Tusk jest przeszczęśliwy. Wreszcie może zadowolić elektorat [OPINIA]
1 listopada 2025
To jest prawdziwa sensacja. Prokuratura wystąpiła o uchylenie immunitetu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, bo chce mu postawić zarzuty i go zatrzymać. Śledczy uznali, że stworzył on zorganizowaną grupę przestępczą, która za jego przewodem okradała Fundusz Sprawiedliwości. Wyliczyli, że popełnił 26 przestępstw i odpowiada za kradzież 150 mln zł.
Sensacja polega na tym, że do tej pory prokuratura ścigała w tej sprawie jedynie płotki — ziobrystów, którzy ustawiali konkursy na dofinansowanie z Funduszu Sprawiedliwości (jak Marcin Romanowski), lub ziobrystów, którzy doili kasę w tych ustawionych konkursach (jak Dariusz Matecki). Pan Zbyszek był zrelaksowany, wręcz śmiał się prokuraturze i komisjom śledczym w twarz — wszak sam nigdy niczego nie podpisywał, przerzucając to na młodych i naiwnych, takich jak jego wiceminister Michał Woś, 26-letni wówczas młokos. Wiemy jednak, że to Ziobro dzielił kasę z Funduszu Sprawiedliwości, a decyzje zapadały m.in. na nieformalnych naradach w jego domu w Jeruzalu w Łódzkiem, nad którym na wszelki wypadek obowiązywał zakaz lotów dla dronów. Romanowski, Woś czy Matecki po prostu wykonywali jego polecenia.
Z tej wiedzy o prawdziwych mechanizmach złodziejstwa — która pochodzi m.in. od skruszonego ziobrysty, byłego szefa Funduszu Sprawiedliwości Tomasza Mraza — prokuratura skorzystała, by postawić Ziobrze zarzut "sprawstwa kierowniczego". Biorąc pod uwagę, że prokuratura uważa Fundusz Sprawiedliwości za zorganizowaną grupę przestępczą — czyli mafię — to Ziobro właśnie został ogłoszony tej mafii hersztem.
To zarzut przełomowy z kilku powodów. Przede wszystkim to pierwszy przypadek, gdy prokuratura chce postawić zarzuty przekrętów politykowi z czołówki PiS. Po wtóre — za zarzutami idzie wniosek o areszt, co pokazuje, że nie będzie miękkiej gry. Po trzecie wreszcie — co najważniejsze — formuła prawna zastosowana do ścigania Ziobry może być równie dobrze zastosowana wobec innych liderów PiS, bo pasuje jak ulał do największych afer ich rządów.
Mateusz Morawiecki też niczego nie podpisywał w sprawie Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych — ale okradali ją jego ludzie, a on sam spotykał się z przekręciarzem Pawłem S. z odzieżowej firmy Red is Bad, który dostał z RARS ponad pół miliarda w ustawionych konkursach.
Adam Bielan również nie składał podpisów pod dofinansowaniami z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, ale — jak twierdzi jego były kolega, dawny poseł Zjednoczonej Prawicy Jacek Żalek — to jego ludzie doili NCBiR na potęgę. Zwali zresztą Bielana swym "sponsorem".
Widać wyraźnie, że rozliczenia przyspieszyły, odkąd szefem prokuratury i ministrem sprawiedliwości został Waldemar Żurek, który ma z pisowcami własne porachunki — był za poprzednich rządów najbardziej gnębionym sędzią.
Donald Tusk jest przeszczęśliwy, bo wreszcie może zadowolić elektorat antypisowski. Za czasów Adama Bodnara prokuratura nie była zbyt wyrywna w ściganiu liderów PiS. Dość powiedzieć, że zarzuty usłyszał tylko Morawiecki, i to w politycznie niegroźnej dla niego kwestii — próby organizacji wyborów kopertowych podczas pandemii.
Niezborność prokuratury przyczyniła się do porażki prezydenckiej Rafała Trzaskowskiego. Część elektoratu obecnej władzy z wyborów parlamentarnych w 2023 r. została w domach, bo była wściekła, że rozliczenia są homeopatyczne.
Powiedzmy to sobie jasno: ponieważ nie było rozliczeń, Trzaskowski przegrał; a ponieważ przegrał, to prawdziwych rozliczeń nie będzie. Nawet jeśli Ziobro czy inni liderzy PiS trafiliby za kraty, to na krótko — w grę wchodzi maksymalnie kilka miesięcy w areszcie przed wyrokiem. W razie skazania przez sąd ułaskawi ich Karol Nawrocki. Zresztą w przypadku Ziobry nawet areszt jest bardzo niepewny — były minister twierdzi, że ciągle walczy z nowotworem.
Przedstawiciele rządu z premierem i ministrem sprawiedliwości na czele zdają sobie oczywiście z tego wszystkiego sprawę. Ale z ich punktu widzenia ściganie czołowych polityków PiS przez prokuraturę, uchylanie im immunitetów poselskich i wnioski o areszt to gra warta świeczki. Nawet hurtowe ułaskawienia Nawrockiego byłyby dla nich politycznym złotem.
Wyborcy Koalicji Obywatelskiej oczekują rozliczeń. A Donald Tusk uznał, że jeśli chce naprawdę walczyć o wygraną w kolejnych wyborach, musi dopieścić ten elektorat — i dać mu kilka efektownych pisowskich skalpów.
Swoją drogą zarzut "sprawstwa kierowniczego" jak ulał pasuje do jeszcze jednego polityka PiS. Ciekawe, ile jest prawdy w przebąkiwaniach współpracowników Żurka — choćby prok. Ewy Wrzosek — że jego czas także się zbliża.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz