wtorek, 12 listopada 2013

"Striptiz neurotyka" - pierwsza taka rekonstrukcja Mrożka

Roman Pawłowski
 Drukuj
Od lewej: plakacista i reżyser filmów animowanych Jan Lenica, Witold Gombrowicz i Stanisław Mrożek w Vence w 1965 r. Mrożek nazywał autora 'Ślubu' szefem
Od lewej: plakacista i reżyser filmów animowanych Jan Lenica, Witold Gombrowicz i Stanisław Mrożek w Vence w 1965 r. Mrożek nazywał autora 'Ślubu' szefem (Fot. BOHDAN PACZOWSKI/Muzeum Literatury/EAST NEWS EAST NEWS)
Może się to wydać zaskakujące, ale to pierwsza biografia najbardziej znanego na świecie polskiego dramaturga. Wydana w latach 90. monografia amerykańskiej literaturoznawczyni Haliny Stephan "Mrożek" miała charakter teatrologiczny, z kolei książka Jacka Żakowskiego "Co dalej, panie Mrożek?" jest beletryzowanym reportażem z okresu, w którym dramaturg mieszkał z żoną w Meksyku. Dlaczego trzeba było czekać tak długo?
Podstawowe źródła wiedzy o Mrożku dopiero niedawno ujrzały światło dzienne: to trzy tomy "Dziennika" i autobiografia "Baltazar" napisana jako terapia po udarze mózgu. Niemczyńska jako pierwsza zbiera w jednym miejscu różne źródła, konfrontuje je z korespondencją pisarza, wypowiedziami jego bliskich i mrożkologów, uzupełnia własnymi rozmowami i dokumentami, aby nakreślić ponad 80-letnią drogę autora "Małych listów".

Mrożek i Gombrowicz, Lem, Szymborska

Niby to wszystko już znamy, wiemy, dlaczego Mrożek zaangażował się po stronie komunizmu i dlaczego z nim zerwał, dlaczego wyjechał na Zachód i dlaczego zdecydował się tam pozostać, czemu wyemigrował do Meksyku i dlaczego powrócił. Znamy losy jego twórczości w Polsce, raz chwalonej, innym razem zakazywanej, dzięki lekturze "Dziennika" poznaliśmy ciemną stronę jego życia, poczucie niespełnienia i podrzędności, nawet zawiść, jaką żywił do innych wielkich dramaturgów swojej epoki: Pintera, Dürrenmatta, Becketta.



Niemczyńskiej udaje się jednak rzucić nowe światło na skomplikowaną sylwetkę autora "Emigrantów". Za sprawą prostego chwytu: dziennikarka pokazuje Mrożka poprzez sylwetki ludzi, którzy odegrali w jego życiu kluczowe znaczenie, m.in. Gombrowicza, wobec którego czuł mieszaninę zazdrości i podziwu, Lema, z którym łączył go dystans i ironiczny stosunek do świata, krytyka Jana Błońskiego, przyjaciela i entuzjasty jego twórczości, czy Adama Włodka, poety, męża Szymborskiej, który pomógł mu w debiucie i był jego pierwszym mentorem.

Zwłaszcza ta ostatnia postać, dziś atakowana z powodów politycznych przez prawicowe gazety, staje się ważna dla początków kariery Mrożka. Wyjaśnia bowiem ideologiczne zaczadzenie pisarza w latach 50. Włodek, zagorzały komunista, a jednocześnie świetny redaktor, miał wpływ na całą grupę młodych pisarzy należących wtedy do krakowskiego ZLP. To on zaproponował Mrożkowi napisanie pierwszego reportażu o budowie Nowej Huty dla "Przekroju"; zapewne także pod jego wpływem Mrożek wstąpił do partii.

Odbudowa pamięci, mowy, umiejętności pisania

Z drugiej strony Niemczyńska pokazuje relacje pisarza z kobietami: Susaną Osorio Rosas i niejaką R., pod którym to inicjałem łatwo można rozpoznać Romę Ligocką, autorkę "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku". Z niebytu wydobywa pierwszą żonę pisarza - Marię Obrembę, malarkę, o której w biogramach Mrożka mowa jest w dwóch słowach: że była jego żoną oraz że nagle umarła. Niemczyńska portretuje nie tylko Obrembę, ale i środowisko artystyczne, do którego należała. To grupa młodych malarzy, którzy na przekór socrealizmowi fascynują się twórczością awangardysty Władysława Strzemińskiego i szukają własnej drogi artystycznej. W tle przewijają się przyszli wielcy twórcy polskiego teatru i filmu - Swinarski i Wajda.

Fragmenty książki "Mrożek. Striptiz neurotyka"


Książka jest świetnie skonstruowana: Niemczyńska zaczyna od walki Mrożka z afazją po udarze mózgu, o której opowiada logopeda Beata Mikołajko. Odbudowa pamięci, mowy, umiejętności pisania pokrywa się tu z rekonstrukcją biografii pisarza, składanej z rozproszonych elementów. Często ze znanych tekstów dziennikarka potrafi wysnuwać zaskakujące wnioski: wiedzieliśmy, że relacje między Gombrowiczem a Mrożkiem były, delikatnie mówiąc, nieproporcjonalne, ale dopiero policzenie, ile razy każdy z nich wymieniał drugiego w swoich zapiskach, daje pojęcie dystansu, jaki ich dzielił. Pisze Niemczyńska: „W trzech tomach » Dziennika «Sławomira Mrożka mowa o Witoldzie Gombrowiczu 153 razy. W jego korespondencji z Janem Błońskim - 63, ze Stanisławem Lemem - 30. W pozostałych zbiorach po kilka, kilkanaście. Razem kilkaset. W oficjalnym 'Dzienniku' Gombrowicza Mrożek pojawia się raz. W intymnym kalendarium 'Kronos' - sześć razy. W korespondencji z Giedroyciem - dwa. W tym raz jako... Stanisław”. Teraz już wiemy, dlaczego Mrożek nazywał autora „Ślubu” szefem.

Nowością jest także fragment o Mrożku filmowcu i dwóch fabularnych filmach, które zrealizował w Niemczech: "Amorze" i "Powrocie", kompletnie dzisiaj zapomnianych. Chociaż ważniejsze od analizy obu dzieł są tu informacje o napiętych relacjach pisarza z operatorami, którzy mu pomagali w realizacji - Witoldem Sobocińskim i Jerzym Lipmanem.


Jak podjął dialog ze światem

Ale podstawową wartością "Striptizu neurotyka" nie jest faktografia, lecz kontekst europejski i światowy, w który Niemczyńska wpisuje Mrożka. Od wyjazdu za granicę na początku lat 60. pisarz idzie osobną drogą, która nie jest związana z krajowymi przełomami politycznymi i artystycznymi. Poza rokiem 1968 (inwazja na Czechosłowację i jego ostateczne zerwanie z krajem) polskie przeklęte daty nie odgrywają większego znaczenia ani w jego życiu, ani w twórczości. W 1968 r. punktem odniesienia nie są dla niego wypadki marcowe w Warszawie, ale studencka rewolucja, którą obserwuje na własne oczy w Paryżu. Rządy kolejnych ekip Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego są dla niego o tyle ważne, o ile mają wpływ na wydawanie w kraju jego książek i wystawianie sztuk. Owszem, w 1981 roku przyjeżdża do Polski, nie po to jednak, aby wziąć udział w karnawale "Solidarności", lecz by spotkać się z kobietą, w której się kochał. Kiedy w 1989 roku Polska odzyskuje niepodległość, Mrożek wyjeżdża do Meksyku. Trudno o większe rozminięcie z polską historią.

To ważna kwestia, obserwujemy bowiem rozwój artysty, który pozostając Polakiem i pisząc w języku polskim, wyrwał się z zaklętego kręgu polskich dat i podjął dialog ze światem, nie tylko z narodem. Wbrew utartej opinii, że Mrożek bez polskiego kontekstu nie istnieje, Niemczyńska pokazuje, że pisarz sam buduje swoją wartość. Gdyby było inaczej, skąd wziąłby się sukces jego sztuk granych na całym świecie?


Co kilka lat definiuje się na nowo

Mrożek z tej książki to pisarz, który mierzy się z wyzwaniami intelektualnymi epoki, a zarazem walczy z własną słabością, samotnością, poczuciem niższości. Czasem wygrywa, częściej przegrywa. Autorka nie kryje ciemnych stron jego życia ("To człowiek, który kocha tylko i wyłącznie siebie. I w życiu nie widziałam tak wielkiej miłości" - powie o nim R.), ale jednocześnie opisuje mozół pracy, jaką wykonał. Ten neurotyk co kilka lat definiuje się na nowo, stąd liczne zmiany klimatu i kontekstu kulturowego przekładające się na poszukiwania literackie.

Być może nieco za dużo jest tu łatwego biografizmu i szukania analogii między dziełami a życiem - w końcu autor "Emigrantów" nie mieszkał nigdy w piwnicy jak bohaterowie jego najsłynniejszej sztuki, na Zachodzie wiódł życie raczej dostatnie. Brakuje głosów spoza Polski, można by zapytać wiele postaci, które znały Mrożka lub z nim współpracowały, choćby Toma Stopparda, autora angielskiej adaptacji "Tanga" wystawionej przez Royal Shakespeare Company, pokazać, jak twórczość Mrożka odbierała publiczność francuska, niemiecka, amerykańska.

Krytycznego komentarza domagają się także donosy z teczki Mrożka z IPN, które Niemczyńska publikuje in extenso: warto byłoby pokazać całą grę między pisarzem a władzami PRL, jaka toczyła się wokół jego paszportu i krajowych publikacji na przełomie lat 60. i 70., wyjaśnić rolę, jaką odgrywali w tym procesie agenci bezpieki. Nawiasem mówiąc, ich donosy nie wytrzymują konkurencji z fikcyjnymi "Donosami", które Mrożek publikował w "Pulsie" w latach 80. Są zdecydowanie nieśmieszne.

Ale nawet z tymi niedociągnięciami ta wartka książka jest warta polecenia, bo otwiera nowe kierunki w badaniu spuścizny autora "Tanga". Skończyłem ją czytać późną nocą i mam ochotę jeszcze do niej wracać.

Małgorzata I. Niemczyńska "Mrożek. Striptiz neurotyka", wyd. Agora


Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz