Spięty Mentzen, Trzaskowski z tektury. Pięć rzeczy, które zapamiętamy z debaty w Republice
Stres Mentzena, Trzaskowski z tektury i pytanie o liczbę płci. Co jeszcze zapamiętamy z debaty kandydatów w wyborach prezydenckich w TV Republika?
Nawrocki walczy z Tuskiem
Karol Nawrocki wziął udział w dwóch debatach: piątkowej i poniedziałkowej. W żadnej nie wybił się ponad przeciętność. Próbował skleić Rafała Trzaskowskiego z PO („panie wiceprzewodniczący”) i rządem Donalda Tuska (nazwisko premiera w poniedziałek padało częściej niż Trzaskowskiego). Być może umocnił swoją pozycję w widowni TV Republika, ale mało prawdopodobne, by zyskał nowych wyborców.
Pytania z Republiki
Pytania zadawane przez Katarzynę Gójską składały się tak naprawdę z prawicowych lęków i imaginacji. Prowadząca pytała o wprowadzenie euro i wizję federalnej Unii Europejskiej, choć żadna licząca się formacja polityczna w Polsce nie tylko nie ma tych projektów na sztandarach, ale nawet ich nie popiera. A kiedy doszło do pytań od widzów, okazało się, że najwięcej głosów zebrało pytanie: „Ile jest płci”. W tych okolicznościach zdecydowanie łatwiej było błyszczeć kandydatom prawicowym. Ale trudno powiedzieć, by udało się stworzyć warunki do debaty o najważniejszych sprawach dla wyborców i wyborczyń.
Hołownia w formie
– Bezpieczeństwo Polski jest dla mnie także sprawą osobistą. W momencie, w którym mówię te słowa, moja żona broni granic tego kraju – mówił Szymon Hołownia. To był kolejny bardzo dobry występ marszałka Sejmu w debacie. W piątek zadawał najlepsze pytania, w poniedziałek celnie punktował innych kandydatów, celnie atakował Mentzena („opowiada dyrdymały”, „ucieka pan przed debatą na hulajnodze”) i Nawrockiego („Jest jak socjalizm: najpierw tworzy problemy, by potem je rozwiązywać”). Hołownia bardzo dobrze też poradził sobie w czasie pytań wzajemnych, dostał najwięcej pytań i bardzo konkretnie nie nie odpowiadał.
Zestresowany Mentzen
Jeśli Hołownia w telewizji na żywo czuje się naturalnie, to Mentzen znajduje się na drugim końcu skali. Lider Konfederacji wypadał nienaturalnie, nie odpowiadał na pytania, tylko recytował to, czego wcześniej się nauczył, nawet zagrywka ze zdjęciem Tuska i Władimira Putina została użyta w nieodpowiednim momencie. I jeszcze uparcie powtarzał, że „według wszelkich badań ma największe szanse na pokonanie Trzaskowskiego w II turze”. Trudno oczekiwać, by Mentzen kogokolwiek przekonał poniedziałkowym występem. Prawdopodobnie lepiej wyszedł na tym, że w piątek nie uczestniczył w debatach, niż na tym, że w poniedziałek jednak stanął przed kamerami. Zwłaszcza że w poniedziałek lepiej wypadł jego były kolega partyjny z Konfederacji Grzegorz Braun.
Co straciła Magdalena Biejat?
„Odkąd jestem w polityce, zawsze przyjmuję zaproszenia do debat, także, gdy odrzucali je moi kontrkandydaci (…) TV Republika pozostanie jednak wyjątkiem od tej reguły. Jest to stacja, która już dawno przekroczyła granice cywilizowanej debaty publicznej. Jej gwiazdy od lat inicjują nagonki na mniejszości, kobiety, protestujących młodych ludzi, aktywistów, nauczycieli i wszystkich, którzy mieli odwagę przeciwstawiać się nadużyciom poprzedniej władzy” – pisała kilka dni temu Biejat. Kandydatka Lewicy – podobnie jak Trzaskowski – nie wzięła udziału ani w debacie Republiki w Końskich, ani w poniedziałkowej, wystąpiła jedynie w debacie Polsatu, TVP i TVN. I tam wypadła dobrze, aż 10 proc. badanych uznało, że wygrała tę debatę. Poniedziałkowa absencja raczej nie będzie Biejat dużo kosztować, zwłaszcza że rywalizujący z nią o głosy lewicowych wyborców i wyborczyń Adrian Zandberg – jak na swój talent retoryczny – wypadł blado.
Trzaskowski z tektury
Być może najlepiej o poniedziałkowej debacie mówi to, że jednym z jej tematów stał się Trzaskowski z tektury, z grymasem na twarzy, stojący między debatującymi. Odpowiadający jako pierwszy Braun zauważył, że to „słaba” zagrywka i że każdy fotoedytor jest w stanie znaleźć zdjęcie każdego polityka, na którym będzie wyglądał niekorzystnie. Prowadząca debatę Katarzyna Gójska odpowiedziała, że to nie Republika odpowiada za tekturowego Trzaskowskiego. Po chwili okazało się, że teksturowego Trzaskowskiego przytaszczył Marek Jakubiak. A po chwili go wyniósł. Bardzo mało prawdopodobne, by poniedziałkowa nieobecność kosztowała Trzaskowskiego poparcie.
Medioznawca o Karolu Nawrockim w debacie TV Republika: był u logopedy, bał się „pucio, pucio”
Prowadząca potrafiła sprawiać wrażenie niefaworyzowania żadnego z kandydatów, ale już niektóre z adresowanych do nich pytań wyraźnie sprzyjały tym z prawej strony. Tak debatę prezydencką w TV Republika ocenia dr Krzysztof Grzegorzewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego. Zauważa także, że przy pytaniu o liczbę płci Karol Nawrocki „nie mówił w liczbie mnogiej, bo bał się, że znowu wyjdzie »pucio, pucio«”.
- – Złośliwie można by zauważyć: dobrze, że tę debatę prowadziła Katarzyna Gójska, a nie Michał Rachoń – mówi dr Krzysztof Grzegorzewski o dyrektorze programowym TV Republika, który prywatnie jest mężem Gójskiej. – Może w TV Republika zdawali sobie sprawę, że ta debata ma bardzo dużą oglądalność i pilnowali się, aby nie narazić się stronniczością w stylu Rachonia
- Zdaniem medioznawcy największym przegranym poniedziałkowej debaty jest konkurencyjna stacja, wspierająca prawicę – czyli wPolsce24 Jacka i Michała Karnowskich. Bo organizując wydarzenie o takim zasięgu i z taką paletą kandydatów, TV Republika rozstrzygnęła walkę o pierwszeństwo, toczoną przez oba kanały
- – On musiał w ostatnim czasie pracować z logopedą – mówi ekspert o Karolu Nawrockim. – Który doradził mu „człowieku, jeżeli będziesz mówił szybko, to zaczniesz tak seplenić, że ludzie cię nie zrozumieją”. I teraz Nawrocki mówi wolno, bo tylko tak może wypowiadać tzw. szczelinowe głoski i tylko czasem się „rozpędza”
Debatę przed wyborami prezydenckimi w poniedziałkowy wieczór zorganizowała TV Republika. Udział w niej wzięli kandydaci: Artur Bartoszewicz, Grzegorz Braun, Szymon Hołownia, Marek Jakubiak, Sławomir Mentzen, Karol Nawrocki, Krzysztof Stanowski, Joanna Senyszyn, Marek Woch i Adrian Zandberg.
Prowadząca debatę Katarzyna Gójska zaznaczyła, że zaproszenia TV Republika nie przyjęli Rafał Trzaskowski i Magdalena Biejat. Ponadto na początku programu Braun zwrócił uwagę na nieobecność Macieja Maciaka (innego z zarejestrowanych przez Państwową Komisję Wyborczą kandydatów), rzucając uwagę w stronę organizatorów: „coś tu nie gra”. Przejściowo w studio pojawił się tekturowy wizerunek Trzaskowskiego – przyniesiony przez Jakubiaka.
Medioznawca: to dalej nie są żadni obiektywni dziennikarze, ale…
– Republika z wyzwaniem, jakim była debata, poradziła sobie nieźle – ocenia dr Krzysztof Grzegorzewski z Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego. Medioznawca jest zaskoczony, ponieważ – jak dodaje – „pamiętam, co ci sami ludzie robili wcześniej w TVP oraz w Polskim Radiu i jak media publiczne psuli”.
– To dalej nie są żadni obiektywni dziennikarze, ale złośliwie można by zauważyć: dobrze, że tę debatę prowadziła Katarzyna Gójska, a nie Michał Rachoń – mówi dr Grzegorzewski o dyrektorze programowym TV Republika, który prywatnie jest mężem Gójskiej. Bowiem zdaniem medioznawcy prowadząca potrafiła sprawiać wrażenie niefaworyzowania żadnego z kandydatów, zaś na koniec kamery pokazywały nawet, że wdaje się w jakieś sympatyczne interakcje, także z Szymonem Hołownią czy Joanną Senyszyn.
- Polecamy: Echa po debacie prezydenckiej. Ekspertka zdecydowanie: Telewizja Republika stawia na Konfederację
– Może w TV Republika zdawali sobie sprawę, że ta debata ma bardzo dużą oglądalność i pilnowali się, aby nie narazić się stronniczością w stylu Rachonia – domyśla się medioznawca. Ale z drugiej strony dr Grzegorzewski wymienia przykłady pytań, przygotowanych przez organizatorów debaty, które wyraźnie sprzyjały kandydatom z prawej strony. – Dla przykładu o to, czy Europa ma się stać superpaństwem. Albo o wprowadzenie waluty euro – mówi medioznawca.
Zdaniem dr Grzegorzewskiego największym przegranym poniedziałkowej debaty jest konkurencyjna stacja, wspierająca prawicę – czyli wPolsce24 Jacka i Michała Karnowskich. Bo organizując wydarzenie o takim zasięgu i z taką paletą kandydatów, TV Republika rozstrzygnęła walkę o pierwszeństwo, toczoną przez oba kanały.
Sztab Trzaskowskiego pamiętał, „co ci sami ludzie robili mu podczas kampanii 2020 r.”
Czy Rafał Trzaskowski dobrze zrobił, że nie przyjął zaproszenia TV Republika?
– To była decyzja właściwa i to z kilku powodów. Dla niego lepiej, żeby teraz, po debacie w Końskich, której formuła została wywrócona do góry nogami tuż przed nią, skupił się na kampanii bezpośredniej – mówi dr Grzegorzewski.
Medioznawca, choć spodziewa się, że zasięg debaty w TV Republika był większy niż normalna oglądalność stacji, ma przekonanie, zgodnie z którym Trzaskowski u większości widzów tej debaty i tak nie zdobyłby poparcia. – I pamiętajmy, co ci sami ludzie robili mu podczas kampanii 2020 r. To na pewno miało znaczenie dla sztabu Trzaskowskiego przy podejmowaniu decyzji – mówi dr Grzegorzewski.
Mentzen z mantrą, Nawrocki u logopedy
Jak medioznawca ocenia występ innych kandydatów w TV Republika?
– Sławomir Mentzen wyuczył się jednej mantry, „głosujcie na mnie, bo tylko ja mam szansę wygrać z Trzaskowskim”, był z siebie bardzo zadowolony, ale pewnie mina mu zrzedła, gdy zaraz po debacie zobaczył, że stacja robi pierwszy wywiad po debacie właśnie z Nawrockim – mówi dr Grzegorzewski. – Udział Hołowni to konsekwencja decyzji, którą podjął, doprowadzając do „wbicia się” między Trzaskowskiego oraz Nawrockiego w Końskich. I teraz dalej musi tę konsekwencję okazywać.
Medioznawca zauważa, że właśnie na atakowaniu Hołowni skupił się w debacie Krzysztof Stanowski. – On nie jest neutralny – mówi o Stanowskim dr Grzegorzewski, zauważając, że twórca „Kanału Zero” często uderza także w Trzaskowskiego. Medioznawca po poniedziałkowym wieczorze jest w stanie zgodzić się z twierdzeniami, według których Stanowski to opcja „kryptopisowska”.
– Choć w pewnym momencie debaty Stanowski „spuścił z tonu” i przystał na to, aby zaprosić Hołownię do swojego kanału i pójść razem z nim na mecz – dodaje medioznawca.
Dr Grzegorzewski chwali kolejny z występów Joanny Senyszyn.
– Ona ma luz, jest barwną postacią, ale „z tego już chleba nie będzie”. Natomiast wydaje mi się, że w Końskich Magdalena Biejat wypadła dość dobrze, ponieważ na lewej stronie nie miała konkurenta w postaci Adriana Zandberga: z jego swadą i opanowaniem – ocenia dr Grzegorzewski.
A co z Karolem Nawrockim? Medioznawca zwraca uwagę na sposób jego mówienia.
– Przy pytaniu, „ile jest płci”, odpowiadał coś w rodzaju „istnieje płeć żeńska, istnieje płeć męska”, nie mówił w liczbie mnogiej, bo bał się, że znowu wyjdzie „pucio, pucio”, choć mógłby to przecież obrócić w żart – zauważa medioznawca. – Poza tym on musiał w ostatnim czasie pracować z logopedą, który doradził mu „człowieku, jeżeli będziesz mówił szybko, to zaczniesz tak seplenić, że ludzie cię nie zrozumieją”. I teraz Nawrocki mówi wolno, bo tylko tak może wypowiadać tzw. szczelinowe głoski i tylko czasem się „rozpędza”.
Debata w Republice. Kandydaci pokazali tłumione emocje
Debata w telewizji Republika nie byłaby taka zła, gdyby nie została ośmieszona już w pierwszej minucie. Co najdziwniejsze to Grzegorz Braun upomniał się o odrobinę powagi w studio. Dalej bywało absurdalnie, ale nie aż tak jak w Końskich. Dowiedzieliśmy się z tej debaty – ponownie – że Szymon Hołownia umie występować, a Karol Nawrocki nigdy się nie nauczy.
Zaczęło się od przedstawienia kandydatów i niewielkiego happeningu w wykonaniu TV Republika i Marka Jakubiaka, który odsłonił z figlarnym uśmiechem kartonową figurę Rafała Trzaskowskiego, stojącą przy przypadkowo oczywiście ustawionej w studio pustej mównicy. Pusta mównica może nie byłaby tak zaskakująca, bo dwoje kandydatów odmówiło udziału. Dwoje, a pusta mównica stała tylko jedna przygotowana na show Jakubiaka. Dopiero kiedy Grzegorz Braun powiedział, że to „słabe”, prowadząca ogłosiła, że to nie happening Republiki, ale nie wiadomo też kogo. Ostatecznie Marek Jakubiak wyniósł karton w trakcie odpowiedzi w pierwszej rundzie.
Debata w Republice. Mogło być atrakcyjnie…
Dalej było już dość standardowo. Cała debata była ustawiona tak, że mogłaby mieć tytuł: „Co z tą Unią”. Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy zostali postraszeni, że Unia odbierze nam suwerenność, walutę i będzie ideologizować, co się tylko da. Przez dwie godziny tak naprawdę nic się nie działo. Było kilka gadżetów i parę bon motów. Krzysztof Stanowski wyciągnął książkę Rafała Trzaskowskiego, żeby zacytować fragment o nurkowaniu z rekinami. Niestety zrezygnował z tego happeningu po jednym strzale, a mogło być atrakcyjnie. Sławomir Mentzen natomiast postanowił postawić na komunikację podprogową i powtarzać w każdej swojej wypowiedzi, że wybór Trzaskowskiego to faktycznie wybór Tuska. Taka metoda na wbicie narracji do głowy wyborców. Mentzen też miał rekwizyty. Wydrukowane zdjęcia Tuska z Putinem, Tuska z Hołownią i Hołowni z uchodźcami w Sejmie. W tej sprawie jest już wyrok w trybie wyborczym. Pierwszej instancji, bo do drugiej Mentzen nie poszedł.
Wracając do zagadnień debaty, nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Trochę lapsusów, trochę truizmów, trochę odklepanych (zwłaszcza przez Karola Nawrockiego) formułek z pamięci.
Każda debata powinna składać się wyłącznie z końcówki debaty w telewizji Republika. Tu trzeba organizatorów pochwalić. Po pierwsze pytania od widzów (szkoda, że tylko dwa) to dobry pomysł, po drugie trzy tury wzajemnych pytań zostały zorganizowane tak, że każdy może zadać pytanie w każdej z nich, ale tylko raz do jednego kandydata. Dobra zasada, bo w pierwszej rundzie wszyscy strzelali do Szymona Hołowni w zastępstwie Rafała Trzaskowskiego. Ta tura uruchomiła też w kandydatach tłumione emocje.
Debata w Republice. Pytanie do nieobecnego
Szymon Hołownia i Sławomir Mentzen weszli pierwszy raz w spór bezpośredni. Marszałek Sejmu zapytał Mentzena, czy wsadziłby do więzienia nastolatkę, która usunęła ciążę pochodzącą z kazirodczego gwałtu, bo kara 10 lat więzienia dla kobiety za usunięcie ciąży była w stu ustawach, które ostatnio zniknęły z sieci. Mentzen odpowiadał: „nie prawda”, „tak nie było”, „nigdy tak nie mówiłem”. Była pod numerem 45 w wykazie z 2019 r.
Kandydaci chcieli też powiedzieć znacznie więcej, niż można w minutę. Nawrocki zaczął opowiadać nie tylko o tym, że nie odbierze 800 plus, ale także że nie podwyższy wieku emerytalnego, a na pytanie „ile jest płci”, że nie można prywatyzować lasów. Szymon Hołownia podsumował krótko „Nawrocki jest jak socjalizm. Tworzy problemy, żeby jest zaraz bohatersko rozwiązać”. W sumie racja, bo nikt nic nie chce ani odbierać, ani podwyższać.
Kuriozalnie stało się, kiedy Sławomir Mentzen zadał pytanie nieobecnemu Trzaskowskiemu, a prowadząca odczekała minutę na odpowiedź.
Kto wygrał, kto przegrał? Bardzo dobry był ponownie Szymon Hołownia, Sławomir Mentzen nieustannie mówił jak nie o Tusku, to o tym, że to on ma największe szanse na wygraną. Użył tej frazy sześć albo siedem razy. Karol Nawrocki nie bardzo jest w stanie odpowiedzieć na pytania o własny program, bo chyba go nie zna, a to, co wie na pewno to, że był szefem IPN i interesuje się historią najnowszą. Było jeszcze parę bon motów przygotowanych przez sztab, ale tak naprawdę kandydat PiS wypadł zupełnie przezroczyście. Może poza jednym momentem, kiedy na pytanie Sławomira Mentzena stracił na moment zimną krew i powiedział „niech pan nie szuka wroga we mnie i mnie nie zaczepia, tylko szuka wroga w nieobecnym tu kandydacie”. Tu dość agresywnie zaczął wskazywać Mentzena palcem. Poza tym nie wniósł nic. Utrzymaną w stylu – w końcu – swojego startu ostatnią refleksję wygłosił Krzysztof Stanowski. Trzeba mu to zaliczyć na plus. Grzegorz Braun zaskoczył słowotwórstwem w swoim stylu, a Marek Jakubiak jedynie odpowiedzią na pytanie o liczbę płci. „Homoseksualiści byli, są i pewnie będą” – przewidział.
Niepokój w sztabie Trzaskowskiego
Pytanie, czy Rafał Trzaskowski dobrze zrobił, że zrezygnował z tej debaty? Trudno ocenić to dzisiaj, ale była zupełnie inna niż starcie na Rynku w Końskich. Pytania dawały pole do wyjścia na program kandydata, nie były jednostronne. Zasady były także tak skonstruowane, że Trzaskowski nie musiałby znosić ataków konkurentów przez trzy rundy. Wystarczyło ustać jedną turę zmasowanego ognia. Sztab Trzaskowskiego jest po spotkaniu w Końskich trochę niespokojny i raczej po debacie w Republice to się nie zmieni.
Tekturowy Trzaskowski, drewniany Nawrocki i Mentzen jako katarynka. Parodia debaty w Republice
Blisko trzygodzinna debata na antenie związanej z PiS Telewizji Republika nie zmieni krajobrazu bitwy o Pałac Prezydencki. Poza kilkoma zabawnymi momentami nie wydarzyło się nic, co mogłoby wryć się w pamięć wyborców. Zwłaszcza że w audycji nie uczestniczył lider prezydenckiego wyścigu, czyli Rafał Trzaskowski, który uważa stację Tomasza Sakiewicza za zbrojne ramię Prawa i Sprawiedliwości.

Nerwy do ostatniej chwili
Politycy PiS, a także pracownicy Telewizji Republika do ostatniej chwili nie byli pewni, czy przypadkiem do biurowca na warszawskim placu Bankowym, gdzie znajduje się siedziba telewizji Tomasza Sakiewicza, tuż przed debatą nie wkroczy prezydent Warszawy. Rafał Trzaskowski urzęduje na co dzień po przeciwległej stronie placu.
Nic takiego się nie wydarzyło. Kilka godzin wcześniej szefowa sztabu kandydata Koalicji Obywatelskiej Wioletta Paprocka poinformowała w mediach społecznościowych, że komitet Trzaskowskiego składa zawiadomienie do prokuratury w związku z aktami wandalizmu, jakich mieli się dopuścić ludzie z otoczenia Karola Nawrockiego, a także ekipa Telewizji Republika w ubiegły piątek w Końskich.
Straty miały wynieść nawet 100 tys. zł. Po takim komunikacie stało się jasne, że Trzaskowskiego w Republice nie będzie. – Z partyjnymi wandalami nie planujemy dyskusji – mówił Onetowi jeden z członków sztabu kandydata KO.
Republika postanowiła jednak wbić szpilę we włodarza stolicy. Przygotowała dla niego nawet pulpit. W miejscu, gdzie miał stać Trzaskowski, pojawiła się jego tekturowa podobizna. To manewr nawiązujący do debaty prezydenckiej z 2015 r., gdy przed pierwszą turą wyborów w TVP spotkali się kandydaci. Zabrakło ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, który wiedział, że większość rywali będzie uderzać właśnie w niego.
Paweł Kukiz postawił wtedy na jego miejscu krzesełko wędkarskie. Wszystko wskazuje na to, że autorem pomysłu i jego wykonawcą w tym roku był Marek Jakubiak. Co ciekawe, szybko doczekał się kontry ze strony Grzegorza Brauna, któremu taka forma ośmieszenia rywala wyraźnie się nie spodobała. Zwłaszcza że wizerunek Rafała Trzaskowskiego na tekturze był – delikatnie mówiąc – niekorzystny.
— To słabe — rzucił Braun do Jakubiaka.
Jakubiak przekonywał, że ta tektura symbolizuje polskie państwo pod rządami Donalda Tuska. Ostatecznie jednak wyniósł przedmiot poza studio.
Mentzen uderza w Nawrockiego
Na debacie nie pojawiła się również Magdalena Biejat z Nowej Lewicy, która już kilka dni temu zapowiedziała, że będzie ignorować zaproszenia Republiki ze względu na jej propagandowy charakter. Nie było też innego uczestnika debaty w Końskich Macieja Maciaka. Telewizja Sakiewicza nie przygotowała dla nich pustych pulpitów.
Prowadząca program Katarzyna Gójska (prywatnie żona Michała Rachonia) zarzekała się, że tektura nie była pomysłem jej stacji. To nie wyglądało na wiarygodne tłumaczenie. Na pewno jednak można uwierzyć w to, że pomysłem stacji nie było nakręcenie Sławomira Mentzena jak katarynki.
Kandydat Konfederacji przy każdej możliwej okazji przekonywał, że „według wszelkich badań” to on ma największe szanse na wygraną z Rafałem Trzaskowskim w drugiej turze wyborów prezydenckich.
Co z pewnością musiało irytować kandydata PiS. Karol Nawrocki na początku podziękował stacji Tomasza Sakiewicza „za warunki debaty”. Starał się też przekonać, że będzie „dbał o wolność słowa w polskich mediach”. Oczywiście pominął, że Telewizja Republika poprzez swoją strukturę właścicielską jest związana z Prawem i Sprawiedliwością.
To m.in. jej interesy reprezentował w minionym tygodniu, gdy bił się o jej obecność w trakcie debaty TVP, TVN i Polsatu w Końskich. Ostateczna Republika zorganizowała naprędce własną imprezę w tym świętokrzyskim miasteczku.
Podobnie jak w Końskich przez dużą część debaty wsparciem dla Karola Nawrockiego był właściciel Kanału Zero Krzysztof Stanowski. Już w pierwszej wypowiedzi odniósł się do nieobecnego Rafała Trzaskowskiego, cytując fragment jego autobiografii. Cytat był jednak kompletnie wyrwany z kontekstu, dotyczył jakichś wspomnień prezydenta Warszawy dotyczących rekinów. Szarża Stanowskiego brzmiała w tym kontekście absurdalnie.
Zresztą ten były dziennikarz sportowy raczej nie może zaliczyć tego występu do udanych. Nie zmienia tego fakt, iż przy każdej możliwej okazji Stanowski przekonuje, by na niego nie głosować. Postanowił jednak zaatakować pełnomocnika rządu ds. budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego Macieja Laska za to, że teraz zajmuje się CPK, a lata temu był jego przeciwnikiem.
Świnia za 500 zł
Postulował też program 500 plus na każdą świnię, a nawet na osobę, która identyfikuje się jako świnia. Właściwie nie do końca jest jasne, jaką strategię wybrał Stanowski na tę kampanię. Nie wiadomo, czy bardziej jest trefnisiem, czy kimś, kto chce przemycić w trakcie kampanii jakieś poważne wątki.
Dość zabawnie brzmiały jego narzekania na kandydatów na prezydenta, a także na byłych prezydentów, którzy – jak przekonywał – dzień po wyborach zapominają o swoich obietnicach. Nie wiadomo, czy dotyczyło to również prezydenta Andrzeja Dudy, który w 2018 r. przyznał Stanowskiemu nagrodę. Nie jest też jasne, czy szef Kanału Zero krytykując sprowadzanie do Polski migrantów, pamiętał o tym, iż sam sprowadzał nad Wisłę piłkarzy z Afryki, którzy mieli grać w jego piłkarskiej akademii.
Stanowski wbił jednak bolesną szpilę w kandydata PiS. Zapytał go o jego postulat obniżenia cen prądu o kilkadziesiąt procent i o to, dlaczego nie może tego zrobić już teraz prezydent Andrzej Duda. Nawrocki nie potrafił z tego wybrnąć. Podobnie było po pytaniu Adriana Zandberga, który chciał wiedzieć, jak się odnosi do analiz wskazujących na to, że jego program podatkowy będzie korzystny głównie dla najbogatszych.
Kandydat PiS posługiwał się w tej debacie bardzo ogólnymi hasłami, których większość odbiorców mogła nawet nie kojarzyć. Bo o ile o mitycznym „marzeniu wszystkich Polaków”, czyli „pierwotnym projekcie” Centralnego Portu Komunikacyjnego wie spora część odbiorców, o tyle o budowie stopnia wodnego w Siarzewie, a także postulacie budowy dworca w Świeciu wiedzą raczej głównie koneserzy tematyki transportowej. Powtarzał też jak mantrę, że zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego oznacza prywatyzację służby zdrowia.
Zabrakło tylko ostrzeżenia przed rzekomą prywatyzacją Lasów Państwowych. PiS powtarza tę narrację od lat, tylko nie zauważyło, że to dawno już przestało działać. Nawrocki miał też kilka trudniejszych momentów. Został zaatakowany przez Sławomira Mentzena, który pytał go m.in. o politykę rządu PiS w trakcie pandemii koronawirusa. Nawrocki przestrzegał wtedy lidera Konfederacji przed atakowaniem go i radził, by ten zajął się jednak krytyką Rafała Trzaskowskiego.
Nawrockiego zaatakował też Grzegorz Braun, który pytał o ekshumacje w Jedwabnem.
Debiut Mentzena
Dla Mentzena to była pierwsza okazja do bezpośredniego starcia z kandydatem PiS, który – według sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski – pozbawił go właśnie ok. 5 pkt proc. poparcia. Lidera Konfederacji nie było w Końskich, co widać było we wspomnianym badaniu. Co ciekawe, zamiast atakować Nawrockiego, Mentzen na początku postanowił uderzyć w obóz władzy.
Pokazał zdjęcie Donalda Tuska z Władimirem Putinem na molo w Sopocie z 2009 r. Było to o tyle dziwne, że ten motyw od lat jest już wręcz wyświechtany przez propagandę Prawa i Sprawiedliwości. Mentzen w zanadrzu miał też zdjęcie Szymona Hołowni z imigrantami w Sejmie. Chciał to zdjęcie przykleić do pulpitu, przy którym stał marszałek Sejmu.
Okazało się jednak, że Hołownia był przygotowany na taki wariant. Wyjął specjalnie przygotowaną torbę na gadżety i tam schował „dar” Sławomira Mentzena. Występ marszałka Sejmu raczej należy zaliczyć do udanych. Debata telewizyjna to środowisko, w którym lider Polski 2050 czuje się jak ryba w wodzie. W pewnym sensie Hołownia przejął rolą nieobecnego Rafała Trzaskowskiego. Reprezentował obóz władzy i był obiektem ataków przez cały czas trwania programu, m.in. dlatego, że nawiązał do śp. Lecha Kaczyńskiego, co wzbudziło irytację kandydatów z prawicy.
Został też zaczepiony przez Adriana Zandberga, który pytał o to, jak teraz wygląda niezależność TVP i prokuratury od rządu. Hołownia kluczył, ale nie był w stanie jasno odpowiedzieć, oprócz tego, że stwierdził, iż Telewizja Polska wciąż nie trzyma standardów. Podkreślił jednak, że to, co działo się za rządów PiS w tej instytucji, nie miało precedensu. Przekonywał również do rozdzielenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości.
A reszta? Debiutujący w debacie dr Artur Bartoszewicz, który wykręca niezłe zasięgi w mediach społecznościowych, zostanie zapamiętany jako twórca postulatu, by Polska posiadała „lotniskowiec i sześć łodzi podwodnych”. Chciałby też, by Polska liczyła 46 mln obywateli. I jeszcze jedno. W końcówce debaty zauważył, że większości uczestników skończyła się woda do picia.
Udający niezależnego Marek Jakubiak, poseł wybrany z list PiS, przekonywał, że po wyborze Rafała Trzaskowskiego „w pół roku stracimy polską walutę”. A gwiazda debaty Republiki w Końskich Joanna Senyszyn wystąpiła z plakietką „SLD”, która miała nawiązywać do partii, na której gruzach powstała kierowana przez Włodzimierza Czarzastego Nowa Lewica. Formalnie rozwinięcie tego skrótu brzmi obecnie „Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej”.
Trwająca prawie trzy godziny debata raczej nie wpłynie znacząco na przebieg wyścigu o najważniejszy fotel w Pałacu Prezydenckim. Co ciekawe, prowadząca program zapowiedziała, że stacja Tomasza Sakiewicza będzie chciała zorganizować 9 maja kolejną debatę, ale w zupełnie innej formule. Szczegóły na razie nie są znane. Wiadomo, że 12 maja odbędzie się debata wszystkich kandydatów organizowana przez TVP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz