Dlaczego prawica straszy migrantami właśnie teraz? To przemyślany plan, 02.07.2025

 

Dlaczego prawica straszy migrantami właśnie teraz? To przemyślany plan

Rząd przywraca tymczasowo kontrole na granicach z Niemcami i Litwą. To efekt trwającego od kilkunastu dni nacisku. Ale wcale nie chodzi tu o nacisk imigrantów na naszą granicę, chodzi o propagandowy nacisk prawicy.

Od kilkunastu dni w mediach społecznościowych narastała fala emocji, której rząd nie zauważył, a przynajmniej nie przewidział jej skali. Chodzi o sytuację na granicy — tym razem zachodniej. W ostatnim czasie Straż Graniczna wielokrotnie zatrzymywała migrantów przebywających w Polsce nielegalnie. W akcji „Most” od kwietnia funkcjonariusze skontrolowali ponad 4,5 tys. migrantów i zatrzymali 250 osób za nielegalny pobyt. Zatrzymano także 670 osób niewpuszczonych do Niemiec, głównie Ukraińców. Przez pierwszych 5 miesięcy tego roku z Niemiec do Polski trafiło 230 osób w ramach readmisji. Przeważnie to ludzie, którym w Niemczech nie przedłużono prawa pobytu. To dane oficjalne, które nie oddają atmosfery przy granicy.

– Zwróciłem się do rządu niemieckiego, osobiście do kanclerza Merza, z informacją, że każdy taki przypadek będzie badany, a konsekwencją tego będzie niewpuszczanie nikogo, także ze strony niemieckiej, którego papiery czy powód, dla którego miałby być przekazany polskiej stronie, jest wątpliwy – zapowiadał kilka dni temu premier Donald Tusk. W efekcie zablokował granicę. Pytanie, czy to wystarczy, bo prawica bardzo skutecznie rozbujała emocje.

Prawicowi politycy na czele z Robertem Bąkiewiczem, niegdyś narodowcem a w ostatnich wyborach kandydatem PiS do Sejmu, postanowili atmosferę na granicy rozognić. Wyłącznie taki cel miało założenie „obywatelskich patroli” dowodzonych przez prawicowych działaczy, które sprawdzają osoby „podejrzane” o nielegalny pobyt w Polsce. Co więcej, Robert Bąkiewicz zaczął po prostu prześladować funkcjonariuszy Straży Granicznej. W internecie zamieścił zdjęcie funkcjonariuszki, co wywołało falę skierowanego w jej stronę hejtu.

„W naszej ocenie popełniła przestępstwo — na polecenie strony niemieckiej wpuściła do Polski migrantów, sprowadzając zagrożenie na zdrowie i życie obywateli polskich. Realizuje wrogą wobec Polski politykę migracyjną — być może na rozkaz przełożonych, którzy świadomie łamią prawo. Proszę o rozpowszechnianie jej wizerunku. Musi zostać pociągnięta do odpowiedzialności” — napisał Bąkiewicz, prowokując łatwe do przewidzenia reakcje zbliżone do atmosfery samosądu.

Prezydent elekt pogratulował w wywiadzie dla Polsatu Bąkiewiczowi jego determinacji na granicy, chociaż zapewne nie chodziło akurat o nagonkę na funkcjonariuszy.

— Chcę wszystkim podziękować, na czele z panem Bąkiewiczem, że wypełniają tę funkcję państwa, z którymi nie radzi sobie obecny rząd — mówił Karol Nawrocki w Polsacie.

Nie trzeba dodawać, że w czasie rządów PiS readmisja odbywała się dokładnie na takich samych zasadach, a Niemcy cofnęli do Polski tysiące uchodźców. W samym 2023 roku było to prawie 1500 osób.

O co chodzi prawicy i dlaczego narrację o zagrożeniu z zachodu rozkręca właśnie teraz? To przemyślany polityczny plan. Wydawałoby się, że rozpalenie emocji związanych z nielegalną emigracją miałoby większy sens miesiąc temu przed wyborami prezydenckimi. A jednak prawica zdecydowała się na tę strategię dopiero teraz. Zrobiła to z ostrożności. Gdyby premier zareagował dokładnie tak, jak w tej chwili, to mogłoby zniweczyć całą narrację.

— Najlepiej kiedy rząd nie wie, jak zareagować — mówią politycy PiS, z którymi rozmawiamy — sami to przerabialiśmy kilka razy. Oni chyba nie docenili potencjału, jaki jest w tej granicy, a to jest dla nas bardzo korzystne. Zareagowali, ale co z tego? Za późno i za słabo.

Rzeczywiście reakcja jest przynajmniej o parę dni spóźniona. Minister spraw wewnętrznych komentując sytuację na granicy, nie miał specjalnie dużo do powiedzenia, a politycy Koalicji Obywatelskiej przez ostatnie dni raczej krążyli wokół przypominania, co działo się w sprawie emigracji za poprzednich rządów niż narzucali narrację o tym, co rząd zamierza.

— Dopiero we wtorek rano w czasie posiedzenia komitetu bezpieczeństwa zapadła ostateczna decyzja. Nie mogliśmy niczego wcześniej zakomunikować, bo nie było czego. Przywrócenie kontroli na granicy to nie jest decyzja, którą podejmuje się z minuty na minutę — wyjaśniają nam członkowie rządu.

Tyle tylko, że propagandowo nie ma to najmniejszego znaczenia, na co liczyli politycy prawicy. Udało się zbudować atmosferę grozy, obraz patroli zatroskanych obywateli broniących granicy przed fizycznym atakiem napływających przez nią migrantów. Zwłaszcza na zachodzie kraju to robi wrażenie.

Z rozmów z politykami PiS wynika, że to element strategii, którą partia zamierza budować przez następne dwa lata. Będzie ona widoczna z różnym nasileniem. Partia — co z resztą prezes zapowiedział w czasie wystąpienia w Pułtusku — diagnozuje, gdzie są wyborcy, których może przyciągnąć. Na zachodzie zawsze PiS miało gorsze notowania niż w regionach południowo-wschodnich.

Zbudowanie narracji o zagrożeniu płynącym ze strony Niemiec wpisuje się w strategię PiS, w dodatku tworzy pole do współpracy z Konfederacją. Kilku prawicowych polityków zwraca nam uwagę na bardzo dobre wyniki Grzegorza Brauna w województwach zachodnich. W niektórych powiatach osiągnął powyżej 7 proc., a nawet prawie 8.

— Ja słyszałem z opowieści, że on i jego ludzie, jeździli po mniejszych miejscowościach i zwyczajnie mówił mieszkańcom, że Niemcy wrócą „po swoje” — twierdzi opolski poseł rządzącej koalicji.

To pokazuje, że na ścianie zachodniej pewne emocje wciąż są żywe. Co prawda obecna narracja nie mówi o „powrocie Niemców”, ale buduje atmosferę zagrożenia. Strach jest jednym z mechanizmów wykorzystywanych przez polityków, który działa niemal niezawodnie. Zamiast listy marzeń wyborców prawica od dawna bada ich największe lęki. „Inwazja obcych” od lat jest na bardzo wysokim miejscu.

Zarówno PiS jak i Konfederacja będą przekonywać, że rząd nie radzi sobie w sytuacji zagrożenia. Prezydent elekt nie ukrywa, że jego celem politycznym, ale chyba także bardzo osobistym, jest upadek rządu Donalda Tuska. To, co przez ostatni tydzień działo się na zachodniej granicy, jest tylko przygrywką przed tym, jak radykalne skrzydło PiS, Konfederacja i nowy prezydent będą testować rząd. Władza zawsze jest w gorszym położeniu, bo w takiej sytuacji musi działać zgodnie z procedurami i prawem, nie tylko polskim. W dodatku zapewne „obrońców granic” dotkną konsekwencje, co pozwoli nakręcić dodatkowo atmosferę politycznej zemsty. Wszystko to razem może okazać się największym problemem wizerunkowym rządu.

newsweek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz