"Postawił wszystko na jedną kartę, a najlepsi są goście bez wyjścia". Co mówią koledzy z rządu o ministrze Żurku, 10.08.2025


 

"Postawił wszystko na jedną kartę, a najlepsi są goście bez wyjścia". Co mówią koledzy z rządu o ministrze Żurku

– Jest niesamowicie zdeterminowany. Jeśli ktoś ma sobie poradzić, to on. Najlepsi są goście bez wyjścia – trochę brutalnie podsumowują sytuację nowego ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka jego koledzy z rządu.

Sąd w Gdańsku nie chce podporządkować się decyzji nowego ministra sprawiedliwości. Kolegium sądu okręgowego negatywnie zaopiniowało wniosek ministra Żurka o odwołanie prezesów tamtejszych sądów.

Waldemar Żurek zaczął bardzo bojowo, ale za chwilę może być dokładnie w tym samym miejscu, w jakim znalazł się Adam Bodnar. Bez możliwości manewru w niemożliwym do odblokowania systemie pozostawionym przez PiS.

Jak skruszyć beton

Nowy minister po tygodniu urzędowania ogłosił na konferencji prasowej, że "odwołał" 46 prezesów sądów. Od razu niemal się poprawił, że nie odwołał, tylko złożył wniosek o odwołanie, bo minister nie może podjąć takiej decyzji samodzielnie.

Poprzedni minister Adam Bodnar zapewniał, że podobną procedurę odwoływania prezesa czy wiceprezesa sądu przeprowadził w 120 przypadkach. Tłumaczył, że na odwołanie musi się zgodzić kolegium sądu i bywało tak, że procedura była wszczynana, a później sędziowie z konkretnego kolegium, czyli prezesi sądów w danym okręgu, mówili: "My uważamy, że ten człowiek jest jednak dobry, przyzwoity, świetnie wykonuje swoją pracę". – Prawdopodobnie ta procedura w wielu przypadkach się uda, ale w kilku może się nie udać – przyznawał Bodnar.

Jednak wyborcy rządzącej koalicji zapewne chętniej wysłuchali nowego ministra i jego bojowych zapowiedzi niż tłumaczeń Bodnara, którego uważali za zbyt łagodnego i uległego wobec układów zastanych w wymiarze sprawiedliwości. Ale niezależnie od tego, kto stoi na czele ministerstwa, układ został tak zabetonowany przez PiS, że niezwykle trudno go skruszyć. Gdańskie kolegium nie zgodziło się na odwołanie wiceprezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Przemysława Jasinkiewicza oraz prezesa Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe Tomasza Jabłońskiego. To neosędziowie, którzy w dodatku podpisali listy poparcia dla kandydatów na członków Krajowej Rady Sądownictwa.

Waldemar Żurek należy do tych sędziów, którzy nie uznają KRS. To był jeden z pierwszych zamachów PiS na wymiar sprawiedliwości. Partia uznała, że może zmienić konstytucję bez większości konstytucyjnej, wykorzystując jej nieprecyzyjne sformułowania. Konstytucja gwarantowała, że w KRS zasiadają przedstawiciele Sejmu, Senatu i prezydenta. Jednak dalej jest zapis, że "ustrój, zakres działania i tryb pracy Krajowej Rady Sądownictwa oraz sposób wyboru jej członków określa ustawa". PiS zmieniło ustawę i uznało, że teraz to Sejm będzie wybierał pozostałych członków rady, bo partia Kaczyńskiego miała wtedy większość sejmową. Waldemar Żurek był członkiem wybranej legalnie KRS, której PiS skróciło kadencję, wprowadzając własne zasady.

Bez podpisu prezydenta nie da się obecnego stanu rzeczy zmienić, a Andrzej Duda nie chciał rozwiązać tego problemu, nie robi tego też Karol Nawrocki. Kadencja KRS kończy się 13 maja przyszłego roku i rządząca koalicja będzie musiała obsadzić Krajową Radę na podstawie prawa, przeciwko któremu protestowała.

Teraz po decyzji gdańskiego kolegium minister Żurek musiałby zwrócić się do KRS, której nie uznaje, o przeprowadzenie zmian bez zgody kolegium sędziów.

Koledzy Waldemara Żurka ze Stowarzyszenia Iustitia mówią, że to, co stało się w Gdańsku, to nie jest porażka ministra.

– Opinię kolegium z Gdańska odbieram jako porażkę obywateli, którym zależy na niezależnym i wiarygodnym wymiarze sprawiedliwości. A takiej gwarancji nie dają neosędziowie lub osoby, które ich popierały poprzez podpisywanie im list do neo-KRS. To ich tak broni kolegium Sądu Okręgowego w Gdańsku – mówi sędzia Piotr Gąciarek.

Bilet w jedną stronę

Tyle tylko że wyborcy, którzy uwierzyli w determinację Waldemara Żurka, mogą szybko zobaczyć, że w tych warunkach nie da się ani naprawić wymiaru sprawiedliwości, ani rozliczyć polityków PiS. Niezależnie od tego, czy prokuratorem generalnym jest Bodnar, czy Żurek, sprawy trafią do sądów, które są niezależne od polityków. Za czasów Zbigniewa Ziobry areszty wydobywcze rozwinięto do granic absurdu, sądy starają się je poważnie ograniczać i jeśli prokuratura nie jest w stanie przygotować aktu oskarżenia, zwalniają delikwentów za kaucją. Tak areszt opuścili oskarżeni w sprawie Funduszu Sprawiedliwości czy poseł PiS Dariusz Matecki.

– Żurek postawił wszystko na jedną kartę i jest niesamowicie zdeterminowany. Jeśli ktoś ma sobie poradzić, to on. Najlepsi są goście bez wyjścia – trochę brutalnie podsumowują sytuację nowego ministra jego koledzy z rządu.

Rzeczywiście Waldemar Żurek, wchodząc do rządu, zaryzykował więcej niż inni. Musiał zrezygnować przede wszystkim ze statusu sędziego. Gdyby chciał wrócić i odzyskać choćby sędziowski stan spoczynku, czyli emeryturę, musiałby uzyskać podpis prezydenta, a można od razu założyć, że Karol Nawrocki tego nie zrobi. Żurek wybrał zatem bilet w jedną stronę do polityki.

Zanim się w niej znalazł, odczuł na własnej skórze, jak bardzo potrafi być brutalna. Za rządów PiS był ofiarą afery hejterskiej, ludzie Zbigniewa Ziobry wszczęli wobec niego 23 sprawy dyscyplinarne. Wszystkie były motywowane politycznie. Do tego Żurek był nieustannie na celowniku służb.

– Takie grillowanie to niemiła rzecz. Dostajesz szare koperty z pieczątką CBA, a w nich wezwania. Na adres domowy. Poprosiłem, żeby tego nie robili, bo mam żonę w ciąży, która otwiera moje koperty, jak jestem w Warszawie, i się denerwuje – to zaczęli kontrolować żonę! Miała skoki ciśnienia... Córka urodziła się z ciężką wadą serca i jak teraz patrzę na tę sytuację, to się zastanawiam, czy to nie miało wpływu – opowiadał.

Ziobro postanowił bardzo dokładnie zająć się także życiem osobistym Waldemara Żurka. Sporem z byłą żoną i rzekomym niepłaceniem przez ówczesnego sędziego alimentów zajęła się Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN. Posłowie PiS do tej pory używają tej sprawy przeciwko obecnemu ministrowi. Mimo że wyrokiem sądu była żona Żurka została zobowiązana do przeprosin za przekazanie KRS nieprawdziwych informacji, jakoby unikał obowiązku alimentacyjnego i nie chciał ponieść kosztów leczenia jednej z córek.

W krakowskim sądzie Żurek był ofiarą mobbingu ze strony obecnej szefowej KRS Dagmary Pawełczyk-Woickiej. Chodzi np. o blokowanie wypłaty odszkodowania za wypadek w pracy, któremu Żurek uległ, kiedy najechała na niego maszyna sprzątająca i uszkodziła mu kolano. Prokuratura wszczęła nawet postępowanie w sprawie wyłudzenia odszkodowania.

To wszystko doprowadziło Waldemara Żurka do sądowej walki o swoje prawa, ale także o praworządność w Polsce. Większość z tego, co mu się przydarzyło za sprawą ludzi Ziobry, ma związek z systemowym niszczeniem wymiaru sprawiedliwości. Dlatego Żurek jest tak bardzo zdeterminowany i przekonany, że zmiany są konieczne.

Zderzenie z prezydentem

– Jeśli chodzi o przyciśnięcie prokuratury, to na pewno będzie skuteczniejszy niż Bodnar. Bo ma zupełnie inny charakter, zdecydowanie bardziej "wojskowe" myślenie. Ale nie wiem, czy ma teraz głowę do zajęcia się całym sądownictwem – mówi nam jeden z sejmowych prawników.

Żurek wycofał z Komisji Weneckiej wysłany tam projekt ustawy regulujący status wadliwie powołanych sędziów. Dlaczego? Jest zwolennikiem radykalnego rozwiązania i odesłania neosędziów na ich poprzednie stanowiska. Można to zrobić bez ustawy, ale wymaga to wybrania w przyszłym roku nowej KRS i będzie trwało latami, bo każda sprawa musi zostać rozpatrzona indywidualnie. Zapewne taki projekt ustawy przygotuje Ministerstwo Sprawiedliwości pod nowym kierownictwem.

Nowy prezydent na pewno nie będzie dla ministra Żurka łatwym partnerem. W swoim sejmowym wystąpieniu Karol Nawrocki mówił o nominacjach sędziowskich: – Nie będę awansował ani nominował tych sędziów, którzy godzą w porządek konstytucyjno-prawny RP. Sędziowie nie są bogami, tylko muszą służyć Rzeczpospolitej Polskiej i polskim obywatelom.

Nawrocki wrócił też do sprawy powołania Dariusza Korneluka na prokuratora krajowego. PiS stoi na stanowisku, że prokuratorem krajowym jest Dariusz Barski, przyjaciel Zbigniewa Ziobry. Adam Bodnar znalazł lukę w rozumowaniu PiS i doszedł do wniosku, że Barski nigdy nie został skutecznie powołany na stanowisko w Prokuraturze Krajowej. PiS uważa inaczej. Ziobro próbował stawiać Żurkowi ultimatum w sprawie odwołania Korneluka i przywrócenia Barskiego, ale usłyszał, że ultimatum może postawić swojemu psu na spacerze.

Prezydentowi minister odpowiada znacznie łagodniej, aczkolwiek zdecydowanie. – Wydaje mi się, że mamy podobne spojrzenie, że należy przestrzegać konstytucji, ale każdy z nas inaczej je rozumie – mówił Waldemar Żurek w Sejmie. – Chciałbym najpierw przekonać pana prezydenta, że dla dobra wszystkich obywateli musimy zażegnać spór w wymiarze sprawiedliwości. Ja będę stosował konstytucję i konwencje, które Polskę wiążą. Jeżeli będzie rozbieżność z prezydentem, to oczywiście mam plan B. Chciałbym proponować prezydentowi rozwiązania ustawowe najlepsze dla Polaków i jeżeli prezydent będzie miał inne zdanie, będzie musiał to prawnie uzasadnić. Wydaje mi się, że tu będzie prezydentowi najtrudniej – wyjaśniał minister.

Wydaje się, że prezydent nie zamierza niczego tłumaczyć ani uzasadniać. Zwłaszcza w kontaktach z ministrami rządu Donalda Tuska. Kiedy pytamy polityków Koalicji Obywatelskiej, czy w takich warunkach Waldemar Żurek sobie poradzi przynajmniej z przekonaniem wyborców, że coś naprawdę się zmienia, wszyscy odpowiadają: "Waldek jest jak taran i niczego nie odpuści".

Bez taryfy ulgowej

Premier dał Żurkowi wolną rękę. Jedyne, czego wymaga to, żeby wszystko działo się szybciej niż do tej pory.

– Na Bodnara już naprawdę wszyscy byli wkurzeni. Wyborcy, partia, koalicjanci, premier – wyliczają politycy KO. – Ta zmiana była konieczna i trochę wszystko jedno, kto by to był, byle twardziel. Ten warunek Waldek spełnia doskonale i jest ulubieńcem naszych najbardziej radykalnych wyborców, ma zatem dodatkowe punkty.

To chyba nawet ważniejsze niż to, czy Żurek poradzi sobie z wymiarem sprawiedliwości i czy uda mu się obejść prezydenta. Najważniejsze jest to, żeby wyborcy koalicji rządzącej byli przekonani, że rozliczenia są w toku, że nie ma taryfy ulgowej i że nikt o sprawkach PiS nie zapomniał.

Onet


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz