Rekonstrukcja oddalona przez kryzys u Szymona Hołowni. "Nie wie, czy ma jeszcze partię"
Rekonstrukcja rządu została przesunięta na prośbę Szymona Hołowni. Politycy pozostałych koalicyjnych partii uważają, że powodem są kłopoty Hołowni z zapleczem. – Musi się upewnić, kto jest z nim, kto przeciw niemu. Kto chce zapukać do Tuska, a kto jest gotów iść do PiS, bo tacy też na pewno są. A on tego wszystkiego nie wie – mówią. Cięcie w Polsce 2050 już się zaczęło.
We wtorek 15 lipca mieliśmy poznać nowy skład rządu, a przede wszystkim jego nową strukturę i plan działania na następne dwa lata. Ale nie poznamy, bo – tak jak sugerowali nam już w poniedziałek rozmówcy z rządzącej koalicji – Szymon Hołownia poprosił o przesunięcie rekonstrukcji o tydzień.
– On chyba ma taki bałagan na zapleczu, że najpierw musi tam sobie posprzątać, a potem dopiero siąść do negocjacji – słyszymy od polityków partii koalicyjnych.
Hołownia na razie zachował miejsce w koalicji, ale wyraźnie czuć chłód między partnerami. Pozycja marszałka Sejmu wynika wyłącznie z tego, że bez Polski 2050 nie da się rządzić. Zresztą bez żadnej z partii tworzących koalicję się nie da. Tyle że marszałek Sejmu nie wie, czy ma jeszcze partię. W klubie wrze i to jest zapewne powód – jak diagnozują politycy z innych partii koalicji – dla którego lider musi dostać trochę czasu.
– Musi się upewnić, kto jest z nim, kto przeciw niemu. Kto chce zapukać do Tuska, a kto jest gotów iść do PiS, bo tacy też na pewno są. A on tego wszystkiego nie wie, bo nigdy nie zajmował się życiem partyjnym. To jest dla niego obcy świat. Teraz przejdzie przyspieszony kurs rozgrywek partyjnych – śmieją się koledzy marszałka z koalicji.
Szymon Hołownia robi porządki w Polsce 2050
Szymon Hołownia rzeczywiście musi się dość szybko zorientować kto jak gra w jego własnej partii, bo przecież o tych ludzi zamierza bić się w czasie rekonstrukcji. Wystarczy sobie wyobrazić na przykład, że broni jakiegoś wiceministra, a ten chwilę potem mówi "miło było, ale to koniec, idę do prezesa Jarosława". To pogrążyłoby Szymona Hołownię kompletnie.
Musi też sprawdzić, ile tak naprawdę ma szabel w klubie parlamentarnym. Od kilku dni trwa przyspieszone sprzątanie. Tomasz Zimoch został zawieszony, Izabela Bodnar – odeszła, zanim została wyrzucona. A to zapewne nie koniec. Ale trudno także powiedzieć, że to ruchy nagłe. Tomasz Zimoch jest politykiem tak trudnym we współpracy i tak dużym indywidualistą, że kiedy odchodził z KO do Polski 2050, koledzy z dawnej partii chcieli mu szampana kupić na drogę.
O problemach Izabeli Bodnar, a konkretnie jej męża i aferze śmieciowej partia wiedziała od początku. Nie przeszkadzało to jej brać pieniędzy od posłanki z Wrocławia w kampanii 2023 r., a na dodatek wystawić ją w wyborach samorządowych w 2024 r. na stanowisko prezydenta Wrocławia. To, że wylatuje teraz, to wyłącznie efekt zwierania szeregów. Jest kilka politycznych zasad, które sprawdzają się zawsze. Jedną z nich jest ta, że jak idziesz na wojnę, to musisz pozbyć się wszystkich maruderów i potencjalnych zdrajców. Nic nie może opóźniać marszu czy psuć rozgrywki. Dokładnie taki cel mają publiczne apele Hołowni "nie róbcie smrodu, dajcie kwity", które kieruje na konferencjach prasowych do swoich ludzi. Kto się odezwie, ten wylatuje. Kto poda w wątpliwość działania partii – też. Kto zacznie się zwierzać kolegom z innych partii – tak samo.
Rekonstrukcja rządu przełożona. W koalicji niezadowolenie
Reszta koalicji jest niezadowolona z tego przesunięcia, bo już mieli nadzieję, że dopięli swoje i mogą spać spokojnie. Ale skoro wszystko odsunęło się o tydzień, a Hołownia dopiero zamierza usiąść do negocjacji, to stolik może się wywrócić. Wtedy trzeba będzie zaczynać od początku. Te opóźnienia i kłopoty negocjacyjne, zamiast sprawiać wrażenie nowego otwarcia, sprawia wrażenie kolejnej awantury i chaosu.
Onet
Rekonstrukcja rządu zaczyna przypominać farsę. "Zabiją nas śmiechem"
Ogłoszone w środę przesunięcie terminu rekonstrukcji rządu pogłębia wrażenie chaosu w obozie władzy. Zaczynają to przyznawać nawet przedstawiciele koalicji, którzy boją się, że układ rządzący stracił sterowność i nikt do końca nie kontroluje już sytuacji. Na dodatek z nieoficjalnych informacji wynika, że zmiany w rządzie nie będą tak głębokie, jak można się było spodziewać. — Ludzie nas zabiją śmiechem — obawia się jeden z ważnych polityków.
Kontrowersyjna data
Dyskusję na temat zmian w rządzie jeszcze w maju wywołał premier Donald Tusk, który przed rozstrzygnięciem wyborów prezydenckich zapowiedział, że w najbliższym czasie należy się spodziewać rekonstrukcji gabinetu. Od dawna z obozu władzy płynęły informacje, iż obecna struktura rządu jest niefunkcjonalna i nie ma racji bytu.
Po przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborach temat powrócił ze zdwojoną siłą. Wewnątrzkoalicyjne dyskusje na temat rozpoczęły się już wiele tygodni temu. I jak na razie niewiele z tego wynika. W ciągu ostatnich dni odbyły się dwa spotkania w gronie liderów koalicji 15 października.
Jak już informowaliśmy w Onecie, w miniony piątek Donald Tusk zaproponował koalicjantom redukcję liczby ministrów i wiceministrów o 20 proc. Ponadto premier miał zaproponować utworzenie dwóch dużych ministerstw, składających się z tych, które obecnie skupiają w sobie kwestie: gospodarcze i energetyczne.
Wszystkie szczegóły miały zostać ogłoszone w połowie lipca. Wiemy już, że tak się nie stanie, o czym poinformował wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty. Jak ujawnił, rekonstrukcja została przesunięta na 22 lipca, o co miał wnioskować lider Polski 2050 Szymon Hołownia.
Wzbudziło to od razu złośliwe komentarze w łonie samej koalicji. 22 lipca to data kojarząca się z poprzednim systemem. Tego dnia w 1944 r. komunistyczny Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego ogłosił swój manifest. Ten dzień przez cały okres PRL był świętem państwowym. Komuniści 22 lipca chętnie ogłaszali różne inicjatywy, kończyli wielkie projekty.
22 lipca 1955 r. został oddany do użytku Pałac Kultury i Nauki. W 1983 r. Rada Państwa zniosła stan wojenny.
W opinii Włodzimierza Czarzastego w przesunięciu daty ogłoszenia rekonstrukcji rządu "nie ma żadnych podstępów ani zagrożeń" i jest to efekt ustaleń pomiędzy koalicjantami.
Czarzasty poinformował też, że przed 22 lipca "na pewno będzie jeszcze jedno spotkanie" liderów koalicji. — Dokładnie się nie umówiliśmy — dodał. Pytany, czy liderom pozostały jeszcze jakieś zagadnienia do ustalenia, odparł: "nie, już mamy jakieś szczegóły".
Pozorna redukcja?
We wtorek wieczorem odbyło się kolejne spotkanie liderów koalicji dotyczące rekonstrukcji. Rozmowa miała miejsce na tle wydarzeń związanych z Szymonem Hołownią i jego ostatnimi spotkaniami z politykami PiS. Lider Polski 2050 spotkał się w miniony czwartek z Jarosławem Kaczyńskim w warszawskim mieszkaniu europosła Prawa i Sprawiedliwości Adama Bielana.
Wydarzenie to wywołało oburzenie m.in. w łonie partii Hołowni, czyli Polsce 2050. Swojego lidera otwarcie skrytykował m.in. Tomasz Zimoch, za co później został zawieszony. We wtorek natomiast posłanka Polski 2050 Izabela Bodnar poinformowała, że zdecydowała się na odejście z partii.
We wtorek wieczorem na portalu X pojawił się wpis Donalda Tuska: "Wyjaśnienia i deklarację Szymona Hołowni na dzisiejszym spotkaniu liderów Koalicji potraktowałem poważnie. Rząd ma stabilną większość".
Wśród polityków obozu władzy zaczyna jednak dominować wrażenie chaosu. Niektórzy przyznają, że koalicja straciła sterowność, a przeciągające się rozmowy na temat zmian w rządzie tylko to wrażenie potęgują. Na dodatek z nieoficjalnych informacji wynika, że zmiany w rządzie nie będą tak głębokie, jak można się było spodziewać.
Jest pewne, że kilka ministerstw zostanie zlikwidowanych. Mowa o wspomnianych wcześniej resortach gospodarczych i energetycznych, które mają zostać sklejone w dwa duże bloki. Zniknąć ma także Ministerstwo Aktywów Państwowych. Nadzór nad spółkami Skarbu Państwa ma trafić do Kancelarii Premiera.
— Duże spółki zostaną objęte kontrolą KPRM. Być może te mniejsze zostaną rozparcelowane pomiędzy branżowe resorty – słyszymy od jednego z ministrów.
Skala redukcji może jednak nie być tak wielka, jak mogło to wynikać z dotychczasowych deklaracji polityków obozu władzy.
Ważny polityk koalicji: — Na pewno zostaną zlikwidowane stanowiska ministrów bez teki. Ministrem konstytucyjnym nie będzie więc już np. Katarzyna Kotula, której głównym zadaniem było przygotowanie ustawy o związkach partnerskich.
Nasz rozmówca dodaje: — Ludzie nas zabiją śmiechem, jak się okaże, że redukcja ograniczy się do cięcia wśród ministrów bez teki i sklejenia ze sobą kilku ministerstw — słyszymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz