Giertych opowiada o fałszerstwach. Koalicja staje do wyścigu, który może tylko przegrać [OPINIA], 30.06.2025


 

Giertych opowiada o fałszerstwach. Koalicja staje do wyścigu, który może tylko przegrać [OPINIA]

Rafał Trzaskowski właśnie przegrywa wybory po raz drugi. Jest to porażka kosztowniejsza niż wcześniej i taka, za którą zapłacimy wszyscy.

Niedawny kandydat KO przejdzie do historii jako przegryw. Kto będzie pamiętał, że dwukrotnie – i to po zwycięstwach w pierwszych turach – zostawał prezydentem Warszawy, kto zapamięta, że w III RP więcej głosów w wyborach prezydenckich dostali od niego tylko Andrzej Duda, Karol Nawrocki i Lech Wałęsa. Przepadnie Trzaskowski w podręcznikach historii jak Henry Clay i William Jennings Bryan (niesłusznie, bo to nietuzinkowe postaci), którzy trzykrotnie stawali do prezydenckiego wyścigu w USA, ale w Białym Domu nigdy nie zamieszkali.

Trzaskowski głosowanie 1 czerwca przegrał. Ostatnie zdanie jeszcze do niedawna było faktem, dziś gdzieniegdzie staje się publicystyką. Nie ma co wchodzić w sposób myślenia stojący za opowieściami o wyborczych fałszerstwach i wezwaniami do ponownego przeliczenia głosów, bo przecież nie o logikę, ale o emocje tu chodzi.

O budowanie wrażenia, że jeszcze nie wszystko stracone, walka trwa, Trzaskowski może jeszcze te wybory wygrać. A przecież nie może. Państwo może je natomiast przegrać, bo efektem tłoczenia niepewności w sferę publiczną będzie dalsza utrata wiarygodności przez instytucje. Karton, z którego zbudowana jest Polska, naprawdę w końcu nam sczeźnie.

Opowieści o ukradzionych wyborach można się było spodziewać po porażce Karola Nawrockiego. Przecież jeszcze zanim Donald Trump dał sygnał wszystkim populistom tego świata, by na niepowodzenia reagowali szturmem na symbole starego porządku, prezes Jarosław Kaczyński opowiadał, że został oszukany podczas wyborów samorządowych w 2014 r. (wtedy, prawdopodobnie ze względu na wygląd karty do głosowania przypominającej książeczkę, wyjątkowo dobry wynik osiągnęło PSL, które odebrało głosy PiS). Przewagą demokratów miało być jednak to, że zachowują się inaczej, nie korzystają z tych samych narzędzi co populiści.

Symetryzm na wielu poziomach jest złem niszczącym polską debatę publiczną. Wszyscy, którzy dokonują intelektualnych fikołków, by udowodnić, że jedna władza niczym nie różni się od drugiej, tak naprawdę dokładają się do tego, że nie możemy się dogadać. Jeśli ktoś uważa, że TVP Syguta niczym nie różni się od TVP Kurskiego, Orlen Fąfary od Orlenu Obajtka, Ministerstwo Sprawiedliwości Bodnara od Ministerstwa Sprawiedliwości Ziobry, nie tylko nie stoi nigdzie blisko prawdy. Tworzy trzecie plemię, zaślepione przez potrzebę stawiania wszędzie znaku równości, uniezależnione od zdrowego rozsądku, z którym nie może się porozumieć.

Rządzący niebezpiecznie zbliżają się jednak do metod wyjętych z arsenału PiS. Premier Donald Tusk nawołuje co prawda tylko do ponownego przeliczenia głosów, ale już Roman Giertych wprost opowiada o fałszowaniu wyborów. Ta próba jest skrajnie nieodpowiedzialna i nic demokratom nie da, za to może obrócić się przeciwko nim. To nie jest bardzo odkrywcza teza: nie wygrasz z populistami wyścigu na populizm, ich Giertych zawsze będzie bardziej wulgarny i bezwzględny, wszystkie zasady, które ty złamiesz, populiści złamią wiele razy bardziej, tam, gdzie demokraci dadzą po hamulcach, populiści wcisną gaz do dechy. Przecież niszczenie Trybunału Konstytucyjnego zaczęło się od platformowej ustawy i powoływania sędziów na zapas tuż przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2015 r. A że w porównaniu z tym, co zdarzyło się później, zachowanie tracącej władzę Platformy leży bliżej naciągania niż łamania prawa? Co z tego, skoro ta bezmyślna akcja bardzo pomogła narracyjnie Kaczyńskiemu, gdy później wparował do Trybunału.

Tam, gdzie doszło do nieprawidłowości, głosy trzeba przeliczyć jeszcze raz, to jasne. Przeprowadzenie wyborów i ogłoszenie prawidłowych wyników wyborów jest wartością samą w sobie. Ale konsekwencją opowiadania o fałszerstwach będzie to, że podczas kolejnych elekcji politykom PiS będzie łatwiej krzyczeć o fałszerstwach i ukradzionych wyborach, wyprowadzać ludzi na ulicę, tworzyć alternatywne urzędy. Prezes i jego podwładni zrobią to lepiej, mocniej, głośniej. Koalicja 15 października staje do wyścigu, który może tylko przegrać.

Bo chyba nikt nie wierzy, że po ponownym przeliczeniu głosów okaże się, że jednak wygrał Trzaskowski, Nawrocki powie: a, to przepraszam, wracam do IPN, prezes Kaczyński uzna, że jego kandydat przegrał, Szymon Hołownia odbierze ślubowanie od nowego prezydenta, a potem wrócimy do swoich zajęć i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.

Onet

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz