Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Agnieszka Graff. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Agnieszka Graff. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 października 2013

Gender - nowy wróg prawicy. Graff: Tej rzeki konserwatywnym kijem już się nie zawróci

AGKO
 Drukuj
Agnieszka Graff, transparent przeciwko gender
Agnieszka Graff, transparent przeciwko gender (Fot. Jacek Piotrowski / Agencja Gazeta, biel)
Od kilku dni "gender" jawi się na prawicy jako przyczyna wszelkiego zła: jest powodem pedofilii, niszczy Polskę, rodzinę, zagraża Kościołowi i mami dzieci. Radni PiS w Lublinie przyszli nawet do ratusza z transparentem "Stop gender". Agnieszka Graff, wykładowczyni gender studies: - Pomysł, że płeć jest czymś niezmiennym, danym przez Boga, a wszelkie próby zmieniania tego są z nadania szatana, skompromitował się już w XIX w.
Padają najcięższe oskarżenia wobec gender.

Przewodniczący Episkopatu abp Józef Michalik przyczyn "karygodnych" zachowań seksualnych upatruje m.in. w "promocji ideologii gender".

Według definicji Światowej Organizacji Zdrowia gender to "stworzone przez społeczeństwo role, zachowania, aktywności i atrybuty, jakie dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla mężczyzn i kobiet." Prawicowe środowiska snują własną definicję gender.

Tadeusz Rydzyk : - Już nie mówią "Proletariusze wszystkich miast łączcie się!". Teraz jest rewolucja genderowa. Marksizm się przepoczwarza. Ludzie tego nie widzą, także ludzie nauki.

Publicysta Tomasz Terlikowski ostrzega: - Jak będzie wyglądać świat, w którym takie myślenie stanie się normą, nawet trudno sobie wyobrazić. Jedno nie ulega wątpliwości - będzie on jeszcze gorszy niż to, co zafundowali nam komuniści.

Krystyna Pawłowicz, poseł PiS dostrzega próbę odwrócenia porządku świata: - W ideologii gender chodzi o to, żeby o płci nie decydowała medycyna. O to, żeby płeć można było sobie wybrać. To wywrócenie całej dotychczasowej obyczajowości.

By chronić kraj przed gender, politycy PiS na sesji rady miejskiej w Lublinie wywiesili ostrzegawczy transparent: "Gender niszczy Polskę, gender niszczy rodzinę, gender - STOP".

Politycy wojujący z gender, tak ją postrzegają:

Andrzej Jaworski, szef sejmowego zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji : - Ma doprowadzić do zniszczenia tradycyjnego pojęcia płci oraz rodziny i w ich miejsce wprowadzić relatywistyczną wizję człowieka, który w każdej chwili sam może decydować o tym, jaką ma płeć, albo uznać, że jest to jego osobista sprawa i nikt nie może w to ingerować. W Belgii mamy już propozycję wyeliminowania słów mama i tata i zastąpienia ich słowem rodzic. W Polsce rozpoczęto programy edukacyjne dla najmłodszych, które mają doprowadzić do tego, by dzieci od najmłodszych lat były wychowywane bez tradycyjnego, naturalnego podziału na chłopców i dziewczynki, co prowadzi do tego, że chłopcy mają chodzić w sukienkach.

Anna Sobecka, posłanka PiS : - Nasza konstytucja gwarantuje małżeństwo kobiety i mężczyzny, a ideologia gender jest podważeniem i zaprzeczeniem wszystkiego, co stanowi podstawę funkcjonowania społeczeństw, nie tylko narodu polskiego. Nie będę się więcej wypowiadać, bo cokolwiek powiem, zostanie wykorzystane jako nagonka na prawicę.

Stanisław Pięta, poseł PiS : - Nienawidzę gender. A jak ją definiuję? Proszę przeczytać w wikipedii.

O co chodzi z gender? Wyjaśnia Agnieszka Graff, wykładowczyni gender studies:

O tyle zgadzam się z prawicą, że kategoria gender ma swój rodowód w feminizmie, w ruchach społecznych na rzecz emancypacji kobiet lat 60. i 70. XX w. Sam termin i nurt badań zwany dziś gender studies stworzyły socjolożki i psycholożki, które domagały się uwzględnienia płci w badaniach socjologicznych i w badaniach z psychologii (rozwój "dzieci" badano wcześniej na próbach czysto męskich, dziś to nie do pomyślenia).

Gender, w odróżnieniu od płci biologicznej, czyli tej hormonalnej i genetycznej, jest zmienne w czasie i zróżnicowane kulturowo, podlega też wpływom ruchów społecznych takich jak feminizm.

Ale pomysł, że to jakiś nowy demon, który przeciwstawia się tradycyjnej kulturze, jest o tyle aberracyjny, że w ciągu tych 30 lat kategorię gender jako neutralną i opisową przyjęły Światowa Organizacja Zdrowia, ONZ, Unia Europejska.

To termin, którym posługuje się społeczność międzynarodowa, gdy mowa o feminizacji ubóstwa, o edukacji dziewcząt, o dostępie kobiet do mediów i władzy, o przemocy seksualnej. To kluczowe słowo w dyskursie równościowym od kilku dekad, co najmniej od 1995, słynnej ONZ-owskiej konferencji w Pekinie.

Mówienie w 2013 roku, że oto nagle dzieje się coś złego, świadczy tylko o tym, że polski Kościół katolicki, opiera się nowoczesności w sposób skazany na porażkę. Tej rzeki już się konserwatywnym kijem nie zawróci. Pomysł, że płeć jest czymś niezmiennym, danym przez Boga, a wszelkie próby zmieniania tego są z nadania szatana, już się skompromitował w XIX w., gdy zaczęła się walka o prawa wyborcze kobiet. Wtedy właśnie kaznodzieje różnych religii twierdzili, że to zamach na prawa boskie. Język, którym dziś się posługują polscy biskupi, to pieśń przeszłości nawet w Watykanie - wystarczy posłuchać, co mów Franciszek...

Nie można udawać, że gender to termin neutralny światopoglądowo, wywodzi się przecież z poglądu liberalnego, który bierze pod uwagę prawo i potrzeby jednostek do kształtowania własnego życia, do podejmowania wyborów i do życia w zgodzie ze swoją tożsamością, pewnym zróżnicowaniem. Nie jesteśmy wszyscy tacy sami i Kościół powinien już się z tym oswoić.

Inna rzecz, że biskupom i prawicowym publicystom myli się gender, który dotyczy płci, z kategoriami dotyczącymi tożsamości i orientacji seksualnej. Gdyby Kościół otrząsnął się z anachronicznych wyobrażeń o płci, z przekonania, że jest czymś stabilnym i niezmiennym, byłoby mu po drodze z niektórymi wątkami myśli genderowej. Przecież Kościół jest instytucją, która ma działać na rzecz sprawiedliwości na świecie - także tej genderowej. 


Źródło: Wyborcza.pl

wtorek, 24 września 2013

"Skandal, okrucieństwo, szczyt niemoralności" - Graff w TOK FM bezlitośnie o projekcie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej

- Ludziom się wydaje, że bronią prawa do życia uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa, które mają kochających rodziców i pełne możliwości terapeutyczne. Tymczasem oni bronią prawa fundamentalistów do narzucania innym obowiązku heroizmu. To niesłychana uzurpacja - komentowała w TOK FM dr Agnieszka Graff. Pod projektem zaostrzającym ustawę antyaborcyjną podpisało się 400 tys. osób.
Przedstawiciele Komitetu Ustawodawczego "Stop Aborcji" 27 sierpnia złożyli w Sejmie obywatelski projekt zmiany Ustawy o planowaniu rodziny. Zakłada on zakaz przerywania ciąży w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu, przez przeciwników zwanego aborcją eugeniczną. Pod projektem zebrali 400 tysięcy podpisów. Pisaliśmy o tym tydzień temu.

Pierwsze czytanie projektu ma się odbyć w czwartek 26 września.

Obowiązek heroizmu

- Jak zobaczyłam te 400 tys. podpisów, to mnie trochę zatkało. To jest armia osób, które są gotowe narzucać innym obowiązek heroizmu. I zmuszać ludzi, których sytuacji życiowej nie znają, do niewyobrażalnego cierpienia. Decydowanie w imieniu nieznanych kobiet to jest niesłychana uzurpacja. W tak trudnej sytuacji każdy powinien mieć prawo decydowania o samym sobie - mówiła w TOK FM dr Agnieszka Graff, członkini Rady Kongresu Kobiet i zespołu ''Krytyki Politycznej''.

- Jeżeli ten projekt przejdzie, to kobiety będą zmuszone rodzić dzieci, które np. umrą w ciągu kilku godzin po porodzie. To jest z punktu widzenia międzynarodowych standardów prawno-człowieczych zupełnie nie do pomyślenia. To jest ogromny skandal. Sam fakt, że tyle osób to poparło, spowodował u mnie rodzaj załamania. To świadczy o okrucieństwie i sile mobilizacji tych środowisk - mówiła w programie "OFF Czarek" Graff.

"Szczyt niemoralności"

Jak mówiła publicystka, obecnie ok. 12 proc. społeczeństwa jest za zaostrzeniem ustawy. - Myślę, że gdyby te osoby bardziej to przemyślały, wiele by się wycofało. Ludziom się wydaje, że bronią prawa do życia uśmiechniętych dzieci z zespołem Downa, które mają kochających rodziców i pełne możliwości terapeutyczne. A tymczasem oni bronią prawa fundamentalistów do narzucania ludziom takich sytuacji, które są nie do udźwignięcia dla większości - komentowała Graff.

To nie koniec krytyki. Graff działalność środowisk chcących zaostrzenia ustawy nazwała "szczytem niemoralności z punktu widzenia dowolnej etyki". - Oni przywołują uczucia rodzin dzieci niepełnosprawnych po to, żeby nas, zwolenników prawa do wyboru, zaszachować. Mówią: "zobaczcie, oni tak kochają swoje dzieci, czy chcecie, żeby te dzieci nie żyły?". To jest absurd. Środowiska rodzin wychowujących dzieci niepełnosprawne są w tej kwestii tak samo podzielone jak reszta społeczeństwa. Nawet myślę, że wśród nich jest więcej osób, które są za prawem do wyboru, bo oni wiedzą, jaki się za tym kryje ogrom cierpienia, problemów związanych z biedą, ze zmaganiami ze służbą zdrowia. Polska jest krajem, w którym nikt się z tymi ludźmi nie liczy. Zasiłki są skandalicznie niskie - 150 zł na dziecko. Państwo polskie chce zmuszać do rodzenia tych dzieci i nie daje im nic w momencie, kiedy te dzieci przychodzą na świat - mówiła ostro Graff.
"A Kościół chrzci takie dzieci w zakrystii"

- Piszą do nas rodzice i opiekunowie ciężko chorych dzieci. Piszą, że nie chcą ustawiać się po jakiejś stronie w tej ideologicznej dyskusji. Ale są za tym, żeby kobieta czy też kobieta w porozumieniu z partnerem, jeśli z nią pozostał, podejmowali decyzję. Bo oni, one najlepiej wiedzą, co to znaczy urodzić i rehabilitować ciężko chore czy niepełnosprawne dziecko w tym kraju - relacjonowała Anna Grzywacz z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

- Piszą także, że nie mają wsparcia od Kościoła katolickiego. Np. dzieci z niepełnosprawnością intelektualną nie są dopuszczane do sakramentów, jak pierwsza komunia, bądź są chrzczone w zakrystii, a nie podczas mszy świętej. Gdzie tutaj to zrozumienie, gdzie wsparcie duchowe ze strony kleru polskiego? - pytała Grzywacz.

"Rozumiem, że wg katolików cierpienie uświęca. Ale to nie demokracja"

- Jestem pełna podziwu dla umiejętności manipulacyjnych tych środowisk, które mówią o sobie "obrońcy życia". To jest coś naprawdę przedziwnego, że oni nazwali współczesną cywilizację europejską z jej szacunkiem dla równości, dla mniejszości, z jej szacunkiem dla prawa do decydowania, dla kobiet; że oni tę cywilizację nazwali "cywilizacją śmierci". I udało im się przeniknąć do naszej świadomości. Ja rozumiem, że katolicy uważają, że cierpienie uświęca, i mam do tego szacunek. Ale to jest przekonanie teologiczne. Nie ma nic wspólnego ze współczesną demokracją - mówiła dr Agnieszka Graff.

"Nie zabijać, lecz leczyć"

W TOK FM rozmawialiśmy o projekcie z Mariuszem Dzierżawskim, pełnomocnikiem Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "STOP ABORCJI".- Chcielibyśmy, żeby podejrzenie, że dziecko jest chore lub ma wadę genetyczną, np. zespół Downa, nie było powodem, żeby to dziecko zabijać. I będę się upierał, żeby mówić "dziecko", a nie płód, bo jak miało się urodzić parze Kate i Williamowi w Wielkiej Brytanii, to mówiło się o dziecku, a nie płodzie. Kiedy "Gazeta Wyborcza" pisze o małej Milence z in vitro, to mówi się o oczekiwaniu na dziecko - argumentował w programie "Post Factum" Dzierżawski.

- Nasze przypuszczenia są takie, że najczęstszą przyczyną aborcji eugenicznych jest podejrzenie zespołu Downa, z wadą serca. Chodzi o to, żeby nie było możliwości zabijania tych dzieci, ale żeby je leczyć - mówił.

- Może dodatkowym elementem państwa akcji powinna być szeroka akcja edukacyjna zamiast zakazywania czegoś? - pytała swojego gościa prowadząca program Agata Kowalska. - Prowadzimy intensywną akcję edukacyjną od 2005 roku; pokazujemy, jak wygląda aborcja i jakie są jej skutki. Pokazujemy zdjęcia i one są przekonywające - odpowiadał Dzierżawski. - Czy nie lepiej, zamiast pokazywać takich zdjęć, wprowadzić rzetelną edukację seksualną? - dopytywała Kowalska. - Przykład Wielkiej Brytanii nie jest zachęcający. Tak zwana edukacja seksualna nie zmniejsza liczby aborcji, tylko zwiększa - ocenił przedstawiciel "STOP ABORCJI".

Pełny tekst projektu >>

Prezydent: Nie wolno naruszać kompromisu

Niemal rok temu w Sejmie rozpatrywano projekt zaostrzający ustawę aborcyjną autorstwa Solidarnej Polski. Nie został odrzucony w pierwszym czytaniu. Projekt przeszedł do prac komisji głosami 40 posłów PO i niemal całego klubu PSL. Z Platformy nie zagłosowało albo wstrzymało się od głosu 40 parlamentarzystów. Projekt ostatecznie przepadł, ale sprawa wywołała poruszenie. Głos zabrał prezydent Komorowski: - Nie wolno naruszać kompromisu, którym jest obecna ustawa antyaborcyjna. PO powinna bronić za wszelką cenę tego kompromisu. Naruszenie go grozi konsekwencjami, wojną światopoglądową - komentował Bronisław Komorowski. 

Źródło: TOK FM