiedziałem, że jeśli rysunki będą dobre, to ludzie je zauważą i docenią. Przez dwa lata prawie nic się nie działo. Potem pojedyncze sukcesy, coraz więcej fanów i tak dalej. Aż tu nagle booom.


Fot. Andrzejrysuje.pl

Boom to był obrazek o księdzu, który mówi do dziecka: "Nie kuś mały zboczeńcu". Widział go chyba każdy. Dlaczego tak uwziąłeś się na księży? To na twoich obrazkach bardzo popularny motyw.

- To mój najpopularniejszy obrazek i absolutny rekord, choć wcale nie uważam, że najlepszy. Ten rysunek wstrzelił się idealnie w moment, gdy Polacy nie mogli wyjść z szoku po słynnych słowach arcybiskupa Michalika o lgnięciu dzieci. Ale ja wcale nie uwziąłem się na księży, choć kilka osób zwracało mi na to uwagę. To po prostu temat, o którym dużo się mówi i jest bardzo wdzięczny do rysowania. Jeśli na tapecie byłby inny temat, to bym rysował o czym innym.


Fot. Andrzejrysuje.pl
Sam o sobie piszesz: absolwent czegośtamnaUW. Chyba nie tej słynnej socjologii?

- Nie, ale blisko. Dziennikarstwa. Socjologia z mojego rysunku to symbol wszystkich humanistycznych kierunków. I problemów ich absolwentów ze znalezieniem pracy.

Andrzej pracuje, jak nie rysuje?

- Pracuje. Musi pracować. A bardzo by chciał codziennie się wysypiać i mniej się stresować. A poza pracą robi wiele innych rzeczy. Sport - piłkabieganie, basen.

Spacery z psem i dziewczyną.

- Tak, a skąd wiesz?

Sam mi mówiłeś, jak byliśmy na papierosie. A propos powiedziałeś już tacie, że palisz? 28 lat, najwyższy czas.

- Jak to przeczyta, to pewnie wreszcie się dowie. A ja specjalnie nie dodałem go do znajomych na Facebooku, by nie wiedział. Byłoby mu przykro.


Fot. Andrzejrysuje.pl

Muszę cię jeszcze zapytać o Psingwina. Bo jak nie zapytam, to mi twoi fani nie wybaczą. Kim jest Psingwin i dlaczego wciąga koks?

- To takie słodkie stworzonko, które nie istnieje. Miks pingwina i psa. Każdy rysownik ma jakiegoś zwierzaczka albo charakterystyczną postać. Garfield, Snoopy etc. Raczkowski ma kosmitów. Też chciałem takie mieć. I kiedyś natknąłem się w necie na całą serię zdjęć, w których były miksowane różne zwierzęta. Na przykład lis z ptakiem, kura z wężem, no mnóstwo tego było. Najbardziej spodobały mi się miksy pingwinów i psów. Przygarnąłem jednego, dałem mu na imię Psingwin. A fani go uwielbiają i domagają się wciąż nowych komiksów. Jednak muszę ich zmartwić, bo Psingwin trafił na odwyk z powodu kokainy. Dobrze, że tam poszedł, bo by mnie zrujnował.


Fot. Andrzejrysuje.pl

No nie przesadzaj. Słyszałem, że rysownicy świetnie zarabiają.

- Różnie. Wyżyć można, ale wcześniej trzeba wyrobić sobie nazwisko, a ja jeszcze wyrobionego nie mam. Zapytaj kogokolwiek o polskich rysowników, to najczęściej powiedzą: Mleczko, Raczkowski, Sawka, a później długo, długo nic. Moje rysunki zresztą ciągle są mylone z tymi Andrzeja Mleczki. Nie rozumiem tego, mamy zupełnie różne style. Ale wielu ludziom się wydaje, że w Polsce jest tylko jeden rysownik, który ma na imię Andrzej. Otóż nie. Jest nas dwóch. Chociaż ja to chyba tak naprawdę nie jestem rysownikiem, bo nie potrafię rysować. Często muszę patrzeć w necie, jak wygląda coś, co chcę narysować. Z tym że do tego, co robię, nie trzeba umieć rysować. Liczy się pomysł. Ten pomysł można przedstawić za pomocą najprostszych środków, nawet niezdarnie, bo najważniejsza jest treść. I tego też nauczył mnie internet.

To co Andrzej będzie teraz rysował na Wyborczej.pl?

- Wszystko! Polityka, obyczaje i promocje w Lidlu!



Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz