Bartosz Węglarczyk: Za dwa tygodnie dowiemy się, czy koalicja rządowa jeszcze istnieje
19 maja 2025
No i okazało się, że zwalanie wszystkich niepowodzeń na fakt, iż prezydentem nie jest polityk koalicji rządzącej, może nie być najlepszym pomysłem na rozszerzanie tej władzy.
Sztab Karola Nawrockiego po raz kolejny pokazuje, że obie największe partie polityczne w Polsce mają specjalistów od strategii i taktyki wyborczej, ale tylko w jednym sztabie ci specjaliści podejmują decyzje. Nie wierzę, że sztab Rafała Trzaskowskiego miał inne analizy niż sztab jego głównego rywala. Wierzę, że w jednym sztabie analitycy są traktowani poważnie, a w drugim od analityków ważniejsi są kumple.
Nie najlepsze (Trzaskowski), słabe (Biejat) i katastrofalne (Hołownia) wyniki wszystkich kandydatów koalicji rządzącej pokazują, że dla wyborców KO, PSL, Trzeciej Drogi i Lewicy półtora roku rządów koalicji 15 października jest co najmniej rozczarowaniem. Tłumaczenie polityków władzy, że co prawda koalicja nie potrafi uzgodnić wspólnego stanowiska w prawie żadnej z trudnych spraw, takich jak związki partnerskie, prawo do usuwania ciąży czy zmniejszenie obciążeń podatkowych, ale to wszystko wina Andrzeja Dudy, nie wystarczy. Posłowie nie są od taktycznego nicnierobienia, ich obowiązkiem jest głosować. Osobiście jestem przekonany, że gdyby parlament przyjął kilka trudnych ustaw, to nikt z wyborców KO–Trzecia Droga–Lewica nie miałby do swych posłów pretensji o to, że prezydent ich pomysłów nie wspiera.
- Kim są wyborcy Adriana Zandberga? Sześć prostych odpowiedzi
- Rafał Trzaskowski stracił wyborców w Warszawie. Pięć lat temu było lepiej
Karol Nawrocki przez najbliższe dwa tygodnie musi przekonać do siebie sporą część wyborców, którzy w pierwszej turze na niego nie zagłosowali. Jest raczej mało prawdopodobne, by przekonać do głosowania na siebie sporą grupę tych, którzy w pierwszej turze w ogóle nie głosowali, bo jeśli nie znaleźli oni wśród kilkunastu kandydatów od skrajnej lewej po skrajną prawą stronę faworyta, to nie znajdą go tym bardziej 1 czerwca. Jestem przekonany, że politycy Prawa i Sprawiedliwości już zaczynają rozmowy z kandydatami prawicowymi, takimi jak Grzegorz Braun czy Sławomir Mentzen, a i pewnie Marek Jakubiak i Krzysztof Stanowski o uzyskanie ich mniej lub bardziej głośnego poparcia.
Rafał Trzaskowski ma trudniejsze zadanie — musi przekonać do głosowania na siebie nie tylko tych, którzy w pierwszej turze zagłosowali na kandydatów koalicji rządowej i innych z szerokiego obozu demokratycznego (tak, głosy oddane na Joannę Senyszyn też mogą tu mieć olbrzymie znaczenie), ale także tych, którzy nie głosowali w ogóle. Im większa będzie frekwencja w drugiej turze, tym rosnąć będą szanse Trzaskowskiego.
Zwiększenie frekwencji zależy jednak nie tylko od samego kandydata KO, choć on oczywiście musi tu wykonać lwią część pracy. Wiele będzie zależeć również od tego, czy politycy obozu władzy pokażą wyborcom, że rozumieją, iż od wyniku wyborów 1 czerwca zależy o wiele więcej niż to, ile jeszcze czasu spędzą w rządowych gabinetach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz