Dwór złotego prezesa. "Glapiński na starość stał się królem życia", 30.06.2025


Dwór złotego prezesa. "Glapiński na starość stał się królem życia"

Prezes NBP Adam Glapiński nie boi się premiera Donalda Tuska. Żyje jak w złotej klatce, a drzwi do niej uchyla Kamila Sukiennik, jedna z jego dwórek.

30 czerwca 2025 

Ma swój pałac – siedzibę NBP w samym centrum Warszawy.

Ma swoje pieniądze – tyle, ile tylko chce, więc ekipa rządząca nie może mu obciąć finansowania tak jak innym instytucjom. Wynagrodzenia też ustala zarząd banku (sam Glapiński zarobił w 2024 r. 1 mln 380 tys. zł brutto).

75-letni Glapiński chce przejść do historii jako prezes NBP, który obroni złotówkę, niezależność banku i ten, który ozłocił Polskę, bo kupuje właśnie złoto na potęgę.

Ma też święty spokój, bo obóz rządowy już nie chce go wyprowadzać z gmachu NBP.

Człowiek znający NBP od środka się śmieje: – Rządzący mają problem, bo to rząd bardziej zależy od banku niż bank od rządu.

Tusk nie dowiózł

Trzy lata temu pretendujący wtedy do odzyskania władzy Donald Tusk grzmiał, że Glapińskiego usunie z NBP. – Adam Glapiński jest nie tylko niekompetentny i nieprzyzwoity w tym, co robi. Jest nielegalny i nie będzie ani jednego dnia dłużej prezesem NBP i nie trzeba będzie ustawy – zapewniał. Obiecywał, że "wyprowadzi gościa z NBP". – Ja to zrobię. Gwarantuję! – mówił lider PO.

Nie wyprowadził.

Hanna Gronkiewicz-Waltz, była prezes NBP, mówi "Newsweekowi": – Teraz usuwanie Glapińskiego z NBP to już musztarda po obiedzie. O tym, czy go stawiać przed Trybunałem Stanu, niech już zdecydują posłowie.

Człowiek z obozu PiS się śmieje: – Realnie doszło do zawieszenia broni między Tuskiem a Glapińskim. Tusk nie mówi, że go usunie, a "Glapa" nie chlapie, że polityka gospodarcza Tuska jest katastrofą.

Są tylko pozory walki koalicji 15 października z prezesem NBP, którego nazywano w Platformie szkodnikiem winnym inflacji i wysokich rat kredytów, a jednocześnie sługusem PiS. W Sejmie wprawdzie trwa rozpatrywanie wniosku o postawienie Glapińskiego przed Trybunałem Stanu, ale tylko formalnie, bo sprawa utknęła. Ostatnio komisja odpowiedzialności konstytucyjnej zajmowała się tym 3 grudnia 2024 r.

Za to Glapiński nie próżnuje.

Człowiek znający Bank od środka: – "Glapa" zatrudnia, kogo tylko chce. Daje pieniądze na Telewizję Republika i inne prawicowe media. Promuje siebie. Na starość jest królem życia.

Fikcyjna pogoń

Prof. Dariusza Rosatiego, ekonomistę, byłego europosła PO i byłego członka Rady Polityki Pieniężnej, bardzo to złości.

– Ze względu na upolitycznienie i złamanie prawa Glapiński powinien zostać postawiony przed Trybunałem Stanu i pozbawiony funkcji prezesa NBP. Nie wiem, dlaczego wciąż się to nie dzieje – mówi nam Rosati.

Jak wyjaśnia, przede wszystkim Glapiński "nie wypełniał konstytucyjnego obowiązku dbania o wartość polskiego pieniądza, dopuszczając do wysokiej inflacji".

Rosati: – Działalność prezesa Glapińskiego oceniam bardzo krytycznie. Po pierwsze, utrzymywanie zbyt niskich stóp zbyt długo spowodowało wysoką inflację, jedną z najwyższych w UE. Ponadto NBP za rządów PiS skupował na rynku wtórnym obligacje rządowe bez związku z potrzebami polityki pieniężnej, co było wspieraniem polityki PiS, a więc złamaniem prawa.

Dalej przekonuje: – Padliśmy ofiarami politycznego zaangażowania Glapińskiego po stronie rządów PiS. Zamiast utrzymywać stabilność cen, on dbał o stabilność rządów PiS. Księgowo zwiększał zysk NBP, byle wpłacić jak najwięcej do kasy rządu PiS. Doprowadził do obniżki stóp procentowych tuż przed wyborami 2023 r., byle pomóc PiS wygrać te wybory. Za rządów premiera Tuska bardzo długo podtrzymywał te wciąż wysokie stopy, by utrudnić życie rządowi.

Hanna Gronkiewicz-Waltz: – Glapiński miał szansę. Sama też dałam mu kredyt zaufania, kiedyś nawet współpracowaliśmy. Zawiódł jednak jako prezes NBP choćby przez to, że nie udostępnia członkom Rady Polityki Pieniężnej materiałów.

Takie zarzuty stawiano Glapińskiemu we wniosku o postawienie go przed TS. Teraz ten wniosek ugrzązł w sejmowej komisji.

Trybunał Konstytucyjny pod wodzą Julii Przyłębskiej uznał, że prezesa NBP nie można stawiać przed Trybunałem Stanu, a Sejm nie może go zawiesić zwykłą większością głosów. Glapiński ignoruje całe postępowanie wobec niego, bo uznaje, że w ogóle nie można go postawić przed TS. Jeszcze pół roku temu poseł Lewicy Tomasz Trela mówił, że policja powinna doprowadzić Glapińskiego na przesłuchanie, ale nic takiego się nie stało.

Nic nie wynika więc z buńczucznych zapowiedzi. Jest cisza na tym froncie.

Złoty wódz

Ciszę wypełnia jednak sam "Glapa". NBP kupuje kolejne spoty i promuje się jako gwarant dobra polskich rodzin i rozwoju państwa. Jako prezes NBP kupuje złoto – wyprzedził już Europejski Bank Centralny, mając go ponad 500 ton.

Człowiek z PiS mówi to na serio: – Glapiński będzie w przyszłości, właśnie przez to złoto kupione przez NBP, określany jako najlepszy prezes banku centralnego.

Hanna Gronkiewicz-Waltz: – EBC nie musi mieć dużo złota, bo jest bardziej wiarygodny niż NBP.

Nie dość, że "Glapa" kupuje złoto, to siedzi w złotej klatce.

Pracownik NBP: – Sam widziałem, jak Kamila Sukiennik [dyrektorka Departamentu Generalnego NBP – red.] zamknęła "Glapę" w tej złotej klatce. Dostać się do niego bardzo trudno. Gabinet prezesa NBP jest całkowicie odcięty od reszty. W kancelarii premiera czy w pałacu prezydenckim każdy może przyjść do sekretariatu i starać się umówić na spotkanie z szefem. A "Glapa" siedzi w swoim gabinecie, do którego nawet korytarz jest zamknięty. Nie ma możliwości, żeby ktoś się dostał do prezesa NBP, jeśli nie wpuści go Kamila Sukiennik – opowiada nasz rozmówca.

Sukiennik jako dyrektorka Departamentu Generalnego NBP ma za zadanie – jak wynika z opisu na stronie banku – "zarządzać strategicznymi procesami zachodzącymi w NBP, jest odpowiedzialna za skuteczne wdrożenie w życie strategii banku i decyzji Zarządu NBP". Do obowiązków departamentu należy też "dbanie o efektywną organizację współpracy między wszystkimi departamentami banku i zarządzanie bankiem jako instytucją".

Słowem: Sukiennik jest prawą ręką prezesa.

Rozmówca z kręgu NBP: – Wszyscy dyrektorzy i naczelnicy w NBP boją się Sukiennik. "Glapa" jest jak wódz odcięty od rzeczywistości. Sukiennik jest jak pani Basia w PiS, tylko że pani Basia była lepsza. Jako dyrektorka u prezesa NBP złapała pana Boga za nogi.

Bastion "Glapy", a nie PiS

NBP miał być jednym z ostatnich bastionów PiS. A stał się królestwem samego Glapińskiego. Daje pracę, komu chce.

Człowiek bliski Nowogrodzkiej: – NBP to nie jest dla PiS żaden punkt odniesienia, bo "Glapa" sam sobie dryfuje tak, jak chce.

Jarosław Kaczyński i Adam Glapiński to jednak starzy druhowie. W wywiadzie rzece "O dwóch takich... alfabet braci Kaczyńskich" Jarosław mówił o "Glapie" tak: – Bardzo zdolny i sympatyczny, ale trochę singiel. Do polityki, jaką uprawiało PC, nie bardzo się nadawał. Do dziś jesteśmy w dobrych stosunkach.

I to się nie zmienia. Prezesi są kolegami, spotykają się, "Glapa" odwiedzał Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej. Ale to Kaczyński jest na łasce prezesa NBP, a nie odwrotnie.

Człowiek z PiS: – "Glapa" i Kaczyński rozmawiają, ale on nigdy nie był na smyczy prezesa PiS. Jest twardy, bezwzględny. Nie jest tak, że Kaczyński może zadzwonić i powiedzieć: "Adam, masz to załatwić".

Niemniej "Glapie" zależało na władzy PiS i Dudy, więc pomagał, jak mógł. A już otwarcie spierał się z Mateuszem Morawieckim.

Najwięcej Glapiński zawdzięcza jednak prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Bo to głowa państwa dwa razy wysunęła go na prezesa NBP – Glapiński skończy drugą kadencję w 2028 r.

Człowiek z kręgu pałacu prezydenckiego: – Andrzej Duda korzysta z pomocy i rad "Glapy". Sam prezes NBP mówił zresztą, że jeśli komuś ma być za coś wdzięczny, to właśnie Dudzie.

"Lipa" się nie daje

W czasie dziewięciu lat przez NBP przewinęło się wielu ludzi z obozu PiS. Jedni zostali na stałe, a inni po miesiącach czy wręcz tygodniach czmychnęli. Są ludzie z otoczenia Dudy – to spłacanie długu wdzięczności wobec niego.

Ale są i osoby z jądra PiS. Korzenie w NBP zapuścił Adam Lipiński – jeden z najwierniejszych druhów Jarosława Kaczyńskiego. Jest członkiem zarządu NBP.

Człowiek z kręgu NBP: – "Glapa" się nie pier.... Nawet wiceprezesów goni. Nawet Lipińskiego, tylko że "Lipa" się nie przejmuje już niczym, nawet "Glapą".

Inny rozmówca: – Adam Lipiński? On jest w zarządzie, ale na wszystko ma już wywalone. Ciężko mu żyć w systemie "Glapy", ale ma emeryturkę.

Kolejny: – Lipiński się nie przejmuje zasadami narzucanymi przez "Glapę". Może sobie pozwolić na więcej niż inni.

Ale już z Pawłem Muchą – byłym ministrem u prezydenta Andrzeja Dudy, a dziś w zarządzie NBP – Glapiński się nie pieścił. Publicznie wojowali (Mucha zarzucał Glapińskiemu ukrywanie informacji, sugerował stawianie go przed TS i wojował o premie), a "Glapa" zabrał mu wszelkie kompetencje. Ale nie ze wszystkimi prezes wojuje – ma zaufanych ludzi w zarządzie: Martę Kightley (najważniejszą obok Glapińskiego) i Artura Sobonia (byłego posła i wiceministra).

Jak w korpo

W NBP jest jak w korporacji i to o bardzo restrykcyjnej kulturze. Ewidencja czasu pracy jest tak dokładna, że każde spóźnienie oznacza, że trzeba zostać dłużej i odpracować wszystko co do minuty. Wyjść poza siedzibę NBP w godzinach pracy można tylko w drodze wyjątku, wszystkie wyjścia są ewidencjonowane.

Także doradcy zarządu – jest ich kilkunastu – są z tego rozliczani. – "Glapa" cisnął Wojciecha Jasińskiego, że ma być od 8 do 16 w pracy. Doradcy muszą odbębnić dupogodziny – śmieje się osoba z banku. A Jasiński to nie byle kto, tylko były minister i były prezes PKN Orlen.

PiS-owcy, którzy poszli do NBP na niższe stanowiska, mieli się skarżyć na "Glapę". – Nadawali na Glapińskiego, ale Nowogrodzka nic z tym nie zrobiła, a zresztą i tak by mu nic nie mogli zrobić – mówi jeden z posłów PiS.

W NBP zatrudniona była np. Anna Plakwicz, która zasłynęła w czasie rządów PiS kampanią "Sprawiedliwe sądy" (w niej to np. wypominano nieżyjącemu sędziemu, że ukradł kiełbasę za 6,9 zł oraz prowadził samochód pod wpływem alkoholu). Potem Plakwicz pracowała w sztabie Karola Nawrockiego, a teraz ma przejść do Kancelarii Prezydenta. Podobnie Dawid Dziama, PR-owiec związany z PiS, był na giełdzie potencjalnych transferów do pałacu, ale jego przejście nie jest pewne. W NBP był też Paweł Rybicki, współpracujący z europosłanką Beatą Szydło.

Człowiek z PiS: – Oni myśleli, że przyjdą, dostaną pensję i przezimują rządy Tuska. Ale "Glapa" ich gonił do roboty i to w tym reżimie korporacyjnym. Powywalał ich albo sami poodchodzili.

Inny rozmówca: – Biurokratycznie w NBP musi być wszystko w porządku, a przynajmniej trzeba być fizycznie osiem godzin w pracy, nawet jeśli się realnie nie pracuje.

"Glapa" ściągnął też Pawła Gajewskiego – człowieka Jacka Kurskiego, jednego z najwierniejszych żołnierzy byłego prezesa TVP. W NBP pracuje Anna Kasprzyszak – była żona Mariusza Kamińskiego; Agnieszka Kaczmarska – była szefowa Kancelarii Sejmu, wcześniej dyrektorka klubu PiS w Sejmie i radna PiS w stolicy. – Ona jest bardzo blisko Mariusza Błaszczaka, ma mocną pozycję w partii – opisuje człowiek z PiS.

Błażej Poboży teraz jest w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, ale "Glapa" wyciągnął do niego pomocną dłoń, gdy stracił fotel w rządzie, a nie wywalczył mandatu poselskiego w 2023 r. Poratował też Anetę Kordowską – zaufaną współpracowniczkę Marka Kuchcińskiego.

Kto tam wsiąknie, może dotrwać do emerytury. Człowiek znający pracę w NBP: – Ludzie cenią sobie pracę tam, bo są dobre pieniądze, dobry socjal. To bardzo stabilne miejsce. Jest nawet stołówka.

onet


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz