Czy PSL dogada się z PiS-em? "Ankieta to była głupota. Ktoś w kierownictwie nie pomyślał", 23.06.2025

 

Czy PSL dogada się z PiS-em? „Ankieta to była głupota. Ktoś w kierownictwie nie pomyślał”

– Młodzi ludzie na wsi poszli do Konfederacji, a od nas się odwrócili, oddaliśmy ich bez walki. Może trzeba się zastanowić czy miejsce PSL jest faktycznie tam, gdzie chce nas zaprowadzić Kosiniak. A może powinniśmy wrócić do naszych wiejskich korzeni. Bo teraz jest tak, że wieś i prowincję tracimy, a miasta nie zdobyliśmy i pewnie nigdy nie zdobędziemy – mówią szeregowi działacze PSL.

— Miało być trochę inaczej – przyznał prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, dzień po tym, kiedy media podały informację o rozpadzie Trzeciej Drogi. Bo plan był taki: 28 czerwca spotkają się liderzy PSL i Polski 2050, pogadają, a potem wspólnie przed kamerami ogłoszą zakończenie tego projektu. Miało być z przyjaźnią i wzajemnym szacunkiem.

Tymczasem 17 czerwca w Warszawie odbyła się Rada Naczelna PSL i choć nie podjęto na niej formalnej uchwały o rozstaniu, to faktycznie tak zdecydowano. A media to ujawniły. I natychmiast zareagował Szymon Hołownia na platformie X, oświadczając, że przyjmuje tę decyzję ze zrozumieniem. Liderzy stanęli więc przed faktem dokonanym i tylko zapewniali publicznie (każdy osobno), że rozstają się bez żalu.

Ale być może przeciek z tego, co wydarzyło się na Radzie Naczelnej, był przez ludowców kontrolowany. Toczą się bowiem intensywne rozmowy nad zapowiedzianą przez premiera rekonstrukcji rządu. Dla PSL oddzielenie się od Polski 2050 może dawać w tych rozmowach silniejszy mandat do obrony swoich interesów. Jak powiedział jeden z działaczy: musimy mieć lepsze narzędzia w ręku, by odzyskać swój tradycyjny elektorat. Te „lepsze narzędzia” to po prostu wpływ na decyzje rządowe i idące za tym wsparcie finansowe dla elektoratu wiejskiego. Wolą to negocjować z Tuskiem jako samodzielny byt.

Rozpad Trzeciej Drogi i to z inicjatywy PSL był oczywisty już od paru miesięcy. Ludowcom nie podobało się to, co robiło ministerstwo środowiska, ruchy przeciwko myśliwym i leśnikom, wydatki w ramach KPO. Polsce 2050 nie podobało się, że PSL blokuje ustawę o związkach partnerskich, aborcji, sprawy mieszkalnictwa. Ale dzieliły ich nie tylko różnice programowe, także wzajemne pretensje i nieufność bardzo silna na poziomie działaczy terenowych. Jak mówili niektórzy członkowie Rady Naczelnej: „dostajemy przez żółtych wciry od naszych ludzi”.

Od dawna już chodziło tylko o wypełnienie do końca umowy zawartej w 2023 r., czyli jak mówił szef ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz: dokończenie trójskoku. Trójskok, a faktycznie czteroskok oznaczał wspólny start do wyborów parlamentarnych w 2023, potem samorządowych, do europarlamentu i wreszcie wystawienie jednego kandydata w kampanii do prezydenckiej i właśnie się zakończył.

Działacze PSL, którzy zjechali do Warszawy na posiedzenie Rady Naczelnej Stronnictwa, przyjechali więc z pełnym przekonaniem, że decyzja może być tylko jedna – to koniec wspólnych startów z partią Hołowni. Zgodzono się, że choć sprawa jest już przesądzona, to z jej oficjalnym ogłoszeniem PSL czeka do 28 czerwca, kiedy dojdzie do spotkania liderów obu partii. Jak mówiła nam Zofia Szalczyk, działaczka z Wielkopolski „kultura wymaga, by to liderzy wspólnie taką decyzję ogłosili, my na radzie tylko o tym dyskutowaliśmy”.

Jeszcze przed posiedzeniem Rady Naczelnej (na które zjechało ok. 120 działaczy z całej Polski) poseł Jarosław Rzepa nie miał wątpliwości, jakie może być w tej sprawie stanowisko Rady. – Nastroje w terenie są oczywiste: ten projekt się wypełnił i trzeba go zakończyć. Ma być rozwód bez orzekania o winie — mówił. Generalnie ludowcy twierdzili, że projekt Trzeciej Drogi był dobry i spełnił swoją rolę w tym pierwszym skoku, bo dzięki niemu udało się odsunąć PiS od władzy.

– Zdobyliśmy wspólnie 14,4 proc. głosów, co dało nam po 32 mandaty w Sejmie dla każdej z tych dwóch partii, bez tego nie byłoby rządu Tuska – mówili w kuluarach. Ale co do dalszych działań w ramach Trzeciej Drogi, czyli wyborów samorządowych, europarlamentarnych i prezydenckich już takiej jednoznacznej pozytywnej oceny nie było. Przeciwnie – uważali, że taki sam wynik (14,2 proc. w wyborach samorządowych i 6,9 do europarlamentu) uzyskaliby, startując samodzielnie, a Polska 2050 tylko się na ich plecach woziła.

Ale wynik, który Szymon Hołownia osiągnął w pierwszej turze wyborów prezydenckich, był już dla nich szokiem. – Ten wynik pokazał, że trzymanie się Polski 2050 prowadzi nas do zatracenia. W ciągu półtora roku od wyborów do Sejmu Trzecia Droga straciła 9 proc. wyborców! – usłyszałam od jednego z działaczy.

– Potrzebna jest poważna analiza tego, co się stało, dlaczego młodzi ludzie na wsi poszli do Konfederacji, a od nas się odwrócili, oddaliśmy ich bez walki. Może trzeba się zastanowić czy miejsce PSL jest faktycznie tam, gdzie chce nas zaprowadzić Kosiniak. A może powinniśmy wrócić do naszych wiejskich korzeni. Bo teraz jest tak, że wieś i prowincję tracimy, a miasta nie zdobyliśmy i pewnie nigdy nie zdobędziemy – dodaje drugi.

Z naszych informacji wynika, że jeszcze przed wyborami prezydenckimi, kiedy niektórzy działacze sugerowali Kosiniakowi wycofanie się z porozumienia z Polską 2050, bo dla elektoratu ludowego ten sojusz jest mało czytelny i tylko na nim mogą stracić, prezes PSL tłumaczył, że nie mają racji, bo te wybory to szansa na poszerzenie własnego elektoratu. Tak miało się stać, gdyż wybory miał wygrać Rafał Trzaskowski, a wtedy PiS by się rozpadł i znalazłoby się miejsce dla obozu politycznego centroprawicowego, a takim wedle szefa PSL jest Trzecia Droga.

— I co się stało? Trzaskowski nie wygrał, PiS się nie rozpadł, a zamiast Trzeciej Drogi rozepchała się Konfederacja. A my być może jako PSL bez Hołowni mamy 2 proc. poparcia, dopiero teraz sondaże pokażą, jakie mamy realne szanse na wejście do przyszłego Sejmu. W tym roku mija 130 lat od powstania PSL, nie możemy zamknąć naszej historii – podsumowuje działacz z zachodniopomorskiego.

Mimo tak krytycznych ocen pozycja Kosiniaka w partii wydaje się bardzo mocna. I raczej na pewno zostanie w listopadzie tego roku na kongresie ponownie wybrany na szefa Stronnictwa. Nikt głośno nie mówi o rozliczeniach prezesa mimo nieudanej kampanii prezydenckiej, za to wielu się nim zachwyca. – To jest nasz lider, lekarz, człowiek mądry, choć na rolnictwie się nie zna, to my wybaczamy. – taki przekaz płynie od działaczy. Zofia Szalczyk dorzuca, że w rankingu najlepszych, wedle opinii publicznej ministrów rządu Tuska opublikowanego przez Onet, Kosiniak znalazł się na drugim miejscu, zaraz za Sikorskim i ona osobiście jest z tego bardzo dumna.

Największym problemem, z jakim teraz, po rozpadzie Trzeciej Drogi zetknie się PSL, będzie próba odbudowy swojej pozycji na wsi. I to wyraźnie przebijało w kuluarowych rozmowach działaczy. Na odbicie socjalnej części mieszkańców wsi ludowcy raczej szans nie mają – to wierny elektorat PiS, któremu zawdzięczają 500 plus i niższy wiek emerytalny.

Wszyscy ci, którzy rolnikami są tylko z nazwy, bo biorą dopłaty hektarowe, także wiele zawdzięczają rządom zjednoczonej prawicy. To tamten rząd przesunął 2 mld euro z funduszy inwestycyjnych, które dała nam Unia, na dopłaty do hektara. Zahamowało to rozwój rolnictwa i inwestycje w gospodarstwa, ale większość (ok miliona) była i jest PiS-owi wdzięczna.

— Od półtora roku mamy swojego ministra rolnictwa i nic z tym nie zrobił – piekli się ludowiec z Podlasia, który ma duże gospodarstwo rolne – nadal trzęsie się o tych niby rolników, a oni i tak na nas już nie zagłosują, bo wielbią Kaczyńskiego. A tych ok. 400 tys. prawdziwych rolników, plus ich rodziny, którzy liczyli na pieniądze na inwestycje, zwracają się ku Konfederacji. Tak rządzimy!

Poseł Jarosław Rzepa uważa, że czas do wyborów parlamentarnych PSL musi wykorzystać, by przekonać do siebie mieszkańców wsi, udowodnić im swoją sprawczość. – Musimy zawalczyć o lokalne drogi, o budowę sieci wodno-kanalizacyjnych, o fundusz na odbudowę kościołów wiejskich. Jeśli chcemy iść do wyborów samodzielnie, to mamy trochę ponad dwa lata, by przekonać ludzi, że warto na nas głosować.

— Trzeba opracować teraz nową strategię pod nowego prezydenta, przestać się upierać przy tym, gdzie podpisuje się związek partnerski czy u notariusza czy w urzędzie, to dziecinada. Trzeba zasypywać nowego prezydenta ustawami i to takimi, które trudno mu będzie odrzucić – dorzuca ktoś inny.

— Musimy wrócić do korzeni, walczmy o prowincję a nie o miasta – mówi kolejny ludowiec. I dodaje: zaczyna nam brakować ludzi, mamy ciągle potężne struktury, ale trzymają się nas tylko najwierniejsi z wiernych. Jeszcze rok temu było inaczej, ale dziś młodzi garna się do Konfederacji, a nie do PSL. Z tym problemem musimy się zmierzyć.

Żaden z moich rozmówców nie dopuszcza myśli o jakiejś spółce z PiS. Tak jest teraz. Ale jak zaznacza jeden z nich: – Do wyborów idziemy samodzielnie, nie ma na dziś innej opcji na stole. Mamy ponad dwa lata, by się odbudować, ale jeśli sondaże nie będą nam dawały szans na samodzielny start, to trzeba będzie pomyśleć i coś zdecydować. Ale PiS dla mnie nie wchodzi w rachubę.

Zofia Szalczyk mówi, że PSL musi poszukać nowego usytuowania na scenie politycznej. — Ja nie dopuszczam możliwości przytulenia się do PiS. Ale to jest moje zdanie, na Radzie nie było mowy o nowym partnerze — mówi.

Z ankiety, jaką w czerwcu szefostwo PSL rozesłało do działaczy z pytaniem, czy dopuszczają współpracę z PiS, wynika, że prawie 80 proc. odrzuca taką możliwość.

– Dla mnie ta ankieta to była straszna głupota. Przecież pokazaliśmy naszym partnerom w koalicji, że dopuszczamy inną możliwość, nie jesteśmy do końca lojalni. Ktoś w kierownictwie chyba nie zastanowił się dobrze, jaki to będzie miało wydźwięk. Po co to było?! – pyta retorycznie działacz z warmińsko-mazurskiego.

newsweek

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz