Kto naprawdę kieruje Polską 2050? "Prywatna partia Kaśki pod nadzorem Szymona", 03.07.2025

 

Kto naprawdę kieruje Polską 2050? „Prywatna partia Kaśki pod nadzorem Szymona”

Polska 2050 próbuje ustawiać się strategicznie wobec koalicjantów, co jest trudne, bo niewielu w partii rozumie politykę. Wyjątkiem jest Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Pani minister jest w tej chwili główną rozgrywającą w partii Hołowni.

Polska 2050 partią Szymona Hołowni jest już chyba tylko z nazwy. Większość działaczy przyszła do polityki dla Marszałka Sejmu. Potrafił ich przekonać, że warto coś zrobić i że „inna polityka jest możliwa”. Okazało się, że polityka to zawsze polityka i trzeba umieć ją robić. Nieprzypadkowo funkcje ministrów i wiceministrów dostali głównie członkowie Polski 2050, którzy przewinęli się wcześniej przez różne partie.

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz też nie jest nowa na scenie politycznej, chociaż wielu wyborców mogło nie kojarzyć jej z poprzedniej działalności. Była już w rządzie — i to rządzie Tuska — jako wiceministra spraw zagranicznych, a potem ambasadorka w Moskwie. Jest niewątpliwie ekspertką od polityki wschodniej. Jak się okazuje, także od partyjnej polityki wewnętrznej.

— Sprawiła, że Szymon właściwie nie ma innych źródeł wiedzy o tym co dzieje się w partii. Wszystko, co do niego dociera, jest filtrowane przez Katarzynę — słyszymy od jednego z działaczy.

Inni opowiadają, że obecna minister funduszy powoli zaczęła przejmować partię i że to już teraz jest „prywatna partia Kaśki pod nadzorem Szymona”. To o stanowisko dla Pełczyńskiej-Nałęcz walczy w tej chwili marszałek Sejmu. Ma zostać wicepremierem. Prawdopodobnie w dodatku zostanie, bo Donald Tusk nie będzie miał wyjścia. Będzie musiał dać Polsce 2050 stanowisko w zamian za utracone dobra.

— Bardzo prawdopodobne jest w tej chwili, że będą wicepremierzy ze wszystkich formacji, bo lewica też nie chce niczego oddać, a skoro Hołownia nie chce wejść do rządu, to padnie na Pełczyńską-Nałęcz, bo przecież nie na Hennig-Kloskę — złośliwie komentują koalicjanci.

Ministra lubi publiczne przepychanki. A to z koalicjantami, a to z dziennikarzami. Nie ma problemu z wynoszeniem rządowych sporów na portal X albo na przykład z ogłaszaniem, że decyzje zapadły, kiedy premier jeszcze niczego nie zdecydował. Z najbliższymi partnerami z Trzeciej Drogi przepychała się o mieszkania, a z lewicą o to, kto co może dostać. Ostatnio uznała, że została zaatakowana przez TVP. W programie „Trójkąt Polityczny” padło pytanie o zatrudnienie jej córki przez partię. Ministra uznała, że takie pytanie to przekroczenie granic.

– Jest partia Polska 2050 i partia Polska 2050 może zatrudniać, kogo chce. Naprawdę nie mieszajmy w to mojej córki, która jest bardzo dobrą profesjonalistką. Nie mylmy partii ze spółkami Skarbu Państwa – przekonywała w studio TVP.

Trochę umknęło jej chyba, że partia też zatrudnia głównie „za nasze”, bo w Polsce partie żyją głównie z pieniędzy budżetowych, a nie zasobów własnych. Przez 20 lat standardy zmieniły się w polityce dość radykalnie, ale warto może pamiętać, że Donald Tusk zmusił do odejścia z partii Zytę Gilowską dlatego, że ta zatrudniła w swoim biurze poselskim synową.

Zresztą sama Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz też była zatrudniona przez partię. W kampanii 2023 roku szefowa kampanii, obecna minister funduszy i polityki regionalnej, wystawiła partii trzy faktury. Dwie na ok. 14 tys. zł i jedną na 2 tys. Z naszych informacji wynika, że została zatrudniona na stanowisku szefowej sztabu na umowie zlecenie.

Obecna ministra nie kandydowała w ostatnich wyborach, chociaż była przymierzana do numeru jeden na warszawskiej liście Trzeciej Drogi. Ale musiała ustąpić wtedy jeszcze silniejszemu od niej Michałowi Kobosko. Kobosko jednak od roku jest w Brukseli jako europoseł i jego wpływy w partii bardzo osłabły. Pełczyńska-Nałęcz natomiast metodycznie buduje swoją pozycję.

— Ona tę metodę stosowała właściwie zawsze. Tak otorbić szefa, przełożonego, żeby nie miał kontaktu z nikim innym, a jej opinii słuchał z uwagą. Jest w tym naprawdę dobra, bo to jest naprawdę inteligentna babka. W dodatku ma w tej chwili dużo do powiedzenia, bo to przez nią przechodzi potężna kasa z Unii. To nie jest może widowiskowa praca, ale jest się czym chwalić — opowiadają koledzy ministry.

Już w zeszłym roku Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz była typowana jako potencjalna następczyni Szymona Hołowni na stanowisku szefowej partii. Hołownia miał przed startem w wyborach prezydenckich zrezygnować z partyjnej funkcji i przekazać ją właśnie ministrze funduszy regionalnych. Ale marszałek Sejmu uznał, że jest jeszcze za wcześnie a przyszłość niepewna i nie odszedł. Ministra jednak nie przestała myśleć o swojej politycznej przyszłości.

— Pewnie gdyby była w innej partii to nie byłoby takie proste, ale tutaj po prostu nikt nie zna się na polityce. To wszystko są świeżaki i nie rozumieją tak do końca politycznych rozgrywek. W starych partiach wszyscy najpierw myślą, kto czego chce i jak to rozegrać, a ci dopiero na końcu zastanawiają się, o co chodziło i w ogóle nie biorą pod uwagę, że są politycznie rozgrywani — tłumaczy jeden z polityków Polski 2050.

Ministra na pewno ma polityczne ambicje. Ale ostatnio coraz częściej w partii słychać zniechęcenie jej działaniami i przekonanie, że rozgrywka, którą prowadzi, bardziej przypomina budowanie jednoosobowej działalności gospodarczej niż partii politycznej na lata. A takie strategie rzadko kiedy sprawdzają się w dużej polityce.

newsweek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz