"Stan Wyjątkowy". Hołownia szantażuje Tuska. Żurek rozwścieczył PiS. Kaczyński i Mentzen się wyzywają, 12.10.2025


"Stan Wyjątkowy". Hołownia szantażuje Tuska. Żurek rozwścieczył PiS. Kaczyński i Mentzen się wyzywają

12 października 2025 

Właściwie to nie powinno nas już dziwić, bo Szymon Hołownia zdążył nas przyzwyczaić do tego, że jedyną jego stałą cechą jest zmienność. Tym razem jednak naprawdę nas pan Szymon zaskoczył. Najpierw zapowiedział, że karnie podda się rygorom podpisanej — z własnej woli — umowy koalicyjnej. Ta umowa dwa lata temu jawiła się mu niemal jak spełnienie dziecięcego marzenia. Dokument potwierdził, że Hołownia — jeszcze niedawno telewizyjny showman — stanie na czele Sejmu. Tyle że miał to być zaledwie pierwszy krok, bo jego największym marzeniem było zdobycie Pałacu Prezydenckiego. To pragnienie zostało jednak brutalnie zweryfikowane przez polityczną rzeczywistość, która — jak twierdzą ci, którzy dobrze znają marszałka — naprawdę go zaskoczyła. Do końca wierzył, że wygra nie tylko z Rafałem Trzaskowskim, ale i kandydatem PiS, ktokolwiek by nim był. Skończyło się, jak mówią złośliwi, na wyniku jak z promocji — 4,99 proc. Zaczęła się równia pochyła i Hołownia zniechęcił się do polityki, która jeszcze niedawno miała być dla niego polem do szerzenia dobra, a dziś jest tylko "szambem". Chce więc odejść. Okazuje się jednak, że tanio skóry sprzedać nie zamierza. I tu wspomniane zdziwienie twórców słuchowiska politycznego "Stan Wyjątkowy".

Otóż Hołownia właśnie zapowiedział, że zrzeknie się funkcji marszałka, ale nie od razu — najpierw fotel wicepremiera ma dostać od Tuska jego faworytka Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra od funduszy europejskich.

To budzi irytację wśród pozostałych koalicjantów, a ponoć u samego Tuska — który nie cierpi pani minister — raczej wesołość.

Tusk nie da się Hołowni szantażować. Ale Pełczyńska-Nałęcz ostro walczy o nominację

Jak słyszymy — premier nie zamierza się uginać w obliczu szantażu i chce spokojnie czekać, aż Polska 2050 sama się ze sobą poukłada, bo Hołownia nie chce już być szefem własnego ugrupowania i w styczniu odbędą się wybory nowego lidera.

Teoretycznie faworytką do przejęcia schedy po nim jest na dziś Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Pod koniec września Rada Krajowa Polski 2050 zdecydowała się rekomendować Pełczyńską-Nałęcz na wicepremierkę. Ministra funduszy i polityki regionalnej otrzymała jednak niewiele ponad połowę głosów członków tego gremium. Jednak Pełczyńskiej-Nałęcz to nie zraża i już teraz domaga się realizacji rzekomej ustnej umowy, jaka została zawarta w ramach koalicji.

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia (C), minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska (L) oraz minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (P) w 2024 r.Marcin Obara / PAP
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia (C), minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska (L) oraz minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (P) w 2024 r.

Jak słyszymy, premier rzeczywiście obiecał, że ugrupowanie Hołowni będzie mieć jesienią wicepremiera, ale zastrzegł, że chce od początku do końca mieć wpływ na proces wyboru kandydata i nie wyobraża sobie, że zostanie w tej sprawie postawiony pod ścianą. Nie wspomniał też słowem, że tekę wiceszefa Rady Ministrów otrzyma właśnie Pełczyńska-Nałęcz.

Donald Tusk wita się z Katarzyną Pełczyńską-NałęczPawel Wodzynski/East News / East News
Donald Tusk wita się z Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz

Dość powiedzieć, że umowa koalicyjna przewiduje jedynie zmianę na stanowisku marszałka Sejmu, ale formalnej rekompensaty za utratę tego fotela już nie. Zagrywka marszałka wywołała irytację zwłaszcza w Nowej Lewicy, bo to Włodzimierz Czarzasty ma zastąpić szefa Polski 2050 na stanowisku szefa Sejmu.

Włodzimierz Czarzasty i Szymon HołowniaWojciech Olkusnik/East News / East News
Włodzimierz Czarzasty i Szymon Hołownia

Na dodatek posłanka ugrupowania Hołowni Agnieszka Buczyńska zapowiedziała, że Czarzastego nie poprze. - Uważam, że nie będzie dobrym marszałkiem. Takie jest moje prywatne zdanie. Nie poprę go w głosowaniu — stwierdziła. Inna sprawa, że nie jest to powszechny pogląd w Polsce 2050.

Agnieszka Buczyńska i Szymon Hołownia podczas spotkania świątecznego w SejmieFilip Naumienko/REPORTER / East News
Agnieszka Buczyńska i Szymon Hołownia podczas spotkania świątecznego w Sejmie

Przepytaliśmy trzydzieścioro posłanek i posłów Polski 2050, co zrobią w tej sprawie. Z naszych ustaleń wynika, że Buczyńska jest osamotniona w swoim kategorycznym stwierdzeniu. Zdecydowana większość posłanek i posłów Polski 2050 deklaruje, że zamierza dotrzymać zapisów umowy koalicyjnej, choć Czarzasty ze swą przeszłością w PZPR nie jest ich wymarzonym kandydatem.

Ryszard Petru (2L) i Donald TuskMarysia Zawada/REPORTER / East News
Ryszard Petru (2L) i Donald Tusk

Za zmianą zagłosuje m.in. Ryszard Petru, który rzucił rękawicę Pełczyńskiej-Nałęcz i też chce być szefem partii. "Pacta sunt servanda [umów należy dotrzymywać]. Ale cieszyć się z tego głosowania nie będę" — mówi szef klubu Polski 2050 Paweł Śliz.

Joanna Mucha i Szymon HołowniaJacek Domiński/Reporter / East News
Joanna Mucha i Szymon Hołownia

Joanna Mucha deklaruje: "Zagłosuję za Włodzimierzem Czarzastym. Zrobię to bez problemu".

Podobne deklaracje składają m.in. Paulina Hennig-Kloska i Aleksandra Leo.

Michał Gramatyka i Szymon HołowniaWojciech Olkusnik/East News / East News
Michał Gramatyka i Szymon Hołownia

Ale jest grupa posłów, która lawiruje, czekając na rozwój sytuacji. "Moja odpowiedź to cytat z premiera Donalda Tuska. Brzmi on: decyzja zostanie podjęta w odpowiednim czasie" — drwi Michał Gramatyka, uważany w partii za krytyka Platformy. A Sławomir Ćwik dodaje: "Mam problem z głosowaniem na kandydata Lewicy, ale jednocześnie szanuję ustalenia koalicyjne. Muszę to przemyśleć."

Słyszymy, że Hołownia jest jak "kulawa kaczka" — posłowie Polski 2050 już nie kierują się jego zdaniem

Wróćmy jednak do problemu, który musi rozwiązać Donald Tusk. W otoczeniu szefa rządu szarża Hołowni jest odczytywana jako efekt presji ze strony Pełczyńskiej-Nałęcz, która zdała sobie sprawę, że jeśli teraz nie zostanie wicepremierem, to może to nie nastąpić już nigdy.

Zwłaszcza że z Kancelarii Premiera w ostatnich dniach płynęły sygnały, iż premier wolałby poczekać z decyzjami do rozstrzygnięcia wewnętrznych wyborów w Polsce 2050. To nastąpi w styczniu. Słyszymy też, że Tusk rozważa powołanie na wicepremiera kogoś innego z partii Hołowni, co doprowadziłoby do wewnętrznego kryzysu w Polsce 2050. Byłaby to pokerowa zagrywka.

Poza wszystkim — zdziwienie budzi fakt, że marszałek znowu próbuje iść na zwarcie z Tuskiem, którego poparcie jest niezbędne, by miał jakiekolwiek szanse w rywalizacji o stanowisko Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, na które to stanowisko Hołownia właśnie aplikuje.

Twórcy "Stanu Wyjątkowego" odwołają się tu do swych rozmów z ludźmi, którzy od lat są w otoczeniu Hołowni. Ich zdaniem natarcie marszałka nie będzie skuteczne, bo partia jest podzielona w sprawie nominacji dla Pełczyńskiej-Nałęcz i nie będzie za nią ginąć, jeśli Tusk odmówi nominacji. Słyszymy też, że Hołownia jest jak "kulawa kaczka" — to określenie z amerykańskiej polityki dotyczy prezydenta, który kończy kadencję. Kieruje, ale już nie rządzi i mało kto liczy się z jego zdaniem. - Wpływ Szymona na rzeczywistość mocno się skurczył w dniu, w którym zapowiedział odejście z funkcji lidera partii. Ale nadal próbuje narzucać tematy, w tym grozić i szantażować premiera i koalicję. Ale jest kulawą kaczką i nic już tego nie zmieni — mówi nam jeden z bliskich Hołowni ludzi.

Ale jednocześnie nasi rozmówcy nie wykluczają, że w razie porażki w staraniach o posadę w Genewie, Hołownia odwoła swą rezygnację i w styczniu ponownie wystartuje na szefa partii. - Jest teraz skrajnie niestabilny w decyzjach. Nie można tego wykluczyć — mówi nam jeden z najbardziej znanych polityków Polski 2050.

Próba sił między Hołownią a Tuskiem będzie jednak trwać przez najbliższy miesiąc. A jeśli dojdzie do ostatecznego starcia, to Hołownia może odmówić oddania fotela marszałka — co powinien zrobić w połowie listopada. Taki krok oznaczałby potężny kryzys w koalicji. Tym bardziej, że kibicujący koalicyjnym wojnom szef PiS Jarosław Kaczyński może nakazać swej partii obronę Hołowni w razie wniosku o wymianę marszałka. Przy zbiegu kilku czynników mogłoby to zablokować wybór Czarzastego. A wszak Kaczyński i Hołownia przypadli sobie ponoć do gustu podczas tajnych obiadków i kolacyjek u europosła PiS Adama Bielana.

Tusk ma problem z własną lewicą — Sterczewski i Jachira na wylocie z KO

To niejedyny ból głowy, z jakim musi ostatnio walczyć Donald Tusk. Szef rządu kłopoty ma też we własnym klubie. Poznański poseł KO Franciszek Sterczewski wiele tygodni nie uczestniczył w obradach Sejmu, bo brał udział w misji humanitarnej, płynąc w ramach flotylli do Strefy Gazy.

Poseł Franciszek Sterczewski podczas flotylli Sumudhttps://x.com/f_sterczewski
Poseł Franciszek Sterczewski podczas flotylli Sumud

Został zatrzymany przez Izraelczyków i deportowany. Rzecznik dyscypliny w klubie KO Tomasz Nowak poinformował, że Sterczewski został ukarany finansowo za nieusprawiedliwione nieobecności.

Ostatni raz głosował 5 sierpnia, a więc jeszcze przed sejmowymi wakacjami. Od tego momentu aż do ostatniej środy nie pojawiał się w gmachu przy ul. Wiejskiej w Warszawie, nie brał udziału w posiedzeniach komisji ani debatach na sali plenarnej.

O pytania w tej sprawie zwróciliśmy się więc do Kancelarii Sejmu. "Poseł Franciszek Sterczewski nie informował Marszałka Sejmu o planowanym wyjeździe, ani też nie występował o zgodę w tym zakresie. Ewentualne konsekwencje dotyczące nieusprawiedliwionych nieobecności na posiedzeniach Sejmu oraz komisji sejmowych są opisane w Regulaminie Sejmu" — czytamy w odpowiedzi Biura Obsługi Medialnej Kancelarii Sejmu.

Co innego mówi jednak sam poseł Sterczewski, który po powrocie do Polski zjawił się w Sejmie i bierze udział w aktualnym posiedzeniu. "Występowałem o usprawiedliwienie nieobecności zarówno do kierownictwa klubu Koalicji Obywatelskiej, jak i marszałka Sejmu. Jestem przekonany, że formalnie nie musiałem tego robić, ale chciałem mieć poczucie, że zachowałem się zgodnie z wszelkimi regułami. Kierownictwo klubu nie uznało moich argumentów. Miałem nadzieję, że uda mi się zdążyć na pierwsze posiedzenie Sejmu po wakacjach, ale problemy logistyczne sprawiły, że mój wyjazd się przedłużył" — opowiada poseł Sterczewski.

Jako dowód poseł pokazał nam wniosek o udzielenie urlopu od wykonywania obowiązków poselskich w dniach 9-12 września, czyli wtedy, kiedy odbywało się pierwsze powakacyjne posiedzenie Sejmu. Dokument został sporządzony 8 września. Nie ma tam jednak słowa o wyjeździe do Strefy Gazy.

Co ciekawe, papier jest na pozór sprzeczny. Widnieje na nim zgoda wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego, który odpowiada za takie sprawy w Prezydium Sejmu. Ale nie ma zgody ze strony szefa klubu KO Zbigniewa Konwińskiego. Jak się jednak dowiedzieliśmy, doszło do pomyłki ze strony biura poselskiego Franciszka Sterczewskiego. Wniosek najpierw powinien trafić do szefa klubu KO, a dopiero potem do marszałka Zgorzelskiego. Było odwrotnie i wicemarszałek udzielił zgody, nie wiedząc, że wcześniej wniosku nie opiniował Zbigniew Konwiński. Niezależnie od tych formalności, nieoficjalnie wśród niektórych polityków Koalicji Obywatelskiej słychać coraz większe zniecierpliwienie aktywnością posła z Poznania, który otwarcie krytykuje szefa MSZ Radosława Sikorskiego za jego rzekomą bezczynność w sprawie działań Izraela w Gazie.

Niektórzy sugerują nawet, że Sterczewski za dwa lata może się nie znaleźć na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej. Widać wyraźnie, że wierchuszka KO — ostrożna w krytyce Izraela — nie rozumie emocji wśród lewicowych aktywistów, takich jak Sterczewski. Szef Kancelarii Premiera Jan Grabiec stwierdził wręcz, że wyprawa, w której wziął udział Sterczewski, "przypominała wakacje".

Klaudia Jachirahttps://x.com/JachiraKlaudia
Klaudia Jachira

Inny przykład. Klaudia Jachira — inna lewicowa aktywistka, którą KO wzięło na listy — została właśnie zawieszona, bo domagała się ograniczenia 800 plus. Chciała, by polskie rodziny, podobnie jak Ukraińcy, miały wstrzymywane 800 plus, jeśli rodzice nie pracują. Posłanka idzie jeszcze dalej. Chce, by w ogóle odebrać to świadczenie bardziej zamożnym. - Nikt do mnie nie dzwonił, nikt nie pisał, to stało się w sposób tradycyjny i jakby nieco szkolny. Pismo o zawieszeniu mi wręczyli w kopercie — opowiada.

Widać wyraźnie, że taktyczny eksperyment KO z lewicowymi aktywistami się nie sprawdził — co może kosztować obóz władzy sporo głosów w kolejnych wyborach. Bo Sterczewski czy Jachira to symbole dla części młodego elektoratu.

Żurek ma plan na neosędziów. Ale to tylko wybieg

Co ciekawe, coraz częściej słychać, że listy KO może zasilić minister sprawiedliwości Waldemar Żurek, który przed wejściem do rządu musiał zrzec się urzędu sędziego. Powrót do sądu jest dla niego wykluczony — musiałaby się na to zgodzić prezydent, który Żurka nieustannie atakuje, zarzucając mu łamanie Konstytucji.

Żurek nie ma już odwrotu, dlatego idzie do przodu jak taran. Zaprezentował właśnie projekt tzw. ustawy praworządnościowej, która ma raz na zawsze zamknąć temat neosędziów. Neosędziowie to sędziowie nominowaniu przez tzw. neoKRS, czyli Krajową Radę Sądownictwa po jej przejęciu przez PiS.

Wedle propozycji Żurka młodzi sędziowie po szkole sądownictwa i prokuratury, którzy przeszli przez konkursy organizowane przez neoKRS tylko dlatego, że tak czasowo wypadł ich czas wejścia do zawodu, byliby "czyści" — a zatem pozostaliby na stanowiskach. Za to ci sędziowie, którzy trafili do sądów jeszcze za czasów starej Krajowej Rady Sądownictwa, a potem awansowali po przejęciu kontroli nad KRS przez PiS, będą mogli nadal orzekać w tych miejscach, gdzie teraz, ale na delegacjach. Jednocześnie będą musieli jeszcze raz przystąpić do konkursu na zajmowane stanowiska.

Donald Tusk wita się z Waldemarem ŻurkiemFilip Naumienko/REPORTER / East News
Donald Tusk wita się z Waldemarem Żurkiem

Urzędu sędziego zostaną pozbawieni wszyscy adwokaci, radcowie i prokuratorzy, którzy zostali sędziami dzięki neoKRS, chyba że wybiorą zawód referendarza sądowego — gorzej płatny i mniej prestiżowy. Wszyscy neosędziowie wylecieć mają też z Sądu Najwyższego, gdzie procentowo jest ich najwięcej, bo aż 60 proc. w porównaniu do sądów powszechnych, gdzie jest ich 28 proc. To pokazuje, że przejęcie najważniejszego sądu w Polsce było dla PiS kluczowe. Dlatego Żurek zwie pisowców "budowniczymi władzy totalitarnej".

Problem polega jednak na tym, że ustawy w tym kształcie na pewno nie podpisze Karol Nawrocki. Wątpliwe, by przekonały go słowa Waldemara Żurka, że to projekt kompromisowy. Żurek zdaje sobie sprawę z tego, co będzie i szykuje się już do działań pozaustawowych.

Pierwsze takty tej melodii już słychać. W zeszłym tygodniu w Dzienniku Ustaw ogłoszono rozporządzenie ministra sprawiedliwości nowelizujące regulamin urzędowania sądów powszechnych. Nowelizacja odnosi się m.in. do kwestii funkcjonowania systemu losowego przydziału spraw sędziom (SLPS) — to tzw. ziobrolotek wprowadzony za rządów PiS.

Dodany do regulaminu zapis stanowi, że "przewodniczący wydziału może zdecydować w przypadku potrzeby poprawy efektywności pracy wydziału, że sprawy rozpoznawane w składzie trzech sędziów SLPS przydzieli referentom, a pozostałych dwóch członków składu wyznaczy przewodniczący wydziału według zasad określonych przez prezesa sądu po zasięgnięciu opinii kolegium właściwego sądu".

Prezydent ocenia tę zmianę rozporządzenia jako "ostentacyjny akt bezprawia" mający "umożliwić ręczne sterowanie doborem sędziów pod polityczne potrzeby i oczekiwania rządzących". Inna sprawa, że w tym rozporządzeniu trudno doszukać się złamania ustawy. Żurek po prostu robi to, na co przepisy wypracowane przez Zbigniewa Ziobrę pozwalają.

Jarosław Kaczyński (z przodu), za nim Zbigniew ZiobroGrzegorz Bukala/REPORTER / East News
Jarosław Kaczyński (z przodu), za nim Zbigniew Ziobro

To Ziobro stworzył system losowania składów, którego algorytmu nie chciał ujawnić. Na dodatek sam wprowadził do prawa wytrychy, które w dogodnym dla niego momencie pozwalały ominąć losowanie. Prosty przykład — za rządów PiS ówczesna posłanka Krystyna Pawłowicz w ciągu dwóch lat dwa razy pozywała Jerzego Owsiaka, a raz została pozwana przez posła KO Sławomira Nitrasa. Za każdym razem do jej sprawy wylosowany został sędzia, którego awans pozytywnie opiniowała jako członkini neoKRS.

Krystyna Pawłowicz i Zbigniew ZiobroJan Bielecki / East News
Krystyna Pawłowicz i Zbigniew Ziobro

Mimo to Ziobro przewodzi dziś chórowi protestujących przeciwko decyzji Żurka. A Jarosław Kaczyński w swym stylu zapowiada, że Żurek będzie siedział.

Mentzenowi nie uśmiecha się pakt z PiS

Jednak to nie minister sprawiedliwości jest głównym obiektem zainteresowania lidera PiS. Jego specyficzne uczucie do Sławomira Mentzena objawia się właściwie każdego tygodnia. Ostatnio stwierdził, że obecność Mentzena w polityce to nieporozumienie.

Przyznajemy — został sprowokowany, choć delikatnie. Mentzen po prostu stwierdził, że Kaczyński nie dotrzymuje umów i nie chce z nim rozmawiać o budowaniu paktu senackiego Konfederacja-PiS. To pomysł żywy wśród polityków PiS. Nie chodzi tylko o skopiowanie pomysłu KO, Lewicy i PSL, które dzięki swemu paktowi miały większość w Senacie za drugiej kadencji PiS w latach 2019-2023. Przede wszystkim pisowcom chodzi o to, żeby wciągnąć Konfederację do współpracy, rozpoznać tę partię i rozgrywać jej kandydatów w kampanii, by w razie potrzeby po wyborach wymusić koalicję na swoich warunkach. Najlepiej pod groźbą doprowadzenia do rozłamu — a słyszymy, że pisowcy w sprawie paktu naciskają głównie na Krzysztofa Bosaka, lidera konfederacyjnych narodowców, którzy są w opozycji do Mentzena.

Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak w 2023 r.Jacek Domiński/Reporter / East News
Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak w 2023 r.

Nie ma się co dziwić, że Mentzenowi żaden pakt się nie uśmiecha. Dlatego dał Kaczyńskiemu czarną polewkę. Jednocześnie stwierdził, że chętnie o pakcie senackim porozmawiałby z Karolem Nawrockim — co było obliczone na sprowokowanie Kaczyńskiego i budowanie w nim obawy o to, że prezydent może podkopać jego pozycję na prawicy. Jak widać — prowokacja się udała, skoro Kaczyński zareagował atakiem. Oj, wie Mentzen, jak przejechać prętem po kracie, żeby Kaczyński się wściekł. Nie możemy się doczekać kolejnych czułości między obydwoma panami.

Onet

Jakie są nastroje wśród koalicjantów Hołowni?

Pamiętaj, że jako narzędzie bazujące na sztucznej inteligencji czasem mogę się mylić.

Wśród koalicjantów Szymona Hołowni panują napięcia i niepewność. Hołownia zapowiedział, że zrzeknie się funkcji marszałka Sejmu, ale najpierw chce, aby jego faworytka, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, została wicepremierką. To wywołało irytację wśród pozostałych koalicjantów, a także w samej partii Polska 2050, gdzie nie wszyscy popierają tę decyzję. Premier Donald Tusk nie zamierza ulegać presji Hołowni i czeka na wewnętrzne wybory w Polsce 2050, które mają się odbyć w styczniu. W partii Hołowni panuje podział co do nominacji Pełczyńskiej-Nałęcz, a sam Hołownia jest postrzegany jako "kulawa kaczka", co oznacza, że jego wpływ na partię jest ograniczony.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz