Arkadiusz Myrcha o szczegółach odwiedzin TV Republika. "Nagrywanie zabawek dziecięcych"
"Dzwonienie domofonem po kilkanaście razy, nagrywanie zabawek dziecięcych, stanie przez godzinę z kamerą wymierzoną w okno domu, zastawianie bramy wjazdowej" – wylicza Arkadiusz Myrcha, wiceminister sprawiedliwości. W ten sposób polityk KO, dopytywany przez Onet, rozwija swój sobotni wpis z mediów społecznościowych o zachowaniach TV Republika.
Nasilenie konfliktu między TV Republiką a Arkadiuszem Myrchą, wiceministrem sprawiedliwości i posłem KO, nastąpiło w sobotę. Tego dnia Adrian Borecki, pracownik TV Republika, zaczął publikować w portalu społecznościowym X fragmenty swoich wcześniejszych relacji "na żywo" sprzed domu Myrchy oraz jego żony – Kingi Gajewskiej, także należącej do sejmowego klubu KO – z Błonia pod Warszawą.
"Przestańcie nas nachodzić! Jesteśmy w naszym domu oddanym do użytku" – zareagował, także na portalu X, wiceminister. Dodając, że "filmowanie, wykrzykiwanie do dzieci czy blokowanie bramy, jest zwykłym nękaniem". Ponadto Myrcha zapowiedział "kroki prawne", jeśli sytuacja powtórzy się "jeszcze jeden raz"
Arkadiusz Myrcha o najeździe TV Republika. "Może chcą nas zastraszyć?"
Onet zapytał wiceministra, jak często TV Republika pojawia się w Błoniu.
"To nie był pierwszy raz, gdy TV Republika stała przed naszym domem i filmowała. I mój wpis odnosił się do wszystkich tych najazdów" – odpowiedział w wiadomości, przesłanej Onetowi w niedzielę, Myrcha. Polityk dodał w niej: "dzwonienie domofonem po kilkanaście razy, nagrywanie zabawek dziecięcych, stanie przez godzinę z kamerą wymierzoną w okno domu, zastawianie bramy wjazdowej. Tak to wygląda".
Myrcha powtarza, że zachowanie TV Republika "to zwykłe nękanie" ze strony pracowników tej stacji.
"Może chcą nas zastraszyć?" – pyta Myrcha. I odpowiada sobie: "Nie wiem. Natomiast poważnie rozważamy kroki prawne i konsultujemy się z prawnikiem. Te ich nagrania to każdorazowy zalew hejtu i fałszywych oskarżeń pod adresem naszej rodziny. Nie mówiąc już o pokazywaniu miejsca zamieszkania, co wystawia rodzinę na niebezpieczeństwo".
Kontrowersje wokół Arkadiusza Myrchy i Kingi Gajewskiej
"Nie muszą nas nachodzić w domu, by dowiedzieć się, że budowa jest zakończona, a dom jest oddany do użytku" – komentuje dla Onetu zachowanie TV Republika wiceminister. – "Nie muszą nas też nachodzić, by dowiedzieć się, że nie pobieramy obu ryczałtów na pokrycie najmu mieszkania w Warszawie. Mówiłem zresztą już o tym publicznie".
W ten sposób Myrcha odnosi się do kontrowersji, związanych z dodatkami mieszkaniowymi, sięgającymi 2024 r. Wówczas ujawniono, że Gajewska otrzymuje z Kancelarii Sejmu 4 tys. zł miesięcznie na wynajem mieszkania w Warszawie, a jej mąż dodatkowe 3750 zł. Wielu komentatorów zwracało wówczas uwagę, że małżeństwo posłów nie potrzebuje pobierać dwóch dodatków mieszkaniowych, skoro mieszkanie czy pokój mogliby wynająć wspólnie.
Zgodnie z obowiązującymi zasadami, parlamentarzyści, którzy nie mieszkają w stolicy, mogą pobierać odpowiedni ryczałt. Problem w tym, że w 2023 r. Gajewska deklarowała zamieszkanie w Błoniu, oddalonym o godzinę jazdy od Warszawy, gdzie jednocześnie budowała drugi dom z mężem Arkadiuszem Myrchą.
Polityk odniósł się już wcześniej do tego wątku, tłumacząc sytuację trwającymi pracami wykończeniowymi. Stwierdził, że "dom się buduje, jest na ukończeniu, trwają prace wykończeniowe" i para stara się ukończyć inwestycję "w miarę możliwości w ciągu najbliższych miesięcy". Szerzej sprawę opisywaliśmy w Onecie w październiku ubiegłego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz