Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prokuratura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prokuratura. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 listopada 2013

Materiały dotyczące ks. Gila trafiły do Prokuratury Generalnej. "Mają oczekiwany walor procesowy"

Krzysztof Daukszewicz-Cęcelewski
List gończy za ks. Wojciechem Gilem
List gończy za ks. Wojciechem Gilem (Fot. Interpol)
- Otrzymaliśmy materiały z Dominikany w sprawie dotyczącej podejrzenia duchownych o pedofilię - poinformował Maciej Kujawski z Prokuratury Generalnej. Wszystkie trafią do prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Dokumenty to 650 kart, i dysk twardy. Wszelkie treści zapisane sa w języku hiszpańskim. - Są to różnego rodzaju materiały dowodowe. Aby poznać zawartość dokumentów musimy je przetłumaczyć - ogłosiła na popołudniowej konferencji Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Dopiero potem zapadnie decyzja, czy ks. Wojciechowi Gilowi zostaną przedstawione zarzuty.

- Pobieżne ich przejrzenie pozwala stwierdzić, że mają one oczekiwany przez nas walor procesowy - dodał Kujawski. Jak podkreślił, Prokuratura Generalna niezwłocznie prześle te materiały PO w Warszawie, gdzie zapewne w pierwszej kolejności zostaną one przekazane do tłumaczenia.



Chodzi o gwałt?

Na razie prokuratura nie ujawnia, czy materiały z Dominikany dotyczą dwóch polskich duchownych, o których media piszą w kontekście podejrzenia o pedofilię - ks. Wojciecha Gila i b. nuncjusza apostolskiego na Dominikanie abp. Józefa Wesołowskiego. Na godz. 15 rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej zapowiedział briefing prasowy.

Media informujące, że z prokuratury na Dominikanie wysłano materiały do Polski, podawały, że dokumenty te mówią o gwałcie lub innych czynnościach seksualnych, jakich ks. Wojciech Gil miał się dopuścić wobec dziesięciu chłopców. Część z nich była ministrantami w parafii w Juncalito, gdzie ks. Gil - polski zakonnik michalita - do niedawna pracował. Teraz przebywa w Polsce.

Ksiądz przebywał w rodzinnej miejscowości

Pod koniec października prokurator generalny Dominikany Francisco Dominguez Brito, informując o wysłaniu do Polski części dokumentów ze sprawy, zapowiadał kolejną porcję akt w późniejszym terminie. - Winni muszą ponieść za to odpowiedzialność. To co się zdarzyło jest niewybaczalne i winni muszą zostać ukarani - mówił wtedy dodając, że spodziewa się "zakończenia procesu zbierania dowodów w Polsce, żeby móc jak najszybciej postawić zarzuty".

Dominikana zwróciła się z prośbą do Interpolu o pomoc w poszukiwaniu ks. Gila. Polska policjaustaliła, że ksiądz przebywa w rodzinnej miejscowości koło Krakowa. Nie został zatrzymany. W publicznych wypowiedziach mówił, że jest niewinny i padł ofiarą prowokacji dominikańskich gangów narkotykowych, które zwalczał.

Polski z Dominikaną nie łączy umowa o współpracy prawnej czy ekstradycji. Oznacza to, że ks. Gil nie mógłby zostać wydany Dominikanie - możliwe jest więc ewentualne przejęcie ścigania go przez stronę polską. Nie wiadomo, czy dokument w tej sprawie jest w pakiecie otrzymanym w środę z Dominikany.


Zakończone postępowanie wobec abp. Wesołowskiego

Od końca września Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie podejrzenia seksualnego wykorzystywania dzieci przez dwóch polskich duchownych. Toczy się ono w kierunku przestępstwa pedofilii, za co w Polsce grozi do 12 lat więzienia. Drugim wątkiem postępowania jest przestępstwo utrwalania treści pornograficznych z dziećmi (zagrożone pozbawieniem wolności do 10 lat).

Podstawą wszczęcia tego śledztwa były informacje, jakie prokuratura uzyskała z polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Bogocie, które potwierdziło w prokuraturze na Dominikanie, że ta prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie dotyczącej dwóch polskich obywateli.

Władze Dominikany badają także sprawę byłego już nuncjusza apostolskiego na Dominikanie abpa Józefa Wesołowskiego, którego w sierpniu odwołał papież w związku z podejrzeniami o pedofilię. TVN24 podała, że dominikańska prokuratura zakończyła postępowanie wobec abp. Wesołowskiego.

"Może chodzi o narkotyki"

Już wcześniej prokurator generalny Andrzej Seremet zapowiadał, że dalszy bieg tego śledztwa zależy od treści dokumentów z Dominikany. Przyznał, że - w razie takiej konieczności - polska prokuratura będzie przygotowana na wysłanie na Dominikanę ekipy śledczej, jeśli z nadesłanych materiałów wyniknęłaby potrzeba dokonania uzupełniających przesłuchań ewentualnych pokrzywdzonych z tego kraju.

Sam ks. Gil do zarzutów się nie przyznaje. - Nie skrzywdziłem tych dzieciaków, a jeśli je skrzywdziłem, to tylko w takim wymiarze, że być może za bardzo zaufałem - mówił na początku października w TVP Infoks. Wojciech Gil. - Jeżeli przepraszam, to przepraszam za moją naiwność, mój brak odpowiedzialności, że za bardzo tym ludziom zaufałem - dodał.

Jego zdaniem podłożem całej afery mogą być interesy grup handlujących narkotykami. - Stworzyliśmy pewien program pilotażowy oczyszczania wioski. To nie musiało się spodobać wszystkim. Może chodzi o narkotyki, może chodzi o pewne relacje, które miałem z wieloma politykami - mówił.
Źródło: TOK FM

poniedziałek, 28 października 2013

Prokuratorzy piszą do Watykanu w sprawie abp. Wesołowskiego. "Czy możliwa jest ekstradycja?"

 Drukuj
Abp Józef Wesołowski
Abp Józef Wesołowski (fot. AFP/EAST NEWS)
Prokuratura Generalna wysłała wniosek o pomoc prawną do Watykanu w sprawie byłego nuncjusza apostolskiego na Dominikanie abp. Józefa Wesołowskiego, odwołanego w związku z podejrzeniami o pedofilię. Nieoficjalnie wiadomo, o co pytają prokuratorzy
O korespondencji z Watykanem poinformował PAP Maciej Kujawski z PG. Nie podał szczegółów, jednak według nieoficjalnych informacji warszawska prokuratura okręgowa chce się m.in. dowiedzieć, czy państwo Watykan prowadzi jakieś postępowanie dotyczące abp. Wesołowskiego. Według Tvn24.pl warszawscy prokuratorzy pytają Państwo Watykańskie o ewentualny status dyplomatyczny i obywatelstwo abp. Wesołowskiego o to, czy odpowiednie organy Państwa Watykańskiego prowadzą postępowanie w sprawie jego domniemanych zachowań na Dominikanie, a także, czy prawo Państwa Watykańskiego dopuszcza ekstradycję swoich obywateli oraz czy ewentualne zachowania byłego nuncjusza związane z czynnościami seksualnymi wobec osób w wieku poniżej lat 15 objęte były immunitetem dyplomatycznym. Ze wstępnych analiz, które prowadziła prokuratura, wynika, że immunitet dyplomatyczny "rozciąga się tylko i wyłącznie na czynności czy też działania, które mają związek właśnie z funkcją dyplomaty" - podaje PAP.

Śledztwo w sprawie podejrzenia seksualnego wykorzystywania dzieci przez dwóch polskich duchownych: ks. Wojciecha Gila i abp. Wesołowskiego - odwołanego przez papieża Franciszka nuncjusza apostolskiego na Dominikanie - od końca września prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Prokuratorzy badają, czy zachodzi podejrzenie, że polscy duchowni dopuszczali się na Dominikanie pedofilii, za co w Polsce grozi do 12 lat więzienia. Drugim wątkiem postępowania jest przestępstwo utrwalania treści pornograficznych z dziećmi (zagrożone pozbawieniem wolności do 10 lat).


Formalną podstawą wszczęcia tego śledztwa były informacje, jakie prokuratura uzyskała z polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego w Bogocie, które potwierdziło w prokuraturze na Dominikanie, że prowadzone jest tam postępowanie w sprawie dotyczącej dwóch polskich obywateli. W piątek podano, że prokurator generalny Dominikany przesłał do Polski materiały ws. ks. Gila.

Nuncjusz apostolski w Dominikanie abp Wesołowski został w sierpniu odwołany ze stanowiska w związku z oskarżeniami o pedofilię. Podawano wtedy, że Watykan wszczął postępowanie wobec zarzutów pedofilii. Od chwili odwołania przebywa on w Rzymie. 


Źródło: Wyborcza.pl

wtorek, 17 września 2013

NPW ujawnia protokoły przesłuchań ekspertów Antoniego Macierewicza. To gotowy scenariusz dla kabaretów

Naczelna Prokuratura Wojskowa we wtorkowe popołudnie ujawniła treść protokołów przesłuchań ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza, którzy lansują tezę o wybuchu na pokładzie Tu-154M, który uległ katastrofie pod Smoleńskiem. Ich lektura rzeczywiście może powodować mocne zażenowanie.

Tekst Agnieszki Kublik w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" opowiadający o kulisach przesłuchań ekspertów Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M, który stworzył Antoni Macierewicz postawił pod mocnym znakiem zapytania wszelkie ich kompetencje do badania katastrofy smoleńskiej. Rozmówcy dziennikarki z Naczelnej Prokuratury Wojskowej podkreślali, że podczas przesłuchań profesorów: Wiesława Biniendy, Jana Obrębskiego i Jacka Rońdy dochodziło do kuriozalnych sytuacji, w których naukowcy przyznawali, iż wypowiadają się bardzo jednoznacznie na temat problematyki, o której nie mają pojęcia. I nie potrafili przekazać śledczym żadnego dowodu na poparcie swoich tez.

Nie pamiętam, nie znam się
Lektura ujawnionych właśnie przez NPW protokołów ich przesłuchań nie pozostawia wątpliwości, że Antoniemu Macierowiczowi i jego ekspertom nie uda się uniknąć kompromitacji. Na pierwszy rzut oka profesorskie wywody wydają się być pełne szczegółowych przemyśleń i podparte ogromną wiedzą. Gdy jednak wczytujemy się w nie głębiej, widać, że naukowcy pracujący dla Prawa i Sprawiedliwości nie mają do zaoferowania nic poza dobrą wolą. W przypadku zeznań prof. Biniendy i Rońdy najbardziej uderza, że po długiej tyradzie na temat swoich tez odmawiają oni prokuraturze przekazania jakichkolwiek dowodów na potwierdzenie swoich opinii.

"Zostałem poproszony przez pracownika ambasady USA o nie podawanie polskiej prokuraturze danych osobowych osób, które mogą obecnie pracować na ważnych stanowiskach w NASA czy w prywatnych firmach w USA. Nie pamiętam nazwiska tej pracownicy ambasady USA, to była kobieta" - tłumaczy się prof. Binienda (czytaj całość). To dlatego prokuraturze nie może pomóc w znalezieniu innych świadków swoich słynnych eksperymentów.

Niewiele w prokuraturze zdradza też prof. Jacek Rońda. "Uczestniczyłem w (...) czynnościach związanych z katastrofami budowlanymi. Głównie chodziło o weryfikację stanu faktycznego wobec dokumentacji przedstawianej na szkicach lub zdjęciach - przyznaje śledczym ze szczerością (czytaj całość).

Profesjonalny pasażer odrzutowców
Inaczej niż prof. Jan Obrębski, który wylicza jakie to kwalifikacje dają mu prawo kwestionować ustalenia speców od wypadków lotniczych. - "Już od kilkuletniego chłopca interesowałem się bardzo lotnictwem, modelarstwem lotniczym, nawet zdarzało się, że na święto lotnictwa siedziałem w samolocie bojowym w Białej Podlaskiej (...)" - przekonuje. "Oprócz tego wykonałem kilkadziesiąt godzin lotów odrzutowcami pasażerskimi, jako pasażer, przyglądając się temu jak pracują skrzydła i silnik samolotów w czasie lotu (...) w związku z tym czuję się dość kompetentny w tym zakresie - podkreśla.

Żadnych wątpliwości naukowiec specjalizujący się wcześniej w mechanice prętów cienkościennych i lekkich konstrukcji przestrzennych nie ma także na temat swojej wiedzy o materiałach wybuchowych. "Jeżeli chodzi o materiały wybuchowe i skutki ich użycia, to zeznaję, że byłem w wojsku, gdzie miałem do czynienia na przykład z bronią strzelecką, granatami czy środkami strzeleckimi przeciwpancernym. Dodatkowo, jako dziecko oglądałem wybuchające stodoły w czasie pożarów po wojnie - zapewniał podczas rozmowy z NPW (czytaj całość).

Źródło: naTemat.pl