"Stan Wyjątkowy". Hołownia pomógł Tuskowi. Kaczyński rozważa pakt z Konfederacją i Braunem. Duda ciężko znosi koniec, 13.07.2025


"Stan Wyjątkowy". Hołownia pomógł Tuskowi. Kaczyński rozważa pakt z Konfederacją i Braunem. Duda ciężko znosi koniec

13 lipca 2025 


Na pewno plan minimum został osiągnięty — osłabienie koalicji poprzez podważenie zaufania między jej liderami. Tusk i Hołownia nigdy za sobą nie przepadali. Czy też — by być precyzyjnym — Hołownia szczerze Tuska nie znosi i obwinia za sporą część porażek politycznych rządu, koalicji, a nade wszystko swych własnych. Twórców "Stanu Wyjątkowego" nie dziwi zatem, że zasiadł do wspólnego stołu zastawionego włoskim żarciem z gośćmi, którzy chcą Tuska obalić.

Hołownia nie zdawał sobie jednak sprawy, że to nie jest zwyczajna polityczna gra, w której może coś wyszarpać dla siebie od Kaczyńskiego, żeby zaszantażować Tuska i wzmocnić swą pozycję w walce o pozostanie w fotelu marszałka Sejmu. Kaczyński na poważnie zamierza po przejęciu władzy uraczyć Tuska więziennym wiktem. Dlatego też to tajemne, nocne knucie Hołowni z Kaczyńskim to dla Tuska wybawienie.

Hołownia nie mówi wszystkiego o swych spotkaniach z Kaczyńskim

Elektorat liberalno-lewicowy, który po wyborach prezydenckich stracił wiarę, że Tusk jest w stanie zatrzymać PiS, porządnie się wystraszył. Zrozumiał, że już w tej kadencji Tuska mógłby zastąpić Kaczyński z Mentzenem i Hołownią. Z dwojga złego zdecydowanie woli Tuska.

Co do potajemnych spotkań z Kaczyńskim, to są dwie możliwości. Albo Hołownia nie rozumie, co zrobił albo udaje, że nie rozumie. Ponieważ marszałek nie jest idiotą, to pierwszą wersję odłóżmy na bok i zajmijmy się drugim wariantem.

Hołownia nie mówi wszystkiego o swych spotkaniach z Kaczyńskim — zabiera głos niechętnie, dopiero wówczas, gdy dziennikarze ujawniają kolejne okoliczności potajemnych narad.


Przeprasza za miejsce spotkania — prywatny apartament europosła PiS Adama Bielana, którego ludzie są zamieszani w gigantyczne złodziejstwo w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). Tyle że — znów — przeprasza po tym, gdy został zdemaskowany. Wcześniej Hołowni apartament Bielana nie przeszkadzał — po pierwszej biesiadzie z Kaczyńskim na drugie spotkanie wybrał się w to samo miejsce bez zawahania.

Zresztą w ogóle Hołownia przyznał się do spotkań z Kaczyńskim, tylko dlatego, że wpadliśmy na jego trop. Wcześniej ani pisnął. Ba, kiedy przed publikacją informacji o spotkaniach pytaliśmy go o to, to milczał. Przyłapany na kolacyjce z Kaczyńskim nie przyznał się, że to było już ich drugie spotkanie — znów zrobił to dopiero wówczas, gdy to ujawniliśmy.

O czym rozmawiali? My słyszmy, że o wsparciu Hołowni dla pisowskiego "rządu technicznego", który miałby wysadzić z premierowskiego fotela Donalda Tuska. Organizator spotkania i dostarczyciel wyszynku Adam Bielan przekonuje, że biesiadowali głównie nad okolicznościami upadku I Rzeczpospolitej — co potwierdza naszą obserwację, że Bielan testuje granice w robieniu z ludzi idiotów. Jego kumpel, także biesiadnik Michał Kamiński, senator związany z PSL, w ogóle nie przyznaje się, że był na rozmowach — co jest podobnym eksperymentem społecznym. A Hołownia twierdzi, że temat "rządu technicznego" się pojawił, ale szybko został przez niego ucięty jako nierealny.

Michał Kamiński, Adam Bielan, 2010 r.Wiktor Dąbkowski / PAP
Michał Kamiński, Adam Bielan, 2010 r.

Zatrzymajmy się przy tym na parę chwil. Do tej pory pomysł "rządu technicznego" wyglądał na zagranie Kaczyńskiego pod publiczkę. Prezes musiał rzucić pomysł uderzający w Donalda Tuska po przegranych przez jego kandydata wyborach prezydenckich, ale nie wyglądał na szczególnie zdeterminowanego do realizacji takiego projektu. Skoro jednak na poufnej kolacyjce z Hołownią — gdzie nikt nie musi odgrywać picu pod publiczkę — Kaczyński rzuca ten pomysł na stół, to znaczy, że traktuje go poważnie. I to właśnie w wariancie z Hołownią jako sojusznikiem PiS.

Nawet najbardziej życzliwi Hołowni politycy Polski2050 uważają, że spotykał się z Kaczyńskim, żeby wybadać, czy PiS może mu pomóc pozostać na stanowisku marszałka Sejmu do końca kadencji. Koalicjanci chcą go jesienią odwołać, bo wedle umowy koalicyjnej w połowie kadencji marszałkiem ma zostać lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty. Dla PiS obrona Hołowni to żaden koszt. Zwłaszcza jeśli w zamian da gwarancję zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na prezydenta — czyli nie ulegnie naciskom części radykalnych działaczy i sympatyków Koalicji Obywatelskiej, którzy domagają się wstrzymania zaprzysiężenia ze względu na niejasności wyborcze.

Włodzimierz Czarzasty, Szymon HołowniaRafał Guz / PAP
Włodzimierz Czarzasty, Szymon Hołownia

Hołownia przyznał, że rozmawiał z Kaczyńskim o zaprzysiężeniu Nawrockiego — znów zrobił to po tym, gdy podaliśmy takie informacje w oparciu o nieoficjalne źródła.

Knucie z Kaczyńskim może zakończyć karierę Hołowni

Po spotkaniach Hołowni z Kaczyńskim już nic w obozie władzy nie będzie takie samo. Przesadza wicepremier i jeden z liderów Lewicy Krzysztof Gawkowski mówiąc, że nigdy dotąd koalicja nie była tak bliska rozpadu. Ale kryzys zaufania jest faktem.

Krzysztof Gawkowski, Włodzimierz CzarzastyMarcin Obara / PAP
Krzysztof Gawkowski, Włodzimierz Czarzasty

Hołownia przekonuje, że poinformował liderów koalicji o spotkaniu z Kaczyńskim. Zapomina dodać, że zrobił to wtedy, kiedy został zdemaskowany przez media. Wygląda na to, że wcześniej wiedzieli tylko liderzy PSL, którym ponoć powiedział to półgębkiem. Dla jasności — być może Tusk dowiedział się o tym swoimi kanałami, choćby od ludowców.

Na pewno nie wiedzieli partyjni towarzysze Hołowni z jego partii Polski2050. Ujawnienie konszachtów z PiS przyspieszyło kryzys wewnętrzny w partii, skrzętnie dotąd ukrywany. Jest już pierwsze odejście — partię opuściła posłanka Izabela Bodnar.

Konwencja Izabeli Bodnar we Wrocławiu, 2024 r. Po lewej Szymon Hołownia, po prawej Władysław Kosiniak-KamyszKrzysztof Kaniewski / East News
Konwencja Izabeli Bodnar we Wrocławiu, 2024 r. Po lewej Szymon Hołownia, po prawej Władysław Kosiniak-Kamysz

Na ścieżce do wylotu czekają posłowie Ryszard Petru i Tomasz Zimoch. Hołownia dostał od swego sejmowego klubu jednoznaczny sygnał: nie ma mowy o poparciu "rządu technicznego".

Ryszard PetruPaweł Supernak / PAP
Ryszard Petru
Tomasz ZimochLeszek Szymański / PAP
Tomasz Zimoch

Gdyby próbował kogokolwiek zmusić, to partia mu się rozejdzie w rękach. Knucie z Kaczyńskim może doprowadzić do podziału w Polsce2050 i zakończyć karierę Hołowni.

Kaczyński boi się Konfederacji, a zwłaszcza Mentzena

A Kaczyński, objadając się włoskim jedzeniem z Hołownią, nie zapomina o prawdziwej polskiej kuchni narodowej. Jak słyszymy w PiS, prezes bardzo poważnie bierze pod uwagę stworzenie prawicowego "Paktu senackiego". To byłaby kopia rozwiązania, które za rządów PiS w 2019 r. i w 2023 r. przeprowadziła ówczesna opozycja — wystawiła wspólnych kandydatów we wszystkich okręgach do Senatu. W 2019 r., mimo że wybory do Sejmu wygrał PiS, dało to opozycji większość w Senacie, który od tego momentu sypał piach w tryby pisowskiej machiny sejmowo-rządowej.

W 2023 r. ta wieloletnia współpraca umożliwiła szybkie zawarcie koalicji przez KO, PSL, Polskę2050 i Lewicę.

Po co Kaczyńskiemu prawicowa wersja "Paktu senackiego"? Nie, nie chodzi o zdobycie większości w Senacie, bo w praktyce nie ma ona większego znaczenia. Chodzi o ten drugi cel — wciąganie innych partii prawicowych w konszachty z PiS, aby je kontrolować, skłócać, dzielić, a w najgorszym razie urabiać na koalicjantów w razie wygrania wyborów do Sejmu.

Kaczyński chce rządzić sam, zawsze chciał. Dlatego zawsze niszczył swych koalicjantów, inwigilując ich i rozbijając. Teraz też marzy o rozbiciu silnej Konfederacji, poprzez jej podział na narodowców Krzysztofa Bosaka i konserwatywnych liberałów Sławomira Mentzena. Tyle że jednocześnie musi zakładać, że mu się to nie uda i będzie musiał się z nimi dogadać.

Sławomir Mentzen i Krzysztof BosakPiotr Nowak / PAP
Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak

Kaczyński — jak słyszymy w PiS — bagatelizuje pozycję Bosaka w Konfederacji, uznając, że prawdziwym królem puszczy jest tam Mentzen. To z punktu widzenia PiS zła informacja. Im silniejszy Bosak, tym większa szansa na podział Konfederacji lub też stworzenie koalicji na warunkach PiS. Im silniejszy Mentzen, tym będzie to wszystko trudniejsze. W dodatku Kaczyński nie wyklucza, że Mentzen ogra Bosaka w kampanii wyborczej i wprowadzi do przyszłego Sejmu znacznie więcej swoich ludzi, by mieć pełną kontrolę nad klubem Konfederacji. W takim wariancie — co spędza sen z powiek Kaczyńskiemu — Mentzen mógłby próbować negocjować nie tylko z PiS, ale także z Platformą. Koalicja Platformy z Konfederacją brzmi dziś jak polityczna fikcja, ale naprawdę nie da się tego wykluczyć — a na pewno Kaczyński nie wyklucza.

Niebywałe jest to, że w prawicowym "Pakcie senackim" Kaczyński dopuszcza udział Brauna.

Grzegorz Braun i jego zwolennicy zakłócili modlitwę przy pomniku w JedwabnemMarek Maliszewski / East News
Grzegorz Braun i jego zwolennicy zakłócili modlitwę przy pomniku w Jedwabnem

Tak, tego Brauna, który — co pokazały ostatnie dni — kwestionuje komory gazowe w Auschwitz i atakuje uczestników obchodów rocznicy mordu w Jedwabnem. Wiemy, że Lech Kaczyński przewraca się w grobie. I wiemy, że Jarosław Kaczyński nic sobie z tego nie robi. To znaczy, teraz protestuje. "Kwestionowanie Holokaustu i tego, co wydarzyło się w Auschwitz, jest nieakceptowalne m.in. dlatego, że jest brakiem elementarnego szacunku wobec ofiar, które straciły tam życie oraz wpisuje się w politykę zafałszowywania historii. Wypowiedzi Grzegorza Brauna w tej sprawie tylko potwierdzają, że działa on z obcej inspiracji na szkodę — bardzo poważną szkodę — naszego kraju."

Ale jeśli dla odzyskania władzy trzeba się będzie dogadać z Braunem, to Kaczyńskiemu ręka nie zadrży.

Duda jest coraz bardziej sfrustrowany tym, że za niespełna miesiąc przestanie być prezydentem

Duży problem z otwartym potępieniem Brauna ma także prezydent. Nie wspominając o nim wprost, oznajmił, że ze "stanowczością reaguje na wszelkie słowa, które podważają historyczną prawdę o Holokauście i negują cierpienie milionów ofiar niemieckich obozów śmierci". I to była cała stanowcza reakcja na miarę naszych czasów i możliwości pana prezydenta — wpis w internecie. W sprawie rozróby w Jedwabnem Duda nawet się nie odezwał.

Nie ma się co dziwić. Duda, lat 53, jest coraz bardziej sfrustrowany tym, że za niespełna miesiąc przestanie być prezydentem. Ponieważ przez dekadę nie zbudował sobie niezależnej pozycji politycznej, to stanie się po prostu młodym emerytem, z którym nikt się nie liczy.

A przecież Duda marzy o posadzie premiera w przyszłej, wymarzonej koalicji PiS z Konfederacją. Musi zakładać, że do tej układanki może być potrzebny Braun, więc po co dziś psuć sobie z nim relacje?

Jarosław Kaczyński, Andrzej DudaMAREK LASYK / East News
Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda

Bo — nie mamy wątpliwości — prezydent potrafi uderzyć, przynajmniej werbalnie. Ostatnio wykrzyczał: "Przez ostatnie 30 lat za każdym razem Trybunał Konstytucyjny wybierali albo postkomuniści, albo lewicowi liberałowie. Przez całe lata w tym trybunale nie dało się przeforsować niczego, bo tam byli ludzie o określonym profilu ideologicznym. Jak się władza zmieniła w 2015 r. i zaczęły się normalne, uczciwe, rzetelne zmiany, zgodne z konstytucją i zasadami ustrojowymi, to nagle okazało się, że kwestionowany jest Trybunał Konstytucyjny, bo cały ten wściekły establishment kontestował zmiany. Powiem tak: jeżeli to środowisko nie opamięta się i nie zrobi samo resetu, to skończy się na tym, że trzeba będzie wszystkich tych ludzi wyrzucić ze stanu sędziowskiego, bez prawa do stanu spoczynku. Podkreślam to. Być może przyjdzie wreszcie taki dzień, że trzeba będzie po prostu to zrobić. Niedawno jeden człowiek powiedział do mnie bardzo brutalnie: »Wie pan, dlaczego w Polsce jest tyle zdrady i warcholstwa bezczelnego? Ponieważ dawno nikogo nie powieszono za zdradę«. To straszne, ale w tych słowach jest prawda. Kara ma również walor odstraszający".

Twierdzenie prezydenta oczywiście jest nieprawdą, bo bez trudu możemy wskazać wielu sędziów wysłanych do TK przez prawicę jeszcze zanim Duda zasiadł w Pałacu Prezydenckim— choćby związani na twardo z Kaczyńskim Wiesław Johann i Teresa Liszcz. Tyle że prawda nie ma dla prezydenta znaczenia. Duda uprawia ekstremizm świadomie skierowany — wzmacniający prawicowy przekaz o układzie, który należy rozbić oraz postkomunistach, których należy wieszać. Duda jest twardy tylko tam, gdzie wymaga tego prawicowa agenda, nawet jeśli jest nonsensowna. Tak się składa, że PiS rozbija układ od 20 lat, z których połowę spędził przy władzy, budując własne, niepodrabialne układy. A postkomunistów nie trzeba wieszać, bo większość spoczywa na cmentarzu, choć faktem jest, że niektórzy ocaleli w PiS.

Mimo to apelujemy o wyrozumiałość w ocenach ostatnich ekscesów prezydenta, bo ich przybywa. Należy zrozumieć, że poranek 7 sierpnia — gdy po raz pierwszy od dekady obudzi się jako emeryt — będzie dla niego wyjątkowo bolesny.

Kinga Duda z rodzicami w 2015 r.Jacek Bednarczyk / PAP
Kinga Duda z rodzicami w 2015 r.

Szkopuł w tym, że już wszystkie następne poranki mogą być identyczne. Ale na polityce świat się nie kończy. Na odchodne Duda wyprawił w Pałacu Prezydenckim wesele swej córy, a zatem został teściem, co może znaczyć, że będzie też dziadkiem. Dla całej familii Dudów — wszystkiego dobrego na nowej drodze życia z dala od pałaców!

Onet


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz