Sfrustrowany Trump i niepokojący sygnał dla Europy. "Do tego grona chciałby włączyć Polskę"
— Trump jest sfrustrowany brakiem sukcesów w zakończeniu wojny w Ukrainie, zorientowany na współpracę biznesową z Rosją i, zgodnie z nową Strategią Bezpieczeństwa Narodowego USA, będzie próbował rozbijać Europę od środka. Europa więc musi się obudzić, bo to ona płaci za bezpieczeństwo Ukrainy — mówi Onetowi prof. Dariusz Kozerawski, pułkownik rezerwy, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert do spraw międzynarodowych i bezpieczeństwa. Podkreśla, że Europa "musi się obudzić", bo agresja ze strony Rosji to nie czarny scenariusz, a realne zagrożenie.
W niedzielę na Florydzie odbyło się spotkanie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Prezydenci ogłosili m.in., że poczynili postępy w kierunku zakończenia wojny.
Moskwa zareagowała po spotkaniu na Florydzie. Dmitrij Pieskow stwierdził, że "Kreml będzie mógł ocenić negocjacje Trumpa i Zełenskiego po otrzymaniu informacji z USA". Rzecznik Władimira Putina w rozmowie z dziennikarzami powiedział także, że "Moskwa zgadza się z oświadczeniem prezydenta USA Donalda Trumpa, że strony są bliższe rozwiązania konfliktu w Ukrainie, a negocjacje są w końcowej fazie".
Jak to oceniać realnie? "Wstrząsająca, zimna kalkulacja Trumpa"
— Nie nowa, ale wciąż wstrząsająca była wyraźnie widoczna, zimna kalkulacja Trumpa, który nie po raz pierwszy "mówił Putinem". To dla Europy i Polski powinno być szokiem. Raczej już nie jest, niestety, a to wyraźnie pokazuje, jaki stosunek od dłuższego czasu ma Trump i jego administracja nie tylko do kwestii bezpieczeństwa Ukrainy, ale i bezpieczeństwa Europy. Liczy się tylko deal, transakcyjność objęła też kwestie światowego ładu — mówi Onetowi prof. Dariusz Kozerawski, pułkownik rezerwy, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert do spraw międzynarodowych i bezpieczeństwa.
— Całe to spotkanie na Florydzie to była kolejna odsłona teatrum, w którym reżyserem jest Putin, który skutecznie rozgrywa USA i samego Trumpa. Ten chciałby w tym spektaklu odegrać główną rolę, ale mu to nie wychodzi. Zarówno w wymiarze zewnętrznym, bo tak naprawdę coraz mniej od niego zależy, jak i wewnętrznym, bo Trump nijak nie może pokazać swoim wyborcom sprawczości. Przecież on tę wojnę obiecywał skończyć w kilka dni, a jej końca w ogóle nie widać, mimo dyplomatycznych zapewnień administracji Białego Domu o kolejnym "wspaniałym spotkaniu" z udziałem prezydenta USA — zaznacza ekspert.
Sprawy sporne? "Więcej niż mniej"
W ocenie prof. Kozerawskiego wolność i bezpieczeństwo Ukrainy miałyby być swoistymi rekwizytami, a europejscy przywódcy mieli być jedynie tłem, mniej istotną scenografią, jak chciałby Trump, w rozgrywanym przez Putina spektaklu polityczno-militarnym. — Na szczęście tak nie jest — mówi.
— Ukraina dostała te ponad 90 mln euro pożyczki od Brukseli, których zabezpieczenie stanowią zamrożone w bankach europejskich rosyjskie aktywa, a w Mar-a-Lago swoje uzyskała. Zełenski musiał tam pojechać, wysłuchać Trumpa, pokazać otwartość do negocjacji pokojowych, to była racja stanu Ukrainy. A że niewiele ustalono, to było od początku oczywiste — wskazuje. — Bo kluczowych kwestii spornych nadal jest więcej niż mniej — mówi prof. Kozerawski.
— To sprawa elektrowni w Zaporożu, w kwestii której wiadomo jakie plany mają Rosja i USA. Łaskawie Putin miałby pozwolić ją uruchomić i pozwolić USA zarabiać na dostarczaniu paliwa, a sam by zarabiał na dostarczaniu taniej energii Ukrainie, którą napadł i bezlitośnie niszczy. To absurd — zaznacza ekspert.
— Jest też sprawa całego terytorium Doniecka, nawet tej części pod kontrolą Ukrainy, który Trump byłby skłonny oddać Rosji już de iure, prawnie to usankcjonować, na co Ukraińcy zgodzić się nie mogą. Zaś Rosja nie zgadza się na proponowane przez Zachód gwarancje bezpieczeństwa, które miałyby m.in. zapewniać stacjonujące w Ukrainie wojska europejskich państw NATO — wymienia prof. Kozerawski.
— My, Europa, powinniśmy to widzieć i poprawnie interpretować strategicznie, jaka jest polityka USA wobec Europy. A odejście Trumpa, koniec jego kadencji niczego tu nie musi zmienić, bo najbardziej prawdopodobnym jego następcą może być J.D. Vance, który będzie kontynuował tę ostrą i niechętną wobec Europy politykę — podkreśla ekspert.
"Europo, to ty płacisz. Obudź się"
— Stany w polityce transatlantyckiej, zwłaszcza w kontekście współpracy z europejskimi sojusznikami, niestety liczą się coraz mniej — mówi prof. Kozerawski, wyjaśniając, że dzieje się tak za sprawą polityki Trumpa. — Dlatego europejscy przywódcy, których kraje płacą za zapewnienie bezpieczeństwa Ukrainie, bo to Europa wysyła własny i kupuje od Stanów sprzęt, powinni, utrzymując możliwie dobre stosunki z Waszyngtonem, bardziej konsekwentnie budować własne zdolności obronne. I przestać liczyć na to, że sprzyjająca Rosji polityka administracji Białego Domu nagle się zmieni — zaznacza.
— Mamy teraz, dzięki europejskiemu wsparciu politycznemu i finansowemu Ukrainy, pauzę strategiczną i czas na przygotowanie się do skutecznej reakcji na ekspansywną politykę Putina. To już nie są czarne scenariusze na bliżej nieokreśloną przyszłość, tylko twarda konieczność i odpowiedzialność polityczna — mówi prof. Kozerawski.
— Trump jest sfrustrowany brakiem sukcesów w zakończeniu wojny w Ukrainie, zorientowany na współpracę biznesową z Rosją i, zgodnie z nową Strategią Bezpieczeństwa Narodowego USA, będzie próbował rozbijać Europę od środka — podkreśla.
— Ma oczywiście swoje konie trojańskie w Europie — Węgry, Słowację, a teraz Czechy Babisza. Do tego grona chciałby włączyć Polskę, co pokazuje przez faworyzowanie prezydenta Nawrockiego, o którym wie, że jest eurosceptyczny i zabiega o poparcie skrajnej antyeuropejskiej prawicy w Polsce. Stopniowe osłabianie roli demokratycznych państw Europy w świecie, rozluźnianie więzi sojuszniczych osłabia również globalną pozycję Stanów Zjednoczonych, a wzmacnia Chiny i jest jednym z kluczowych celów strategicznych Federacji Rosyjskiej. Zatem europejskie państwa NATO, państwa Unii Europejskiej, a w tym Polska, powinny się wreszcie obudzić i zacząć szybciej realnie, a nie jak dotychczas głównie deklaratywnie, przygotowywać się na trudne czasy, które po prostu nadchodzą — mówi ekspert.
— Państwa europejskie mają znaczące zasoby polityczno-gospodarcze, osobowe, technologiczne, aby zbudować realny potencjał obronny i odporność społeczną, aby obronić własną wolność i nie popełnić błędów przeszłości, lekceważąc krytyczne zagrożenia. Takie spotkania, jak to ostatnie na Florydzie powinny nas — wolną i demokratyczną jeszcze Europę — odzierać ze złudzeń, utwierdzać w konieczności dokonania gruntownych zmian w naszej polityce bezpieczeństwa, a przede wszystkim motywować do konstruktywnych działań — podsumowuje prof. Kozerawski.
Poniżej streszczenie artykułu:
- Donald Trump wyraża frustrację z powodu braku postępów w zakończeniu wojny na Ukrainie i planuje zacieśnienie relacji z Rosją.
- Europa, w tym Polska, powinna być ostrożna i budować własne zdolności obronne, nie polegając wyłącznie na USA.
- Trump w spotkaniu z Wołodymyrem Zełenskim miał na celu pokazanie "otwartości" na negocjacje, mimo braku konkretnych postanowień.
- Kluczowe kwestie, takie jak bezpieczeństwo Donbasu czy elektrowni w Zaporożu, pozostają nierozwiązane.
- Obecna sytuacja stawia pod znakiem zapytania strategię USA wobec Europy i może prowadzić do jej osłabienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz