Rozgrywka w PiS. "Mateuszowi Morawieckiemu na czymś bardzo zależy", 11.01.2025

 

Rozgrywka w PiS. „Mateuszowi Morawieckiemu na czymś bardzo zależy”

Frakcyjne walki w Prawie i Sprawiedliwości nie są żadną tajemnicą chociaż przez ostatnie parę tygodni mocno przycichły. W związku z kampanią przed wyborami prezydenckimi znowu jest o nich głośno. Aktywny jest zwłaszcza Mateusz Morawiecki, który próbuje walczyć ze swoją przeszłością.

 

Sztab kandydata PiS na prezydenta składa się z przedstawicieli wszystkich partyjnych frakcji. Tak na wszelki wypadek, żeby wszyscy czuli się zobowiązani do pracy w kampanii. Oficjalnie oczywiście wszyscy się czują, ale pod partyjnym dywanem wciąż jest bardzo niespokojnie. Zwłaszcza ostatnio, bo niektórzy politycy PiS zaczęli podejrzewać, że internetowa aktywność byłego premiera Mateusza Morawieckiego nie jest przypadkowa.

Wystarczy popatrzeć na posty byłego premiera na Facebooku i portalu X, żeby nabrać podejrzeń, że Mateuszowi Morawieckiemu na czymś bardzo zależy. Na samym Facebooku reklamy wykupione przez niego reklamy kosztowały ponad 23 tys. zł. Mówimy tu o reklamach wyświetlanych od 29 listopada do 5 stycznia. A zatem raptem przez pięć tygodni w tym prawie dwa tygodnie świąt. Z drugiej strony jest Karol Nawrocki, który w reklamowanie siebie zainwestował 10 razy mniej, bo niewiele ponad 2 tys. Oczywiście za reklamówki Nawrockiego płaci także partia, która tylko na portalu Zuckerberga zainwestowała 25-30 tys. w 25 różnych mutacji reklamy swojego kandydata.

Mateusz Morawiecki walczy z własną przeszłością

Co jest zatem tak ważne dla byłego premiera, że inwestuje w siebie prawie tyle, co partia w potencjalnego przyszłego prezydenta?

– Mateusz wie, co mu szkodzi i postanowił to rozbroić. Szkodzi mu Zielony Ład, nie tylko oczywiście, ale to go obciąża zdecydowanie. Dlatego produkuje teraz te filmiki i przekonuje, że w robił w tej sprawie wszystko, co się dało. Będzie to tłukł tak długo, aż w końcu się przebije. A to przecież zwyczajnie jest nieprawda. Dał się wtedy ograć jak dziecko, zgodził się na wszystko, ale nagle coś się stało i postanowił się od Zielonego Ładu odkleić. No co się stało? – prowokacyjnie pyta nasz rozmówca z PiS.

Stało się tyle, że PiS w końcu wybrało – na poważnie – kandydata na prezydenta. Chociaż nazwisko szefa IPN od października w przestrzeni publicznej krążyło już w gronie faworytów, to dopiero pod koniec listopada został przedstawiony jako “obywatelski kandydat popierany przez PiS”.

– Dopiero w tym momencie Mateusz stracił całą nadzieję, że to będzie on. Jeszcze w listopadzie walczył bardzo mocno, żeby przekonać prezesa, że jednak się nada. Nie udało się i stało się oczywiste, że obciąża go tak dużo, że po prostu nie ma ruchu – relacjonują politycy z wnętrza PiS.

Prezydenckie ambicje Mateusza Morawieckiego. Wciąż ma nadzieję

Mateusz Morawiecki nie stracił bowiem nadziei na to, że jeszcze uda się coś zrobić. Póki kandydaci nie zostali zarejestrowani, póty można ich wymienić. Ba, nawet jeśli zostaną, to i tak można jeszcze kogoś dołożyć, bo w tych wyborach są to komitety kandydata, a nie partii. Zatem – zupełnie teoretycznie, bo to jest political fiction – nawet gdyby Karol Nawrocki został zarejestrowany, ale w PiS wydarzyłoby się coś niespodziewanego i partia nie chciała go dłużej wspierać, można zarejestrować kogoś innego. Nawrocki kandydowałby sobie wtedy jako Nawrocki, a PiS nowemu kandydatowi mogłoby oddać wszystkie pieniądze i całe kampanijne zaangażowanie. A zatem do marca jest jeszcze nadzieja.

– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że największą ambicją Morawieckiego jest zostanie prezydentem. Zawsze tego chciał, a teraz ma świadomość, że jak nie dziś to nigdy. Ma 56 lat, za dekadę będzie za późno – przekonują frakcyjni wrogowie byłego premiera.

Gdyby udało się podmienić Karola Nawrockiego, były premier miałby szansę na zaspokojenie tej ambicji. Tyle tylko, że wciąż dla dużej części wyborców i działaczy jest nie do zaakceptowania. Stąd jak uważają nasi rozmówcy nagłe próby odklejenia się od Zielonego Ładu i przesunięcia trochę bardziej na prawo. Poza tym Morawiecki ma sporo wrogów w partii po wystąpieniach dotyczących prawa do aborcji. Część polityków PiS uważa, że zbyt mocno zaatakował swoich kolegów, którzy złożyli wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, który zakończył się orzeczeniem z października 2020 r. W jednej z rozmów nazwał ich radykałami i to bardzo się nie spodobało w partii.

– Zwłaszcza że jest wewnątrz pewne poczucie, że po paru latach konserwatyzm wraca do łask i że przesuwanie się teraz na pozycje bardziej lewicowe jest błędem – słyszymy w PiS.

Poza ambicją prezydencką Mateusz Morawiecki nie ukrywa, że kiedyś chciałby zostać prezesem PiS. Ogłosił to nawet publicznie. Ale wobec tych partyjnych nastrojów też musi uporządkować swoje sprawy i spróbować zrzucić z siebie odpowiedzialność za własną politykę wobec Brukseli. Oczywiście niechętne mu frakcje nie zamierzają mu tego ani zapomnieć, ani ułatwiać. Niezależnie od tego, ile zainwestuje w reklamy u Muska i Zuckerberga.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz