Tomasz Lis – Już za 4 lata, już za 4 lata, Radek będzie…. 21.12.2025

 

Politycznie rok pański 2025 zostanie w Polsce zapamiętany jako wyborczy triumf pana Nawrockiego i rok ekspansji naszej nacjonalistycznej, antyunijnej, antysemickiej, kibolskiej prawicy. Na szczęście nie tylko. Rok, który przyniósł zwycięstwo (chyba przyniósł) Nawrockiego, przyniósł też praktyczne wyłonienie kandydata strony demokratycznej w następnych wyborach prezydenckich.

Wiadomo, że kampania wyborcza zaczyna się dzień po wyborach, więc to, że koniec ostatnich wyborów prezydenckich przyniósł też początek następnej kampanii, niespodzianką aż taką nie jest. Pewnym zaskoczeniem jest natomiast fakt, że już teraz, 4,5 roku przed następnymi wyborami, z dużą dozą prawdopodobieństwa można wskazać, kto wystąpi w ich drugiej turze. Wiadomo, że 4–5 lat to w życiu, a szczególnie w polityce, cała epoka, ale jeśli nic nadzwyczajnego się nie zdarzy, to w finale spotkają się panowie Nawrocki i Radosław Sikorski. Nawrocki będzie urzędującym prezydentem, czyli incumbentem, i nikt po prawej stronie wyzwania mu nie rzuci. Po stronie demokratycznej nie pojawi się za to zapewne nikt, kto mógłby się postawić Sikorskiemu. Mielibyśmy pojedynek nacjonalisty z konserwatystą, a w razie zwycięstwa Sikorskiego dostałaby Polska coś, czego nigdy nie miała, prezydenta postępowego i umiarkowanego konserwatystę.

Skoro zaczęło się od wątku mijającego roku, to uczciwość nakazuje mi uderzyć się w piersi i przyznać, że na etapie prawyborów w KO kibicowałem Rafałowi Trzaskowskiemu. Widziałem deficyty jego kandydatury, ale uważałem, że jako polityk mniej elektryczny i kanciasty niż Sikorski będzie w stanie lepiej niż Sikorski posklejać popękaną Polskę. Zawierało to myślenie 3 podstawowe błędy. Po pierwsze dobry kandydat to nie tylko ten, któremu łatwiej będzie zrealizować jakiś polityczny cel, ale na dzień dobry ten, który ma większe szanse wygrać. Po drugie zakładałem, chyba błędnie, że większość Polaków chce posklejania Polski, podczas gdy większość chce raczej pokonania i pognębienia tej drugiej, nielubianej strony. Po trzecie zdecydowanie błędnie zakładałem, że kandydatowi Polski demokratycznej raczej nie może się udać przegrać. Oczywiście każde wybory można przegrać. Po trzecie, czwarte zapomniałem o żelaznej regule polityki: wybory zwykle wygrywa ten, kto bardziej chce, a Sikorski zawsze tym prezydentem chciał być bardziej niż Trzaskowski. Jest Radek zwierzęciem z politycznym temperamentem i typowym drapieżnikiem, który lubi polować, dopadać ofiarę i ją unieszkodliwiać.

Oczywiście nie wiemy i nigdy się już nie dowiemy, czy kilka miesięcy temu Sikorski by Nawrockiego pokonał. Wiemy za to niemal na pewno, że Nawrocki miałby z nim trudniej. Sikorski prowadziłby kampanię z pasją i z impetem, sztab miałby profesjonalny, a nie amatorski, a w debatach zapewne wytarłby Nawrockim podłogę.

Oczywiście Nawrocki nie byłby bez szans, a już można wskazać dwie linie ataku Nawrockiego i całej prawicy na Sikorskiego i jego kandydaturę. Od rana słyszelibyśmy drwiny, że Sikorski to arogant i wywyższający się ponad lud paniczyk ze dworku. Byłaby to więc wariacja ataku na Trzaskowskiego (na swoje szczęście Sikorski nie mówi po francusku). Na poziomie niedomówień i insynuacji szedłby też paskudny atak na kandydata za pochodzenie jego żony. Dzielnie pomagałby w tym nasz Kościół, któremu Żydówka królową Polski nie przeszkadza, ale Żydówka, do tego amerykańska, w roli pierwszej damy to już za dużo. To, że Anne prowadzi dom do bólu polski i po polsku, a Polskę kocha, mogłoby być bez znaczenia.

Znam Anne Applebaum, uwielbiam ją za inteligencję, błyskotliwość, intelektualną oraz wszelką inną niezależność, ale rozumiem, że to, co w moich oczach jest atutem, w oczach kogoś innego być nim nie musi. Główny atak szedłby jednak oczywiście na samego kandydata, a pochodzenie żony byłoby tylko jego elementem. PiS i prawica sformatowaliby pojedynek jako rywalizację między kandydatem naszym i swojskim a nie naszym i nie dość swojskim, takim z dyplomem Oxfordu, dworkiem i żoną Żydówką.

Sikorski był i jest tego świadomy i już od kilku miesięcy korzysta z każdej okazji, by potwierdzić i podkreślić nie tylko przywiązanie do wartości i zwyczajów zwykłym Polakom bliskich, ale i dla tych wartości oraz zwyczajów sympatię.

Radek oczywiście jest świadom czekającej go batalii i już teraz definiuje się na kontrze do Nawrockiego jako człowiek z klasą, polityk z doświadczeniem, Europejczyk, polityk kompetentny, ktoś, kto po prostu robotę dla Polski w Pałacu Prezydenckim wykona lepiej. Do tego twardziel, prawdziwy, przetestowany w afgańskich górach, a nie osiłek z siłowni i ustawek. Oczywiście Trzaskowski też byłby jako prezydent o niebo lepszy niż Nawrocki, a okazało się to niewystarczające. Sikorski jednak, w przeciwieństwie do prezydenta Warszawy, z entuzjazmem wejdzie na polityczny ring, by pokonać Nawrockiego, a wcześniej zafundować mu sporo siniaków i guzów, co większości Polakom się spodoba, bo wola walki i sprawność w boju z dawien dawna były u nas doceniane.

Radek będzie musiał oczywiście wykonać także sporą pracę, by osłonić swoją lewą flankę i pożenić swój konserwatyzm z aspiracjami milionów kobiet i młodych ludzi, dla których nie do zaakceptowania byłby kandydat nie dość intensywnie popierający prawa kobiet, ludzi LGBT oraz agendę proekologiczną. Na szczęście inaczej niż taki Bronisław Komorowski ani nie nosi wąsów, ani nie poluje, więc jego zadanie nie będzie niewykonalne.

Na końcu oczywiście, jak zawsze w wypadku wyborów, wszystko sprowadzi się do decyzji narodu, który będzie musiał zdecydować, czy chce w Pałacu Prezydenckim cenionego na świecie, doświadczonego polityka z krwi i kości, błyskotliwego, ale i gdy trzeba twardego, czy woli swojskiego i niezbyt rozgarniętego ziomka, który ma wszystkie wady ludu polskiego, a żadnej jego zalety.

Do tego jednak droga daleka. Po drodze jeszcze jedne fundamentalnie ważne wybory i oby nie kolejny triumf targowickiej, proruskiej prawicy, następny triumf zamordyzmu i akcja pt. Polexit, tym bardziej oby nie wojna czy inne nieszczęście. Ale aż tak daleko teraz sięgać myślą nie trzeba, szczególnie w tych dniach, gdy tyle mamy na głowie, a zakupy i prezenty nie zrobione, o wymytych oknach nie wspominając.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz