Z kolei w tych wyborach bardzo wysokie poparcie wśród wyborców, którzy nie głosowali wcześniej, może zdobyć Sławomir Mentzen. Jest szansa, że zdoła on dotrzeć do dużej liczby osób, które nigdy wcześniej nie interesowały się polityką i nie brały udziału w wyborach. Innymi słowy, im wyższa frekwencja, tym słabszy staje się duopol KO i PiS, a im niższa frekwencja, tym silniejsza będzie pozycja.

Na wysoką frekwencję w drugiej turze wyborów liczy także obóz koalicji rządowej. Powszechna mobilizacja na wzór tej z 2023 r. mogłaby przekreślić szanse Karola Nawrockiego na objęcie urzędu prezydenta. Sztab Rafała Trzaskowskiego ma nadzieję, że nastroje anty-PiS w społeczeństwie wciąż pozostają silne i uda się zmobilizować tych samych wyborców, którzy w październiku 2023 r. odebrali PiS władzę.

Duża mobilizacja za granicą

Za granicą do głosowania zarejestrowało się blisko 510 tys. wyborców, o 136 tys. więcej niż w 2020 r. To drugi najwyższy wynik w historii, ustępujący jedynie wyborom parlamentarnym z 2023 roku. Może to być potencjalny sygnał wysokiej frekwencji w najbliższą niedzielę.

Okazuje się, że istnieje bardzo silna korelacja między wysokim zainteresowaniem wyborami wśród Polaków w innych krajach a dużą frekwencją w kraju. Biorąc pod uwagę dane z poprzednich wyborów prezydenckich i parlamentarnych od 2005 r., obecnie ponad pół miliona zarejestrowanych do głosowania za granicą mogłaby przełożyć się na frekwencję na poziomie nawet ponad 65 proc., bijąc tym samym również rekord z pierwszej tury w 1995 r.

Obecnie w wielu prognozach i analizach dominuje opinia, że frekwencja znów rozczaruje i nie wróci nawet do poziomów z 2020 r. Średnie wskazania mówią o około 60 proc., niektórzy analitycy prognozują, że zaledwie 57-58 proc. uprawnionych do głosowania stawi się przy urnach. Innego zdania są m.in. bukmacherzy. Ich obecne wskazania zakładają frekwencję zbliżoną do poprzednich wyborów prezydenckich — w okolicach 63-64 proc.

W niedzielę warto będzie zwracać uwagę na zmiany we frekwencji. Gdy PKW poda dane frekwencyjne na godzinę 12:00, będzie można porównać je z wynikami z poprzednich wyborów. Szczególnie ważne będą też dane w podziale na wsie i miasta.

Jeśli frekwencja wzrośnie lub mniej spadnie na wschodzie kraju, będzie to dobra wiadomość dla prawicy. Jeśli analogiczne zjawisko wystąpi na zachodzie i w miastach — skorzysta na tym obóz rządowy.

Czy możemy się pomylić?

Oczywiście, że tak. Zgodnie z przedstawioną poniżej metodologią nasze symulacje w całości opierają się na badaniach opinii publicznej i odpowiednim ich ważeniu. Jak pokazała historia, zawsze jest szansa na zaskoczenie, a przedwyborcze pomiary mogą okazać się nietrafione. Wynika to nie tylko z niepewności statystycznej, ale także z innych czynników, takich jak nagłe zmiany nastrojów społecznych, których nie uda się wychwycić, czy błąd braku odpowiedzi. Część wyborców może nie deklarować swoich rzeczywistych preferencji, a zwolennicy niektórych opcji politycznych mogą częściej odmawiać udziału w badaniach.

Dotychczas jednak modele tego typu wykazywały znacznie większą skuteczność niż pojedyncze odczyty sondaży. Między innymi przed wyborami 2023 r. udało się, korzystając z tej samej metody, bardzo dobrze oszacować końcowe wyniki.

II tura i barometr. Trzaskowski traci przewagę

W najnowszym wskazaniu naszego modelu Rafał Trzaskowski pozostaje faworytem do zwycięstwa w II turze wyborów prezydenckich. Prezydent Warszawy mógłby w niej liczyć na 52,7 proc. poparcia, a Karol Nawrocki na 47,3 proc. Przewaga Trzaskowskiego spada tutaj o jeden pkt proc. w porównaniu do zeszłego tygodnia.

Kandydat KO miałby dziś 84 proc. szans na zwycięstwo w drugiej turze wyborów, czyli o osiem pkt proc. mniej niż w ostatnim wydaniu prognozy. To oznacza, że Karol Nawrocki podniósł swoje szanse do najwyższego poziomu w tej kampanii. Prezydent Warszawy pozostaje tutaj faworytem, choć w ostatnich dniach rośnie szansa na niespodziankę.

Jak to liczymy?

Nasz model symulujący wynik drugiej tury wyborów składa się z dwóch głównych elementów: sondaży poparcia dla kandydatów w drugiej turze oraz sondaży partyjnych do Sejmu. Na ich podstawie obliczane jest "środowisko wyborcze", czyli prognozowane poparcie dla obozu rządzącego oraz obozu konserwatywno-prawicowego. Następnie końcowe poparcie dla obu kandydatów jest estymowane przy użyciu kombinacji dwóch metod.

Na początku roku większą wagę w modelu miały sondaże partyjne, jednak ich znaczenie malało bliżej wyborów. Środowisko wyborcze określone sondażami partyjnymi na tak długi okres przed wyborami było znacznie stabilniejszym i lepszym czynnikiem prognostycznym od sondażowych badań drugiej tury. Ostatecznie, do oszacowania prawdopodobieństwa zwycięstwa każdego z kandydatów wykorzystywana jest różnica poparcia między nimi oraz jej odchylenie standardowe, obliczane za pomocą symulacji typu Monte Carlo.

Jeśli chodzi o prognozowane poparcie dla kandydatów w pierwszej turze wyborów, obliczane jest ono przede wszystkim na podstawie sondaży przedwyborczych, przy czym wynikom badań przypisywane są wagi uwzględniające datę przeprowadzenia sondażu, historyczny błąd danej pracowni oraz jej wcześniejszą stronniczość (te same wagi są też stosowane również przy drugiej turze). Następnie wyniki te są korygowane o wcześniej wspomniane "środowisko wyborcze", określane na podstawie sondaży partyjnych do Sejmu.

Sprawdź poprzednie analizy: