Pokazywanie postów oznaczonych etykietą policja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą policja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 listopada 2014

Chuligani pokrzywdzeni przez policję? Sokołowski: Niech przyjdą się skarżyć, będziemy wiedzieli, że to oni

WB
Mariusz Sokołowski / Akcja policji w czasie Marszu Niepodległości
Mariusz Sokołowski / Akcja policji w czasie Marszu Niepodległości (AG)
Rzecznik komendanta głównego Mariusz Sokołowski tłumaczył na antenie TOK FM, że policja wyłapuje osoby, których odzież zafarbowała od wody z policyjnych armatek. - Potem powiedzą, że policja zniszczyła im ubrania - skomentował prowadzący audycję. - Niech przyjdą się skarżyć, będziemy wiedzieli, że to oni byli w tym miejscu - stwierdził Sokołowski.

- Cały czas trwają działania policyjne. Zapewniamy bezpieczny powrót tym, którzy wracają ze zgromadzeń i koncentrujemy się na wyłapywaniu tych, którzy uczestniczyli w zamieszkach, rzucali niebezpiecznymi przedmiotami - tłumaczył rzecznik komendanta głównego.

Jak poinformował, najnowszy bilans to piętnastu rannych funkcjonariuszy. - Ale nie jest to ostateczny bilans. W takiej sytuacji jak ta, kiedy przychodzi nam działać w sytuacji stresowej, poziom adrenaliny idzie do góry i dopiero potem okazuje się, że ktoś oberwał i że te obrażenia są poważniejsze - mówił.


Sokołowski poinformował, że komendant główny jedzie do szpitala, że dowiedzieć się jaki jest stan dwóch policjantów, którzy jako zostali odwiezieni karetką do szpitala.

Po stronie napastników jest dwóch rannych, którzy są pilnowani przez policjantów w szpitalu. - Część chuliganów, którzy zostali trafieni gumowymi kulami, nie zgłosi się do szpitala, bo nas również interesuje pojawienie się takiej osoby w szpitalu - dodał. 

Prowadzący audycję Maciej Głogowski zastanawiał się, dlaczego mimo działań policji od samego rana i wielu aresztowań, doszło do ataków chuligańskich podczas zgromadzenia. - Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby policja nie działała wcześniej i gdyby nie sprawdzała każdej informacji na temat ewentualnego zagrożenia. Od rana mówiliśmy o kolejnych doprowadzenia do jednostek policji. Łącznie takich osób było 215- mówił rzecznik.

"Działamy zgodnie z prawem"

- Interesuje mnie ile osób zostanie zatrzymanych za przestępstwa naruszenia nietykalności funkcjonariuszy, spowodowania uszczerbku na zdrowiu, nie podporządkowania się poleceniom czy niszczenia mienia - stwierdził Sokołowski i dodał, że teraz policja koncentruje się na wyłapywanie z ulic Warszawy osób, których odzież została zabarwiona wodą z armatek wodnych. - W nowoczesnych armatkach stosujemy wodę barwioną, by rozpoznać tych, którzy uczestniczyli w działaniach chuligańskich - tłumaczył.

Na komentarz prowadzącego, że chuligani mogą oskarżyć policję o zniszczenie ubrań, odparł: - Używając środków przymusu bezpośredniego działamy zgodnie z prawem. Niech przyjdą się skarżyć będziemy wiedzieli, że to oni byli w tym miejscu.

Chuliganie czekali na odpowiedni moment

Sokołowski wyjaśniał również jak doszło do starć. - Prowodyrzy wybierają odpowiedni moment. Uderzyli, gdy marsz schodził z Mostu Poniatowskiego. Wtedy oddzielili się od grupy chcąc zaatakować policjantów, a my wykorzystaliśmy ten moment do oddzielenia marszu od chuliganów. Zadymiarze przesunęli się kilkadziesiąt metrów przed czoło marszu. Udało się tam wprowadzić pododdział policyjny i okrążyć tych, którzy łamią prawo. Gdy zauważyli, że policja z kilku stron na nich naciera, wycofali się na błonia stadionu narodowego i przeprowadzili nastąpił kolejny atak na funkcjonariuszy. Wtedy kolejny raz użyto broni gładkolufowej, armatek wodnych i doszło do kolejnych zatrzymań - opowiadał.


Źródło: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,16951284,Chuligani_pokrzywdzeni_przez_policje__Sokolowski_.html

środa, 30 października 2013

"Poseł Wipler był tak pijany, że atakując policjantów krzyczał "Wy ch...je, pedały!" i "Policja! Pomocy!" [RELACJA ŚWIADKA]

Milena Bryła
Przemysław Wipler
Przemysław Wipler (Fot. Gazeta.pl)
- Policjanci absolutnie nie byli wobec posła Wiplera agresywni. On krzyczał "wy k...rwy!", "wy ch...je, pedały!". Później zaczął ich szarpać i kopać. Był tak pijany, że kiedy próbowali go obezwładnić, to krzyczał "Policja! Pomocy!". Powiedzieli mu, że przecież są policjantami, ale poseł chyba nie kontaktował za dobrze... - mówi nam jeden ze świadków zajścia. Dzisiaj składał w tej sprawie zeznania na policji.

Pan Tomasz* jest jednym ze świadków incydentu z udziałem posła Przemysława Wiplera oraz stołecznych policjantów, do którego doszło dzisiaj nad ranem pod jednym z warszawskich klubów. W momencie zdarzenia był trzeźwy i jak zaznacza, widział całe zajście z odległości 1-1,5 metra. Dzisiaj przez ponad dwie godziny składał w tej sprawie zeznania w Komendzie Stołecznej Policji. Udało nam się potwierdzić, że rzeczywiście funkcjonariusze dysponują właśnie taką wersją, jaką nam opowiedział.

"Krzyczał: wy k...wy!, wy ch...je, pedały!"

- Policjanci przyjechali pod klub nad ranem, ale do zupełnie innego zajścia, do jakichś innych mężczyzn - zaznacza pan Tomasz. Jak dodaje, w pewnym momencie interwencją zainteresował się mężczyzna, który pijany spał pod drzwiami lokalu. - Tak się domyślam, że był bardzo pijany. Wszystko na to wskazywało, bo tam kucnął i zasnął - zaznacza świadek.


Według jego relacji, mężczyzna od początku był wobec policjantów agresywny. - Podszedł do nich, najpierw zaczął przeszkadzać, później ich obrażał i wyzywał. Policjanci absolutnie nie byli wobec niego agresywni. On krzyczał: "wy k...rwy!", "wy ch...je, pedały!". Później zaczął ich szarpać i kopać. Był tak pijany, że kiedy próbowali go obezwładnić, to krzyczał "Policja! Pomocy!". Oni mu powiedzieli, że przecież są policjantami, ale on chyba nie kontaktował za dobrze... - opowiada pan Tomasz.

"Tak naprawdę to on się o te płyty chodnikowe i asfalt poobijał"

Świadek zajścia zaznacza, że uspokojenie agresora nie było dla policjantów łatwe. - Musiało go obezwładniać chyba osiem osób, w tym jedna policjantka. Ona została najbardziej poszkodowana, bo ją kopnął kilka razy. Wytrącił też policjantom radiostację i pałkę - mówi pan Tomasz.

I dodaje: - Ten człowiek był naprawdę agresywny, teraz przedstawia wersję, że to on jest ofiarą. A tak naprawdę to policjanci i tak mieli do niego dużo cierpliwości, słyszałem, jak mówili: "Uspokój się, bo zaraz użyjemy gazu!". A on dalej rzucał się, krzyczał... Teraz jest niby pobity. A tak naprawdę to on się o te płyty chodnikowe i asfalt poobijał, kiedy go próbowali obezwładnić. Policjanci naprawdę nie użyli wobec niego siły.

Nasz rozmówca zaznacza także: - Ja nie stoję po żadnej ze stron, czy to policji czy jego. Nawet nie wiedziałem, że to poseł. Dopiero jak usłyszałem w radiu, to się zorientowałem. Jedno tylko bym w tej sprawie skomentował: Jak się nie umie pić, to nie powinno się tego robić. Różnych pijanych widziałem i on z pewnością należy do tych, z którymi nie chciałbym się spotykać, kiedy są po alkoholu.

Dwie wersje wydarzeń

Według relacji policji dzisiaj około godz. 4 nad ranem poseł Wipler bez powodu zaatakował policjantów, którzy przyjechali na interwencję pod jeden z klubów przy ul. Mazowieckiej. - Był tak agresywny, że użyto wobec niego gazu pieprzowego i zakuto w kajdanki - powiedział nam jeden z policjantów.

Poseł trafił na izbę wytrzeźwień, ale kiedy okazało się, że ma immunitet, został przewieziony na komendę. Stamtąd udał się do szpitala. Na Twitterze poinformował, że to on został przez policjantów "brutalnie pobity". "Wciąż jestem w szpitalu. Tomografia, RTG, seria innych badań. (...) Zostałem pobity przez policjanta - obrażenia klatki piersiowej, szyi, głowy i nie tylko. Oddałem krew, poproszę o monitoring" - pisał. Zapowiedział, że jeszcze dzisiaj zorganizuje konferencję, na której przedstawi swoją wersję wydarzeń.

Radio ZET opublikowało ponadto zdjęcie Wiplera ze szpitala:


Około godz. 11 poseł opuścił szpital. Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, badanie krwi - przeprowadzone około godz. 8 rano - wykazało, że miał o tej godzinie 1,4 promila alkoholu we krwi.Przeczytaj więcej >>

*Imię świadka wydarzeń zmienione. 
Źródło: TOK FM

piątek, 27 września 2013

Policja pozywa prowokatora Wardęgę. Za "marnowanie czasu"

- Po dwóch miesiącach od publikacji "Police Trainera" stołeczna policja wpadła na pomysł założenia mi sprawy w sądzie - napisał na Facebooku znany internetowy prowokator. Chodzi o film, który SA Wardęga zamieścił na YouTube. Policja potwierdza, że skierowali sprawę do sądu.

Pije piwo na ulicy, ucieka przed policjantami, a ci nic nie robią. KSP: Powinni zareagować
Pije piwo na ulicy, ucieka przed policjantami, a ci nic nie robią. KSP: Powinni zareagować (Fot. Youtube.com)

Młody mężczyzna prowokacyjnie pije piwo na oczach policjantów. Ci proszą go o okazanie dokumentu, a mężczyzna ucieka. Twierdzi, że testuje ich formę fizyczną. Funkcjonariusze nie reagują. Scena powtarza się kilkakrotnie. Wszystko zostaje sfilmowane i trafia na YouTube.To jeden z filmów, który Wardęga opublikował w internecie.

czwartek, 13 czerwca 2013

Ewa Wanat zatrzymana przez policję za jazdę rowerem po piwie. "Posiedzi pani i zobaczy, czym jest prawdziwe życie"

Ewa Wanat nie zapomni tej nocy do końca życia. Około godz. 1. w nocy została zatrzymana przez policję za jazdę rowerem po alkoholu. – Dziennikarze to kłamcy, a jak sobie pani posiedzi w izbie wytrzeźwień to zobaczy pani, czym jest prawdziwe życie – usłyszała dziennikarka.

Ewa Wanat poinformowała o zdarzeniu na Facebooku. 

Jest 1.00. Wypiłam 1 piwo. Zatrzymały mnie 2 suki policyjne, jechałam rowerem, o 0,1 promila przekroczyłam normę. Jadę na komendę na Wilcza 21. I co mam teraz zrobić? CZYTAJ WIĘCEJ

– Nie próbuję odwracać uwagi od tego, co zrobiłam, a czego nie powinnam robić – mówi nam redaktor naczelna Polskiego Radia RDC. – Z pokorą przyznaję, że wiem, jakie są przepisy. Jechałam na rowerze w stanie, w którym nie powinnam, za co poddam się osądowi. Ale sposób zajmowania się mną na komisariacie oraz fakt, że aż tylu chamskich policjantów pilnuje trójkę rowerzystów, uważam za absurdalne. To armata na muchy! – mówi nam dziennikarka. 

Co właściwie się wydarzyło? Ewa Wanat jechała w nocy rowerem przez ulicę Miodową w Warszawie. Kilkadziesiąt metrów przed jej domem została zatrzymana przez policję, która poddała ją badaniu alkomatem. Badanie wykazało, że Wanat miała minimalnie przekroczone dopuszczalne stężeniealkoholu. Policja zabrała ją wraz z rowerem na komisariat.

– Ja nie bylam "oblana wódą" – napisała na Facebooku. Na komisariacie policji przy ulicy Wilczej 21 znalazła się wśród trojga zatrzymanych osób. Gdy policjanci dowiedzieli się, że Wanat jest dziennikarką, usłyszała: "Dziennikarze to kłamcy, a jak sobie pani posiedzi w izbie wytrzeźwień to zobaczy pani, czym jest prawdziwe życie". 

Wanat zdążyła wykonać telefon do swojego prawnika i przyjaciela Krystiana Legierskiego. Później zabrano jej telefon i odmówiono możliwości kontaktowania się z kimkolwiek. Gdy stróże prawa zobaczyli na komendzie Krystiana Legierskiego stwierdzili: "Ale sobie pani mecenasa wybrała". To jednak był dopiero początek chamskich odzywek pod adresem Legierskiego

Policjanci zaczęli się o nim wyrażać per pedał, na co zareagowała Ewa Wanat. Od policjanta usłyszała jednak: "Jak chcę, to będę mówił pedał. Przecież żyjemy w wolnym kraju" – stwierdził funkcjonariusz. Później agresja słowna przeniosła się już na samą dziennikarkę – Ma pani dzieci? – zapytał policjant. Wanat odparła, że nie. – To dobrze. Bo co by im pani powiedziała, gdyby zobaczyło dwóch całujących się mężczyzn – miał stwierdzić jeden z dziesięciu policjantów obecnych na komendzie.

Założycielka radia TOK FM zareagowała także, gdy do zatrzymanego obcokrajowca (Turka lub Pakistańczyka) policjanci zaczęli zwracać się na "ty". Zapytała, czy policjant zna tego człowieka i dlatego nie mówi do niego na pan. – Popatrzyli na mnie jak na wariatkę – stwierdziła Wanat.

Wszystko trwało ponad 4,5 godziny. Zaniepokojony Krystian Legierski zapytał, dlaczego tak długo. Policjant odparł, że to wina Ewy Wanat "bo przedłuża i zadaje trudne pytania". Problemem też było zbyt szczegółowe przeglądanie protokołu zatrzymania. 

– Ciekawe swoją drogą, ile przestępstw tej nocy w Warszawie popełniono. A po drugie, kto i na jakich szkoleniach oraz za ile, pierze tym policjantom mózgi. Bo to, co wygadywali na temat karania narkomanów i związków partnerskich powoduje, że włos się na głowie jeży – napisała dziennikarka na swoim profilu na Facebooku.

Źródło: naTemat.pl