Platforma podzielona w sprawie aktywności Romana Giertycha. "Wielu mu kibicuje"
— Ludzie mają poczucie, że w 2020 r. odpuściliśmy i nie zrobiliśmy wszystkiego, by sprawdzić, czy Rafał Trzaskowski nie został oszukany — mówi Onetowi ważny polityk Koalicji Obywatelskiej. Jednocześnie niektórzy nasi rozmówcy z największej partii obozu władzy uważają, że akcja Romana Giertycha mogła wymknąć się spod kontroli.
27 czerwca 2025
Memento z 2020 r.
— Pamięta pan, jak pięć lat temu w domach pomocy społecznej 100 proc. głosów oddano na Andrzeja Dudę? Totalnie nie pociągnęliśmy tego tematu. Myślę, że część naszych wyborców do dziś ma o nas o to pretensje. Dlatego nie można odpuścić – przekonuje nas ważny polityk Koalicji Obywatelskiej.
I dodaje: — Ludzie mają poczucie, że w 2020 r. nie zrobiliśmy wszystkiego, by sprawdzić, czy Rafał Trzaskowski nie został oszukany.
Rzeczywiście w 2020 r. w kilkudziesięciu komisjach w Polsce w II turze wyborów prezydenckich Andrzej Duda zdobył 100 proc. głosów. Większość tych komisji znajdowała się w zakładach leczniczych lub domach opieki dla seniorów. Nikt nigdy nie udowodnił jednak, że doszło do przestępstwa, ale niektórzy w KO są przekonani, że partia powinna była zrobić cokolwiek w tej sprawie.
Część z nich właśnie tak tłumaczy determinację Platformy w dążeniu do ponownego przeliczenia głosów przynajmniej w części obwodowych komisji wyborczych, gdzie doszło do niewytłumaczalnych anomalii w II turze niedawnych wyborów. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego zleciła tzw. oględziny kart w 13 komisjach i okazało się, że doszło tam do nieprawidłowości.
To, jaka była ich przyczyna, zbada teraz prokuratura. Zresztą prokurator generalny Adam Bodnar zwrócił się do wspomnianej izby z wnioskiem o ponowne przeliczenie głosów w prawie 1,5 tys. komisji, w których mogło dojść do anomalii. Premier Donald Tusk w ostatnich kilkunastu dniach również wzywał do sprawdzenia, czy mogło dojść do nieprawidłowości.
W piątek wypowiedział się jednak w dość koncyliacyjnym tonie: — Zdaję sobie sprawę, że to, co dzieje się w Brukseli jest w cieniu tego, co dzieje w Polsce — w sprawie wyborów, liczenia głosów, emocji towarzyszących pracy Sądu Najwyższego. Konkretnie izby, która nieuznawana, jeśli chodzi o legalność jej powołania, zajmuje się stwierdzaniem ważności wyborów — mówił Donald Tusk w trakcie konferencji w Brukseli.
Każdy chciałby mieć pewność, że każdy głos został dobrze policzony. Przed chwilą usłyszeliśmy ocenę izby Sądu Najwyższego. Potwierdzono nieprawidłowości w tych komisjach, które zostały zbadane i jednocześnie uznano, że nie miało to generalnie wpływu na wynik wyborów. Nie mam powodów tej oceny kwestionować
— dodał szef polskiego rządu.
I dalej: — Wiadomo, że nie jest znany wynik wyborów, jeśli chodzi o precyzyjne liczby. Tylko sprawdzenie wszystkich nieprawidłowości da przekonanie, że nie miały wpływu na wynik.
Emocje wokół Giertycha
Najgłośniej wątpliwości wokół wyników drugiej tury od kilku tygodni podnosi Roman Giertych. Poseł Koalicji Obywatelskiej domaga się wręcz przeliczenia głosów we wszystkich 32 tys. obwodowych komisji wyborczych.
Wątpliwe, by Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego się na to zgodziła. Swoje narzędzia ma wprawdzie prokurator generalny Adam Bodnar, który ma rolę w rozpatrywaniu protestów wyborczych, ale śledczy musieliby mieć uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstw w konkretnych miejscach i wszczynać postępowania.
Inicjatywa Giertycha budzi ogromne polityczne emocje. Niedawno głośno było o jego wypowiedzi w TVN24, gdzie stwierdził, że komisje wyborcze zostały przejęte przez radykałów delegowanych przez komitety wyborcze, które po zgłoszeniu ich do PKW nie zebrały 100 tys. podpisów. Miały jednak prawo wskazywania kandydatów na członków komisji.
— Ja tylko widzę sytuację, w której obwodowe komisje wyborcze zostały w sposób nielegalny, i to mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, przejęte w większości przez ludzi typu pana Olszańskiego, jakichś braci kamratów, którzy się zbierali w jakichś grupkach. I nagle brat kamrat wystawiał kilkanaście tysięcy członków do obwodowych komisji wyborczych – stwierdził poseł KO.
W piątek publicznie bronił go wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha: — Roman Giertych wielokrotnie jako polityk, ale także jako adwokat, podnosił trudne sprawy, z którymi kierowali się do niego obywatele. Stał się adwokatem wszystkich tych, którzy dostrzegają nieprawidłowości w wyborach. Porównania — czasami bardzo barwne, czasami przejaskrawione, miały na celu pokazanie pewnego zjawiska, które wszyscy widzieliśmy — powiedział Myrcha w RMF FM.
Uważam, że akcja Romana częściowo wymknęła się spod kontroli
— mówi nam jednak anonimowo jeden z ministrów. Po chwili jednak dodaje:
— Giertychowi po cichu kibicuje spora część ludzi w Platformie. Zdania mamy więc podzielone. Ja uważam, że to jednak bardziej nam szkodzi, natomiast jest pewna część naszych wyborców, którzy muszą wiedzieć, że robimy wszystko, by wykryć ewentualne fałszerstwa. Ten aspekt też trzeba wziąć pod uwagę i dlatego też rozumiem tych, którzy uważają, że Roman robi dobrą robotę — słyszymy.
Giertych od dawna przekonuje też, że marszałek Sejmu Szymon Hołownia powinien 6 sierpnia przerwać posiedzenie Zgromadzenia Narodowego, które ma przyjąć ślubowanie od Karola Nawrockiego i wznowić je po wyjaśnieniu wszystkich wątpliwości wokół liczenia głosów.
Hołownia jasno jednak mówi, że jeśli w poniedziałek izba Sądu Najwyższego stwierdzi ważność wyborów prezydenckich, to zwoła zgromadzenie, a Karol Nawrocki zostanie tego dnia głową państwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz