Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Sakiewicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Sakiewicz. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 stycznia 2014

List otwarty

 Oto treść listu przekazanego dzisiaj Nuncjuszowi Papieskiemu abp. Józefowi Kowalczykowi


Warszawa 3.07.2007 r.

List otwarty do Ojca Świętego Benedykta XVI

Umiłowany Ojcze Święty
Pozwalam sobie napisać ten list zatroskany o polski Kościół, ale także tych, którzy w ostatnich miesiącach podjęli bardzo nierówną walkę o ujawnienie prawdy o naszej niedawnej historii. Twoja mądra i niezwykła decyzja ze stycznia tego roku uchroniła Polskę i polski Kościół przed cierpieniem i zgorszeniem, do jakiego musiałoby dojść, gdyby metropolię warszawską objął człowiek, który przez znaczną część swojego życia współpracował z komunistycznymi służbami specjalnymi. Sprawa arcybiskupa Stanisława Wielgusa nie ma precedensu, gdyż niewielu było duchownych, którzy zgodzili się na współpracę z tajną policją komunistycznego państwa, a spośród nich niewielu w tak znacznym stopniu angażowało się we współpracę z SB. W dokumentach opublikowanych w kierowanej przeze mnie „Gazecie Polskiej” znalazło się aż siedem stron sygnowanych nazwiskiem bądź pseudonimem Stanisława Wielgusa, poświadczających wolę współpracy. Dochodzą do nas informacje, że odnaleziono kolejne dokumenty mogące być dowodem niezwykłej szkodliwości współpracy z SB podjętej przez młodego kapłana, a kontynuowanej przez dwadzieścia dwa lata.
Wiedząc, że ryzykujemy swoje dziennikarskie kariery, a nawet istnienie „Gazety Polskiej”, postanowiliśmy natychmiast gdy tylko otrzymaliśmy pierwsze wiarygodne informacje przekazać je opinii publicznej. Krytykę ze strony większości mediów, polityków, a także ludzi Kościoła przyjęliśmy wtedy ze zrozumieniem. Nie mieli oni tej samej wiedzy co my, a my nie mogliśmy podać źródeł informacji. Jednak dzięki mądrości polskich biskupów doprowadzono do powołania dwóch komisji, które jednoznacznie potwierdziły nasze publikacje. Dopiero jednak Twoja interwencja sprawiła, że arcybiskup Wielgus zrezygnował ze sprawowania funkcji metropolity warszawskiego. Tak jak większość obserwujących wydarzenia niedoszłego ingresu mieliśmy nadzieję, że ta smutna sprawa zostanie zakończona, a Kościół wyjdzie z tego mocniejszy.
Nasze nadzieje potwierdziły nominacje biskupie w Warszawie i w Płocku. Na stolicę zajmowaną niegdyś przez wielkiego Polaka i wielkiego pasterza kardynała Stefana Wyszyńskiego powołano człowieka niezłomnego, arcybiskupa Kazimierza Nycza. W Płocku z wielką odwagą zaczął pełnić swoją posługę biskup Piotr Libera. Odwagi wymagało podjęcie walki z gorszącymi zjawiskami pedofilii i molestowania kleryków przez wysokich rangą duchownych tej diecezji, opisywanymi przez prasę, a tolerowanymi za czasów rządów biskupa Wielgusa. O tych zjawiskach wielokrotnie donosili nam duchowni diecezji, prosząc o zachowanie anonimowości, gdyż obawiali się represji ze strony najbliższych współpracowników byłego biskupa płockiego.
Twoje mądre decyzje nie spotkały się jednak ze zrozumieniem w całym polskim Kościele. Grupy wiernych, podburzone przez Radio Maryja, rozgłośnię ojca Tadeusza Rydzyka, jeszcze w dniu niedoszłego ingresu zaatakowały dziennikarzy. Dzień po ingresie jeden z autorów tekstu o arcybiskupie Wielgusie został ciężko pobity. Szkalowano dziennikarzy „Gazety Polskiej”, oskarżając ich o najcięższe zbrodnie, a nawet docierano z tymi oskarżeniami do naszych rodzin. Rozumiejąc, że ojcem Rydzykiem kierują silne emocje, postanowiliśmy wyciągnąć rękę do zgody. Sam w specjalnym komentarzu opublikowanym w „Gazecie Polskiej” taką zgodę zaproponowałem i potwierdziłem jej wolę przez osoby zaufane. Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy, zaskoczyła nas po raz kolejny. Od tygodnia na łamach „Naszego Dziennika”, pisma całkowicie lojalnego wobec ojca Rydzyka, drukowane są teksty zarzucające dziennikarzom „Gazety Polskiej” i garstce odważnych publicystów z innych mediów kłamstwa i manipulacje w sprawie arcybiskupa Wielgusa. Teksty te natychmiast zamieszczane są na stronie internetowej Radia Maryja. Co gorsza, tuż przed odebraniem arcybiskupiego paliusza przez metropolitę warszawskiego w „Naszym Dzienniku” ukazały się sugestie, że objął on swoje stanowisko w wyniku wewnątrzkościelnego spisku. W obronie biskupa warszawskiego stanął ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duszpasterz polskich Ormian. Już następnego dnia „Nasz Dziennik” przyrównał go do oprawców z komunistycznej tajnej policji. Jest to tym straszniejsze, że ks. Zaleski był w czasach komunistycznych psychicznie i fizycznie torturowany przez SB. Zachowały się z tych wydarzeń nagrania filmowe.
Nie wiem, czym kieruje się ojciec Rydzyk. Wiem jednak, że miał okazję poznać prawdę i tę prawdę odrzucił. Miał okazję pojednać się z ludźmi, których ciężko skrzywdził, a zamiast pojednania wyrządza im nowe krzywdy. Władze zakonne nie reagują na jego kolejne czyny, nawet wtedy, kiedy ubliża żonie prezydenta, najbardziej katolickiego spośród tych, których wybrali Polacy po 1989 r.
Prawdziwymi ofiarami ojca Rydzyka nie są jednak obrażani przez niego biskupi, dziennikarze czy politycy. Największą krzywdę wyrządza prostym ludziom, którzy zawierzyli mu, że mówi w imieniu Kościoła. Bo właśnie każdą krytykę swojej osoby przedstawia on jako atak na Kościół.
Na podstawie kanonu 1364, 1369 i 1373 kodeksu prawa kanonicznego ośmielam się prosić o interwencję wobec działań ojca Rydzyka.
Tomasz Sakiewicz
redaktor naczelny „Gazety Polskiej"

wtorek, 17 września 2013

"Ośmieszanie świadków to przestępstwo!" – Sakiewicz i politycy PiS odpowiadają na artykuł o ekspertach Macierewicza

Tomasz Sakiewicz z "Gazety Polskiej" mówi o "propagandzie w stylu Jerzego Urbana", poseł PiS Andrzej Duda przekonuje, że nic nie jest w stanie zmienić jego opinii, a Antoni Macierewicz zawiadamia o popełnieniu przestępstwa – w ten sposób prawica reaguje na artykuł o kompromitujących zeznaniach smoleńskich ekspertów od tezy o zamachu.
Eksperci parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza skompromitowali się w wojskowej prokuraturze – tak wynika z fragmentów ich zeznań, które opublikowała dziś "Gazeta Wyborcza"

Te zeznania to prawdziwe "kwiatki". Jeden z ekspertów, profesor Jan Otrębski, na pytanie o doświadczenie stwierdził na przykład, że od dziecka interesuje się lotnictwem (w młodości sklejał modele samolotów), jako pasażer regularnie obserwuje zachowanie skrzydeł statków powietrznych w locie, a z materiałami wybuchowymi miał do czynienia, kiedy był świadkiem eksplozji w szopie. Inny wskazał, że podstawą jego wniosków na temat przyczyn katastrofy jest "eksperyment myślowy", jaki przeprowadził na podstawie fotografii ze Smoleńska

Większość komentatorów nie ma wątpliwości: to kolejny dowód na to, że cały smoleński zespół Macierewicza to farsa, a wiarygodność "ekspertów", na których się powołuje, jest zerowa. 


MARTA
komentarz do artykułu w naTemat
Ci eksperci Macierewicza są warci swojego mentora. Byli dobrani w taki sposób, żeby udowodnić jakąś tezę. Nie miało znaczenia, ani dla nich, ani dla Macierewicza, że kłamią. Ważne było to, żeby oszukać społeczeństwo i po trumnach doprowadzić Kaczyńskiego do władzy.

"Propaganda w stylu Urbana"
A co o publikacji "GW" sądzą ci, którzy do tej pory nie mieli cienia wątpliwości, co do kompetencji prof. Biniendy i spółki? 

– Popełnione zostało przestępstwo – odpowiada w rozmowie z naTemat Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej". – Tego rodzaju nacisk na świadków, dyskredytowanie ich i ośmieszanie, jest niedopuszczalne i niezgodne z prawem. Mam nadzieję, że to była ostatnia tego typu wypowiedź rzecznika prokuratury (kpt. Marcina Maksjana - red.), a następnie on sam zgłosi się do prokuratury.

Sakiewicz, który wciąż wysoko ocenia działalność ekspertów Macierewicza, uważa, że wypowiedzi profesorów Biniendy i Otrębskiego zostały wyrwane z kontekstu. – Trzeba by zobaczyć całość. W takim kształcie to zwykła propaganda przypominająca propagandę Jerzego Urbana. Ja znam wyniki badań naukowców i wiem, że są oni tysiąc razy bardziej przygotowani do tej pracy niż jakikolwiek prokurator. Wypowiedzi prokuratorów w tej sprawie przypominają reakcję małpy, która zobaczyła radio tranzystorowe i się śmieje, bo myśli, że to kamień – ocenia. 

Eksperci "niezaprawieni medialnie"
Tego samego zdania jest Andrzej Duda, poseł PiS i członek parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej. Twierdzi, wręcz, że "żadna publikacja nie jest w stanie wpłynąć na obiektywną ocenę ekspertów". 

– Zawsze podkreślam, że większość ekspertów naszego zespołu to są pracownicy amerykańskich, kanadyjskich i australijskich uczelni. Naprawdę, stuprocentowi fachowcy. Gdyby prof. Binienda i inni eksperci pracowali dla komisji Millera, to przez "Gazetę Wyborczą" byliby noszeni na rękach, a każdy, kto powiedziałby w ich kierunku jedno słowo, zostałby obśmiany i wyszydzony – mówi naTemat.

Dudy nie dziwi fakt, że prof. Binienda poprosił prokuraturę o dane niezbędne do przeprowadzenia symulacji z uderzeniem skrzydła samolotu w brzozę, choć wcześniej eksperyment zdążył już bez tych danych przeprowadzić i na jego podstawie mówił o przyczynach katastrofy. – Ja wiem tylko, że Binienda wielokrotnie zapraszał ekspertów rządowych do dyskusji na konferencji, do zestawienia swoich poglądów. Wiem też, że robił badania na podstawie powszechnych publicznie danych. A że nie miał innych… Skąd miałby je wziąć? – pyta.

Tak samo reaguje na kompromitujące ekspertów wypowiedzi o eksplozji w stodole czy sklejaniu samolotów w młodości:

To są ludzie niezaprawieni medialnie. Nie wykluczam, że któryś mógł powiedzieć, że sklejał samoloty. Ja też sklejałem i co z tego. Tak samo każdy pasażer obserwuje skrzydła przez okno samolotu, więc nie widzę w tym nic sensacyjnego. Absurdalne jest stwierdzenie, że na tej podstawie ekspert komisji przeprowadził swoje badania. Tak samo można powiedzieć, że rządowi eksperci napisali raport na podstawie obserwacji wraku tupolewa, bo przecież wciąż nie mamy go w Polsce.

Doniesienie zamiast refleksji
Nie wszyscy w PiS są gotowi, by stanąć murem za ekspertami Macierewicza. Jeden z polityków, którego nazwisko padało przy okazji dyskusji o "smoleńskich ateistach" w tej partii (prosi o anonimowość), mocno dystansuje się od naukowców współpracujących z parlamentarnym zespołem.

– A co mnie pan o nich pyta, jak ja nie mam i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego? – oburza się. Zaraz jednak dodaje: – Może przynajmniej co poniektórym przyjdzie refleksja, że nie ma co się nimi chwalić.

Wiadomo już jednak, że zamiast refleksji będzie zawiadomienie do prokuratury. Złoży je sam Antoni Macierewicz, który na konferencji prasowej powiedział, że rzecznik prokuratury "ujawnił tajne informacje ze śledztwa, łamiąc kodeks postępowania karnego".

– Mamy do czynienia z niespotykaną sytuacją, gdy prokuratura otwarcie łamie przepisy. To jest art. 239: "kto utrudnia śledztwo podlega karze więzienia". Zwracam się z tym zawiadomieniem do pana prokuratora generalnego ze względu na szczególną wagę sprawy. Nie mieliśmy od czasów komunistycznych do czynienia z taką sytuacją, w której prokuratura otwarcie łamie prawo po to, by forsować w sposób wybiórczy i stronniczy pewną tezę polityczną – stwierdził.
ŹródłO: naTemat.pl