"Polacy sami nie podejmą takiego kroku". Tak NATO może zaszachować Putina. "Można to było zrobić już w 2014 r."
Rosyjskie drony naruszyły w nocy z 9 na 10 września polską przestrzeń powietrzną. Mimo to NATO stale odmawia wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą, obawiając się, że doprowadzi to do bezpośredniego starcia z Rosją. — To nieprawda. Jeśli Putin będzie chciał znaleźć pretekst — i tak go znajdzie lub wymyśli — przekonuje w rozmowie z "Nową Gazietą" kierownik programów bezpieczeństwa kijowskiego Centrum "Strategia XXI" Paweł Łakijczuk. Obecnie Kijów i jego partnerzy żywo dyskutują o innym rozwiązaniu, które może przyprawić Putina o ból głowy. — To całkowicie wykonalne — słyszymy od rozmówców "Nowej Gaziety".
— Stworzenie strefy bez lotów nad Ukrainą było możliwe już w 2014 r. — przypomina ekspert wojskowy, pilot-instruktor, pułkownik Sił Zbrojnych Ukrainy w rezerwie Roman Switana, który zna szczegóły nowego pomysłu.
Jego zdaniem wszystkie niezbędne przygotowania do jego realizacji "zajmą zaledwie kilka dni". — Polacy sami nie podejmą takiego kroku. Potrzebna jest wspólna zgoda członków NATO — dodaje.
I tutaj wszystkie oczy skierowane są na Waszyngton. Nikt nie ukrywa, że największym wyzwaniem jest przekonanie Donalda Trumpa, że taki ruch ma sens. Prezydent USA wciąż pozostaje w "bardzo dobrych stosunkach" z Władimirem Putinem. To jednak nie wszystko. Hamulcowym ma być główny negocjator amerykańskiego przywódcy do spraw Rosji Steve Witkoff, który jednocześnie jest specjalnym wysłannikiem Stanów Zjednoczonych do spraw Bliskiego Wschodu.
"Awanturnicza pokusa"
Rozmowy o "zamknięciu przestrzeni powietrznej" nad Ukrainą trwają praktycznie od początku pełnej inwazji rosyjskiej. Już na początku marca 2022 r. Wołodymyr Zełenski wzywał do utworzenia strefy zakazu lotów. O tym samym prezydent Ukrainy mówił podczas przemówienia przed Kongresem Stanów Zjednoczonych: "Utworzenie strefy zakazu lotów nad Ukrainą to ratunek dla ludzi. Humanitarna strefa zakazu lotów. Warunki, w których Rosja nie będzie już mogła terroryzować naszych spokojnych miast w dzień i w nocy".
Zełenskiemu odpowiedział wówczas senator Rick Scott, który stwierdził, że "prezydent Biden musi podjąć decyzję dzisiaj: albo zapewnić Ukrainie dostęp do samolotów i systemów obrony powietrznej niezbędnych do samoobrony, albo wprowadzić strefę zakazu lotów, by zamknąć ukraińskie niebo przed rosyjskimi atakami". Jednak administracja prezydenta Joego Bidena przyjęła ten pomysł z rezerwą. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg poinformował, że sojusz nie utworzy strefy zakazu lotów nad Ukrainą. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz również oświadczył, że RFN "nie będzie dążyć do utworzenia tam strefy zakazu lotów".
Kwestia utworzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą ponownie pojawiła się latem 2024 r. W lipcu ub.r. Wołodymyr Zełenski poinformował o podpisaniu w Warszawie porozumienia między Polską a Ukrainą w sprawie współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa, które przewiduje możliwość przechwytywania rakiet i dronów w ukraińskiej przestrzeni powietrznej. Premier Polski Donald Tusk oświadczył, że Warszawa zaprosi sojuszników z NATO do dyskusji na ten temat.
Dyrektor trzeciego departamentu europejskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji Oleg Tiapkin odpowiedział na to, że jeśli władze polskie ulegną "awanturniczej pokusie" i zdecydują się na przechwytywanie rosyjskich dalekosiężnych środków rażenia, reakcja będzie "adekwatna i całkiem konkretna".
Rosyjska dyplomacja wielokrotnie wskazywała, jakie ryzyko niesie ze sobą potencjalny bezpośredni udział państw zachodnich w działaniach wojennych po stronie Ukrainy
— zauważył Tiapkin.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ponownie wypowiedział się przeciwko pomysłowi zestrzelenia nad Ukrainą rosyjskich rakiet i dronów lecących w kierunku Polski: "Polityka NATO jest niezmienna — nie będziemy uczestniczyć w tym konflikcie. Nie staniemy się częścią konfliktu".
Wola polityczna
Analityk wojskowy, były pracownik SBU Iwan Stupak uważa, że samoloty NATO mogłyby pomóc Ukrainie w zestrzeleniu niektórych rodzajów broni, którą Rosja ostrzeliwuje jej miasta. "Rakiety balistyczne, takie jak Kindżał, Cyrkon, Iskander, można obecnie niszczyć tylko za pomocą specjalnych systemów obrony powietrznej, takich jak amerykański system rakietowy Patriot" — mów ekspert w wywiadzie dla "Nowej Gaziety".
— Strzelanie do dronów z myśliwców za pomocą kosztownych rakiet "powietrze-powietrze" jest bardzo kosztowne. Łatwiej jest zestrzelić je z karabinów maszynowych i broni strzeleckiej umieszczonej na małych samolotach typu Jak-52 i helikopterach, a także likwidować bezzałogowe statki powietrzne z ziemi za pomocą zwrotnych grup ogniowych. Natomiast polowanie na rosyjskie pociski skrzydłowe, takie jak Kalibr i inne, jest technicznie całkowicie możliwe dla lotnictwa Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ale w tym celu należy podjąć decyzję polityczną o utworzeniu strefy zakazu lotów nad Ukrainą — dodaje.
Stupak uważa, że ponieważ stałe patrolowanie ukraińskiego nieba jest bardzo kosztowne i skomplikowane, lotnictwo zachodnich sojuszników mogłoby wzbić się w powietrze w momencie, gdy systemy obrony przeciwlotniczej i samoloty zwiadowcze wykryją wystrzelenie rosyjskich pocisków manewrujących.
Jedna godzina lotu myśliwca F-16 może kosztować od 22 do 27 tys. dol. (86 — 97 tys. zł). Dlatego ze względów ekonomicznych powinny one startować dopiero po ogłoszeniu ataku rakietowego.
Samoloty krajów NATO mogą stacjonować na lotniskach w Polsce, Rumunii i Mołdawii, skąd mają niedaleko do terytorium Ukrainy. Potrzebna jest tylko wola polityczna, której na Zachodzie jak dotąd brakuje.
— Jeśli chodzi o rosyjskie rakiety i drony, to zestrzelenie ich nad terytorium Ukrainy jest całkowicie wykonalnym zadaniem — mówi "Nowej Gaziecie" obserwator wojskowy David Sharp.
— Teoretycznie NATO mogłoby ogłosić całe niebo nad Ukrainą, a nawet nad europejską częścią Rosji, strefą zakazu lotów. Wymagałoby to środków dalekiego zasięgu do obserwacji radarowej, a także stałego patrolowania przestrzeni powietrznej przez samoloty sojuszu. Jest to pracochłonne i kosztowne, ale możliwe. Inną opcją jest stałe stacjonowanie myśliwców sojuszników w bezpośrednim sąsiedztwie granicy ukraińskiej i wykorzystywanie ich w powietrzu w razie potrzeby. W takim przypadku dziesiątki samolotów państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego muszą być stale gotowe do lotów. Rosja atakuje bowiem od razu dużą liczbą różnych środków lotniczych. Nie jest to kwestia możliwości technicznych, ale decyzji politycznej. NATO obawia się dalszej eskalacji konfliktu z Rosją. Tak właśnie postrzegają wprowadzenie strefy zakazu lotów przywódcy państw europejskich — zaznacza.
Zadanie niemożliwe do wykonania
Ukraiński ekspert wojskowy, który zgodził się rozmawiać z "Nową Gazietą" pod warunkiem zachowania anonimowości, uważa, że utworzenie strefy zakazu lotów nad Ukrainą jest praktycznie niemożliwym zadaniem. W końcu rozbudowa niezbędnej infrastruktury na terytorium Ukrainy pod ostrzałem jest praktycznie niemożliwa. A skuteczność obrony przeciwlotniczej nawet własnego terytorium, jak pokazało doświadczenie z rosyjskimi dronami, które przedostały się do Polski i Rumunii, jest w przypadku krajów NATO dość niska.
Z 19 bezzałogowych statków powietrznych, które wleciały w polską przestrzeń powietrzną, wspólnymi wysiłkami kilku krajów Północnoatlantyckiego Sojuszu Pacyficznego zestrzelono tylko trzy lub cztery. Można to uznać za znakomity wynik, ponieważ udało się odeprzeć ten atak powietrzny.
Zestrzelenie dronów za pomocą rakiet powietrze-powietrze, z których każda kosztuje o rząd wielkości więcej niż bezzałogowy statek powietrzny, jest kosztowne i wymaga ogromnych zasobów
— mówi ukraiński ekspert wojskowy.
Tylko ok. 5–6 proc. wszystkich ataków powietrznych na Ukrainę przeprowadza się za pomocą rakiet manewrujących. Czy warto tworzyć strefę zakazu lotów, aby je zniszczyć, to pytanie, na które NATO nie znajduje na razie odpowiedzi. Nie jest to skuteczne z militarnego punktu widzenia i jest niezwykle kosztowne. Zestrzelenie rosyjskich samolotów zrzucających bomby kierowane nie uda się zachodnim partnerom. Po prostu nie wlatują one w przestrzeń powietrzną, gdzie mogą zostać zaatakowane, i znajdują się poza zasięgiem systemów obrony przeciwlotniczej.
A rakiety balistyczne może zestrzelić tylko system rakietowy Patriot. Nawiasem mówiąc: rocznie produkuje się tylko 650 pocisków przeciwrakietowych dla tego systemu przeciwlotniczego. Nawet gdyby wszystkie zostały przekazane Ukrainie, i tak nie wystarczyłoby ich do zestrzelenia wszystkich rosyjskich rakiet. Tak więc takie "zamknięcie nieba" nie ma praktycznie żadnego sensu.
Ponad 90 proc. amunicji używanej do ataku na Ukrainę to drony. Jeszcze niedawno udawało się zestrzelić 95 proc. bezzałogowych statków powietrznych. Obecnie Rosjanie zmienili taktykę i udoskonalili parametry techniczne, dlatego Siły Zbrojne Ukrainy zestrzeliwują ok. 85 proc. bezzałogowych statków powietrznych.
Ukraiński ekspert wojskowy twierdzi, że obrona przeciwlotnicza kraju składa się obecnie z trzech elementów: komponentu ofensywnego, umożliwiającego atakowanie obszarów produkcji i wystrzeliwania rakiet oraz dronów na terytorium wroga, aktywnego komponentu obronnego, obejmującego całą strukturę zwalczania celów powietrznych, a także pasywnego elementu obronnego — rozproszenia obiektów potencjalnego ataku na rozległym terytorium. Dzisiaj Ukraina osiągnęła znakomite sukcesy we wszystkich tych kwestiach.
Bezpośredni konflikt z Rosją
— Kiedy mówi się, że NATO rzekomo nie może "zamknąć nieba" nad Ukrainą, argumentuje się zazwyczaj tym, że "zamknięte niebo" to unikalna organizacja wielopoziomowej obrony przeciwlotniczej NATO, której podstawą jest system kontynentalnej tarczy przeciwrakietowej NATO Active Layered Theater Ballistic Missile Defence (ALTBMD) — mówi "Nowej Gaziecie" kierownik programów bezpieczeństwa kijowskiego Centrum Globalistyki "Strategia XXI" Paweł Łakijczuk.
— Ten system obrony przeciwrakietowej, wdrożony w Europie w 90 proc. , może, jak twierdzi NATO, zniszczyć dowolną liczbę celów wroga, nawet wystrzelonych jednocześnie".
Łakijczuk zauważa, że zaraz po rozmieszczeniu systemu ALTBMD w Europie Putin oświadczył, że tworząc nowy system obrony przeciwrakietowej, NATO naruszyło umowę o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie (CFE). Dlatego NATO całkiem logicznie zakłada, że użycie ALTBMD do ochrony przestrzeni powietrznej Ukrainy doprowadzi do bezpośredniego konfliktu zbrojnego z Rosją, rozpocznie się III wojna światowa itp.
"Ale! Jest to celowe częściowe zamienienie pojęć. Kiedy mówimy o zamknięciu przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, chodzi o ogłoszenie ukraińskiej przestrzeni powietrznej całkowitą lub częściową strefą zakazu lotów — No-Fly Zone" — dodaje Łakijczyk. — Istnieje już doświadczenie tworzenia takich stref zakazu lotów — w Bośni i Hercegowinie (1993–1995), Libii (2011, 2018–2019), Syrii (2016). Podczas wojny w Zatoce Perskiej w latach 90. strefa zakazu lotów pozwoliła powstrzymać irackie siły powietrzne. Zamknięcie przestrzeni powietrznej przewiduje takie działania, jak patrolowanie przez lotnictwo wojskowe lub ochrona obiektów lub granic za pomocą systemów obrony przeciwlotniczej — zauważa analityk.
Zazwyczaj strefa zakazu lotów jest wprowadzana nad wrażliwymi obiektami nawet w czasie pokoju, na przykład nad dzielnicami rządowymi, stadionami podczas masowych imprez, placami przy dużym zgromadzeniu ludzi i innymi ważnymi obszarami.
Obecnie, według Łakijczuka, Ukraińcy i ich partnerzy mówią zazwyczaj o częściowym zamknięciu ukraińskiej przestrzeni powietrznej — na przykład 400 km od zachodnich granic Ukrainy (zasięg działania systemu AWACS z przestrzeni powietrznej Polski), przy czym nad wschodnią częścią Ukrainy będą działać wyłącznie krajowe siły powietrzne i obrona przeciwlotnicza Kijowa.
Dałoby to możliwość ochrony "tylnej" zachodu przed atakami rakietowymi i pozwoliłoby obronie przeciwlotniczej Ukrainy, która ma ograniczone możliwości, skoncentrować się na wschodzie, najbardziej problematycznej z punktu widzenia zagrożenia rakietowego i dronowego części kraju.
— Z czysto technicznego punktu widzenia utworzenie strefy zakazu lotów będzie wymagało od stron integracji systemów obserwacji przestrzeni powietrznej i ostrzegania o ataku powietrznym — twierdzi Łakijczuk.
— Jest to całkowicie wykonalne na obecnym poziomie współpracy wojskowo-technicznej: w maju tego r. Ukraina i NATO podpisały umowę licencyjną na wykorzystanie niekomercyjnego oprogramowania — interfejsu systemowego centrum kontroli i ostrzegania (CRC System Interface, CSI). W ten sposób wdrożenie Link-16, który jest kluczowym protokołem wymiany danych NATO, pozwoliło ukraińskim F-16 i Mirage 2000, a także środkom zintegrowanej obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej (w szczególności ZRK Patriot) koordynować swoje działania w ramach jednolitego systemu cyfrowego z platformami partnerów. Pierwszy krok został zrobiony — dalej wszystko zależy od woli politycznej. Przeciwnicy takiego podejścia nadal twierdzą, że nawet taki udział Europejczyków w ochronie przestrzeni powietrznej Ukrainy może stać się pretekstem do bezpośredniego konfliktu zbrojnego z Rosją. To nieprawda. Dokładniej mówiąc, jeśli Putin będzie chciał znaleźć pretekst — i tak go znajdzie lub wymyśli — przekonuje dalej Łakijczuk.
Decyzja należy do Trumpa
— Myśliwce i systemy obrony przeciwlotniczej krajów NATO mogą znacznie pomóc w zestrzeleniu rosyjskich rakiet przynajmniej nad zachodnimi regionami Ukrainy — zauważa w rozmowie z "Nową Gazietą" badacz wojskowy Kirył Michajłow. — Jednak obecnie większość rosyjskich dalekosiężnych środków ataku powietrznego stanowią stosunkowo liczne i tanie drony, które kosztują znacznie mniej niż pociski powietrze-powietrze i pociski przeciwlotnicze, którymi kraje NATO mogłyby je zestrzelić.
Ponadto, jak pokazało doświadczenie nalotu na Polskę, kiedy zestrzelono tylko 3–4 drony z kilkudziesięciu, NATO ma problemy z wykrywaniem tak stosunkowo niewielkich celów, jak bezzałogowe statki powietrzne.
Skuteczne działania NATO w celu zamknięcia ukraińskiej przestrzeni powietrznej będą wymagały znacznego przegrupowania sił powietrznych i obrony przeciwlotniczej, w szczególności uruchomienia produkcji tanich pocisków przeciwdronowych, takich jak APKWS, i dronów przechwytujących, a także aktywnej współpracy z Siłami Obronnymi Ukrainy w zakresie szkolenia pilotów i integracji systemów monitorowania zagrożeń powietrznych. Oznacza to znacznie większe zaangażowanie w działania bojowe niż np. na początkowym etapie interwencji NATO w wojnie domowej w Libii.
Według Kiryła Michajłowa doświadczenie Libii pokazuje, że tego typu operacje są podatne na tzw. mission creep (trudne do kontrolowania rozszerzenie środków i celów operacji) — wtedy kraje NATO dość szybko przeszły od strefy zakazu lotów do ataków na cele naziemne i wysłania ograniczonego kontyngentu naziemnego w postaci oddziałów sił specjalnych.
— Stworzenie strefy bez lotów nad Ukrainą było możliwe już w 2014 r. — przypomina "Nowej Gaziecie" ekspert wojskowy, pilot-instruktor, pułkownik Sił Zbrojnych Ukrainy w rezerwie Roman Switana.
Dla współczesnego myśliwca pokonanie 100–200 km z lotniska w Polsce lub Rumunii i zestrzelenie tego czy innego obiektu na ukraińskim niebie to kwestia kilku minut. Piloci pozostają przy tym na służbie bojowej na ziemi, będąc w stałej gotowości do startu
— przypomina.
— W powietrzu pilot nie powinien zbliżać się do linii frontu, aby nie stać się celem dla rosyjskiej obrony przeciwlotniczej lub myśliwskiej, wyposażonej w pociski powietrze-powietrze R-37 M dalekiego zasięgu — dodaje.
Roman Switana jest przekonany, że wszystkie niezbędne przygotowania do utworzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą zajmą zaledwie kilka dni. Problem polega jednak na geopolitycznej niechęci NATO do podjęcia takiego kroku. Switana jest przekonany, że decyzję muszą podjąć Pentagon i Biały Dom.
Jednak dopóki Donald Trump pozostaje w "bardzo dobrych stosunkach" z Władimirem Putinem, nie zostanie to zrobione. — W tej chwili taka decyzja jest niemożliwa — mówi Switana.
Polacy sami nie podejmą takiego kroku. Potrzebna jest albo wspólna zgoda członków NATO, albo "zamknięcie przestrzeni powietrznej" na mocy decyzji ONZ. Dopóki Trump słucha swojego głównego negocjatora do spraw Rosji, Steve'a Whitcotta, żadna strefa zakazu lotów nie zostanie utworzona
— podsumowuje ekspert.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz