Pokazywanie postów oznaczonych etykietą o. Tadeusz Rydzyk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą o. Tadeusz Rydzyk. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 stycznia 2014

List otwarty

 Oto treść listu przekazanego dzisiaj Nuncjuszowi Papieskiemu abp. Józefowi Kowalczykowi


Warszawa 3.07.2007 r.

List otwarty do Ojca Świętego Benedykta XVI

Umiłowany Ojcze Święty
Pozwalam sobie napisać ten list zatroskany o polski Kościół, ale także tych, którzy w ostatnich miesiącach podjęli bardzo nierówną walkę o ujawnienie prawdy o naszej niedawnej historii. Twoja mądra i niezwykła decyzja ze stycznia tego roku uchroniła Polskę i polski Kościół przed cierpieniem i zgorszeniem, do jakiego musiałoby dojść, gdyby metropolię warszawską objął człowiek, który przez znaczną część swojego życia współpracował z komunistycznymi służbami specjalnymi. Sprawa arcybiskupa Stanisława Wielgusa nie ma precedensu, gdyż niewielu było duchownych, którzy zgodzili się na współpracę z tajną policją komunistycznego państwa, a spośród nich niewielu w tak znacznym stopniu angażowało się we współpracę z SB. W dokumentach opublikowanych w kierowanej przeze mnie „Gazecie Polskiej” znalazło się aż siedem stron sygnowanych nazwiskiem bądź pseudonimem Stanisława Wielgusa, poświadczających wolę współpracy. Dochodzą do nas informacje, że odnaleziono kolejne dokumenty mogące być dowodem niezwykłej szkodliwości współpracy z SB podjętej przez młodego kapłana, a kontynuowanej przez dwadzieścia dwa lata.
Wiedząc, że ryzykujemy swoje dziennikarskie kariery, a nawet istnienie „Gazety Polskiej”, postanowiliśmy natychmiast gdy tylko otrzymaliśmy pierwsze wiarygodne informacje przekazać je opinii publicznej. Krytykę ze strony większości mediów, polityków, a także ludzi Kościoła przyjęliśmy wtedy ze zrozumieniem. Nie mieli oni tej samej wiedzy co my, a my nie mogliśmy podać źródeł informacji. Jednak dzięki mądrości polskich biskupów doprowadzono do powołania dwóch komisji, które jednoznacznie potwierdziły nasze publikacje. Dopiero jednak Twoja interwencja sprawiła, że arcybiskup Wielgus zrezygnował ze sprawowania funkcji metropolity warszawskiego. Tak jak większość obserwujących wydarzenia niedoszłego ingresu mieliśmy nadzieję, że ta smutna sprawa zostanie zakończona, a Kościół wyjdzie z tego mocniejszy.
Nasze nadzieje potwierdziły nominacje biskupie w Warszawie i w Płocku. Na stolicę zajmowaną niegdyś przez wielkiego Polaka i wielkiego pasterza kardynała Stefana Wyszyńskiego powołano człowieka niezłomnego, arcybiskupa Kazimierza Nycza. W Płocku z wielką odwagą zaczął pełnić swoją posługę biskup Piotr Libera. Odwagi wymagało podjęcie walki z gorszącymi zjawiskami pedofilii i molestowania kleryków przez wysokich rangą duchownych tej diecezji, opisywanymi przez prasę, a tolerowanymi za czasów rządów biskupa Wielgusa. O tych zjawiskach wielokrotnie donosili nam duchowni diecezji, prosząc o zachowanie anonimowości, gdyż obawiali się represji ze strony najbliższych współpracowników byłego biskupa płockiego.
Twoje mądre decyzje nie spotkały się jednak ze zrozumieniem w całym polskim Kościele. Grupy wiernych, podburzone przez Radio Maryja, rozgłośnię ojca Tadeusza Rydzyka, jeszcze w dniu niedoszłego ingresu zaatakowały dziennikarzy. Dzień po ingresie jeden z autorów tekstu o arcybiskupie Wielgusie został ciężko pobity. Szkalowano dziennikarzy „Gazety Polskiej”, oskarżając ich o najcięższe zbrodnie, a nawet docierano z tymi oskarżeniami do naszych rodzin. Rozumiejąc, że ojcem Rydzykiem kierują silne emocje, postanowiliśmy wyciągnąć rękę do zgody. Sam w specjalnym komentarzu opublikowanym w „Gazecie Polskiej” taką zgodę zaproponowałem i potwierdziłem jej wolę przez osoby zaufane. Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy, zaskoczyła nas po raz kolejny. Od tygodnia na łamach „Naszego Dziennika”, pisma całkowicie lojalnego wobec ojca Rydzyka, drukowane są teksty zarzucające dziennikarzom „Gazety Polskiej” i garstce odważnych publicystów z innych mediów kłamstwa i manipulacje w sprawie arcybiskupa Wielgusa. Teksty te natychmiast zamieszczane są na stronie internetowej Radia Maryja. Co gorsza, tuż przed odebraniem arcybiskupiego paliusza przez metropolitę warszawskiego w „Naszym Dzienniku” ukazały się sugestie, że objął on swoje stanowisko w wyniku wewnątrzkościelnego spisku. W obronie biskupa warszawskiego stanął ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duszpasterz polskich Ormian. Już następnego dnia „Nasz Dziennik” przyrównał go do oprawców z komunistycznej tajnej policji. Jest to tym straszniejsze, że ks. Zaleski był w czasach komunistycznych psychicznie i fizycznie torturowany przez SB. Zachowały się z tych wydarzeń nagrania filmowe.
Nie wiem, czym kieruje się ojciec Rydzyk. Wiem jednak, że miał okazję poznać prawdę i tę prawdę odrzucił. Miał okazję pojednać się z ludźmi, których ciężko skrzywdził, a zamiast pojednania wyrządza im nowe krzywdy. Władze zakonne nie reagują na jego kolejne czyny, nawet wtedy, kiedy ubliża żonie prezydenta, najbardziej katolickiego spośród tych, których wybrali Polacy po 1989 r.
Prawdziwymi ofiarami ojca Rydzyka nie są jednak obrażani przez niego biskupi, dziennikarze czy politycy. Największą krzywdę wyrządza prostym ludziom, którzy zawierzyli mu, że mówi w imieniu Kościoła. Bo właśnie każdą krytykę swojej osoby przedstawia on jako atak na Kościół.
Na podstawie kanonu 1364, 1369 i 1373 kodeksu prawa kanonicznego ośmielam się prosić o interwencję wobec działań ojca Rydzyka.
Tomasz Sakiewicz
redaktor naczelny „Gazety Polskiej"

środa, 2 października 2013

"Marzy mi się film o o. Rydzyku, nieformalnym prymasie"

- Taki na miarę filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Marzy mi się, od kiedy przeczytałem książkę Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba "Ojciec Tadeusz Rydzyk. Imperator" - pisze na łamach "Tygodnika Powszechnego" ks. Adam Boniecki. I podkreśla, że poza ironicznym tytułem nie znalazł w książce ani agresji, ani zjadliwości
"Imperator" to reporterska biografia o. Tadeusza Rydzyka. Jej autorzy to dwóch dziennikarzy "Gazety Wyborczej" - Piotr Głuchowski i Jacek Hołub.

„Znając poglądy » Gazety Wyborczej «na temat Ojca Dyrektora i vice versa, można by przypuszczać (i prawdopodobnie wielu wyznawców Radia Maryja tak przypuszcza), że jest to paszkwil, atak, karykatura, stek pomówień itp. Tymczasem nie jest” - pisze o książce ks. Adam Boniecki. I proponuje, by stała się ona podstawą scenariusza do filmu o redemptoryście.



"Rzetelny obraz znacznego obszaru polskiej rzeczywistości"

"Poza ironicznym tytułem ("Imperator"), nie znalazłem w książce ani agresji, ani zjadliwość - pisze ks. Boniecki. - Z opowieści opartej na dokumentach, publikowanych tekstach i publicznych wypowiedziach oraz relacjach i komentarzach świadków (na ogół wymienianych z imienia i nazwiska) wyłania się człowiek gigantycznego sukcesu i niewiarygodnej skuteczności, redemptorysta ojciec Tadeusz Rydzyk, jaki jest, i zbudowane przez niego dzieło. Autorzy nie potrzebowali niesprawdzonych pomówień, plotek ani inwektyw, by pokazać, że Ojca Dyrektora absolutnie nie powinno się lekceważyć. Wystarczy przyjrzeć się dokładniej" - pisze.

Ks. Boniecki żałuje, że z autorami książki nie zdecydował się porozmawiać bohater ich opowieści. Ale jak zauważa, twórca TV Trwam i Radia Maryja w ogóle nie rozmawia i nie spotyka się z "dziennikarzami i środowiskami spoza kręgu zaufanych". "Szkoda, bo książka Głuchowskiego i Hołuba nie jest ani obraźliwa, ani agresywna. Znajdujemy w niej rzetelny obraz znacznego obszaru polskiej rzeczywistości, w której żyjemy" - stwierdza ks. Boniecki. Jaki to obraz? "Nieformalny prymas Polski wiedziony poczuciem misji dominuje w obrazie Kościoła".

O. Rydzyk skutecznie dzieli Polaków, dzieli też katolików

Ks. Boniecki zaznacza, że nie wie, czy Kościół o. Rydzyka jest "pojemny", ale jego zdaniem "na pewno nie jest otwarty". "To Kościół zamknięty na świat, oblegany przez wrogie siły dowodzone przez tajemną (żydowską? masońską?) centralę (w Brukseli?). Owładnięty lękiem przed światem, inaczej niż Jan Paweł II czy papież Franciszek, nie idzie do tego świata z miłością, ale się przed nim barykaduje w oblężonej twierdzy. Głosi na wszelkie sposoby: prawdziwa Polska to my, prawdziwi katolicy to my. Owszem, nawołuje do jedności, ale skutecznie Polaków dzieli. Skutecznie dzieli też katolików" - uważa.

Czym, zdaniem ks. Bonieckiego, udaje się o. Rydzykowi skutecznie zrażać do Kościoła wielu ludzi? Swoją gigantomanią, podejściem wykluczającym i totalitarnym. "Historia zna wielu oszalałych przywódców, którzy w poczuciu misji gromadzili tłumy, którzy potrafili zdobywać sympatię kościelnych hierarchów, intelektualistów i ludu prostego. Misterna struktura radiomaryjnych fundacji i instytucji zapewnia ojcu Rydzykowi nietykalność i niezależność od zakonu i Episkopatu. Dotychczasowe próby zmiany tej sytuacji spełzły na niczym" - podsumowuje ks. Boniecki.


Źródło: Wyborcza.pl

niedziela, 29 września 2013

O. Rydzyk broni arcybiskupa oskarżanego o pedofilię

Jacek Hołub, pap
kuj
Tadeusz Rydzyk
Tadeusz Rydzyk (Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)
Ojciec Rydzyk broni oskarżanego o pedofilię abpa Wesołowskiego, nuncjusza na Dominikanie. - Był w dwóch krajach, w których bardzo mocno działają mafie narkotykowe. I występował przeciw. A może te mafie narkotykowe się zemściły i coś podstawiły? - mówił na antenie Radia Maryja.
Nuncjusz apostolski na Dominikanie arcybiskup Józef Wesołowski został odwołany ze stanowiska przez papieża Franciszka 21 sierpnia br. Polski hierarcha przebywa prawdopodobnie w Watykanie, gdzie ma wyjaśnić postawione mu zarzuty. Postępowanie związane z oskarżeniem go o pedofilię prowadzi Kongregacja Nauki Wiary.

Sprawę nagłośniły media na Dominikanie. Tamtejsza telewizja nadała reportaż, w którym pokazała watykańskiego dyplomatę, gdy odwiedzał miejsca znane z prostytucji nieletnich. Portal Vatican Insider doniósł, że informacje dotyczące kontaktów abpa Wesołowskiego z nieletnimi przesłał do Rzymu już w lipcu br. arcybiskup stolicy kraju, Santo Domingo. To na ich podstawie Franciszek podjął decyzję o odwołaniu dyplomaty.

Choć wiadomość o tym dotarła do mediów na początku września, Radio Maryja nie informowało o skandalu. W sobotę o. Tadeusz Rydzyk po raz pierwszy zajął głos w tej sprawie na antenie, wymieniając hierarchę z nazwiska.

- Na przykład teraz, z księdzem arcybiskupem Wesołowskim, nuncjuszem apostolskim. Jak się pastwią! A co? Nie wiem czy ktoś zauważył, podpisywali "rzekomo" coś tam było, "rzekomo". Jak "rzekomo", to dlaczego pokazujecie twarz, dlaczego mówicie nazwisko? - oburzał się szef Radia Maryja. - Jeżeli jest wątpliwość czy człowiek popełnił przestępstwo, to jest chyba domniemanie niewinności. A więc po co to "rzekomo" i to pastwienie się?

O. Rydzyk chwalił też arcybiskupa i sugerował, że dowody przeciwko niemu mogą być spreparowane po to, by skompromitować hierarchę krytykującego kartele narkotykowe.

- Ja na przykład o księdzu Wesołowskim, nuncjuszu apostolskim słyszałem od naszych ojców z Boliwii, jak to szlachetny właśnie ten arcybiskup jest. Oni tego doświadczali, on tam był nuncjuszem - mówił. - Ale też usłyszałem niedawno, że był w dwóch krajach, w których bardzo mocno działają mafie narkotykowe. I występował przeciw. A może te mafie narkotykowe się zemściły i coś podstawiły? Można przeróżne rzeczy zmontować, podprowadzić człowieka. To trzeba widzieć, to jest walka z Kościołem. Kilka minut później dodał: - Ksiądz arcybiskup Wesołowski, o tym nie mówią, że walczył z narkotykami tam. A czy to nie jest za to? W komunizmie ile razy za coś, to od razu atakowali.

Szef Radia Maryja zadzwonił do stacji podczas audycji "Medialna batalia przeciwko Kościołowi". Jej gośćmi byli posłowie PiS, m.in. Andrzej Jaworski, szef parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji Polski.

- Jak mówił do nas ojciec dyrektor, mi się tylko przypomniał jeden kadr z filmu o księdzu Popiełuszko, kiedy Służba Bezpieczeństwa podrzuciła mu do mieszkania różnego rodzaju materiały kompromitujące. Kiedy wprowadzono go do swojego mieszkania i nawet jeden z funkcjonariuszy SB rzucił do niego paczkę, żeby on złapał, żeby na tej paczce były odciski palców. To właśnie jest to pokazanie, jak perfidnie dzisiaj można walczyć, w jaki sposób można ludzi oskarżać - podsumował Jaworski.



"Imperator" - jak o. Rydzyk broni hierarchów

Jak ojciec Rydzyk bronił oskarżonego o molestowanie seksualne kleryków arcybiskupa poznańskiego Juliusza Paetza przeczytasz w "Imperatorze" - reporterskiej biografii dyrektora Radia Maryja napisanej przez dziennikarzy "Gazety": Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba.

Źródło: Wyborcza.pl

wtorek, 17 września 2013

Pół miliona wyparowało z konta ojca Tadeusza Rydzyka. To nie pierwsza taka kradzież


Z informacji Radia RMF FM wynika, że do siedziby Banku BGŻ zadzwonił mężczyzna, który podał się za pełnomocnika o. Rydzyka. Najpierw zlecił kupno akcji jednej ze spółek, potem zlecił ich sprzedaż. Tak wyprał skradzione ojcu dyrektorowi 500 tys. zł. To nie pierwsza przypadek kradzieży pieniędzy Radia Maryja. Największa zdarzyła się w Bydgoszczy, w roku 1995, gdy datki nie wędrowały jeszcze za pośrednictwem poczty albo banku, lecz w walizkach i reklamówkach.
W 1995 roku plastikową siatkę zawierającą 217 tysięcy niemieckich marek (ówcześnie to ponad pół miliona złotych) ukradł z mieszkania współpracowniczki ojca dyrektora młody student teologii Michał W., określany też przez policję jako ''seminarzysta'' (złapano go dopiero w 2001 r.).

W trakcie śledztwa po kradzieży wyszło na jaw, że wiele takich reklamówek regularnie trafiało z toruńskiej rozgłośni przy ul. Żwirki i Wigury do bydgoskiego bloku przy ul. Czartoryskiego. Następnie były wywożone do Niemiec przez elektronika Piotra R. Ten kupował w Berlinie (sklep Alfred Knitter GmbH) sprzęt na potrzeby radia i przywoził go do Polski jako niepodlegającą ocleniu ''darowiznę na cele kultu religijnego''.

Prokuratura w Bydgoszczy wszczęła w związku z tym dwa nowe śledztwa: w sprawie nielegalnego wywozu dewiz za granicę (wtedy trzeba było mieć na to zezwolenia) i w sprawie uchylania się od cła. Prokurator chciał przesłuchać ''osoby zajmujące się w Radiu Maryja księgowością''. Ojciec dyrektor odmówił wskazania takich - i oba dochodzenia umorzono.

Jakie są kulisy ostatniego skoku na kasę Radia Maryja? Już raz o. Rydzykowi ukradziono reklamówkę, w której było ćwierć miliona marek. Historię kradzieży przeczytasz w "Gazecie Wyborczej" w środę 18 września.

W sprawie ostatniej kradzieży interweniowały już Komisja Nadzoru Finansowego, Bank BGŻ i Generalny Inspektor Informacji Finansowej. Sprawą zajęła się też prokuratura. Jak doszło do przestępstwa? Do Banku BGŻ w Warszawie, gdzie Radio Maryja ma swoje konto, zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się jako pełnomocnik ojca Tadeusza Rydzyka. Znał m.in. hasła dostępu, wiedział, ile pieniędzy jest na koncie. Złożył dyspozycję kupna akcji jednej ze spółek giełdowych. Kiedy bank wykonał polecenie, tego samego dnia mężczyzna złożył dyspozycję sprzedaży akcji. W ten sposób doszło do wyprania ukradzionych z konta pieniędzy.

Według informacji rozgłośni Generalny Inspektor Informacji Finansowej zablokował konto, na które przelano skradzione pół miliona złotych. Prokuratura Okręgowa w Warszawie od wczoraj prowadzi śledztwo w tej sprawie. Dziennikarze RMF FM mieli usłyszeć w prokuraturze, że podejrzani są najbliżsi współpracownicy Rydzyka, bo złodziej znał zbyt dużo szczegółów dotyczących konta. 



Źródło: Wyborcza.pl

piątek, 13 września 2013

"Imperator" o ojcu Rydzyku zbiera recenzje na prawicy. Terlikowski trochę chwali

"Imperator", biografia o. Tadeusza Rydzyka napisana przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej", doczekała się pierwszych recenzji z prawej strony sceny politycznej.
"Imperator" to reporterska biografia twórcy Radia Maryja. Książka, autorstwa dziennikarzy "Gazety Wyborczej" - Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba, otwiera nową serię wydawniczą "Reporterzy Dużego Formatu".

"Ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk znów staje się celem przemysłu pogardy"

Dziennikarza serwis braci Karnowskich - wPolityce.pl, który napisał o książce zanim ją przeczytał, poirytował już sam tytuł. 

"W ich szalonej, odwracającej znaczenia narracji 'imperatorem' jest skromny kapłan, człowiek, który ze społecznych datków zbudował media służące dobru wspólnemu, Kościołowi i Polsce. Ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk znów staje się celem przemysłu pogardy" - pisze. Zdaniem autora (podpisanego gim) reporterzy "Gazety Wyborczej" powinni raczej "szklany pałac Agory" czy "pałac TVN" nazywać "imperium".

W tekście pod tytułem "Przemysł pogardy nie odpuszcza. 'Wyborcza' szykuje kolejny haniebny atak na wspaniałego człowieka, Ojca Tadeusza Rydzyka!" zauważa: "Dziś wchodzą na scenę publiczną ludzie wychowani we wspaniałym uniwersytecie Radia Maryja. A Telewizja Trwam stwarza szansę na choć odrobinę wolności i prawdy w świecie telewizji - pisze wPolityce.pl. - I ta właśnie szczelina wolności, wywalczona, wypracowana z takim trudem, nazywana jest 'imperium'. A prawdziwe imperia zbudowane w ciemny sposób pozostają nietykalne. Trudno powiedzieć, czy to bardziej żałosne, czy podłe. Podobnych kłamstw nazywanych prawdami będzie zapewne (pozwala to przewidzieć dotychczasowy dorobek autorów) w tej publikacji więcej".

"Zatrute pióra"

Jeszcze przed premierą w księgarniach "Imperatora" przeczytała Jolanta Tomczak z "Naszego Dziennika". Nie była zachwycona. Ale nie kryła, że po książkę sięgała z uprzedzeniami. Bo kiedyś zatruła się sałatką przyrządzoną według przepisu zaczerpniętego z "Gazety Wyborczej".

Po lekturze poczuła się w obowiązku "ostrzec i przed tą trucizną", za którą wydawca "życzy sobie 45 zł".

Zdaniem Tomczak bohater "Imperatora" i o. Rydzyk to dwie różne osoby. "Po przetrawieniu przez udręczone umysły Głuchowskiego i Hołuba wyszedł odrealniony wizerunek kogoś, kim można straszyć dzieci" - pisze.

Ale dostrzega też zalety biografii: "Autorzy musieli poszukać informacji o redemptorystach, ich charyzmacie, o świętych, objawieniach. Dzień w dzień słuchali Radia Maryja. Przestudiowali dziesiątki tekstów z "Naszego Dziennika". Nie stronili od Telewizji Trwam, doceniając zwłaszcza "Telewizyjny Uniwersytet Biblijny". Potrafią zacytować tę i ową homilię. To już jest coś!" - cieszy się Tomczak w recenzji zatytułowanej "Zatrute pióra".

"Ten człowiek był taki nachalny, taki niegrzeczny"





W ubiegłą środę do publikacji reporterów "Gazety Wyborczej" odniósł się też po raz pierwszy sam bohater książki. Zatelefonował do programu "Rozmowy niedokończone" w Radiu Maryja, w którym rozmawiano o etyce mediów i roli dziennikarza w III RP.

Na początku o. Rydzyk mimowolnie potwierdził jedną z cech przypisywanych mu w "Imperatorze" przez osoby, które miały z nim kontakt. Że ma doskonałą pamięć. Świetnie pamiętał spotkanie z jednym z autorów, którego nazwiska nie chciał wymienić (chodzi o Piotra Głuchowskiego). - Pamiętam, ten człowiek jest z naszej parafii z Torunia. Radia Maryja jeszcze nie było, zaczynaliśmy tu robić wszystko na tej działce. Siatki nie było, pozrywana była. Postawiliśmy pierwszy słupek, pierwsze anteny - a wtedy katolicy rządzili, a nie chcieli nam na to pozwolić, to było dopiero. To też ciekawe, co to byli za katolicy? - opowiadał. - Jestem w samochodzie, pojawia się człowiek, otwiera samochód wsiada do samochodu z przodu, obok kierowcy. Mignął mi jakimś papierem, że jest dziennikarzem "Gazety Wyborczej". Ja wtedy nawet nie wiedziałem, co to jest "Gazeta Wyborcza", bo nie mieszkałem w Polsce. I on o coś mnie pyta. Ale nie spodobał mi się styl, coś nieprzyjaznego, ten człowiek był taki nachalny, taki niegrzeczny po prostu - relacjonował ojciec Rydzyk. - Powiedział "będę pisał o was" - opowiada redemptorysta. - No i pisał. Cały czas pisze, mamy takich dyżurnych. Kłamstwo na kłamstwie.

Ojciec Rydzyk skarży się, że od 1997 r., czyli od kiedy Radio Maryja prowadzi monitoring, w "Gazecie Wyborczej" pojawiło się o stacji ponad 40 tys. wzmianek.

- 3 tysiące rocznie. Proszę sobie to pomnożyć przez nakład. Wszystko się nadaje do sądu - żali się redemptorysta. - Co to jest? Czy to jest demokracja? To różne karykatury, oczerniania. To między innymi ten tutaj, w Toruniu, mamy takiego i w Bydgoszczy, dwóch takich towarzyszy, to tak systematycznie. Ale jest ich więcej, ale ja nie będę tutaj mówił nazwisk, bo i po co.

"Niezamierzona apologia ojca Tadeusza Rydzyka"

Zanim "Imperator" pojawił się na półkach księgarń, portal Fronda.pl był dość sceptyczny. Tomasz Rowiński pisał: "Dziennikarze 'GW' dobrze piszą o Radiu Maryja. Nie uwierzę, póki nie zobaczę!".

W zupełnie innym tonie, dość niespodziewanie, wypowiadał się Tomasz Terlikowski. Książka Głuchowskiego i Hołuba przekonała go, że ojciec Tadeusz Rydzyk jest "współczesnym Rycerzem Niepokalanej, tak jak św. Maksymilian Maria Kolbe".

"Mam wrażenie, że, przy wszystkich politycznych, religijnych i dziennikarskich powodach, by nie przepadać za twórcą Radia Maryja, autorzy ulegli jego charyzmie" - pisze Terlikowski na portalu Fronda.pl w tekście "'Imperator', czyli jak 'Gazeta Wyborcza' wydała niezamierzoną apologię ojca Tadeusza Rydzyka". Jego zdaniem dziennikarze "Gazety Wyborczej" napisali książkę, która "choć nie jest hagiografią", może się przyczynić do poprawienia wizerunku ojca Tadeusza Rydzyka.

"Sami autorzy, i to w wielu miejscach cytując rozmówców, przyznają, i to jest chyba największe zaskoczenie dla tych, którzy znają ton publicystyki 'GW', że ojciec Tadeusz Rydzyk jest człowiekiem wiary, a nie polityki" - ocenia Terlikowski.

Ale i w tej recenzji pojawia się też łyżka dziegciu. "Ten apologetyczny wymiar 'Imperatora' (książka prostuje także kilka mitów, które wcześniej 'GW' wytrwale propagowała) nie powinien przesłaniać poważnych braków tej książki. Otóż od czasu do czasu jego autorzy, byleby tylko osłabić ciepły wizerunek, który wytrwale szkicują, wrzucają sugestie osobistej nieuczciwości" - ocenia Terlikowski.




Źródło: Wyborcza.pl

piątek, 6 września 2013

Ogon kręci psem - dlaczego o. Rydzykowi wolno więcej


Księża Adam Boniecki i Wojciech Lemański dostali od zwierzchników nakaz ograniczenia wypowiedzi w mediach. Dyrektorowi Radia Maryja Tadeuszowi Rydzykowi coś takiego nie grozi, choć jego antenowe sądy bywają mocno kontrowersyjne. - Zwłaszcza pokolenie starszych biskupów myśli sobie: "Może ojciec Rydzyk nie jest taki, jak byśmy sobie wymarzyli, ale świat na nas dybie, więc musimy się bronić i trzymać w kupie" - mówi senator PO Jan Filip Libicki, konserwatysta, były poseł PiS. Dlaczego ojcu dyrektorowi wolno więcej?
Fot. Agora SA''Imperator'' - reporterska biografia Tadeusza Rydzyka, Piotr Głuchowski, Jacek Hołub


- Po pierwsze dlatego, że w Episkopacie jest część hierarchów, którym poglądy ojca Rydzyka i ton Radia Maryja są bliskie - mówi senator PO Jan Filip Libicki, konserwatysta, były poseł PiS. - Zwłaszcza pokolenie starszych biskupów myśli sobie: "Może ojciec Rydzyk nie jest taki, jak byśmy sobie wymarzyli, ale świat na nas dybie, więc musimy się bronić i trzymać w kupie".

Po drugie, nie można zestawiać ojca Rydzyka z księdzem Lemańskim wprost. Sprawa Lemańskiego dotyczyła konkretnego sporu księdza z konkretnym biskupem. Natomiast zjawisko Radia Maryja jest ogólnokościelne, więc wymaga wypracowania wspólnego stanowiska przy dużej różnicy poglądów wśród biskupów. Stąd problem. I brak rozwiązania.

Po trzecie, ojciec Rydzyk unika wypowiedzi, które by kwestionowały nauczanie Kościoła w istotnych punktach. W związku z tym reakcja na jego działania jest inna, łagodniejsza.

Po czwarte, ojciec dyrektor jest zakonnikiem, a biskupi mają nad zakonnikami ograniczoną władzę.

Po piąte - i najważniejsze - ojciec Rydzyk stworzył media katolickie, które odniosły sukces. Nie mogą się z nimi równać żadne media diecezjalne, wyjątkiem jest "Gość Niedzielny". Jeżeli pan porówna słuchalność na terenie archidiecezji poznańskiej radia diecezjalnego Emaus i Radia Maryja, to będzie porównanie mrówki ze słoniem. Więc biskupi kalkulują: "Czy chcemy mieć silne media, które podobają nam się w 80 procentach, a do 20 procent mamy zastrzeżenia, czy chcemy mieć media niszowe?".

Tyle poseł Libicki. Z kilkunastu innych rozmów, które przeprowadziliśmy, zbierając materiały do biografii księdza Tadeusza Rydzyka, wyłaniają się jeszcze dwie odpowiedzi:
* z anteny płynie to, co większość biskupów myśli lub mówi po cichu w zaufanych gremiach;
* zręczna polityka ojca dyrektora sprawiła, że dziś to nie Episkopat rządzi radiem, ale odwrotnie - jak to określił jeden z naszych informatorów: "Ogon kręci psem".

Jak doszło do tej sytuacji?

Gdy cofamy się w czasie, widać, że najsłynniejszy redemptorysta zaczął "ustawiać" sobie zwierzchników i otoczenie już na początku istnienia radia. Potem wielekroć udowadniał, że potrafi obronić tych, którzy go wspierają. A nawet tych wątpiących.



Kobiecy szloch - pierwsza odsłona zjawiska

Jest rok 1993. W siedzibie Episkopatu Polski odbywa się spotkanie ponad czterdziestu szefów działających i powstających wówczas rozgłośni kościelnych, w tym Radia Maryja. Chodzi o ustalenie wzajemnych relacji i unikanie konfliktów. Gospodarzem spotkania jest sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski biskup Tadeusz Pieronek.

- Niektóre diecezje czuły się wtedy zastraszane przez Toruń - wspomina ksiądz Kazimierz Sowa, publicysta, dziś szef kanału Religia.tv. - Gdy chciały uruchomić swoje radio, to pojawiały się jakieś listy, protesty. W Rzeszowie i Katowicach były manifestacje, konflikt powstał przy próbie uruchomienia Radia Emaus w Łodzi. Dlatego właśnie sekretarz Episkopatu zwołał spotkanie. Ojca dyrektora na nim nie było, choć był zaproszony. To była dosyć jasna manifestacja, że on nie jest jednym z wielu radiowców, a Radio Maryja nie jest jedną z wielu stacji religijnych w Polsce. Jest stacja z Torunia, jedna jedyna - i cała reszta. Kiedy biskup Pieronek zagaił, że teraz będzie próba porozmawiania szczerze, jak w rodzinie, o wiadomym problemie, paru redemptorystów rozłożyło sprzęt i zaczęło nagrywać. Ktoś zwrócił na to uwagę, zapytał, dlaczego tak robią. "Bo chcemy to puścić wieczorem w programie".

Biskup Pieronek się zbulwersował, ale ponieważ był gospodarzem, zaproponował, żeby wypowiedzieli się w tej sprawie pozostali. Przeważała opinia, że jeżeli to ma być szczera rozmowa, to uczestnicy sobie nie życzą, by nagrywać i puszczać później nie wiadomo w jakiej postaci. Wtedy dwie panie, które reprezentowały diecezję sosnowiecką i działały na rzecz ojca Rydzyka, wpadły w jakiś szloch. Zaczęły płakać, że to jest zaprogramowane, że tu się odbywa jakiś sąd nad ojcem dyrektorem, a on służy Polsce, Kościołowi, prawdzie. To pierwsza odsłona zjawiska. A jeszcze dodam, że już wtedy była grupa kilkunastu biskupów, która zapowiedziała, że świadomie nie będzie startowała w konkursie o częstotliwości. W Bielsku-Białej, Kaliszu, Bydgoszczy czy Olsztynie hierarchowie całkowicie odstąpili fale Radiu Maryja.

Kontrolerzy jedzą obiad 
Lata 2002 i 2003. Episkopat przyjmuje pierwsze oficjalne stanowisko w sprawie planowanego wejścia Polski do Unii Europejskiej: "Kościół wspiera działania jednoczące Europę, o ile respektują one fundamentalne prawa człowieka..." - ogłaszają biskupi.

Papież Jan Paweł II mówi: - Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji (...) Europa potrzebuje Polski. Kościół w Europie potrzebuje świadectwa wiary Polaków. Polska potrzebuje Europy. Od unii lubelskiej do Unii Europejskiej!

W tym samym czasie z toruńskiej anteny radia można usłyszeć, że Unia to ''sztuczny, skompromitowany, zbiurokratyzowany, totalitarny system. Docelowo będzie tylko jeden rząd w Brukseli, a tym samym Polska straci suwerenność. Po wejściu do Unii 90 proc. gospodarstw rolnych zostanie zlikwidowanych, skutkiem czego przybędzie dodatkowo trzy miliony bezrobotnych''.

Kontrolowany przez ojca dyrektora "Nasz Dziennik" drukuje zdjęcie Adolfa Hitlera z podpisem: "Tak, jestem Europejczykiem". A potem publikuje "Apel do Narodu Polskiego", w którym przedstawia czyhające zagrożenia:
* Nastąpi zasadnicze osłabienie pozycji Kościoła katolickiego i wartości chrześcijańskich (...). Będzie to oznaczać utratę zasadniczych elementów tożsamości narodowej, dalszy upadek moralności publicznej oraz legalizację aborcji, małżeństw jednopłciowych, eutanazji, eksperymentów genetycznych. (...)
* Nastąpi stopniowa utrata ziem zachodnich i północnych, głównie na rzecz żywiołu niemieckiego (...).
* Kryzys ekonomiczny straszliwie osłabiający Polskę pogłębi się i przedłuży na wiele lat. Wzrośnie i tak już wysokie bezrobocie (...).
* Nastąpi utrwalenie obecnego patologicznego systemu władzy w Polsce. Do Unii Europejskiej wprowadzają nas (...) ci sami, którzy brali udział w tłumieniu ruchu "Solidarności", zawierali haniebny kontrakt Okrągłego Stołu, a następnie rządzili (...).
Zaniepokojeni antyunijną retoryką stacji biskupi - członkowie Episkopatu - powołują Specjalny Zespół do spraw Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja. W jego skład wchodzą: Stanisław Wielgus (wówczas ordynariusz płocki), Andrzej Suski (ordynariusz toruński), Marian Gołębiewski (ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski) oraz - jako przewodniczący - Sławoj Leszek Głódź z Gdańska.

- Wierni słuchacze, a nie kontrolerzy - mówi o zespole ksiądz Kazimierz Sowa. - Nie mieli nic do powiedzenia w 2002 roku i nie mają nadal. Pierwsze posiedzenie zespołu wyglądało tak, że zanim biskupi przystąpili do rozmowy, zostali oprowadzeni po Radiu Maryja, obdarowani publikacjami, książkami, jakimiś listami słuchaczy, po czym zjedli obiad i pojechali. Myślę, że kolejne spotkania wyglądały podobnie.

Zdaniem dyrektora Religia.tv ponad połowa hierarchii "po prostu postawiła na Radio Maryja". Gdy w Episkopacie zasiadali jeszcze kardynał Franciszek Macharski, arcybiskupi Tadeusz Gocłowski, Henryk Muszyński, Józef Życiński oraz biskup Jan Chrapek, wówczas "ojciec Rydzyk był zjawiskiem, o którym można było dyskutować".

- Potem, gdzieś na przełomie lat 90. i kolejnej dekady, on został podniesiony do rangi dogmatu, który trzeba przyjąć i uwierzyć - mówi dalej kapłan. - W większości Episkopatu dominuje przekonanie, że krytyka Rydzyka jest krytyką Kościoła. Dziwicie się? Przecież ojciec Rydzyk zbudował największą organizację religijną w Polsce. Potrafi zorganizować tysiące ludzi, którzy przyjeżdżają, manifestują, bez dyskusji słuchają apeli z Torunia. To biskupom imponuje. Ich słowa w diecezjach są często podważane, poddawane pod dyskusję - choćby przez niepokornych księży. A tu jest człowiek, który ma rząd dusz i finanse! Ojciec dyrektor nigdy nie prosił biskupów o pieniądze, kiedy uruchamiał kolejne stacje, mam wrażenie, że czasem było odwrotnie.



Purpurowa rodzina Radia Maryja

Najwięksi zwolennicy toruńskiego radia wśród hierarchów to:

* biskup drohiczyński Antoni Pacyfik Dydycz, który o przeciwnikach radia mówi: - Ci ludzie powinni się wstydzić, ja nie wiem, jak oni patrzą polskim obywatelom w oczy.

Gdy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji początkowo odmówiła Telewizji Trwam miejsca na multipleksie, ksiądz biskup wygłosił homilię i pytał: - Czyż decyzje rady nie wypływają także z pogardy wobec człowieka ?;
* arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański i były biskup polowy Wojska Polskiego. Jego mama do śmierci słuchała Radia Maryja, a on osobiście przekazywał datki od niej na ręce ojca dyrektora;
* arcybiskup Andrzej Dzięga, metropolita szczecińsko-kamieński, jest częstym gościem na grudniowych urodzinach radia w Toruniu;
* biskup toruński Andrzej Suski, przewodniczący Zespołu ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja. To on w 2009 roku przywiózł ojcu Rydzykowi wyjęty z fundamentów rzymskiej bazyliki św. Piotra kamień węgielny, który ma zostać wmurowany w ściany toruńskiego kościoła będącego wotum wdzięczności Bogu za pontyfikat papieża Jana Pawła II. Redemptorysta buduje ogromną świątynię w Toruniu od 2012 r.;
* biskup Kazimierz Ryczan, ordynariusz kielecki, autor apelu do rządzących (2012 r.): - Nie straszcie Polski ojcem Rydzykiem. On Polski nie zawiódł i nie zawiedzie. On Polski nie okradł, ale ubogacił szkołą, prasą, radiem, telewizją. U niego nikt nie przeklina w radiu i telewizji. Nikt nie gorszy dzieci i społeczeństwa. Nie bójcie się takiego lidera;
* biskup pomocniczy diecezji sandomierskiej Edward Frankowski (obecnie biskup senior) w 2007 r. na Jasnej Górze mówił do pielgrzymów Rodziny Radia Maryja: - Mamy w Polsce do czynienia z nachalną propagandą mediów liberalnych, które zdolne są nawet do terroryzmu medialnego, do zlinczowania osób wspaniałych i znakomitych, mocno zasłużonych dla Kościoła i Ojczyzny. Wystarczy tylko wspomnieć zmasowany medialny atak terrorystyczny na ojca założyciela Radia Maryja i na całe to dzieło.

Poza wyżej wymienionymi radiu sprzyjają z całego serca: łódzki biskup pomocniczy Adam Lepa, biskup świdnicki Ignacy Dec, emerytowany biskup kaliski Stanisław Napierała, emerytowany biskup łomżyński Stanisław Stefanek oraz arcybiskupi Juliusz Paetz z Poznania i Stanisław Wielgus z Mazowsza, którzy przyjaźń z redemptorystą wypróbowali w potrzebie.

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie

Rok 1999. Grupa kleryków informuje polskie władze kościelne, że metropolita poznański molestuje ich seksualnie. Przez dwa lata nic się nie dzieje. Bomba wybucha w lutym 2002 roku, gdy "Rzeczpospolita" publikuje tekst "Grzech w Pałacu Arcybiskupim". Hierarcha początkowo zaprzecza oskarżeniom, ale miesiąc później składa oświadczenie: "Zwróciłem się do Ojca Świętego z prośbą, by zwolnił mnie z duszpasterskich rządów archidiecezją, a Ojciec Święty przyjął moją prośbę".



Radio Maryja nadaje wówczas przemówienie biskupa pomocniczego łowickiego Józefa Zawitkowskiego:
- Nie mogłem zasnąć tej nocy. Kamieniarze z "Rzeczpospolitej" ukamienowali biskupa, niby w obronie czystości Kościoła. Cóżeś uczynił, najgłupszy z siepaczy? Będziesz mógł spokojnie umrzeć? Belki w swoim oku nie widzisz?

Ojciec Rydzyk broni arcybiskupa Paetza podczas pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja w Doylestown, zwanym amerykańską Częstochową:
- A propos tego skandalu w Poznaniu, to nie jest skandal arcybiskupa Juliusza Paetza, tylko to jest skandal tych, którzy to zrobili! (...) TVN, ta telewizja przez trzy czy cztery tygodnie codziennie nadawała - przeciwko. Codziennie. Tacy są winni mordowania księży. Ci są winni! Ale winni są też katolicy, którzy przyjmują to, którzy powtarzają to, nawet chodząc do kościoła.

Dwa lata później, gdy Juliusz Paetz jest już arcybiskupem seniorem, ojciec Tadeusz mówi na antenie:
- Mnie teraz tak żal tego człowieka... bo gdzie ten ksiądz arcybiskup stanie teraz? (...) I katolicy też się do tego przyczyniali. Bo powtarzali te ploty. A nawet jeżeli ktoś z nas by zgrzeszył, no proszę pana, no mogę zgrzeszyć czy nie?!

Inny wielki przyjaciel dyrektora - Stanisław Wielgus - był jeszcze biskupem płockim, kiedy Radio Maryja emitowało jego homilie i wykłady, w których krytykował liberalizm i ateizm.

W grudniu 2006 roku papież Benedykt XVI podnosi księdza Wielgusa do godności arcybiskupiej i mianuje metropolitą warszawskim. Tuż przed świętami "Gazeta Polska" pisze o nim jako o wieloletnim współpracowniku SB o pseudonimie "Grey". Zarzuty potwierdza Kościelna Komisja Historyczna. Ojciec Rydzyk nie przyjmuje orzeczenia do wiadomości. Stwierdza na antenie Radia Maryja, że wszystkie zarzuty wobec hierarchy to "manipulacje medialne".

- W mediach napompowali taki balon, że właściwie ludzie zaczęli wątpić - mówi w nocnej audycji. Według zakonnika oskarżenia nieprzypadkowo pojawiły się w momencie, gdy arcybiskup Wielgus ma zostać metropolitą, bo "jest walka o Warszawę", a hierarcha jest znany z konserwatywnych poglądów.

- Liberałowie opanowali prezydenturę, rządy w Warszawie. No to teraz trzeba było jeszcze w Kościele dać jakiegoś liberałka - tłumaczy redemptorysta. - Z tych ludzi, którzy mają być dziennikarzami, porobiły się szwadrony śmierci. Najpierw oskarżają kogoś, biorą na odstrzał, czy to będzie ksiądz, biskup czy dobry katolik. Później sami osądzają i wreszcie wydają wyrok śmierci moralnej. Proszę zobaczyć, ilu już biskupów tak ocenili. Ilu załatwili księży, ilu porządnych ludzi?!
Po niedoszłym ingresie arcybiskupa w stolicy ojciec Rydzyk mówi o nim na antenie: - Tak powstają wielcy święci!.

Radio Maryja namawia do pisania listów poparcia dla odsuniętego hierarchy. Intensywnie reklamuje płytę CD z wykładem arcybiskupa Wielgusa ''Kapłan wobec ofensywy ideologii neomarksizmu i postmodernizmu we współczesnym świecie''.

Rzecz ciekawa: gdy trzeba, ksiądz Rydzyk potrafi stanąć także w obronie hierarchy krytykującego Radio Maryja za mieszanie się do polityki - co czynił biskup pomocniczy warszawski Piotr Jarecki.

Kiedy świeckie media nagłośniły jego wypadek drogowy spowodowany pod wpływem alkoholu (latarnia), radio i telewizja ojca dyrektora przemilczały zdarzenie. I tylko sam redemptorysta wyjaśnił na antenie tym, którzy i tak wiedzą:
- Rzeczywiście, stało się to, co się stało w Warszawie. Ale czy to jest powodem, żebyśmy wszyscy to wyciągali i się pastwili nad tym, komu to się przydarzyło? (...) A dlaczego wchodzą ludzie w alkoholizm? Niejednokrotnie szukają pociechy, mają jakieś stresy. Nie usprawiedliwiam złego czynu, ale chciałbym zrozumieć. I to co się dzieje w Polsce z Kościołem, myślicie że to nie stresuje duchownych? A przecież cóż by Polska była warta bez Kościoła?

Polityka ojca Rydzyka

Podobnie mocne związki jak z biskupami wiążą ojca dyrektora z władzami zgromadzenia. Od przeszło dekady zasiada w niespełna pięćdziesięcioosobowej kapitule warszawskiej prowincji. To coś w rodzaju zakonnego Sejmu. Kapituła wybiera prowincjała i jego ciało doradcze - zarząd.

- Ojciec Tadeusz jest wśród kapitularzy gwiazdą i liderem - mówi nasz kolejny rozmówca, nieco młodszy od księdza Rydzyka i doskonale go znający redemptorysta, który prosi o niedrukowanie nazwiska. - Kiedyś przyjechał, spotkaliśmy się w refektarzu, czyli w jadalni klasztornej, ja mówię: "Tadziu, tam jest waza z zupą, weź sobie i nalej, zjedz coś". Inni mieli do mnie pretensje: jak ja mogłem tak powiedzieć do ojca dyrektora? Powinienem tę wazę przynieść, żeby on sobie usiadł.

Dla przeciętnego członka zgromadzenia zasiadanie w kapitule to zaszczyt. A on na większość sesji nawet nie przyjeżdża. Jeżeli nie ma interesu własnego, to go nie ma w Warszawie. Tak się u nas mówi. Natomiast jeżeli szuka poklasku dla akcji, którą akurat robi, to jest obecny.

- Ma bezpośredni wpływ na wybór prowincjała? - pytamy.
- Jeżeli wśród kandydatów pojawia się ktoś, kto mu nie odpowiada, to będzie bardzo aktywny, żeby ten prowincjałem nie został. Działa jeszcze przed sesją kapituły, buduje zaplecze.

Od czasu powstania Radia Maryja tylko raz zdarzyło się, by prowincjałem został redemptorysta krytyczny wobec ojca dyrektora. W 2007 roku ksiądz Ryszard Bożek zastępuje przychylnego radiu ojca Zdzisława Klafkę, który - na własne życzenie - podejmuje służbę w rozgłośni.

Ojciec Bożek mówi Katolickiej Agencji Informacyjnej, że radio "nie powinno angażować się w politykę".

- Jeśli do Radia Maryja zapraszani są politycy, to powinni oni pochodzić z różnych opcji, a nie z jednej - zauważa nowy prowincjał.

W 2008 roku następuje rzecz niesłychana. Ojciec prowincjał udziela wywiadu "Gazecie Wyborczej". Zapowiada "przyjrzenie się radiu" i skierowanie go na "drogę ewangeliczną"...

- I co? Nie dał rady Toruniowi - uśmiecha się nasz informator ze zgromadzenia. - Choć bardzo szybko musiał spuścić z tonu, to i tak na kolejną kadencję go nie wybrano. Miał przeciwko sobie nie tylko ojca Rydzyka, ale i 70-80 proc. redemptorystów. Jeżeli uderza się w Radio Maryja, Telewizję Trwam i te wszystkie dzieła, to człowiek staje się wrogiem prawie wszystkich członków zgromadzenia.

Razem przeciw niepokornym

Gdy hierarchowie ścierają się z niesubordynowanymi duchownymi - takimi jak ks. Boniecki czy Lemański - mogą liczyć na ojca dyrektora. W lipcu br. stacja staje np. w obronie arcybiskupa warszawsko-praskiego Henryka Hosera, który ukarał proboszcza z Jasienicy. Radio podaje, że decyzja purpurata o karze "stała się powodem zaciekłej nagonki na niego ze strony mediów liberalno-lewicowych, których ksiądz Lemański jest częstym gościem".

- Ksiądz Lemański wielokrotnie wypowiadał sądy sprzeczne z nauczaniem Kościoła, głównie dotyczące metody sztucznego zapłodnienia "in vitro" - obwieszcza rozgłośnia. - Jego wypowiedzi były szeroko cytowane przez media liberalno-lewicowe i wykorzystywane do ataków na Kościół.

Kontrowersyjne wypowiedzi na antenie RM

Ojciec dyrektor o rządzącej Platformie:

- Coraz więcej bezrobotnych w ojczyźnie, coraz więcej zagrożonych niepewnością jutra i biedą rodzin, bo sprzedane banki, stocznie, szpitale. Wielu ludziom, zwłaszcza starszym, zamyka się szanse na leczenie, badanie. To jest już nie eutanazja, to eksterminacja narodu (wrzesień 2009).

- 21 procent dzieci w Polsce żyje poniżej progu ubóstwa, w nędzy, nie mają jednego ciepłego posiłku dziennie, są niedożywione - w Polsce, która może być mlekiem i miodem płynąca, trzeba tylko zatroszczyć się o ludzi, nie likwidować zakładów pracy (...). Kultura, nauka, rozwój ducha również są niszczone. Właściwie na każdym kroku widać eksterminację (wrzesień 2012).

- Nie wiem, gdzie ja żyję. Gdy powiedziałem kiedyś, że to jest totalitaryzm, pewna część bardzo obruszyła się na mnie. Ale czy to nie jest totalitaryzm? Chyba Korea tu będzie. Oczywiście Północna (kwiecień 2013).

Ojciec dyrektor o Żydach:

- Ja się dowiaduję (...), że w Urugwaju, w Brazylii, w Argentynie, tych krajach Ameryki Łacińskiej, stoją pod ambasadami i wydają im paszporty. Polak nie może dostać paszportu, musi starać się, udowodnić, że ma tam, no nie wiadomo (...), a natomiast, jeżeli ktoś, kto mówi, że jest Polakiem, a nawet po polsku nie mówi - wystarczy mu zaświadczenie z gminy żydowskiej, powtarzam, zaświadczenie z gminy żydowskiej! Dostaje natychmiast paszport! Planuje się, mówią Polacy ze świata (...) 500 tysięcy Żydów do Polski sprowadzić. Oczywiście chodzi o ziemię, chodzi o wszystko, co się da jeszcze wyciągnąć (listopad 2002).

Ks. prof. Jerzy Bajda o synagodze szatana:

- Jest czymś najbardziej tragicznym, że naród, który był wybrany po to, aby służył Bogu w pełnieniu Jego planu, stał się w pewien sposób wspólnikiem szatana. Chrystus, uświadamiając im ich grzech, ponieważ postanowili Go zabić, stwierdził z całą jasnością: "wy macie diabła za ojca" (J 8, 44). Było to surowe stwierdzenie, ale prawdziwe, ponieważ Żydzi, usiłując zabić Chrystusa, pełnili zamiary szatana. (...) Nie bez powodu Księga Apokalipsy mówi o "Synagodze szatana". (sierpień 2006)

Jan Kobylański (sponsor radia) o prawdziwych Polakach:

- [Nadejdą jeszcze kiedyś takie czasy, że] będzie tylu przedstawicieli Polaków katolików, ilu jest nas w Polsce, a nie taka parodia, że dzisiaj w rządzie czy parlamencie Polaków prawdziwych nie ma nawet 30 procent. (...) My od paru lat bez przerwy publikujemy i mówimy: muszą w Polsce rządzić Polacy. Muszą rządzić w swojej ojczyźnie, w swoim kraju. Jak długo będą rządy, które nie są polskie, to będzie gorzej i gorzej. (marzec 2011)

Ojciec dyrektor o gejach:

- Pan Jezus powiedział, apostołowie mówią, że mężczyźni współżyjący ze sobą nie wejdą do królestwa niebieskiego. To jest bardzo poważna sprawa. Wynaturzenia świadome, to jest ciężki grzech. Uczyć tych wynaturzeń dzieci i młodzież to jest straszny grzech. (luty 2013)

Ojciec dyrektor o katastrofie smoleńskiej:

- Otóż ja słyszałem (...) wygląda wszystko na to, że byli zamordowani, że to był zamach, tak to wygląda. Bo gdyby nie był, to dlaczego kryją? Jasno powiedzieć wszystko. Bardzo prawdopodobne to jest, że to było specjalne zamordowanie. Zresztą mówi się, że to było prowadzenie na śmierć, że był tak ten samolot prowadzony. (...) Cała atmosfera, która była robiona, prowadziła do tego, żeby prezydenta zabić (...) mówili mi ludzie, którzy byli blisko prezydenta, że prezydent mówił: "mogą mnie zabić" (...) Kochani, to wygląda jak zamach wszystko. (grudzień 2010)

O czym wolno mówić w polskim Kościele? 

Otwarta debata w warszawskiej siedzibie "Gazety" przy ul. Czerskiej odbędzie się w środę 11 września o godz. 17.30.

Dyskutować będą: ksiądz Wojciech LemańskiJarosław Makowski, teolog i publicysta, dyrektor Instytutu Obywatelskiego; Jan Filip Libicki, historyk, senator.

Zainteresowanych udziałem prosimy o e-mail na adres: debata.kosciol@gazeta.pl lub o telefon pod numer 22 555 42 79
Źródło: Wyborcza.pl

wtorek, 3 września 2013

Biograf o. Rydzyka: Chcieliśmy dotrzeć do współpracowników. Najpierw musieliśmy się poznać, dopiero potem opowiadali

Tadeusz Rydzyk, jeden z najpotężniejszych duchownych w Polsce, znany jest tylko w takim stopniu, w jakim pozwoli nam się poznać. Piotr Głuchowski i Jacek Hołub postanowili poznać tę mniej znaną stronę Ojca Dyrektora. Jego biografia "Imperator" opowiada o człowieku, który jest otoczony papieskim kultem, żyje skromnie, ale zarządza milionami. Do tego jest pochłonięty "Dziełem", czyli misją rozwoju katolickich mediów. – Potrafi zadzwonić o 2 w nocy do swojej współpracownicy i spytać, czy nie śpi – mówi nam jeden z autorów książki.

Piszecie o ojcu Tadeuszu Rydzyku i jego mediach od lat. Kiedy uznaliście, że warto waszą wiedzę zebrać w książce?

Jacek Hołub: Po raz pierwszy pomyśleliśmy o napisaniu takiej książki 2-3 lata temu, wtedy pomysł zaświtał nam w głowie. Konkretne kształty wszystko przybrało pod koniec zeszłego roku, a na początku 2013 ostro zabraliśmy się do pracy. Ale materiały zbieraliśmy od kilku lat, mamy dziesiątki artykułów o Tadeuszu Rydzyku i setki godzin audycji z jego udziałem.

W jakim stopniu "Imperator" opiera się na starym materiale, a w jakim stopniu na nowych rozmowach z ludźmi z otoczenia Ojca Dyrektora?

Trudno to ocenić w procentach, ale podczas pracy nad tą książką każdy z nas spotkał się z co najmniej kilkoma osobami blisko współpracującymi z Tadeuszem Rydzykiem. Ja mam takich rozmów co najmniej kilkadziesiąt godzin. Poza tym była kwerenda w IPN-ie, abyśmy mogli zbadać informacje o działalności opozycyjnej.


Wasze badania potwierdziły tę opozycyjną kartę Ojca Dyrektora?

Rzeczywiście jest taki etap w działalności o. Rydzyka. Szczególnie ważna jest jego posługa w Szczecinku i wojna o krzyże. Namawiał wtedy młodzież do wieszania krzyży w szkołach, apelował o to z ambony. W tej sprawie spotkał się nawet z prymasem Wyszyńskim na audiencji, jaką zorganizował dla młodzieży. To zresztą było pierwsze spotkanie przyszłego dyrektora Radia Maryja z wysokim dostojnikiem kościelnym.

Poza tym w 1973 roku był inwigilowany przez służby specjalne. Prowadził wtedy zespół bigbitowy, w którym grał zresztą Jerzy Wenderlich, dzisiaj poseł SLD. Wtedy w czasie festiwalu Sacro Song zarówno o. Rydzyk, jak i zespół, byli inwigilowani. Starano się skłócić muzyków zespołu i zaburzyć przebieg festiwalu.

Jak udało się dziennikarzom "mediów mętnego nurtu", jak nazywa "Gazetę" Tadeusz Rydzyk, namówić jego współpracowników do rozmowy?

Zależało nam bardzo, aby dotrzeć nie do wrogów Ojca Dyrektora, ale ludzi, którzy go cenią, współpracują z nim. Nie postawiliśmy sobie za cel przedstawienia zmanipulowanego, negatywnego wizerunku szefa Radia Maryja. Chcieliśmy pokazać jaki jest w rzeczywistości. Najpierw poznawaliśmy się z naszymi rozmówcami, rozmawialiśmy jeszcze przed włączeniem dyktafonu. I w pewnym momencie oni mówili: "Ale ja nie mam wam do opowiedzenie żadnych skandalizujących szczegółów. Ojciec Rydzyk to naprawdę bardzo pracowity, mądry i spokojny człowiek".

My mówiliśmy, że takich relacji także chcemy wysłuchać, bo nie mamy zamiaru kreować rzeczywistości i wymyślać skandali. Ale nawet osoby mówiące o o. Rydzyku w samych superlatywach wymagały od nas zachowania absolutnej anonimowości. Nie tylko nie chciały ujawnić nazwiska, ale także faktów, które w jakikolwiek sposób pozwoliłyby ich zidentyfikować. Mówiły, że Ojciec Dyrektor ma bardzo dobrą pamięć i jest w stanie połączyć jakieś wydarzenie sprzed pięciu lat z wypowiedzią z książki. A wszyscy wiemy jak to środowisko zareagowałoby na rozmowę z dziennikarzami "Gazety Wyborczej".

A z samym Rydzykiem rozmawialiście?

Oczywiście poprosiliśmy o taką rozmowę. Najpierw wysłałem maila, a później tradycyjny list. Spodziewałem się, że nie dostanę odpowiedzi, tak jak inni dziennikarze z mediów, które są przez Rydzyka uznawane za wrogie. AI tutaj spotkało mnie zaskoczenie, bo dostałem list z odpowiedzią. (Hołub szuka kartki i odczytuje treść) Co prawda listu nie podpisał sam o. Rydzyk, tylko jeden z jego współpracowników, ale w kopercie był też święty obrazek. A na liście cytat Ojca Dyrektora o powstawaniu Radia Maryja. Szkoda, że nie mieliśmy okazji porozmawiać.

Bywają panowie na uroczystościach organizowanych przez Radio? Nie spotkało was to, co Ewę Żarską z Polsat News, która została pobita na Jasnej Górze?

Bywałem na urodzinach Radia Maryja, które co roku w grudniu są organizowane w Toruniu, ale nie afiszowałem się z tym, że jestem dziennikarzem, a tym bardziej z "Gazety Wyborczej". Tam panuje taka atmosfera, że lepiej nie pokazywać, że jest się dziennikarzem. Fotoreporterzy zwracają swoją uwagę tłumu kiedy tylko wyjmują z toreb profesjonalnie wyglądające aparaty.

Kiedy mieszkałem w Toruniu i przejeżdżałem autobusem obok siedziby Radia, kilkakrotnie byłem świadkiem jak starsze panie robiły znak krzyża. Rzeczywiście mają aż taki nabożny stosunek do Radia Maryja?

Przyjazd do Torunia to dla wielu tych ludzi jak wizyta w Mekce. Przecież to tam się wszystko zaczęło, stamtąd płyną wszelkie wskazówki. Przecież są ludzie, którzy słuchają Radia 24 godziny na dobę – budzą się przy jego dźwiękach i zasypiają. Na spotkaniach z Ojcem Dyrektorem pojawiają się głownie kobiety, one też dominują wśród audytorium stacji. Na urodzinach Radia Maryja śpiewa się piosenki o Rydzyku, mówi wiersze, są występy Kapeli znad Baryczy, z których najpopularniejsza to "Ojciec Tadeusz jak Prometeusz", opowiadająca o poszukiwaniu źródeł geotermalnych.


Atmosfera na spotkaniach w Toruniu jest bardzo podniosła, ale ta wspólnota jest bardzo zamknięta. Osoby z Polsatu czy TVN-u są narażone na nieprzyjemności. Ale całe szczęście taki niebezpieczny incydent zdarzył się tylko raz.

Ludzie, którzy pobili Ewę Żarską albo ci, którzy krzyczą do kamer TVN, to miarodajny obraz Rodziny Radia Maryja?

Oczywiście ekstrema są najbardziej widoczne, ale to środowisko różni się od innych ruchów społecznych, Jest bardzo jednolite i ma silnego lidera. Generalnie ci ludzie dzielą się na trzy grupy. Pierwsi słuchają Radia Maryja z powodów religijnych, by zmówić godzinki, koronkę czy wysłuchać mszy, bo nie mogą chodzić do kościoła. Kiedy tylko pojawia się polityka wyłączają radio, a niektórzy nawet dzwonią i proszą, żeby nie angażować się w publicystykę.

Druga grupa odwrotnie – szuka w radiu treści, których nie ma w "mediach mętnego nurtu", czyli frontalnej krytyki Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i głównych mediów. Trzecia grupa to ci, którzy włączają radio z obu tych powodów. Ale istotne jest, że liczba słuchaczy znacząco wzrosła po przejęciu rządów przez koalicję PO-PSL. Radio to dla nich miejsce sprzeciwu wobec władzy.

A dlaczego pan słucha Radia Maryja?

Nie jestem radiomaryjnym maniakiem ani masochistą. Lubię radio mówione, a w rozgłośni o. Rydzyka jest sporo publicystyki. Poza tym słucham TOK FM i Pierwszego oraz Trzeciego Programu Polskiego Radia. Mogę się nie zgadzać z tym, co słyszę w toruńskiej rozgłośni, ale wiele stawianych tam tez jest nowych, interesujących, pokazujących inne spojrzenie. W Polsce żyje ponad milion osób słuchających Radia Maryja, jeszcze więcej osób ma styczność z tymi poglądami, więc chcę poznać co i jak myśli ta spora grupa Polaków.

Jaki jest Tadeusz Rydzyk poza anteną, dla współpracowników i znajomych?

Jego współpracownicy mówią, że jest cichy, serdeczny, ale potrafi też wyrzucić kogoś za drzwi. Wymaga bezwzględnego posłuszeństwa i podporządkowania "Dziełu". Potrafi zadzwonić do swojej współpracownicy o 2 w nocy i spytać, czy nie śpi i zacząć o czymś rozmawiać. Albo w trakcie spotkania wyjść z pokoju i wrócić po trzech godzinach. I po tych trzech godzinach jego współpracownicy nadal czekają, co chyba dobrze pokazuje jego pozycję. Generalnie jak Ojciec Dyrektor ma zły nastrój, to schodzi mu się z drogi. Ale na co dzień w siedzibie Radia jest dobra atmosfera, sporo się żartuje, chociaż oczywiście w granicach dobrego smaku.

Jak reaguje na wyrazy umiłowania i niemal kult, jakim otaczają go słuchacze?

Podobno tego nie lubi i dystansuje się od takich zachować. Ale kiedyś abp Głódź powiedział, że o. Tadeusz lubi być doceniany. Niezależnie od tego, atmosfera na spotkaniach z nim jest rzeczywiście wyjątkowa. Nikt z żyjących hierarchów polskiego Kościoła nie cieszy się takim uwielbieniem tłumów. Można to porównać tylko do Jana Pawła II. Zresztą kiedyś pani chciała poprosić fotografa o zrobienie zdjęcia z Rydzykiem. Powiedziała: "Proszę mi zrobić zdjęcie z Ojcem Świę… Dyrektorem". To przejęzyczenie, ale znaczące. Pamiętam też, że kiedyś ofiarowano Rydzykowi obraz przedstawiający jego przytulanego przez Matkę Boską.

Rydzyk jest bardziej biznesmenem i organizatorem, czy liderem religijnym i politycznym?

Wszystkim po trochu, ale w jego przekonaniu poświęca się misji ewangelizacyjnej. Układy z PiS to nie polityka, ale służba misji. Telefonia komórkowa, która przynosi spore pieniądze, to przede wszystkim umożliwianie ludziom kontaktu. Wydawnictwo służy szerzeniu dobrej nowiny, a biznesy pozyskiwaniu na to pieniędzy.

Pewnie dzięki nim Tadeusz Rydzyk stał się zamożnym człowiekiem.

I tak i nie. Gdyby podsumować wartość inicjatyw stworzonych przez o. Rydzyka to są to pewnie dziesiątki, jeśli nie setki milionów złotych. Mamy radio, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej, TV Trwam, sprzedaż odbiorników telewizyjnych, księgarnię z 8 tys. pozycji i sieć telefonii komórkowej. Ale na co dzień o. Rydzyk nie mieszka w ogromnej willi, ani nie jeździ Maybachem, który jest wymysłem wrogo nastawionych dziennikarzy. Mieszka w skromnej celi w swoim zakonie i korzysta ze służbowych samochodów. Jest też w stanie dać komuś kluczyki i powiedzieć, żeby przewiózł ulotki.

Z drugiej strony, kiedy jest gdzieś podejmowany, to z pompą i przepychem. Kiedy na przykład leci do Urugwaju na zaproszenie Jana Kobylańskiego, to oczywiście klasą biznes. Na miejscu też jest też przyjmowany na bogato.

No właśnie, kontakty z Janem Kobylańskim to chyba wyraźne potwierdzenie antysemityzmu zarzucanego Rydzykowi.

W książce przytoczono antysemickie wypowiedzi, zwłaszcza z pierwszej połowy lat 2000. Wtedy o. Rydzyk straszył, że do Polski przyjadą setki tysięcy Żydów, którzy dostaną paszporty w krajach Ameryki Łacińskiej. Można też przyjąć, że to, co się dzieje na antenie Radia nie dzieje się bez wiedzy Ojca Dyrektora. Dlatego na przykład antysemickie tyrady prof. Bogusława Wolniewicza czy Stanisława Michalkiewicza odbywają się za zgodą Rydzyka.

Ale w ostatnich latach Rydzyk bardzo się pilnuje i sam nie wygłasza antysemickich opinii. Także jego Radio odchodzi od takie tematyki. Po prostu zauważyli, że to im szkodzi. Można powiedzieć, że i Radio Maryja dotknęła poprawność polityczna.
Źródło: naTemat.pl

piątek, 30 sierpnia 2013

Reporterzy napisali biografię ojca Rydzyka


Dziennikarze "Gazety Wyborczej" ujawniają nowe fakty o księdzu, który trzęsie polską polityką i Kościołem


Jacek Kowalski: Dla kogo napisaliście tę książkę? Bo chyba nie dla słuchaczy Radia Maryja?

Piotr Głuchowski: Jak najbardziej także dla nich. Żeby było jasne: my w "Imperatorze" nie przypuszczamy ideologicznego ataku na księdza Rydzyka. Jesteśmy wstrzemięźliwi i obiektywni do bólu. Oddajemy głos także tym ludziom, którzy go chwalą. Mówią, jaki jest ciepły, życzliwy, oszczędny i skromny.

I nie ma samochodu marki Maybach.

Jacek Hołub: Nie ma i nigdy nie miał. W ogóle nie opływa w luksusy, to mit. Mieszka w skromnej klasztornej celi bez telewizora. Denerwują go wyrazy uwielbienia ze strony nawiedzonych słuchaczek. Generalnie unika osób przesadnie religijnych. Nie lubi modlitewnej ostentacji. Działa bardzo niestandardowo, ale kiedy trzeba, potrafi być konkretny. Niech nikogo nie zmyli jego dziwaczna czasami polszczyzna.


W książce jest tego sporo.

J.H.: Ojciec dyrektor nie chciał nam udzielić wywiadu do biografii, o co oficjalnie poprosiliśmy, ale właściwie nic się nie stało, bo ja od dekady słucham audycji Radia Maryja i pisząc, mieliśmy do wyboru dosłownie tysiące wypowiedzi księdza na wszelkie możliwe tematy. Niektóre zdania są szokujące i kompletnie nieznane, ponieważ coś poszło w eter o trzeciej nad ranem i tylko jeden raz.

Ojciec dyrektor jest nocnym markiem.

J.H.: Trochę z konieczności, ponieważ Polonia północnoamerykańska, która sponsoruje rozgłośnię, słucha jej o 2-3 w nocy czasu polskiego. A radiostacja nadaje na żywo. Chociaż opóźniacz oczywiście działa.

Nie wszyscy wiedzą, co to jest.

P.G.: Urządzenie opóźniające radiowy przekaz w stosunku do tego, co wypowiada się w studiu. To uniemożliwia nieprzyjaznemu słuchaczowi powiedzenie w trakcie audycji czegoś niewłaściwego. Ktoś krzyknie słynne już "trzy słowa do ojca dyrektora"...

...też nie wszyscy je znają.

P.G.: Ciekawych odsyłam do książki. A zatem ktoś coś brzydkiego wrzuca, a ojciec prowadzący naciska wtedy guzik - byle w ciągu siedmiu sekund - i fragment audycji nigdy nie pójdzie w eter. Opóźniacz to zresztą tylko jedno z wielu urządzeń strzegących bezpieczeństwa na antenie.

Jak się wam udało ustalić te wszystkie szczegóły?

J.H.: Rozmawialiśmy z byłymi pracownikami radia, studentami szkoły medialnej, przyjaciółmi ojca Rydzyka, z redemptorystami, z politykami goszczącymi na antenie i z redaktorami tzw. toruńskich mediów, m.in. z Arturem Zawiszą, dziś politykiem Ruchu Narodowego, a kiedyś pierwszym naczelnym "Naszego Dziennika". Wszystkim tym osobom bardzo dziękujemy, bo to jednak duża odwaga wystąpić w tej książce. Obiektywizm to jedno, ale reakcja ojca dyrektora na własną biografię będzie na pewno ostra.

P.G.: Samo to, że ją napisali dwaj czynni dziennikarze "Gazety Wyborczej", już jest powodem do gniewu.

Boisz się? Masz jakiś problem z ojcem Rydzykiem?

P.G.: Ja? Nie! Ale moja mamusia ma.

Czemu?

P.G.: Jest parafianką redemptorystów w Toruniu i - jak słyszałem - musiała kiedyś wysłuchać na mszy, że mieszka tu taki jeden antychryst w mieście, co nienawidzi Radia Maryja i dzieł przy nim wyrosłych.

J.H.: O mnie mówiono z anteny „naczelny dyżurny » Gazety Wyborczej «inwigilujący Radio Maryja”. Wielokrotnie byłem też „pozdrawiany”.

Czym sobie zasłużyliście na taką krytykę?

J.H.: Prowadzę "blog dla fanów Radia Maryja" - glosrydzyka.blox.pl - i opisuję tam na bieżąco dokonania księdza. To samo robię także na łamach "Wyborczej".

P.G.: Ja z kolei przez lata byłem dziennikarzem toruńskiego dodatku "Gazety" i też sporo pisałem o ojcu dyrektorze. Bo to przecież najciekawszy człowiek w Toruniu. Tylko nie znosi krytyki, ponieważ w swoim mniemaniu prowadzi coś między misją ewangelizacyjną, krucjatą a obroną ostatniej reduty. "Szatan się uwziął na Polskę, bo to jest najsilniejszy kraj katolicki w świecie". Dyrektor często powtarza tę myśl. A kto krytykuje misjonarza - obrońcę substancji narodu - jest po stronie szatana. Jest wrogiem Boga, Kościoła i ojczyzny.

Dla Tadeusza Rydzyka wszyscy są swoi lub obcy.

P.G.: Tak. Media są dobre i złe. My z Jackiem jesteśmy po stronie zła. I nie ma dyskusji. A szkoda - bo we mnie nie ma jakiejkolwiek złości wobec ojca dyrektora. Polubiłem go jako nietuzinkowego bohatera. I wydaje mi się, że lepiej go zrozumiałem, pracując nad książką. Przynajmniej od czasu, gdy razem z Jackiem wgryźliśmy się w jego trudne - i skrzętnie skrywane - dzieciństwo w Olkuszu.

[...]
Dlaczego skrywane?

J.H.: Ojciec dyrektor urodził się jako nieślubne dziecko. Dokuczał mu z tego powodu nawet miejscowy proboszcz. Do tego bieda, aż piszczy. Mieszkali z mamą i jej konkubentem w suterenie przyzakładowego domu tuż pod murami fabryki naczyń emaliowanych.

Mały Tadeusz...

J.H.:...uczył się bardzo przeciętnie. Nie przyjęli go do szkoły średniej. Poszedł do zawodówki, ale uciekł stamtąd do seminarium. To była jedyna droga ucieczki od olkuskiej beznadziei i biedy: jak nie mogę zostać inteligentem - a nie chcę być robotnikiem - pójdę na księdza. Właściwie na brata zakonnego, bo to było niższe seminarium. Znajomi ojca dyrektora z Olkusza wspominają, że w dzieciństwie nie był jakoś nadzwyczajnie religijny, za to był bardzo grzeczny.

Wy rozmawialiście kiedyś w cztery oczy?

P.G.: Miałem zaszczyt przeprowadzić krótki wywiad z ojcem Rydzykiem w 1991 r., gdy się sprowadził do Torunia. Co ciekawe - teraz to wiem - przyjechał wówczas wbrew swojej woli. Chciał założyć Radio Maryja w Krakowie, ale arcybiskup Franciszek Macharski się nie zgodził. Nie ufał ojcu Rydzykowi, ponieważ ten o mało nie został wcześniej usunięty z zakonu.

Co?!

P.G.: Dokładniej mówiąc, dostał suspensę, czyli zakaz sprawowania posługi kapłańskiej. Ale jej nie odebrał. Zrobił unik.

Jak?

P.G.: To wszystko jest bardzo tajemnicze. Stosunki między księdzem Tadeuszem a zgromadzeniem przez ponad dekadę były napięte. On w latach 70. służył w Toruniu jako katecheta. Bardzo się zżył z młodzieżą, prowadził zespół bigbitowy, na elektrycznych skrzypcach grał tam późniejszy rzecznik i poseł SLD Jerzy Wenderlich. Młody Tadeusz załatwiał instrumenty, nagłośnienie, a jak trzeba było, to i łóżka do spania. A przełożeni nagle każą mu to wszystko rzucać i wyjeżdżać do jakiegoś Szczecinka, gdzie diabeł mówi dobranoc. W Szczecinku, gdzie młody zakonnik robi ferment, tworzy Klub Inteligencji Katolickiej, pomaga młodzieży wieszać krzyże w szkołach, co nie umyka nawet wojewódzkiej bezpiece z Koszalina. W karnawale "Solidarności" organizuje wielkie plenerowe nabożeństwa. Jest uwielbiany...

A na to zakon...

J.H.: ...każe mu się zamknąć w klasztorze w Braniewie. Na jeszcze większym odludziu. Kompletny koniec Polski, dalej jest tylko sowiecka granica. Oficjalnie - trafia tam dla podreperowania zdrowia. Później przenosi się do Krakowa. Prowadzi duszpasterstwo akademickie, które zamienia się - wbrew woli księdza - w taką rozemocjonowaną grupę poszukujących chrześcijan. Bardzo nieortodoksyjną, zbliżoną do wspólnot ewangelikalnych. Przeciwieństwo obecnej Rodziny Radia Maryja. Studenci, wolne ptaki, młodzi, miejscy intelektualiści, także ci wątpiący, dyskutujący na niewygodne dla hierarchii kościelnej tematy.

Tadeusz Rydzyk bez tajemnic

Do kościołów wprowadzał muzykę rockową. Uciekł na Zachód, a zakon wysłał za nim wilczy bilet. Wrócił odmieniony - po to, by zostać najsłynniejszym polskim redemptorystą, najbardziej szarą z szarych eminencji polskiej polityki i stworzyć medialne imperium.

Jaką rolę w jego ucieczce odegrało spotkanie z Janem Pawłem II? Skąd wziął pierwszy milion i kto mu ukradł drugi? Co go łączyło z władzami Rosji, a co z rzecznikiem SLD? Co jada, co mówi prywatnie, komu ufa, a kto go popiera? Co się dzieje za zamkniętymi drzwiami radia i szkoły medialnej w Toruniu?



"Ojciec Tadeusz Rydzyk. Imperator" Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba, blisko 450 stron historii fascynującego i kontrowersyjnego człowieka, ukaże się w księgarniach 12 września 2013 r.

Książka inauguruje nową serię Biblioteki "Gazety Wyborczej" - "Reporterzy Dużego Formatu". 


Źródło: Wyborcza.pl