"Stan Wyjątkowy". Duda ułaskawia Bąkiewicza. Nawrocki pozbywa się Czarnka. Sikorski skarży się papieżowi na biskupów, 20.07.2025


"Stan Wyjątkowy". Duda ułaskawia Bąkiewicza. Nawrocki pozbywa się Czarnka. Sikorski skarży się papieżowi na biskupów

20 lipca 2025 

Nietrudno zrozumieć motywacje pana prezydenta — po swym zaprzysiężeniu na początku sierpnia Bąkiewicza ułaskawiłby Karol Nawrocki, który mentalnie i światopoglądowo nadaje z tym politycznym wykidajłą na tych samych falach. Byłoby wstyd, że Duda nie ułaskawił, a Nawrocki tak — a przecież odchodzący prezydent marzy o tym, żeby po wyprowadzce z pałacu odnaleźć się w polityce gdzieś między PiS a radykałami takimi jak Bąkiewicz.

Wyobrażają sobie Państwo Kaczyńskiego czy Macierewicza w bluzach i bejsbolówkach pilnujących granic przed imigrantami?

Nie mamy wątpliwości — Bąkiewicz to przedstawiciel kasty "nietykalnych", czyli osób ze środowiska PiS, które są zbyt ważne, by były winne. Dla jasności: Bąkiewicz nie jest ważny ze względu na swe polityczne talenty, bo takowych mu zdecydowanie brakuje.

Nie potrafił nawet wejść do Sejmu z listy PiS w wyborach w 2023 r. — a startował z dobrego miejsca w okręgu obejmującym m.in. Radom.

Bąkiewicz jest po prostu użytecznym narzędziem — może otwarcie robić to, czego parlamentarzystom i liderom PiS robić nie wypada. Wyobrażają sobie Państwo Jarosława Kaczyńskiego czy Antoniego Macierewicza w bluzach i bejsbolówkach pilnujących granic przed imigrantami? Pal licho, że byłoby to przy ich wieku nazbyt brawurowe, ale nade wszystko ośmieszające. Bąkiewiczowi wolno więcej — jest młody, osiłkowaty, lubi zwarte oddziały i efektowne rozróby.

Fikcyjny rozwód Bąkiewicza. Wszystko po to, aby uciec przed długami

Władze PiS przyciągnęły Bąkiewicza w swą orbitę pieniędzmi. Za rządów PiS kierowane przez niego i jego ludzi organizacje nacjonalistyczne zainkasowały w sumie ponad 14 mln zł! Zbudował dzięki temu imperium — kupował nieruchomości i stworzył własną telewizję Media Narodowe.

Dostał kasę od PiS akurat, gdy był w finansowym dołku. Nas niezmiennie bawi to, że Bąkiewicz jako swój zawód podaje "przedsiębiorca" — pod takim pseudonimem został zarejestrowany przez PiS w ostatnich wyborach. No to spójrzmy, jak wyglądały owe biznesy. Czas przeszły jest tu kluczowy.

Jak ustalił serwis dziennikarzy śledczych Frontstory, Bąkiewicz to bankrut. Miał budowlaną firmę SIR-BUD, którą prowadził od 1998 r. W 2011 r. jego firma upadła, a jego głównym biznesowym osiągnięciem stał się siedmiomilionowy dług.

W 2016 r. tak zeznawał przed sądem gospodarczym: "Nie jestem nigdzie zatrudniony. Z dorywczych prac uzyskuję średnio środki w wysokości 500–800 zł miesięcznie". To był proces, którego finałem miało być umorzenie długów. Dlatego Bąkiewicz robił z siebie przegrywa: opowiadał, że rozwiodła się z nim żona i mieszka z rodzicami.

Opłacało się — sąd umorzył w całości jego długi. Szkopuł w tym, że przed sądem Bąkiewicz kłamał, żeby uzyskać takie finansowe odpuszczenie win. W rzeczywistości wraz z żoną Sylwią tworzyli i tworzą nadal rodzinę. Rozwód był fikcyjny — na wypadek, gdyby trzeba było płacić długi.

To niejedyna hipokryzja u czołowego głosiciela zasad uczciwości oraz konserwatywnych wartości rodzinnych. Jako właściciel firmy budowlanej Bąkiewicz zatrudniał Ukraińców jeszcze zanim stało się to powszechne. A zatem był pionierem — by użyć określeń ze słownika narodowców — ukrainizacji Polski.

Poturbowanie "Babci Kasi", czyli Bąkiewicz jako obrońca Kościoła

Gdy nie udało się w biznesie, poszedł w politykę. Wpadł w oko pisowcom jako organizator Marszu Niepodległości. Pod jego kierownictwem ta początkowo niszowa impreza narodowców wyrosła na największe cykliczne wydarzenie prawicy, przebijając rocznice smoleńskie Kaczyńskiego i Macierewicza. Początkowo PiS dystansowało się od Marszu Niepodległości, uważając go za demonstrację skrajnej prawicy, od której — wedle testamentu Lecha Kaczyńskiego — należało się trzymać na dystans.

Andrzej Duda na Marszu Niepodległości w 2018 r.Tomasz Gzell/PAP / PAP
Andrzej Duda na Marszu Niepodległości w 2018 r.

Ale przez lata PiS samo przekształciło się w partię z silnym nurtem skrajnym. Kulminacją był 2018 r., gdy w stulecie odzyskania niepodległości czołowi politycy PiS na czele z Kaczyńskim i Dudą szli na czele Marszu Niepodległości. Od tego momentu Bąkiewicz był coraz bliżej PiS, a coraz dalej od swych kolegów narodowców, którzy stworzyli Konfederację.

Jarosław Kaczyński na Marszu Niepodległości w 2018 r.Tomasz Gzell/PAP / PAP
Jarosław Kaczyński na Marszu Niepodległości w 2018 r.

Gdy po zaostrzeniu prawa aborcyjnego przez Trybunał Konstytucyjny w 2020 r. doszło do protestów Strajku Kobiet, Bąkiewicz powołał Straż Narodową. Odpowiedział w ten sposób na wezwanie Jarosława Kaczyńskiego, który wezwał do "obrony kościołów", pod którymi organizowane były protesty. Straż zarejestrowana została w Otwocku, w willi, którą kupiła ze środków otrzymanych z Funduszu Patriotycznego, stworzonego przez PiS – w sumie to było ponad 2 mln zł na projekt "Bezpieczeństwo i profesjonalizm podczas organizacji i przebiegu wydarzeń patriotycznych i religijnych – warunek konieczny utrwalania tożsamości kulturowej".

To właśnie wtedy, podczas Strajku Kobiet, Bąkiewicz poturbował wraz ze swymi kompanami antypisowską aktywistkę Katarzynę Augustynek, znaną jako "Babcia Kasia". Bąkiewicz ze swymi kompanami pilnował wejścia do kościoła św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu. Manifestujące tam kobiety młodzieńcy pana Roberta usuwali siłą — wtedy właśnie "Babcia Kasia" została zepchnięta ze schodów.

Katarzyna Augustynek to nie jest aniołek. Jest stałą uczestniczką wszelkich politycznych manifestacji — przepycha się z policjantami, sypiąc obelgami na prawo i lewo. Nie dalej jak w sobotę została wyniesiona przez policję z protestu w Warszawie przeciw antyimigracyjnej pikiecie konfederatów.

Katarzyna Augustynek wynoszona przez policję 19 lipca 2025 r.PAP/Paweł Supernak
Katarzyna Augustynek wynoszona przez policję 19 lipca 2025 r.

W sprawie incydentu pod kościołem św. Krzyża "Babcia Kasia" złożyła do sądu prywatny akt oskarżenia. Bąkiewicz w marcu 2022 r. został skazany za "kierowanie wybrykiem chuligańskim". Wyrok uprawomocnił się w listopadzie 2023 r. Sąd skazał go na ograniczenie wolności w postaci prac społecznych, nakazał też zapłacić 10 tys. zł "Babci Kasi", a także ponad 3 tys. zł zwrotu kosztów procesu.

Swoją drogą, rok później "Babcia Kasia" sama usłyszała niemal identyczny wyrok za to, że ugryzła działacza organizacji antyaborcyjnej.

Ułaskawiając Bąkiewicza, prezydent chciał dla nas dobrze

"Babci Kasi" nikt jednak nie ułaskawił, a Bąkiewicza — tak. Zaledwie trzy tygodnie po jego wyroku ówczesny prokurator generalny Zbigniew Ziobro — jeden z najtwardszych promotorów Bąkiewicza w PiS — wstrzymał wykonanie kary i skierował do prezydenta wniosek o ułaskawienie. Andrzej Duda zwlekał z decyzją ponad półtora roku, by ostatecznie zastosować prawo łaski — ale tylko w odniesieniu do kary prac społecznych.

Kampania wyborcza do parlamentu 2023. Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro (L) oraz kandydat z listy Prawa i Sprawiedliwości w wyborach do Sejmu Robert Bąkiewicz (P)Piotr Polak / PAP
Kampania wyborcza do parlamentu 2023. Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro (L) oraz kandydat z listy Prawa i Sprawiedliwości w wyborach do Sejmu Robert Bąkiewicz (P)

Prace społeczne to np. robienie porządków czy remontów w miejscach publicznych, pomoc w placówkach opiekuńczych, czy działania edukacyjne. A zatem ułaskawiając Bąkiewicza, prezydent tak naprawdę chciał dla nas wszystkich dobrze. No bo któż chciałby być przez niego edukowany?

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (C), podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Andrzej Duda (L) w 2007 r.Tomasz Gzell/PAP / PAP
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (C), podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Andrzej Duda (L) w 2007 r.

Takie częściowe ułaskawienie oburzyło Ziobrę, który jest już na tyle zdrowy, że przypomniał sobie, że nie cierpi swego dawnego wychowanka Dudy: "Z niedowierzaniem przyjąłem decyzję prezydenta Andrzeja Dudy – ułaskawienie w tej sprawie nie powinno być "częściowe"! Robert Bąkiewicz jest niewinny. Winna jest agresorka, która z premedytacją zaatakowała kościół i wierzących. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W przyszłości doprowadzimy do pełnego uniewinnienia człowieka niesłusznie skazanego w tej sprawie. Tu nie ma miejsca na kompromisy ani połowiczne rozstrzygnięcia! To, że lewactwo dominuje w mediach i wrzeszczy na całe gardło, wspierając agresję wobec miejsc kultu religijnego i osób wierzących, nie oznacza, że zakrzyczy fakty. Prawo nie może ugiąć się przed podszytym ideologiczną nienawiścią bezprawiem. Sprawiedliwość musi zatriumfować w pełni!"

Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka przypomniała mu, że "zakres prawa łaski, z którego prezydent skorzystał, jest dokładnie taki, o jakie wnioskował prokurator generalny sprzed przejęcia władzy przez obecną koalicję w 2023 roku". A zatem to sam Ziobro złożył wniosek, żeby ułaskawić Bąkiewicza częściowo. Jak to szło, panie Zbyszku? "Ułaskawienie w tej sprawie nie powinno być częściowe!".

Nawet jeśli Bąkiewicz nie zostanie całkowicie ułaskawiony, to ściągnięcie przez komorników kasy od niego nie będzie łatwe — do tej pory z 13 tys. odzyskali niespełna 1 tys. zł. W unikaniu płacenia długów Bąkiewicz i jego żona/nieżona są mistrzami.

Bąkiewicz miał dla PiS przejąć elektorat narodowy. Okazał się nieudolny

Tak jak w 2020 r. Bąkiewicz "bronił" dla PiS kościołów, tak dziś "broni" granicy — bo taki jest polityczny interes Kaczyńskiego. Inna rzecz, że Bąkiewicz to narzędzie przydatne, ale anachroniczne, bo o ograniczonych możliwościach.

Pisowcy liczyli, że po rozłamie z narodowcami, Bąkiewicz przejmie rząd dusz wśród nacjonalistów. Nic z tych rzeczy — po tej stronie sceny politycznej Konfederacja rośnie w siłę, bo jego dawni koledzy są po prostu znacznie inteligentniejsi i lepiej rozumieją politykę. Jedyne, o czym marzy niemal 50-letni dziś Bąkiewicz, to fotel posła po następnych wyborach do Sejmu. Do tego czasu będzie szalał w kolejnych "obronach" — w razie czego ułaskawi go Nawrocki.

Robert Bąkiewicz na proteście na granicy z NiemcamiLech Muszyński / PAP
Robert Bąkiewicz na proteście na granicy z Niemcami

Nawrocki obawiał się Czarnka, więc go wyrzucił, zanim go zatrudnił

Im bliżej końca prezydentury Dudy, tym ostrzejsza walka o kształt Kancelarii Prezydenta za kadencji Nawrockiego. Twórcy "Stanu Wyjątkowego" Andrzej Stankiewicz i Jacek Gądek ujawniają kulisy odstrzelenia Przemysława Czarnka, który był murowanym kandydatem na nowego szefa kancelarii.

Oficjalna wersja jest taka, że Karol Nawrocki postawił Przemysławowi Czarnkowi jasny warunek: jeśli chce zostać szefem Kancelarii Prezydenta, musi zrezygnować z partyjnych funkcji. Tymczasem w kuluarach mówi się, że prawdziwy powód jest inny – prezydent elekt po prostu zmienił zdanie w sprawie nominacji dla Czarnka.

Karol Nawrocki i Przemysław CzarnekLeszek Szymański / PAP
Karol Nawrocki i Przemysław Czarnek

Opowieść o "warunku Nawrockiego" pozwala wszystkim zachować twarz. Daje wrażenie, że to Czarnek nie zgodził się na rezygnację ze świeżo zajętej posady wiceprezesa PiS, a fakty są takie, że Nawrocki go wyeliminował, bo panowie się poróżnili.

Nawrocki uznał, iż Czarnek, dzięki swojej charyzmie i rozpoznawalności, mógłby się stać nieformalnym "wiceprezydentem", podobnie jak Marcin Mastalerek w czasie kadencji Andrzeja Dudy. Rozmówca z tego obozu: "Nawrocki jest w polityce nowy i nie do końca wie, jak się poruszać. W opinii publicznej mogłoby powstać wrażenie, że prezydent nie wszystkim steruje w Pałacu, ale ktoś inny tam rządzi".

Karol Nawrocki i Zbigniew BoguckiMarcin Bielecki / PAP
Karol Nawrocki i Zbigniew Bogucki

Finalnie Kancelarią Prezydenta pokieruje poseł PiS Zbigniew Bogucki. Z jednej strony jest lojalny wobec PiS, ale z drugiej — Nawrockiemu będzie łatwiej go kontrolować, ale też ignorować, niż Czarnka.

Sikorski rośnie w siłę. To prawdopodobnie ostatnia szansa w jego politycznym życiu, by zawalczyć o najwyższą stawkę

Obserwujemy polityczne przegrupowania także w obozie władzy. W cieniu potajemnych konszachtów Szymona Hołowni z Jarosławem Kaczyńskim — które pochłaniają uwagę Donalda Tuska — swoją pozycję polityczną umacnia Radosław Sikorski.

To bez wątpienia moment Sikorskiego. Platforma Obywatelska, przez lata konsekwentnie wyjaławiana z wyrazistych osobowości przez Donalda Tuska, po porażce prezydenckiej znalazła się w stanie niemal totalnej rozsypki. Rafał Trzaskowski, który miał być nową twarzą liberalnej władzy, stracił całą swoją polityczną dynamikę – jego kariera zatrzymała się w miejscu na lata. Sam Tusk, niegdyś niekwestionowany lider, przestał być dla wielu wyborców gwarantem skutecznej walki z PiS.

Donald Tusk i Radosław SikorskiPAP/Paweł Supernak / PAP
Donald Tusk i Radosław Sikorski

W tej pustce jest tylko jedna wyrazista postać, która nie jest przegrana – to właśnie Sikorski. Dla wyborców przerażonych perspektywą wspólnych rządów Kaczyńskiego i Konfederacji, a może i Braunem za dwa lata, to właśnie Sikorski staje się punktem odniesienia – jedynym, który daje szansę na powstrzymanie populistów.

Popatrzmy na sondaże. Sondaż dla Onetu dotyczący tego, kto powinien być premierem teraz — Sikorski (33 proc.) wyprzedza Tuska (31 proc.). Sondaż dotyczący tego, kto powinien być premierem po wyborach w 2027 r. — Sikorski otwiera stawkę z poparciem niemal co piątego Polaka (19 proc.), wyprzedzając Mentzena, Dudę, Tuska, Czarnka i Kaczyńskiego. Sondaż zaufania do polityków: Sikorski awansuje na pierwsze miejsce z 43 proc. pozytywnych ocen, a Tusk spada — nie ufa mu ponad połowa ankietowanych. Widać wyraźnie, że po porażce Trzaskowskiego i przy słabnącym, pochłoniętym wojnami koalicyjnymi Tusku, to właśnie Sikorski wyrasta na ostatnią nadzieję obozu liberalnego.

Sikorski wyczuwa, że to jego moment – prawdopodobnie ostatnia szansa w politycznym życiu, by zawalczyć o najwyższą stawkę. Obserwujemy swoistą kampanię polityczną ministra — i to na kilku poziomach. Po pierwsze: jasne komunikowanie się z wyborcami liberalnymi. Gdy Grzegorz Braun lansuje się na kłamstwie oświęcimskim, to Sikorski nie bawi się w dyplomację — nazywa go "łachudrą". Bąkiewicza z kolei zwie "faszolem" i radzi Dudzie, że powinien ułaskawić zarówno Brauna, jak i wzywających do przemocy, prorosyjskich Kamratów. Rządy populistów określa krótko — nacjonalizm i złodziejstwo. To miód na uszy wyborców KO.

Drugi poziom to budowanie pozycji wewnątrz Platformy. Sikorski dotąd zawsze stał trochę obok głównego nurtu Platformy, traktując partię raczej jako nieistotne zaplecze, a nie środowisko, w którym warto budować trwałą pozycję. Teraz zmienił strategię. Zaczyna działać systematycznie, konsekwentnie buduje swoją pozycję w partii – nigdy wcześniej tego nie robił. Do niedawna Sikorski przypominał sobie o partyjnych strukturach wyłącznie wtedy, gdy nadchodził czas prawyborów prezydenckich. Efekt? Dwie bolesne porażki: w 2010 r. przegrał z Bronisławem Komorowskim, a niedawno w starciu wewnętrznym oddał pole Rafałowi Trzaskowskiemu.

Z perspektywy czasu widać jednak, że w ostatniej kampanii Sikorski zachował się jak wytrawny analityk, trafnie wskazując słabości rywala. Z pozycji politycznego centrysty punktował Trzaskowskiego za przesadną lewicowość, za elitarność oderwaną od nastrojów "zwykłych" wyborców, wreszcie za wizerunek "złotego chłopca", który bardziej pasuje do salonów niż do brutalnej walki politycznej. To właśnie te cechy doprowadziły do późniejszej porażki Trzaskowskiego z Nawrockim, co pokazuje, że Sikorski ma politycznego nosa, którego nie można lekceważyć.

W KO nie ma dziś żadnego innego polityka, który mógłby zastąpić Tuska

Przez lata Sikorski, choć teoretycznie był jednym z najważniejszych polityków PO, to był przez partyjny establishment traktowany z dystansem. Po odejściu z polskiej polityki i kilku latach za granicą — w tym w Parlamencie Europejskim — wrócił jednak z zupełnie inną energią. Dziś nie jest już tylko "człowiekiem Tuska", ale samodzielnym graczem.

Ówczesny europoseł Radosław Sikorski (L), pisarka i dziennikarka, a prywatnie żona Sikorskiego Anne Applebaum (P) oraz prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (C) podczas panelu "Wyzwania geopolityczne świata - USA, Chiny, Rosja, UE" w ramach Campusu Polska Przyszłości w 2021 r.Tomasz Waszczuk / PAP
Ówczesny europoseł Radosław Sikorski (L), pisarka i dziennikarka, a prywatnie żona Sikorskiego Anne Applebaum (P) oraz prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (C) podczas panelu "Wyzwania geopolityczne świata - USA, Chiny, Rosja, UE" w ramach Campusu Polska Przyszłości w 2021 r.

Coraz wyraźniej widać, że Sikorski stara się zagospodarować przestrzeń, jaką pozostawił kryzys przywództwa w Platformie. Chce pokazać, że jest politykiem zdolnym do twardej gry – kimś, kto potrafi mówić nie tylko językiem elit, ale też językiem prostych, mocnych przekazów. Wyborcy liberalni tak naprawdę nie mają w Koalicji Obywatelskiej żadnego innego polityka, który ma potencjał, by zastąpić Tuska.

Szef MSZ systematycznie buduje swoją pozycję także wśród koalicjantów Platformy. Z jednej strony regularnie dopieszcza PSL. Z drugiej — dba o Lewicę. Właśnie złożył pierwszą w historii skargę do Watykanu, domagając się ukarania biskupów, którzy wtrącają się do polityki. Zalecił im przy tym, by "zrzucili sukienki" i zapisali się do PiS — trudno o bardziej widowiskowy ukłon w stronę lewicowców.

Rydzyk i jego purpurowa stajnia tracą wpływy w PiS

Chodzi o dwóch biskupich emerytów, związanych z o. Tadeuszem Rydzykiem — obaj wystąpili tydzień temu na dorocznej Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę.

Biskup Antoni Długosz z Częstochowy poparł działania Ruchu Obrony Granic, stworzonego przez Bąkiewicza. "To odpowiedź polskich patriotów zatroskanych sytuacją zachodniej granicy, gdzie niemieccy policjanci przerzucają na naszą stronę nielegalnych emigrantów niczym przedmioty" — stwierdził.

Ks. Tadeusz Rydzyk i bp Antoni Długosz w 2024 r.Waldemar Deska / PAP
Ks. Tadeusz Rydzyk i bp Antoni Długosz w 2024 r.

Emerytowany biskup włocławski Wiesław Mering poszedł jeszcze dalej. Oznajmił, że "rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców". Zaś szefową resortu edukacji Barbarę Nowacką, która chce ograniczać lekcję religii w szkołach, nazwał "barbarią".

Bp Wiesław Mering i ks. Tadeusz Rydzyk w 2017 r.Tytus Żmijewski / PAP
Bp Wiesław Mering i ks. Tadeusz Rydzyk w 2017 r.

Mering to w ogóle jest ewenement — moralizator i patriota z przeszłością komunistycznego kapusia, który pod pseudonimem TW Lucjan donosił na ludzi Kościoła. Ale Rydzyk od lat przytula takich hierarchów ze skazami. On ich twardo broni, a oni robią to, co chce. Inna rzecz, że czasy świetności ojciec dyrektor i jego purpurowa stajnia mają za sobą. Rydzyk systematycznie traci wpływy polityczne w PiS. Na tegorocznej pielgrzymce nie było ani Jarosława Kaczyńskiego, ani Andrzeja Dudy, który miał ostatnią szansę do spotkania z Rydzykiem w czasie swej prezydentury, ani nawet Karola Nawrockiego, który przepuścił pierwszą taką prezydencką szansę.

Onet


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz