Tomasz Lis - Do przyjaciół nieprzyjaciół Moskali, 14.09.2025
10 września 2025 nie był w historii Polski żadnym dniem przełomowym czy wybitnie ważnym, był wszelako dniem znaczącym. Oto w 24 godziny wypełzła spod kamienia, jak robactwo, niemal cała ruska agentura w Polsce. To, że stało się tydzień przed rocznicą sowieckiej napaści na Polskę w 1939, dodawało temu pewnej symboliki i rysu perwersji.
Rosja — banał to i oczywistość — stanowi dla Polski wielkie zagrożenie: militarne i egzystencjalne. Potężne zagrożenie stanowi dla nas jednak także swoista „Rosja wewnętrzna”. Od dłuższego czasu mówi się już o wielkich rosyjskich wpływach w Polsce, co obrazuje się plastyczną formułą: „Rosja już tu jest”. 10 września przekonaliśmy się jednak i zobaczyliśmy na własne oczy, jak bardzo jest, ile jej jest i gdzie jest. Zobaczyliśmy twarze i nazwiska, motywy i argumenty. W takich dniach wybitnie ważne bywa też dudniące milczenie. Mówi więcej niż wszelkie słowa.
Zawsze wystrzegałem się bezrefleksyjnej rusofobii, wszelkie zbyt proste emocje i ostentacje, i egzaltacje z zasady mnie odstręczają i odrzucają. Za długo żyłem w PRL-u i za dobrze znam historię, by nie rozumieć i nie czuć zagrożenia ze Wschodu oraz by je bagatelizować. Ale też zbyt szeroko otwarte mam oczy, by nie dostrzec nie tak dyskretnej, swoistej uwodzicielskiej mocy tego, co już ofiarowała światu Rosja.
Trudno mi sobie wyobrazić światową literaturę bez Dostojewskiego i Tołstoja, Szołochowa i Sołżenicyna, Gogola i Czechowa, Bułhakowa i Nabokova, albo muzykę bez Czajkowskiego, Rachmaninowa i Prokofiewa. Irytuje niezdolność Rosjan do wyrażania sprzeciwu wobec rozmaitych zbrodni i ekscesów Putina, ale w Rosjanach chcę widzieć ludzi, a nie tylko niewolników tradycji samodzierżawia.
W Rosji rozmawiałem z prezydentami Miedwiediewem i Gorbaczowem, z obrońcami praw człowieka z czasów sowieckich i z opozycjonistami z czasów obecnych, wreszcie ze zwykłymi Rosjanami, z którymi się świetnie rozmawia i pije wódkę. Rosja zawsze mnie fascynowała — jej historia, blaski i mroki, jej tajemnice i dostojewskie mistycyzmy i miazmaty.
Cieszę się, że ze starszą córką mogłem zwiedzić Kreml i zobaczyć Plac Czerwony, a z młodszą Pałac Zimowy, Carskie Sioło i twierdzę Pietropawłowską, w której więziony był między innymi Kościuszko. Było dla mnie przeżyciem szczególnym stać 3 metry od grobów Piotra Wielkiego, który uczynił Rosję mocarstwem, i urodzonej w Szczecinie Katarzyny Drugiej, która zafundowała Polsce rozbiory, a swemu byłemu kochankowi, ostatniemu królowi Polski, los wygnańca, dożywającego swoich dni w budynku po drugiej stronie Newy, dobrze widocznym z twierdzy.
Tak, lubię Rosjan — nie tak jak walczących o wolność dzielnych Ukraińców, inaczej, ale jednak. Staram się w nich widzieć ludzi, a nie przede wszystkim poddanych Putina. Mira Andriejewa i Anna Kalińska to dla mnie bardziej świetne dziewczyny i tenisistki niż Rosjanki, tak jak Miedwiediew i Rublow to bardziej świetni sportowcy niż głównie rosyjscy sportowcy.
Z bojkotowaniem Rosjan po wybuchu wojny też miałem problem. Nie podobają mi się proputinowskie poglądy Anny Netrebko, ale uważam, że ludzkości nie można pozbawiać głosu najpiękniejszego sopranu świata tylko dlatego, że bywa też głosem Kremla.
Ale zostawmy teraz na boku wszystkie te sentymenty, bo mało sentymentalny jest moment, gdy za płotem toczy się straszna wojna, ruskie drony spadają w Polsce ludziom na łeb, a ruskie sołdaty za czas jakiś mogą znowu się pojawić w Polsce — i to nie tylko w Białymstoku i Augustowie.
Bezrefleksyjna rusofobia to głupota. Ale bezrefleksyjna rusofilia w czasach egzystencjalnego zagrożenia dla państwa i narodu to głupota, a może i zdrada, i zbrodnia.
Symplicyzm bywa umysłową ułomnością, ale bywa też pokłonem złożonym racjonalizmowi. Jak powtarzał próbującej rozwikłać zagadkę zbrodni granej przez Jodie Foster agentce Sterling Hannibal Lecter: Simplicity, Clarice. Czym chciał ją skłonić do podążania ścieżką prostoty, gdy właściwe rozwiązanie jest niemal przed oczami.
A więc simplicity: to jest nasza wojna. Ofiarą jest nasz sojusznik. Agresorem jest nasz wróg, który agresorem może być niedługo nie tylko za pomocą dronów, ale także wobec nas.
Dlatego patrzmy na naszą Rosję wewnętrzną: na Nawrockiego i ludzi z jego kancelarii, na Konfederację — wydaje się solidnie targowicką — na całą tę putinowską w formie i treści telewizję Ruś-publika, na wybitnie powściągliwych w krytykowaniu Putina PiS-owców i na całe to prorosyjskie robactwo w internecie. Patrzmy, kto co pisze i kto co mówi, oraz dlaczego i po co. Słuchajmy słów i słuchajmy milczenia. Jak mówiono za PRL: kto za tym stoi i czemu to służy.
Polski i Polaków nie stać dziś na naiwność i nadmierne wątpliwości. Tym bardziej teraz, gdy prawie wszystko jest politycznie i moralnie wybitnie klarowne.
Point de rêveries, messieurs, żadnych mrzonek, panowie — powiedział polskiej delegacji apelującej o przywrócenie autonomii Królestwu Polskiemu car Aleksander II. Właśnie, parafrazując: żadnych złudzeń, drogie panie i mili panowie. Wojna jest za płotem, ale niedługo może być tutaj. Zanim przyjdzie nam się bić z Ruskimi, musimy pogonić ruską piątą kolumnę w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz