PRECZ z OBŁUDĄ, 23.11.2025

 

Polska, która tyle razy w historii miała pecha, w ostatnich 35 latach miała szczęście, między innymi, wbrew krzyczącemu „precz z komuną” Jarosławowi Kaczyńskiemu, do tzw. postkomunistów.

To, jak kilka milionów byłych członków PZPR zaliczyło w III RP miękkie lądowanie, a wielu byłych działaczy PZPR uzyskało prawo współtworzenia nowej republiki, jest swoistym cudem. Świadectwem odpowiedzialności, tak, tak, generała Jaruzelskiego, lojalności wobec nowej władzy i nowej Polski, odkupującego grzechy PRL, mądrości męża stanu Tadeusza Mazowieckiego (gruba kreska), chcącego dać nowej Polsce kilka milionów lojalnych obywateli, a nie przedstawicieli odrzuconego, sfrustrowanego, swoistego gorszego sortu, oraz talentu i zmysłu politycznego ludzi typu Kwaśniewski/Miller/Cimoszewicz/Oleksy/Balcerowicz/Belka/Borowski, którzy dostrzegli szansę dla Polski oraz dla siebie w tej Polsce i umieli ją mądrze wykorzystać.

Powiem szczerze, ja „czerwonych” nigdy nie lubiłem. Najważniejsze story mojego życia to Polska odzyskująca wolność, budująca demokrację i wolny rynek, ta Polska, która dała mi niewyobrażalne kilka lat wcześniej szanse, których dwa poprzednie pokolenia nie miały. W tym moim imaginarium kibicowało się Solidarności, kochało się papieża Wojtyłę, uwielbiało się Lecha Wałęsę, a podziwiało Adama Michnika, Jacka Kuronia, Władka Frasyniuka i ludzi Solidarności. Ta moja wyśniona Polska rozpięta była na swój sposób między Warszawą, Gdańskiem i Watykanem, który wtedy też do Polski należał.

W mojej Polsce nie lubiło się czerwonych i nie głosowało się na komuchów. Ale nigdy nie był to zoologiczny, jaskiniowy i oślepiający antykomunizm. Raczej miękki sentyment, odprysk czasu i kontekstu.

Po wojnie w Iraku w 2003 roku Amerykanie przystąpili do twardej deSaddamizacji i deBasizacji (jego partia) kraju. Efekt? Po chwili mieli przeciw sobie armię wyrzuconych, odrzuconych, zdegradowanych i nieszczęśliwych, gotowych walczyć z nowym porządkiem. Wałęsa, Mazowiecki, Geremek, Michnik i Kuroń tego kardynalnego błędu nie popełnili. Doskonale rozumieli, że dla milionów byłych członków PZPR PRL nie był żadną Arkadią, ale wyrokiem losu, który trzeba było przyjąć i się jakoś w tej Polsce, która była, odnaleźć.

To nie byli obrońcy reżimu, a często jego zagorzali krytycy. Nie budowali Polski Ludowej, ale służyli jedynej istniejącej wtedy Polsce w Polsce Ludowej. Chrzcili i wyprawiali do pierwszej komunii dzieci, rozumieli, że dzieci PRL-u nie cierpią i kibicują Solidarności, i nie tylko z tym nie walczyli, ale to wspierali. Nie chcieli, by życie w PRL było także udziałem ich dzieci, chcieli, by miały szanse, których sami byli pozbawieni. Nową III RP nie tylko zaakceptowali, ale polubili, bo była ona spełnieniem także ich cichych marzeń. Nawet jeśli spełnieniem poniekąd niespodziewanym.

Gdy dziś PiS-owcy ryczą w sejmie „precz z komuną”, warto pomyśleć, jak by ta III RP bez tych strasznych postkomuchów wyglądała. Czy byłaby odnoszącą fantastyczne sukcesy gospodarką rynkową bez Balcerowicza, Kołodki, Rosatiego, Borowskiego i Belki? Czy byłaby w NATO i w Unii Europejskiej bez Kwaśniewskiego, Millera, Cimoszewicza, Olechowskiego, Hübner i innych?

Dziwię się, że nie powstała jeszcze w wolnej Polsce monografia o wybitnej roli tych ludzi w budowaniu nowej Polski i tworzeniu nowego porządku. Sam dałbym jej tytuł „Postkomuniści”, a nawet bym ją napisał, gdybym miał jakiekolwiek złudzenia co do czytelniczych i poznawczych potrzeb rodaków w moim kraju, w którym połowa ludzi to funkcjonalni analfabeci. Ale mam nadzieję, że kiedyś taka książka powstanie, bo choćby jako pomnik ludzi i czasów powstać powinna.

A co do „precz z komuną”, komuchów i dzisiejszych spóźnionych antykomunistów, najbardziej interesuje mnie zdanie ludzi takich jak Adam Michnik, Stefan Niesiołowski czy Władysław Frasyniuk, którzy za wolną Polskę spędzili najlepsze lata życia w komunistycznych więzieniach, ale nie odebrało to im rozumu, umiejętności patrzenia i widzenia oraz trzeźwego osądu. Plus zwolniło ich to z wznoszenia okrzyków „precz z komuną” 35 lat po jej upadku, do którego sami doprowadzili.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz