sobota, 2 listopada 2013

"Newsweek": Pustka wokół Schetyny

Grzegorz Schetyna
Grzegorz Schetyna  /  fot. Andrzej Grygiel  /  źródło: PAP
- Świat jest tak zbudowany, że, jak ja coś każę, to ma być zrobione – mówił kiedyś Grzegorz Schetyna, ale to było dawno temu. Dziś wokół niego robi się pusto.
Środa, późny wieczór. W Kancelarii Premiera zbiera się zarząd krajowy Platformy. Tematem posiedzenia mają być opublikowane przez „Newsweek” nagrania, z których wynika, że stronnicy Jacka Protasiewicza, nowego szefa dolnośląskiej Platformy, kusili delegatów pracą w KGHM i możliwością wejścia do rady nadzorczej którejś z państwowych spółek.

Premier jest spięty. Podczas wystąpienia unosi się, prawie krzyczy. Głównym celem jego krytyki nie są jednak bohaterowie nagrań. Jest nim Grzegorz Schetyna, który – jak twierdzi szef rządu – nie umie pogodzić się z porażką na Dolnym Śląsku. Szefowi rządu basują posłowie kojarzeni z partyjną spółdzielnią. Bagatelizują nagrania, mówiąc, że przecież nic na nich nie ma. Za to pomstują na działaczy, którzy na spotkania chodzą z włączonymi dyktafonami. – Jak tak dalej pójdzie, to niedługo nie będzie można między sobą swobodnie rozmawiać – mówią. Ich sugestie są jasne: za nagraniami stoi ten, kto przegrał dolnośląskie wybory. Schetyna próbuje się tłumaczyć. Zarzeka się, że to nie on, ale sala wie swoje.
Po sześciu godzinach obrad zarząd z premierem na czele ustala: bohaterowie nagrań pod partyjny sąd, Schetyna ma przestać kwestionować przywództwo premiera a powtórki dolnośląskiego zjazdu nie będzie.
Jeden z członków zarządu mówi z żalem: - Gdyby nie to, że szef bał się, że ktoś znów go nagrywa, Schetynie dostałoby się dużo mocniej.
Trudno uznać te słowa za zaskoczenie, wszak nie od dziś wiadomo, że stosunki między premierem a byłym Marszałkiem Sejmu są napięte. W tym, co się stało, dziwne jest jednak co innego: decyzja o ważności dolnośląskiego zjazdu zapadła niemal jednomyślnie. Od głosu wstrzymali się jedynie sam Schetyna i jego wieloletni przyjaciel Rafał Grupiński, szef klubu parlamentarnego PO. Pozostali baronowie, których do tej pory uważano za jego sojuszników, czyli Andrzej Halicki i Robert Tyszkiewicz, opowiedzieli się za utrzymaniem wyboru Protasiewicza. Podobnie jak Włodzmierz Karpiński i Marzena Okła-Drewnowicz – tyle, że dwójka przeszła na stronę spółdzielni już jakiś czas temu i jej postawa nie była zaskoczeniem. Ale już zachowanie Halickiego i Tyszkiewicza było, i to ogromnym.

Komentuje poseł związany ze z partyjną spółdzielnią: - Jeśli nie poparli go w tej sprawie, to znaczy, że nie poprą go już w żadnej innej. Dla Schetyny nie ma przecież nic ważniejszego niż Dolny Śląsk. Ludzie zaczynają mu się wykruszać, jego czas się kończy.
Jak to się stało, że człowiek, który jeszcze nie dawno był w Platformie wszechmocny, dziś jest tak osamotniony?
Źródło: Newsweek.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz