Onet
Anatomia zwycięstwa. To w strategii Karola Nawrockiego okazało się kluczowe [ANALIZA]
Karol Nawrocki wygrał prezydenturę, ponieważ jemu i jego sztabowi udała się istotna rzecz — chodzi tu o wyborców pozostałych kandydatów. Obóz rządowy poniósł za to klęskę mobilizacyjną. Pomimo przewagi Trzaskowskiego w większości województw, ogromne straty na wschodzie pogrzebały jego szanse na zwycięstwo.
Karol Nawrocki zostanie nowym prezydentem RP. Są już oficjalne dane Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) ze 100 proc. obwodów głosowania. Pokazują, że kandydat PiS wygrał II turę wyborów prezydenckich z wynikiem 50,89 proc. głosów. Jego rywal Rafał Trzaskowski osiągnął 49,11 proc.
Lepsze bastiony niż płonne zwycięstwa
Rafał Trzaskowski zwyciężył w 10 województwach, nie wystarczyło to jednak do wygrania wyborów. Jego przewagi w tych województwach były znacząco mniejsze od tych Karola Nawrockiego w województwach południowo-wschodnich.
W województwie podkarpackim kandydat PiS zdołał osiągnąć aż 42 pkt proc. więcej, co jest wynikiem lepszym nawet od Andrzeja Dudy w 2020 r. Szczególnie duże zyski kandydata PiS możemy zauważyć w turystycznych rejonach Bieszczad.
Dla porównania, najwyższe wojewódzkie zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego to trochę ponad 18 pkt proc. przewagi w Pomorskiem. Kandydat KO nie uniknął jednak tutaj strat. Najlepiej widoczne były one w turystycznych gminach i konserwatywnych regionach Kaszub.
Karol Nawrocki poprawił wynik Dudy w siedmiu województwach, co wyraźnie widać na ścianie wschodniej. Największe zyski osiągnął jednak na zachodzie, w województwie lubuskim. Zdołał on zredukować tutaj stratę do Rafała Trzaskowskiego z 19,5 pkt proc. do 16 pkt proc.
Z kolei Rafał Trzaskowski poprawił swoje poparcie sprzed pięciu lat w dziewięciu województwach, a nawet zdołał odbić województwo mazowieckie. Nie mogło to jednak wystarczyć do ostatecznego zwycięstwa.
Rafał Trzaskowski zyskuje na przedmieściach
Gdy spojrzymy na mapę zmian poparcia, to zobaczymy, że Rafał Trzaskowski dobrze poradził sobie tylko w centralnym i południowym regionie Polski. Jesteśmy też w stanie dostrzec inny trend. Prezydent Warszawy bardzo dobrze wypadł w "obwarzankach" otaczających miasta, czyli polskich przedmieściach. Przypomina to sytuację z amerykańskich wyborów w 2024 r.
Na tym podobieństwa do USA jednak się nie kończą. Gdy spojrzymy na prawosławny powiat hajnowski lub protestancką Wisłę, które były tradycyjnie bastionami partii Donalda Tuska, widać, jak poparcie dla Trzaskowskiego tutaj się wykrusza.
Na wyborczej mapie coraz mocniej też zacierają się podziały "na zabory". Karol Nawrocki jako kandydat Prawa i Sprawiedliwości bardzo wyraźnie przełamał ten schemat i zwyciężał w wielu wiejskich gminach na zachodzie kraju.
Wynik tych wyborów jest klęską dla obozu rządowego i swoistą "czerwoną kartką". Po niespełna dwóch latach koalicyjnego rządu widać już bardzo wyraźne zmęczenie społeczeństwa, które przełożyło się na porażkę Trzaskowskiego. Przecież jeszcze trochę ponad rok temu koalicja przechodziła przez swój szczyt popularności, a obrady Sejmu biły rekordy oglądalności.
Nie pomogła wysoka frekwencja
Przed wyborami analizowaliśmy, na co stawiają sztaby w kampanijnej dogrywce między pierwszym a drugim głosowaniem. Trzaskowski grał na wysoką mobilizację i powrót wyborców z 2023 r., Nawrocki na konsolidację obozu prawicowego. Najnowsze dane pokazują, że kandydat KO przegrał ten zakład.
Z danych sondażowych late poll wynika, że demobilizacja prawicowego elektoratu Mentzena i Brauna była minimalna. Karol Nawrocki zdołał zmobilizować po swojej stronie zdecydowaną większość tych wyborców.
87 proc. wyborców Mentzena i blisko 93 proc. wyborców Brauna, którzy wzięli udział w drugiej turze wyborów, oddało właśnie swój głos na kandydata Prawa i Sprawiedliwości.
Szacujemy, że Rafał Trzaskowski zdołał zmobilizować tylko 1,25 mln wyborców, którzy nie oddali swojego głosu w I turze. Było to zdecydowanie za mało, zwłaszcza gdy nie wystąpiła niemal żadna demobilizacja na prawicy.
Tę rozczarowującą dla sztabu mobilizację we własnym elektoracie pokazuje też poparcie wśród nowych wyborców — kandydat KO ma tu zaledwie 3 pkt proc. przewagi. Z pewnością liczono na dużo więcej.
onet
Szok w obozie władzy. Możliwy zdecydowany ruch Donalda Tuska
Politycy obozu władzy spodziewają się, że premier Donald Tusk wystąpi jeszcze w tym tygodniu o wotum zaufania dla jego rządu. Wątpią w scenariusz przyspieszonych wyborów, jednak przyznają, że plany koalicji 15 października właśnie się rozpadły jak domek z kart.
Karol Nawrocki zostanie nowym prezydentem RP. Są już oficjalne dane Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) ze 100 proc. obwodów głosowania. Pokazują, że kandydat PiS wygrał II turę wyborów prezydenckich z wynikiem 50,89 proc. głosów. Jego rywal Rafał Trzaskowski osiągnął 49,11 proc.
— Zauważył pan, że Donald nie wystąpił na wieczorze wyborczym? Stanął w cieniu. Chyba czuł, co się święci – mówi Onetowi z przekąsem jeden z polityków Koalicji Obywatelskiej, z którym rozmawiamy w środku nocy, tuż po ogłoszeniu sondażu late poll, który pokazał, że to Karol Nawrocki najprawdopodobniej wygra wybory prezydenckie.
Wegetacja, a nawet rozpad. "Możemy zapomnieć o zmianach"
Choć do ostatnich godzin kampanii przed II turą sztabowcy Rafała Trzaskowskiego oficjalnie powtarzali, że ostateczny wynik nie jest pewny i prawdopodobieństwo wygranej kandydata PiS jest spore, wyniki, jakie spłynęły w nocy, są szokiem. Część ministrów w ostatnich tygodniach po cichu już wyliczała projekty, które można było przeforsować z udziałem prezydenta reprezentującego obóz władzy.
Scenariusz z Karolem Nawrockim w Pałacu Prezydenckim może oznaczać, że koalicji pozostanie głównie administrowanie do kolejnych wyborów parlamentarnych, które są zaplanowane na jesień 2027 r. To byłoby dwa i pół roku wegetacji, których ten obóz może nie przetrwać.
— Możemy zapomnieć o zmianach w prokuraturze, sądownictwie, głównych obietnicach, które składaliśmy przed wyborami w 2023 r. Nie będzie nominacji ambasadorskich. Każdą zmianę na kluczowym stanowisku w armii trzeba będzie uzgadniać z Nawrockim. Możemy się spodziewać oporu nawet w niewinnych sprawach – wylicza w rozmowie z nami ważny polityk obozu władzy.
Z punktu widzenia koalicji 15 października byłby to i tak jeden z lepszych scenariuszy. Obóz władzy może się rozpaść. Wśród rządzących panuje przekonanie, że Karol Nawrocki w Pałacu Prezydenckim nie byłby drugim Andrzejem Dudą, tylko Andrzejem Dudą do sześcianu. Żaden ważniejszy projekt koalicji rządzącej nie zyskałby poparcia.
Oprócz wspomnianych ustaw sądowych, czy tych dotyczących Trybunału Konstytucyjnego, z pewnością na lata trzeba odłożyć zmiany prawa liberalizujące aborcję czy wprowadzenie związków partnerskich.
O przyspieszonych wyborach nie ma mowy. Panuje strach
Nasi rozmówcy z obozu władzy spodziewają się, że premier Donald Tusk szybko zabierze głos po przegranej Rafała Trzaskowskiego. Już od wielu dni w kręgach rządowych krążył scenariusz, według którego – w przypadku wygranej Karola Nawrockiego – szef rządu błyskawicznie wystąpi o wotum zaufania dla swojego rządu po to, by przeciąć dyskusję o ewentualnych przyspieszonych wyborach parlamentarnych.
Tusk niedawno kategorycznie zaprzeczył, by w takim wypadku dążył do skrócenia kadencji Sejmu. Jest jednak jasne, że jeszcze raz będzie musiał przemyśleć plan na kolejne miesiące. W wywiadzie dla TVP przed II turą zapowiedział renegocjację umowy koalicyjnej i poważne zmiany w rządzie. Roszady w gabinecie Tuska są niemal pewne i to niezależne od wyniku wyborów prezydenckich.
Zresztą o przyspieszonych wyborach nie chcą słyszeć mniejsi koalicjanci. W rozmowie z Onetem polityk PSL mówił przed wyborami, że to absolutnie nie wchodzi w grę, bo jest to opcja niezwykle ryzykowna dla ludowców, którzy zresztą w tym roku mają kongres, na którym odbędą się wybory prezesa partii. Do tej pory pozycja Władysława Kosiniaka-Kamysza – aktualnie wicepremiera i szefa MON – była niepodważalna. Nic na razie nie zwiastuje, by to miało się zmienić.
Nie wiadomo jednak, jak zareaguje Szymon Hołownia, lider Polski 2050, który jesienią ma oddać stanowisko marszałka Sejmu Włodzimierzowi Czarzastemu. Od miesięcy z jego otoczenia płynęły sygnały, iż Hołownia, który w I turze wyborów prezydenckich zdobył niecałe 5 proc. głosów, nie chciałby opuszczać fotela drugiej osoby w państwie.
To mogłoby jednak doprowadzić do turbulencji w koalicji, bo o zmianach w umowie koalicyjnej w tym aspekcie nie chce słyszeć lider Nowej Lewicy.
Czas rozliczeń w KO?
Pytanie, czy do rozliczeń dojdzie w samej Koalicji Obywatelskiej. Osoby współodpowiedzialne za kampanię Rafała Trzaskowskiego to dziś ważni członkowie rządu Donalda Tuska. Mowa przede wszystkim o Sławomirze Nitrasie, który jest ministrem sportu, i Cezarym Tomczyku, wiceszefie MON.
Z obozu władzy po pierwszej turze wyborów prezydenckich płynęły sygnały, iż premier jest niezadowolony z kształtu kampanii prezydenta Warszawy. Inna sprawa, że wynik Rafała Trzaskowskiego jest też efektem polityki prowadzonej przez samego Donalda Tuska. Koalicja pod jego przewodnictwem nie dowiozła wielu obietnic wyborczych sprzed półtora roku.
Część naszych rozmówców z nocy przekonuje, że na głębszą analizę przyjdzie jeszcze czas, ale spore znaczenie mógł mieć temat migracji, a także stosunku do obywateli Ukrainy. Wprawdzie w ostatnich miesiącach akurat w tych aspektach obóz władzy mocno skręcił w prawo, co jednak okazało się całkowicie nieskuteczne i to PiS, a także Konfederacja okazały się tu bardziej wiarygodne.
Onet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz