Afera z mieszkaniem Karola Nawrockiego. Nowe informacje z prokuratury, 08.05.2025


Afera z mieszkaniem Karola Nawrockiego. Nowe informacje z prokuratury

Prokuratura Okręgowa w Warszawie odpowiedziała na portalu X na zapytania w sprawie afery związanej z mieszkaniem Karola Nawrockiego. W komunikacie przekazano, że wpłynęły dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Jedno z nich pochodzi od kandydatki na prezydenta.

8 maja 2025 

Nie milkną echa niejasnego przejęcia przez Karola Nawrockiego mieszkania pana Jerzego — 80-letniego obecnie seniora, którym kandydat PiS miał się opiekować w zamian za lokal. Jak ujawniliśmy w Onecie, mężczyzna przebywa obecnie w państwowym domu opieki społecznej. Nawrocki nie zajmował się jednak 80-latkiem również wcześniej — opiekunka pana Jerzego zdradziła, że wbrew zapewnieniom prezesa IPN, ten nie opłacał rachunków seniora i nie odwiedzał go.

Według najnowszych ustaleń Andrzeja Stankiewicza i Jacka Harłukowicza Karolowi Nawrockiemu i jego żonie do przejęcia słynnej kawalerki w Gdańsku wcale nie był potrzebny jej właściciel, pan Jerzy. Po prostu zawarli umowę sami ze sobą. Z jednej strony sprzedawali kawalerkę w imieniu pana Jerzego, a z drugiej strony — w swoim imieniu ją kupowali. Bazując na posiadanych przez nas dokumentach, ujawniliśmy, w jaki sposób Nawroccy przeprowadzili operację przejęcia mieszkania pana Jerzego.

Mieszkanie Karola Nawrockiego. Jest komunikat prokuratury

W czwartek prokuratura przekazała nowe informacje w sprawie mieszkania Karola Nawrockiego. "W związku z licznymi zapytaniami medialnymi, Prokuratura Okręgowa w Warszawie informuje, że dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na przejęciu nieruchomości w Gdańsku przez jednego z kandydatów na urząd Prezydenta RP zostały przesłane zgodnie z właściwością miejscową do Prokuratury w Gdańsku — przekazała na portalu X Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

"Zawiadomienia złożyli Senator Magdalena Biejat i osoba prywatna" — dodano.

Karol Nawrocki przekazał, co zrobi z mieszkaniem

Karol Nawrocki wygłosił w środę oświadczenie w sprawie pojawiających się wokół niego kontrowersji. — Chciałem wszystkim przekazać, że pomimo tych fake newsów, kłamstw, warto pomagać drugiemu człowiekowi. W życiu liczą się czyny, a nie słowa. Moja relacja z panem Jerzym ma odbicie w wielu dokumentach — stwierdził podczas konferencji prasowej, atakując media. Kandydat PiS na prezydenta ogłosił, że przejęte od 80-latka mieszkanie odda na cele charytatywne. Ma je otrzymać organizacja, której nazwa pozostaje tajemnicą.

onet


Problem nie leży w tym, że Nawrocki nie opiekował się panem Jerzym. Chodzi o to, że kłamał

Sprawa mieszkań Karola Nawrockiego rozwija się tak niekorzystnie dla kandydata, że sztabowcy krzyczą na dziennikarzy i doszukują się spisku służb. A przecież to sam kandydat wszedł na te grabie.

Jeszcze 2 maja wydawało się, że kampania Karola Nawrockiego doznała przyspieszenia: kandydat PiS został wprowadzony przez sztabowców do Białego Domu, porobił sobie zdjęcia z kilkoma ważnymi postaciami administracji Donalda Trumpa, a przede wszystkim dostał szansę na "photo op" z samym prezydentem USA. Zwolennicy Nawrockiego i PiS piali z zachwytu, pokazując fotkę z Trumpem w Gabinecie Owalnym i komentując przesłanie do Nawrockiego: "you will win." 3 maja Nawrocki poleciał do Chicago, by wziąć udział w polskiej paradzie. Tu wprawdzie okazało się, że na charytatywnym śniadaniu nie chciano go fetować, a na samej paradzie za część rozentuzjazmowanej Polonii robią przywiezieni z Polski działacze (co pokazał Paweł Żuchowski, korespondent RMF FM), ale ogólnie Nawrocki wydawał się "w ciągu" i sztabowcy zacierali ręce na myśl o kolejnych sondażach.

Tyle że wtedy czkawką wrócił mały fragment debatu "Super Expressu" z 28 kwietnia. Główny pomysł na nią polegał na tym, że to kandydaci nawzajem zadają sobie pytania. W jednej z kolejek senatorka Magdalena Biejat stanęła naprzeciw Karola Nawrockiego i zapytała go, co naprawdę sądzi o podatku katastralnym. Nawrocki przekonywał, że jest przeciw takiemu podatkowi, dodając: "mówię w imieniu Polek i Polaków zwykłych, takich jak ja, którzy mają jedno mieszkanie." Ani senatorka Biejat, ani nikt inny nie pytał go o liczbę mieszkań, Nawrocki dodał to sam od siebie.

Gorący koniec majówki: gdzie jest Pan Jerzy?

Tak jednoznaczna deklaracja skłoniła Jacka Harłukowicza i Andrzeja Stankiewicza z Onetu do zajrzenia w księgi wieczyste. Okazało się, że 57-metrowe rodzinne mieszkanie prezesa IPN to niejedyne lokum, które należy do niego i jego żony. Państwo Nawroccy są też właścicielami kawalerki w bloku w gdańskiej dzielnicy Siedlce. Posłowie PiS wili się przez weekend, próbując wytłumaczyć tę nieścisłość. Usłyszeliśmy najróżniejsze wygibasy, nawet taki, że skoro Nawrocki tam nie mieszka, to trudno powiedzieć, że "ma" to mieszkanie.

Co więcej, okazało się że niespełna 30-metrowa kawalerka, której właścicielami są dziś Nawroccy, należała jeszcze kilka lat temu do seniora z Gdańska, pana Jerzego. Był to lokal komunalny, ale w 2012 r. pan Jerzy wykupił go od miasta z 90-proc. bonifikatą, czyli za lokal wart wtedy ok. 120 tys. zł zapłacił 12 tys. zł – i były to pieniądze, które przekazali mu Nawroccy. Pięć lat później Nawroccy mieli kupić mieszkanie od pana Jerzego i wtedy zostali wpisani do księgi wieczystej jako właściciele. Dlaczego pięć lat później? Bo przepisy o udzielaniu bonifikaty mówią, że samorząd może cofnąć taką decyzję, jeśli osoba, która z bonifikaty skorzystała odsprzeda mieszkanie przed upływem 5 lat.

Szum w mediach i w sieci stał się tak wielki, że w niedzielę rzeczniczka Nawrockiego Emilia Wierzbicki opublikowała oświadczenie w tej sprawie. Ale to było jak dolanie benzyny do ognia: pomijając niechlujstwo ortograficzne ("korzyść majtkowa"), jest tam wiele sformułowań, które budzą zdumienie. Np. "Karol Nawrocki przekazał Panu Jerzemu pieniądze na wykup mieszkania, które Pan Jerzy obiecał przekazać Nawrockiemu za świadczoną pomoc." Do tego mamy wzruszający opis Nawrockiego jako społecznika, który "przez wiele lat pomagał Panu Jerzemu", a do tego regularnie kupował jedzenie, leki i opłacał – i nadal opłaca – wszystkie rachunki, choć to pan Jerzy "wciąż jest dysponentem mieszkania". Jest tylko jeden drobny problem: kontakt z panem Jerzym urwał się w grudniu 2024 r. – "jak co roku Karol Nawrocki poszedł odwiedzić Pana Jerzego w okresie świąt Bożego Narodzenia. Mężczyzna nie otworzył drzwi i nie ma z nim od tej pory kontaktu." Poszukiwania prowadzone przez sąsiadów i znajomych okazały się bezskuteczne.

W ciągu zaledwie kilku godzin rozemocjonowany internet zalała prawdziwa fala teorii spiskowych i memów, sugerujących, że zniknięcie Pana Jerzego mogło nie być przypadkowe. Sugestie te nie miały żadnych podstaw, poza niechlujnym oświadczeniem pani Wierzbicki. Bo pierwsze pytanie, które nasuwa się po jego przeczytaniu jest następujące: jak to możliwe, że troskliwy opiekun od wielu lat przechodzi w zasadzie do porządku dziennego nad zniknięciem niepełnosprawnego podopiecznego i nic z tym nie robi przez blisko pół roku?!

Poniedziałek: Pan Jerzy odnajduje się w DPS

Ale kolejny odcinek serialu "Karol Nawrocki i mieszkanie pana Jerzego" był jeszcze ciekawszy: w poniedziałek rano 5 maja Onet poinformował, że pan Jerzy jest cały, choć nie do końca zdrów: od kwietnia 2024 r. (!) przebywa w gdańskim Domu Pomocy Społecznej, gdzie został skierowany decyzją sądu. Czyli Nawrocki nie miał z nim kontaktu przez ponad rok. Zaczęły się mnożyć pytania o to, na jakiej zasadzie Nawroccy weszli w posiadanie mieszkania, czy szef IPN wykazał je w oświadczeniu majątkowym, czy uregulował ewentualne obowiązki podatkowe wynikające z darowizny dla pana Jerzego.

Nawrockiemu nie pomogła poniedziałkowa konferencja, bo nie odpowiedział na niej w pełni na żadne pytanie, za to pozwalał sobie na uszczypliwości wobec przedstawicieli mediów, którzy dopytywali o gdańską kawalerkę. Narzekał też, że nikt nie pyta o spotkanie z Donaldem Trumpem (na szczęście znalazła się stojąca z mikrofonem pracownica telewizji w Polsce24, która pragnęła szczegółów tej wizyty). Czego się dowiedzieliśmy? Że Karol Nawrocki płaci rachunki za należące do niego mieszkanie, choć nawet nie ma do niego kluczy. A oświadczenie majątkowe? Składa je do I prezes Sądu Najwyższego i nie wie, czy sam może je ujawnić.

Sztab Nawrockiego i prawicowe media zaczęły jednocześnie puszczać w obieg narrację, że za wszystkim stoją służby specjalne, które próbują wpłynąć na wynik wyborów i udostępniają dziennikarzom informacje, jakie Nawrocki składał w ABW, by uzyskać dostęp do informacji niejawnych. TV Republika nadawała nawet stream na żywo spod kamienicy przy Kieleckiej 32, gdzie rzekomo mieli założyć swój sztab "pułkownicy z ABW", by szkodzić opozycji i torować drogę do wygranej Rafałowi Trzaskowskiemu. Dementi rzecznika koordynatora służb specjalnych i samego koordynatora oczywiście nie przeszkodziły politykom i propagandystom PiS, by snuć dalej te spiskowe opowieści.

Wtorek: wstrząsająca relacja opiekunki Pana Jerzego

6 maja zaczął się dla sztabu Nawrockiego jeszcze gorzej niż dzień poprzedni – oto bowiem Onet opublikował rozmowę z Anną Kanigowską, opiekunką pana Jerzego, która przez rok, między wiosną 2022 i wiosną 2023 r., opiekowała się seniorem i codziennie przychodziła do jego kawalerki. Opowieść opiekunki jest emocjonalna: pan Jerzy żył w biedzie – dostawał 1000 zł emerytury plus 200 zł zasiłku pielęgnacyjnego. Do tego zasiłki celowe na ubrania i paczki żywnościowe. Pani Anna robiła mu zakupy, czasami przynosiła jedzenie ze swojego domu. Choć bywała tam codziennie, ani razu nie trafiła na Nawrockiego czy jego żonę. Gorzej, że kilka razy zimą zastała pana Jerzego po ciemku i zziębniętego, bo odłączano mu prąd. Pieniędzy z ośrodka pomocy nie wystarczało na rachunki, więc pani Anna dopłacała ze swoich. "Jedno wiem na pewno – pan Nawrocki nie sprawował opieki nad panem Jerzym" – mówi. – "On chciał tylko przeprowadzić tę transakcję, a potem po prostu wszystko miał gdzieś. A dziś bezczelnie kłamie."

Jeśli do wtorku ktoś nie usłyszał o wykupionym mieszkaniu Nawrockiego, to po wywiadzie w Onecie na pewno sprawa do niego dotarła. Cytaty i linki do rozmowy przez cały poranek wyskakiwały we wszystkich mediach społecznościowych i serwisach informacyjnych.

PiS około południa opublikował oświadczenie majątkowe Karola Nawrockiego (z jakiegoś powodu – to złożone w 2022 r.), a chwilę potem zorganizował konferencję przedstawicieli sztabu kandydata: Pawła Szefernakera, Przemysława Czarnka i Andrzeja Śliwki. To twardzi gracze, których nie łatwo przegadać na konferencjach prasowych. I tacy właśnie byli niezbędni, bo pytań dziennikarzy było coraz więcej. Nie o samo oświadczenie majątkowe, bo ono tylko potwierdzało to, co napisała w niedzielę rzeczniczka w oświadczeniu – że Nawrocki w istocie ma dwa, nie jedno mieszkanie. Chodziło raczej o szczegóły pozyskania mieszkania: czy Nawroccy zapłacili za nie pełną kwotę, czy mieli umowę z Panem Jerzym o opiece i zamieszkiwaniu w lokalu itd.

Za wcześnie by wyrokować, jak odbije się sprawa gdańskiej kawalerki na notowaniach Nawrockiego, ale śmiem twierdzić, że poczynania sztabu i samego kandydata nie przysporzą mu punktów. A zwłaszcza zaszkodzi mu konferencja "trzech tenorów", którzy ze sceny wymachiwali dokumentami, nie udostępniwszy ich wcześniej dziennikarzom. Stopień ich irytacji na dociekliwe pytania dziennikarzy był tak wielki, że wciąż sięgali po kąśliwe przytyki do konkretnych osób (np. Macieja Knapika z TVN24) oraz po wyświechtane tematy w stylu "kibel Trzaskowskiego wart sześć razy tyle co kawalerka Nawrockiego". Przemysław Czarnek przekonywał, że wszystko jest w akcie notarialnym ("tu go mam") i w umowie ("tu ją mam"). Że Nawroccy zapłacili 120 tys. zł panu Jerzemu, a ten potwierdził przed notariuszem odbiór pieniędzy. Mało tego, pan Jerzy zapisał mieszkanie Nawrockim w testamencie (w sumie po co, skoro kupili je i potwierdził to notariusz?). No i co ze sprzecznością tego, co zapisano w akcie notarialnym (że pan Jerzy kwituje przyjęcie 120 tys. zł), a opowieścią Nawrockiego u Bogdana Rymanowskiego (że spłacał tę sumę w ratach, odliczając od niej opłaty za czynsz).

Szczególnie wzburzyły Przemysława Czarnka opowieści o tym, że Nawrocki miał się opiekować seniorem, od którego kupił mieszkanie. A to przecież miasto Gdańsk miało ten obowiązek. Tyle że narracja o "społeczniku Nawrockim", przynoszeniu zakupów, leków i opłacaniu rachunków zaczęła się... od oświadczenia rzeczniczki Nawrockiego. A potem przez pół weekendu ochoczo rozwijali ją posłowie PiS i to tak twórczo, że Hans Christian Andersen mógłby się od nich uczyć kreowania wzruszających opowieści.

Warto też dodać, jak posłowie PiS rozprawili się z opowieściami pani Anny Kanigowskiej: po prostu obrzucili ją błotem i hejtowali jako "KODziarę" (a za nimi – pół internetu).

A wystarczyło mówić prawdę...

Bo cały problem z kawalerką Karola Nawrockiego nie polega na tym, kiedy ją kupił, ani nawet za ile. Nie chodzi nawet o to, czy miał umowę z panem Jerzym na opiekę, czy nie, i czy jej dotrzymał (choć to co zrobił, a raczej czego nie zrobił, na pewno splendoru mu nie przyniosło). Główny problem z tą sprawą polega na tym, że kandydat na najwyższy urząd w państwie i jego sztab nie trzymają się prawdy. Wystarczyłoby nie skłamać w debacie "Super Expressu" o liczbie mieszkań. Wystarczyłoby nie kłamać, że było się oddanym opiekunem pana Jerzego. Bo każde kłamstwo musiało rodzić kolejne kłamstwa, niedomówienia albo wyolbrzymianie zasług kandydata PiS.

Nie wiemy, jaki będzie wynik wyborów, ale jeśli Karol Nawrocki je przegra, to także przez to, jak zachowywał się w sprawie kawalerki pana Jerzego. Prezydentura jednak do czegoś zobowiązuje.

onet

Sztab Nawrockiego jest wściekły po aferze z panem Jerzym. "Wiedzieli o tym od tygodni i nic nie zrobili"

Głównymi bohaterami ostatniego odcinka "Stanu Wyjątkowego" byli Karol Nawrocki oraz jego sztab, który próbuje zażegnać kryzys po publikacji Onetu na temat przejęcia przez "kandydata obywatelskiego" kawalerki pana Jerzego z Gdańska. — Oni od tygodni wiedzieli, że ta historia jest. Nawet były dyskusje, czy nie zwodować jej samodzielnie — opowiadał Jacek Gądek z "Newsweeka".


— W sztabie Karola Nawrockiego od kilku dni mamy pożar, którego nikt za bardzo nie gasi. Co tam się dzieje? — pytał Kamil Dziubka.

Jacek Gądek zdradził, że ludzie w sztabie "są wściekli sami na siebie", a przede wszystkim na Emilię Wierzbicki, rzeczniczkę Karola Nawrockiego. Dodał, że historia z kawalerką Nawrockiego "wybuchła sztabowcom w rękach", choć z jego informacji wynika, że wiedzieli o niej z wyprzedzeniem.

— Oni od tygodni wiedzieli, że ta historia jest. Może nie znali jej w szczegółach, ale wiedzieli, że Karol Nawrocki ma jakieś mieszkanie, że jakiś starszy człowiek tam mieszkał, że coś jest na rzeczy. I nawet tygodnie temu były dyskusje w sztabie, czy może nie zwodować samodzielnie tej historii — opowiadał Gądek.

— Żeby sprzedać ją z własną narracją — wtrącił Dziubka.

— Tak, takie rzeczy się po prostu robi. Jest coś kłopotliwego? No to idziemy do swoich mediów i tam sprzedajemy historię. Oszczędnie operujemy faktami, ale co najważniejsze, opatulamy ją w odpowiednią narrację. Na przykład narrację, że oto Karol Nawrocki jest dobrym Samarytaninem, który zaopiekował się w Gdańsku starszym, schorowanym człowiekiem z problemami. Ale to trzeba zwodować samodzielnie, a nie czekać aż wybuchnie. Bo narracja, powstanie z tej eksplozji, będzie zupełnie inna — tłumaczył Gądek.

Czy PiS uderzy w pana Jerzego?

Dziubka i Gądek rozmawiali o tym, jak nieudolnie sztab Nawrockiego próbował radzić sobie z kryzysem. — W zasadzie tam wszystko było złe. I oświadczenie, i to jak wyglądała ta konferencja prasowa w Węgrowie. I oni [sztabowcy — red.] doskonale o tym wiedzą. Gdy rozmawiam z ludźmi ze sztabu, to mówią "jak się nie obrócimy, to d*** zawsze z tyłu" - mówił Gądek.

— Zawsze dostaną po tym tyłku, czego by nie powiedzieli. Bo z jednej strony jest narracja, że oto Karol Nawrocki wykorzystał starszego mężczyznę. Wjechał mu na mieszkanie, obiecał pomoc. No i co? Przejął mieszkanie. Po prostu dramat, kryminał. Taka narracja strasznie mocno uderza w Nawrockiego. Ale jest też druga narracja: kto to ten pan Jerzy? Człowiek, który ma problemy z prawem [napisała o tym w oświadczeniu Emilia Wierzbicki — red.] — ciągnął dziennikarz. Obaj prowadzący podcast przyznali, że kolejny znajomy, który wszedł w konflikt z prawem, może być dużym obciążeniem dla Nawrockiego.

Gądek opowiadał, że pisowcy między sobą wyrażają się o panu Jerzym niepochlebnie, ale nikt nie posunął się do atakowania go publicznie. Zastanawiał się jednak, czy ostatecznie PiS nie sięgnie po taką amunicję. Jego zdaniem sztab może próbować "pokazać tego starszego, 80-letniego mężczyznę jako człowieka, któremu nie należy w żaden sposób współczuć".

— W akcie desperacji mogą to zrobić — stwierdził Gądek. Dziubka przyznał mu rację, ale dodał, że mimo wszystko "uderzanie w starszego schorowanego człowieka byłoby bardzo ryzykowne".

Mieszkania Trzaskowskich

Kamil Dziubka zauważył, że w pewnym momencie "pojawił się wątek oświadczenia majątkowego Rafała Trzaskowskiego, który chyba na chwilę wlał nadzieję w serca polityków PiS", bo wydawało się, że kandydat PO może mieć na koncie bliźniaczą aferę.

— Z oświadczenia majątkowego Rafała Trzaskowskiego za rok 2024 wynika, że ma trzy mieszkania: jedno 79-metrowe (własność z żoną), 103-metrowe (własność z żoną) i 38-metrowe o szacunkowej wartości 380 tysięcy złotych, którego właścicielką jest Małgorzata, Trzaskowska. Do punktu dopisana została informacja, że jest ono nabyte w ramach umowy dożywocia na rzecz osoby trzeciej. Wydawało się, że to jest podobna historia [jak u Nawrockiego] — opowiadał Dziubka.

Sztab Trzaskowskiego zareagował jednak szybko, informując, że Małgorzata Trzaskowska odziedziczyła to mieszkanie po zmarłej matce. — To się odbywało w rodzinie, więc wydaje mi się, że trudno tutaj stworzyć symetrię [z sytuacją Nawrockiego] — skwitował to Gądek.

onet

Mentzen odpala armaty. PiS jest w szoku. "Będzie tego żałował"

Po kilku tygodniach cichego paktu o nieagresji pomiędzy prawicowymi kandydatami na prezydenta Sławomir Mentzen z hukiem odpalił armaty w stronę konkurenta z PiS. "Nawrocki zrobił rzecz całkowicie obrzydliwą" — napisał poseł Konfederacji, czym wprawił część polityków PiS w osłupienie. — Trudno to wytłumaczyć, bo właśnie opowiedział się po stronie establishmentu III RP, z którym dotąd tak przecież walczył — mówi polityk Prawa i Sprawiedliwości. Wskazuje też, dlaczego jego zdaniem te ataki bardziej zaszkodzą kandydatowi Konfederacji niż Karolowi Nawrockiemu. Konfederaci natomiast mówią wprost: Historia z tym mieszkaniem Nawrockiego jest dewastacyjna dla całego PiS. Dlaczego? Bo uderza w seniorów, a to jest mocna baza tej partii. To jest nie do obrony.

Kandydat Konfederacji na prezydenta odniósł się we wtorek do ujawnionej przez Onet sprawy mieszkania, które Karol Nawrocki przejął od 80-letniego dziś Jerzego Ż. Zapoczątkowała ją wypowiedź kandydata PiS podczas debaty "Super Expressu". Odpowiadając na pytanie o podatek katastralny, stwierdził: — Mówię w imieniu Polek i Polaków zwykłych takich jak ja, którzy mają jedno mieszkanie.

Karol NawrockiRafał Guz / PAP
Karol Nawrocki

Od tego momentu ujawniliśmy m.in., że to nieprawda, bo istnieje również drugie mieszkanie, które jest własnością Karola Nawrockiego. A także, że pan Jerzy — poprzedni właściciel, którym opiekować miał się Nawrocki — od kwietnia 2024 r. przebywa w Domu Pomocy Społecznej.

"Nawrocki zrobił rzecz całkowicie obrzydliwą. Przejął mieszkanie od starszej i schorowanej osoby, nie płacąc za nie. Do tego skłamał u notariusza, że zapłacił, zmusił też do kłamstwa sprzedającego mieszkanie. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak coś takiego może być akceptowalne dla kogoś z jakąkolwiek wrażliwością społeczną. Tymczasem cały PiS tego broni." — napisał Mentzen.

"Głupio robi. Będzie tego żałował"

— Głupio robi. Mentzen jeszcze będzie tego żałował — mówi Onetowi polityk z kierownictwa PiS. Jest wyraźnie zniesmaczony tym, co we wtorek w mediach społecznościowych napisał Sławomir Mentzen.

— Dlaczego Mentzen tego pożałuje? — dopytuję posła.

— Bo świat nie kończy się na obecnym wyścigu prezydenckim. Dzisiejsza koalicja rządząca nie wygra następnych wyborów parlamentarnych, choć dziś zamiast o drożyźnie Tuska rozmawiamy o kawalerce Nawrockiego. Wówczas moglibyśmy próbować większość z Konfederacją, ale to, co robią, jest dla mnie niezrozumiałe — wskazuje polityk.

Wcześniej na wpis Mentzena o Nawrockim zareagowało kilkoro polityków PiS.

"Przez chwilę miałem wątpliwość, czy to post Sławomira Mentzena, czy Sławomira Nitrasa. Przejęcie pana kampanii wyborczej przez znanego gowinowca i zajadłego antypisowca, pana Tyszkę, zdecydowanie panu nie służy." — skomentował poseł PiS Andrzej Śliwka, sugerując, kto Mentzenowi doradził ten ruch.

"Nie oszczędzimy Karola Nawrockiego"

— Nie byłem zwolennikiem tego ruchu, ale skoro się zdecydowaliśmy, musimy iść w to, jak w dym. Nie oszczędzimy w kolejnych dniach Karola Nawrockiego – przyznaje w rozmowie z Onetem jeden z polityków Konfederacji, sugerując, że w szeregach partii był rozłam na temat tego, jak zareagować na aferę mieszkaniową.

Dziś słyszymy już jednak wśród nich głosy nadziei, że kandydat PiS zostanie "zgrillowany" podczas kolejnej debaty w telewizji Republika. Choć — mówią konfederaci — zdają sobie sprawę z wściekłości, jaką wywołali właśnie w PiS.

W Konfederacji panuje przekonanie, że akurat ta afera — w przeciwieństwie do wielu innych — może naprawdę nadszarpnąć poparciem Prawa i Sprawiedliwości.

— Wiele starszych osób w Polsce naprawdę bardzo boi się sytuacji, że może stracić mieszkanie. Z różnych względów. Finansowych, ale też z powodu czyjegoś oszustwa. A tu jest historia, która kojarzy się z jakimś cwaniackim numerem, z czyścicielami kamienic i z chwilówkami na ogromny procent. No bo przecież człowiek PiS miał pomóc starszemu mężczyźnie, a tu się okazuje, że nie ma już mieszkania i ten schorowany dziadek trafił do DPS. To jest wizerunkowa katastrofa — mówi poseł Konfederacji w rozmowie z Piotrem Olejarczykiem.

— To będą dni masakrycznego grillowania Nawrockiego. Temu będą poświęcone dwie najbliższe debaty, także ta w Republice. Z Nawrockiego wszyscy kandydaci zrobią sito, bo ta historia jest nie do obrony. A w tym czasie Trzaskowski będzie jadł sobie popcorn przed telewizorem - dodaje.

PiS jest w szoku. "Można powiedzieć, że Mentzen poczuł krew"

Sławomir Mentzen na wiecu, 4 maja 2025 r.Przemysław Piątkowski / PAP
Sławomir Mentzen na wiecu, 4 maja 2025 r.

W internecie głosy poparcia dla Mentzena mieszały się z hejtem. A Kandydat Konfederacji w kolejnym wpisie zadeklarował: "Czytam, że nie jestem jednak prawicowy, bo potępiam przejmowanie mieszkań starym, schorowanym ludziom. Jeżeli to jest wyznacznik prawicowości, to rzeczywiście nie chcę mieć z taką prawicą nic wspólnego."

Poseł PiS: - Prawica też może nie chcieć mieć z nim nic wspólnego.

Niezrozumienie w szeregach partii Jarosława Kaczyńskiego jest po części wynikiem cichego porozumienia pomiędzy obozami PiS i Konfederacji, by w tych wyborach Sławomir Mentzen i Karol Nawrocki się wzajemnie nie atakowali. By w przekazie skupiali się na tym, co ich łączy, czyli wspólny wróg Rafał Trzaskowski. Ustalenia te nie zostały nigdzie spisane, ale politycy PiS i Konfederacji spotykają się w mniejszych lub większych gronach i dyskutują na temat współpracy w ramach prawicy. Właśnie ten pakt runął.

— Można powiedzieć, że Mentzen poczuł krew. W czasie gdy spadł w sondażach, wokół Karola Nawrockiego rozpętała się nagonka i on to teraz wykorzystuje, taka jest polityka i takie są wybory. Ale chyba nie przemyślał, że będzie miał z tego więcej szkody niż pożytku — mówi kolejny z posłów PiS.

— Mentzen naiwnie liczy, że urośnie przed pierwszą turą, albo że my wycofamy Nawrockiego, a takiej opcji nie ma, więc koniec końców może tylko zniechęcić do siebie swoich wyborców — ocenia.

"To nie może się podobać jego wyborcom"

— Dla kampanii Nawrockiego to, co wypisuje Mentzen nie będzie miało znaczenia, na pewno mu nie zaszkodzi. Ale Mentzen może zaszkodzić samemu sobie, bo to, co robi, to krótkowzroczna polityka, obliczona na tu i teraz. Jest młodym i niedoświadczonym politykiem, stąd może nie bierze pod uwagę tego, że w kolejnych wyborach Konfederacja, chcąc współrządzić krajem, będzie potrzebowała PiS-u – zaznacza kolejny z naszych rozmówców z Prawa i Sprawiedliwości.

Sławomir MentzenMarcin Bielecki / PAP
Sławomir Mentzen

I dodaje, że rozmawiając z prawicowymi wyborcami, słyszy, że zachowanie Mentzena budzi u nich niesmak.

— Mentzen przedstawiał się jako alternatywa dla Platformy i PiS i na tym budował swój kapitał. Uderzając w Karola Nawrockiego, wpisuje się natomiast w narrację Tuska, Trzaskowskiego i liberalnych mediów, dołącza do tego establishmentu III RP, z którym tak walczył. To nie może się podobać jego wyborcom – zaznacza polityk.

— Proszę zauważyć, że Krzysztof Bosak, dużo bardziej doświadczony polityk nie jest w ocenie Karola taki krytyczny — dodaje.

"Będziemy pamiętali, jak zachował się Mentzen"

Współprzewodniczący Konfederacji pytany o sprawę mieszkania Karola Nawrockiego w radio Wnet zwracał uwagę, że jest w niej "dużo znaków zapytania i być może do dnia wyborów nie poznamy całej prawdy". "Na pewno wiemy, że Karol Nawrocki i jego sztab zaplątali się w sprzecznych wyjaśnieniach, a to osłabia zaufanie wyborców do kandydata PiS-u" — mówił Bosak, ale zaraz dodawał, że "powinniśmy się skupić przede wszystkim na tym, by Rafał Trzaskowski nie wygrał w drugiej turze wyborów prezydenckich".

Jego zdaniem największe szanse na pokonanie Trzaskowskiego w drugiej turze ma kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen.

—Proszę nie żartować. Kilka punktów procentowych może na tym ataku na Nawrockiego ugra, ale niech się później nie zdziwi, że gdy przyjdzie do rozmów o koalicji PiS i Konfederacji, będziemy pamiętali, jak się zachował Mentzen – ostrzega poseł PiS.

CZYTAJ WIĘCEJ: Sztabowcy Nawrockiego przyznają w sprawie afery: bomba praktycznie wybuchła nam w rękach

onet

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz