niedziela, 10 listopada 2013

Rozbiory oznaczały dla Polski postęp i modernizację

Dorota Wodecka,
08.11.2013

rys. Jacek Gawłowski
Dopiero zaborcy opodatkowują masowo szlachtę i konstruują mechanizm administracyjny. Znoszą pańszczyznę, wyzwalając "polskich" chłopów od Polaków. Reformują gospodarkę. Pod zaborami na terenie byłej I RP rozwija się infrastruktura i zmieniają się stosunki społeczne



Dorota Wodecka: Czym był dla szlachcica patriotyzm?

Jan Sowa: Miłością własną. Szlachta całkowicie utożsamiała Rzeczpospolitą ze sobą, mimo że stanowiła tylko 10-20 proc. ludności ją zamieszkującej. Trzeba jej pogratulować pomysłowości, konsekwencji i bezwzględności w realizowaniu własnego interesu grupowego.

Jan Kazimierz zrezygnował w 1668 r. z korony polskiej, bo nie był w stanie przeprowadzić reform umożliwiających skuteczne rządzenie państwem. Kilka lat wcześniej w mowie sejmowej przewidywał, do czego doprowadzi opór szlachty przeciw reformom. Mówił: "Moskwa i Ruś odwołają się do ludów jednego z niemi języka i Litwę dla siebie przeznaczą; granice Wielkopolski staną otworem dla Brandenburczyka (). Wreszcie Dom Austriacki, spoglądający łakomie na Kraków, nie opuści dogodnej dla siebie sposobności i przy powszechnym rozrywaniu państwa nie wstrzyma się od zaboru".

I tak właśnie się stało prawie dokładnie 100 lat później.

Co odpowiedziała mu wtedy szlachta?

- Że takie są wyroki niebieskie: tak jak Chrystusa zamordowano, tak Polska musi upaść, ale zmartwychwstanie, bo opiekuje się nią Bóg. Późniejszy mesjanizm romantyczny jest w dużej mierze echem takiego myślenia szlachty.

Jednak dzieci szlacheckie kształciły się na Zachodzie. Nie przesiąkały duchem reformatorskim?

- Kiedy w XVIII w. szlachta zauważa, że powracający z Francji czy Włoch młodzi szlachcice przywożą nowe idee, zgłasza projekt prawa, które zakazuje wyjazdów na Zachód. Żeby rozumów nie psuć.

Szlachta, która nie dawała sobie odebrać ani krzty wolności, sama chciała się ograniczyć, bo rozpoznawała w tym swój interes. Zdobywanie doświadczenia i najnowszej wiedzy za granicą zostało uznane za niebezpieczne dla tradycyjnego porządku. Przyczyniła się do tego antyintelektualna postawa szlachty, która rezonuje do dzisiaj w polskim dyskursie publicznym.

Wystarczy przypomnieć jeden z ikonicznych elementów projektu IV RP, kategorię "wykształciuchów". PiS odważył się na jej użycie, wiedząc, że większość temu przyklaśnie, bo w Polsce brak poważania dla inteligencji. To paradoks, bo z jednej strony badania świadczą o tym, że najbardziej prestiżowym zawodem jest profesor uniwersytetu, a z drugiej - jesteśmy kulturą głęboko antyintelektualną, która uważa, że zbytnia ilość spekulacji, wiedzy, namysłu, racjonalności jest szkodliwa.

Dziś w Polsce mały jest szacunek dla negocjacji, deliberacji i kompromisu. O ile Anglicy mówią o "wzniesieniu się do kompromisu", tak jakby mówili o zdobyciu górskiego szczytu (to reach a compromise), o tyle w Polsce kompromis kojarzy się z przegraną (pójść na kompromis). Dzisiejsze społeczeństwa są zbyt zróżnicowane, aby dać się zamknąć w jednomyślności. Jeżeli nie pozwolimy na wyartykułowanie antagonizmów w przestrzeni publicznej i nie zgodzimy się na ich starcie na poziomie symbolicznym, "jednomyślność" stanie się kołem napędowym dla ekstremizmów.

Cechą afirmowanej demokracji szlacheckiej był egalitaryzm.

- Ale wyłącznie w obrębie jednego stanu - szlachty. Do tego egalitaryzm obecny w zawołaniu "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie" był tylko maską ideologiczną, bo różnice statusu czy wpływu między najbiedniejszym a najbogatszym szlachcicem były ogromne.

Już od XVI w. na zachód od Łaby poddaństwo chłopów powoli znika. Na wschód od Łaby wręcz przeciwnie. Powstanie styczniowe na Kresach przegrało w dużej mierze dlatego, że chłopi uważali, że to jest powstanie Polaków, czyli szlachty, która chciała bronić swoich interesów, m.in. prawa do wyzyskiwania chłopów. Dzisiaj dla nas powstanie Polaków znaczy: powstanie narodu polskiego, ale wtedy znaczyło: sprawa szlachty.

Rozbiory były jedyną szansą na utworzenie nowoczesnego państwa?

- Rozbiory wypadają mniej więcej wtedy, kiedy ma miejsce rewolucja amerykańska i francuska - dwa wielkie triumfy nowoczesności. Moim zdaniem były trzecim triumfem - eliminacją resztek tego, co przednowoczesne i antynowoczesne.

Triumfem Polski?

- Pod wieloma względami oznaczały postęp i modernizację. Oczywiście w każdym zaborze było inaczej, ale nie zgadzam się z tezą, że w rosyjskim była wyłącznie rujnacja i plądrowanie. Przecież obszar Warszawy i Łodzi był jednym z najlepiej rozwiniętych gospodarczo obszarów całego imperium rosyjskiego. To tu powstały pierwsze masowe, nowoczesne partie polityczne.

Dopiero zaborcy opodatkowują masowo szlachtę i konstruują mechanizm administracyjny. Dopiero oni znoszą pańszczyznę, wyzwalając "polskich" chłopów od Polaków. Reformują gospodarkę. Pod zaborami na terenie byłej I RP rozwija się infrastruktura i zmieniają się stosunki społeczne. Ale następuje też zmiana społeczno-kulturowa - nowoczesność kształtuje się jako siła antagonistyczna wobec tradycyjnej tożsamości polskiej.
Wszyscy Polacy to jedna rodzina?: ''Polaki tegoż narodu''

Jan Sowa o swojej książce

Zaborcy przeprowadzają jednak te reformy ze względu na swój własny interes.

- Zgoda. Dążyli do osłabienia polskiej szlachty, żeby skutecznie rządzić podbitymi terenami. Ale ze względu na pasożytniczą pozycję szlachty działania skierowane przeciw niej miały pozytywne skutki. Dla wszystkich.

W kontekście zaborów myślimy o sobie w kategoriach ofiary.

- Tymczasem w dużej mierze sami to sobie zrobiliśmy, a właściwie elity państwa całej reszcie. Zwróćmy uwagę na mit rozpijania narodu przez zaborców i okupantów. Szlachta zrobiła to znacznie wcześniej. Tylko i wyłącznie ona miała prawo do produkcji alkoholu i nakładała na chłopów obowiązki dotyczące jego konsumpcji. I jeśli np. chłop się żenił, musiał kupić od pana określoną ilość alkoholu. Nie mógł pić w karczmie w wiosce, która nie była własnością jego pana, ale wyłącznie tam, gdzie zyski z jego picia czerpał pan. W interesie szlachty było rozpijanie chłopstwa. Pomyślmy, jaki był nasz własny wkład w ukształtowanie tego rodzaju rzeczywistości społecznej. To samo dotyczy rozbiorów, peryferyzacji Polski i jej upadku gospodarczego.

Bliska jest mi wizja Marii Janion, według której zjawy z przeszłości nawiedzają nas, a ich pozycja jest wręcz silniejsza niż żyjących.

I co by nam dziś te zjawy chciały powiedzieć?

- Podpowiadają nam np. tzw. ideę jagiellońską, czyli przekonanie, że Polska powinna być regionalnym hegemonem, zwłaszcza na obszarze dawnych Kresów. Tymczasem zza naszej wschodniej granicy dociera do nas wiele sygnałów, że mieszkańcy naszego niegdysiejszego imperium nie tylko nie chcą w nas widzieć protektorów czy opiekunów, ale aktywnie nas nie lubią. Wskazuje na to opór wobec polskiej pisowni nazwisk i nazw miejscowości na Litwie czy niedawna afera z obrzuceniem jajkami Bronisława Komorowskiego na Ukrainie.

Zbyt łatwo zapominamy, że "idea jagiellońska" dla naszych wschodnich sąsiadów oznacza "ideę kolonialną". Co gorsza, jej zwolennicy w Polsce widzą w niej alternatywę dla integracji w obrębie Unii Europejskiej, gdzie nasze państwo nie ma szans na pozycję podobną do pozycji np. Niemiec. Tego typu rojenia o potędze były podstawą polityki zagranicznej PiS-u i Lecha Kaczyńskiego, stąd np. jego obsesyjne zainteresowanie Gruzją.

Zgodnie z tą logiką Polska prezentuje się zawsze wobec państw leżących na wschód od niej jako mediator między Wschodem a Zachodem.

To błąd?

- To następstwo historycznego myślenia np. na temat roli Polski na Kresach i przekonania, że była państwem, które przynosiło lepszą kulturę. Tymczasem projekt kolonialny Polski był nie tylko etycznie wątpliwy (francuski historyk Daniel Beauvois pokazuje, że polska ekspansja na wschód oznaczała nasilenie się tam relacji o charakterze niewolniczym), ale też niewydajny.

Mamy historycznie głęboko zakorzenione przyzwolenie, żeby oszukiwać swoje państwo, bo ono nigdy nie było nasze. Jeżeli ktoś kantuje na podatkach, pobiera fałszywą rentę, idzie na lewe zwolnienie lekarskie, nie jest uznawany za oszusta. To jest emanacja postawy, że państwo to element pasożytniczy, który nam szkodzi i zagraża. I że im bardziej je oszukujemy, im więcej pieniędzy zostawiamy sobie w kieszeni, tym lepiej, bo państwo by je tylko zmarnowało.

*dr hab. Jan Sowa - ur. w 1976 r., socjolog i kulturoznawca. Adiunkt w Instytucie Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydał m.in. książki ''Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna'' (2008) i ''Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą'' (2011)



A poza tym w Magazynie: 

Układ finansowy PiS-u 
Jak wokół partii Jarosława Kaczyńskiego zbudowano system finansowania działalności politycznej poza wszelkimi rozliczeniami i kontrolą
Czy słońce i wiatr są mniej polskie niż węgiel? 
Minister Korolec powinien otworzyć szczyt klimatyczny rozpaleniem koksownika na środku Stadionu Narodowego. Byłby to piękny symbol polskiej hipokryzji
Wojna obozu wstydu z obozem winy 
Nastawieni nieufnie do świata mają przeważnie poglądy prawicowe
Premierze, larum grają 
Oddajemy Polskę ruchowi smoleńskiemu, oddajemy Rydzykowi i prawicowym mediom
Trzeba kupić tę miłość 
Miłość jest dla każdego, kogo na nią stać. Jak Michael Sandel, profesor Oburzonych, przeczytałby ''Lalkę'' Prusa?
Irytuje mnie ta Janda 
''Tłuszcza klaskała co kilkanaście minut, a wyła co pięć minut. Muszę się przyznać, że ja klaskałem tylko raz" - pisał esbecki tajniak, który zbierał informacje o reakcjach widzów podczas seansów "Człowieka z marmuru"
Blask ciemnieje 
W drodze do Soczi olimpijski znicz odwiedzi dziś kosmos, ale bez świętego ognia
Komu się przyśni chiński sen 
Totalitarna władza, która rządzi od góry do dołu - to było w Chinach niemożliwe nawet w czasach Mao. Tym bardziej nie jest możliwe teraz
Niepodległość? Jestem przeciw 
Tomasz Piątek: Kiedy byłem mały, babcia tak mi tłumaczyła polski patriotyzm: "Indianie w Ameryce to też są Polacy. I Ajnowie w Japonii". Uczyła mnie identyfikować się ze wszystkimi, a najbardziej z prześladowanymi
Patriota płaci w Polsce 
Prawdziwy patriotyzm przejawia się nie w tym, że uprawia się politykę historyczną, szukając wrogów Polski i zachwycając się naszymi klęskami, ale właśnie w tym, że płaci się podatki

Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz